niedziela, 28 czerwca 2015

Od Diany ,,Po co nas tu sprowadził?" cz.4 (cd. Darksus)

Grupa wilków pobiegła do lasu. Heh,nie ogarniam,pomyślałam.
-Czyli że Drayki to Darksus? Ten szczeniak itd.?-zapytałam.
Alfy pokiwały głowami. Dowódca mrugnął do mnie. Jezu,jaki zbok! On dorosły,a do nastolatek się przystawia? Drayki zauważył to i zrobił niezadowoloną minę. Szybko do niego podbiegłam. Pedofil tylko się uśmiechnął i odwrócił się do wojowników.
-Czego on od ciebie chce?-szepnął Darksus.
-Huh,mam nadzieję,że nie to co podejrzewam...-odparłam.
Mój chłopak przytulił mnie do siebie. Powoli zaczęłam się uspokajać. Para Alf przyglądała się nam z zaciekawieniem,ale miałam to gdzieś. Po jakimś czasie wrócili myśliwi. Kucharze zabrali sarny i zabrali się do przygotowywania posiłku. 
-Może was oprowadzić?-zapytał wuj Drayki'ego.
-Pewnie-odparł Darksus.
Zobaczyliśmy wszystko. Terenów było zdecydowanie mniej niż u nas. Wróciliśmy idealnie na ucztę. Usiedliśmy na miejscach. Alfa wzniósł toast.
-Za Darksusa!-powiedział.
Zawtórowaliśmy mu. Kiedy uczta się skończyła,był już wieczór. Wilki rozeszły się do jaskiń. Wadera Alfa poszła już spać,a basior zaprowadził nas do naszych jaskiń. Byłam tak zmęczona,że zasnęłam od razu. W nocy obudziły mnie jakieś hałasy i czyjś oddech. Otworzyłam oczy. Nade mną stał...
-DRAYKI!-wrzasnęłam głośno.-POMOCY!!!
Drayki,proszę,pospiesz się,pomyślałam.
<Drayki? Wiesz kto przyszedł? XD>

Od Dark Raylupusa ,,Po co nas tu zabrał? cz.3" (cd. Diana)

To jakaś paranoja. Wszystko tutaj było podejrzanie znajome. Te tereny, tamte wilki, a te Alfy również! 
-Rozkuć go baranie łby!-ryknął samiec Alfa.
Wojownicy zmieszani popatrzyli najpierw po sobie, a następnie na mnie. Posłuchali rozkazu. Podobnie jak ja niczego nie rozumieli. Partnerka przywódcy watahy podeszła do mnie. Patrzyła jakby widziała...kogoś kto był martwy? Nie wiem, w każdym razie jej spojrzenie było we mnie wbite. Diana obserwowała całe zajście. Nagle ni stąd ni  zowąd ta wadera Alfa przytuliła mnie i zaczęła płakać. Nie miałem pojęcia co mam robić.
-Darksusku....-wychlipała.-Ale jak?
-O kogo chodzi?-zapytałem.
-Czyli nie pamiętasz... Nie ma się co dziwić... byłeś taki mały...-mruknął basior również podchodząc do mnie.
-Tak dawno...-wyszeptała cicho wadera.
-Przepraszam bardzo, ale ktoś mógłby wyjaśnić co się tu dzieje?-wtrąciła Diana.
Chętnie zadałbym to samo pytanie, pomyślałem.
Samiec Alfa westchnął.
-Kiedyś nie my byliśmy Alfami tej watahy... Mój brat i jego żona nimi byli...-zaczął basior.-Ale pewnego dnia po prostu zginęli zostawiając potomka, ale zbyt małego żeby przejął władzę, więc oddano przywództwo nad watahą nam i naszym potomkom.
Samica Alfa potakiwała.
-Ten mały szczeniak miał na imię Darksus-ciągnąc dalej popatrzył znacząco na mnie.-Ale i jego później zabito.
Teraz rozumiem jeszcze mniej, pomyślałem.
-Szaman-przekierował wzrok na dowódcę (który stał podejrzanie blisko Diany) miał przywrócić go do życia... Ale coś poszło nie tak i duch młodego wilka uciekł...
-I teraz jesteś tu... Pozostaje pytanie tylko jak...-dokończyła wadera.
Usiadłem z wrażenia.  Wiem skąd pochodzę! Nie nazywam się Dark Raylupus, tylko Darksus. I to faktycznie nie jest moje ciało... Czyli tamten dzienny miał rację...
-Słuchajcie łowcy-mój jak okazało się wuj zwrócił się do innej grupy wilków.-Idźcie szybko do lasu i upolujcie coś. Będziemy świętować to, że Darksus żyje i jest tu.
<Diana?>

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Diany ,,Secrets" cz.2 (cd.Eri)

Te ,,nadziejki" nie przyprawiały mnie o nadzieję.
-Wiesz o co im chodzi?-zapytałam. Cały mój humor gdzieś się ulotnił.
-Może mamy za nimi iść?-zaproponowała Eri.
Wzruszyłam ramionami. Niezbyt ufałam tym cosiom,ale ruszyłam stworzonym przez nie szlakiem. Kiedy zbliżyam się do jednego stworka,ten znikał. Siostra z początku się wahała,ale po chwili popędziła za mną. Wkrótce dotarłyśmy do jakiejś chatki. Przystanęłam, poszukując tych zawziętych Nadziejek,jednak nigdzie nie było ich widać. Miałam się zapytać czy wchodzimy,ale uprzedziła mnie jakaś starucha.
-Goście!-zaskrzeczała.-Ależ wejdźcie,wejdźcie.
No to weszłyśmy. Babcia poczęstowała nas ciastkami. Zaburczało mi w brzuchu,więc się poczęstowałam. Co do Eri,to nawet na nie nie spojrzała. Huh,jak można żyć bez ciastek?!,pomyślałam. Jakieś pół godziny później wyszłyśmy. Wróciłyśmy do domu i musiałyśmy iść spać. W środku nocy rozbolał mnie brzuch. Wiedziałam,że coś się dzieje,ale nie chciałam budzić rodziców. Nagle rozbolało mnie... Wszystko. Ból był nie do zniesienia. Na moje szczęście szybko minął. Zerknęłam na zegarek. Była 24:00. Musiałam się przewietrzyć. Wyszłam na dwór i usiadłam na głazie. Po chwili zauważyłam,że leci tu Drayki. Chwilę później wylądował,więc poszłam się przywitać. Na mój widok odskoczył,zjeżył sierść i warknął.
-Niedźwiedź-rzucił z nieukrywaną nienawiścią.
Skoczył na mnie z pazurami. Wystraszona uciekłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze jego wrzask,zanim zamknęłam drzwi:
-NIEEEEE!!!!!
O co mu chodzi? W tym momencie zerknęłam na lustro. Tam gdzie ja stałam,był.... Niedźwiedź! Podniosłam łapę,a misiek zrobił to samo. Zaraz... To nie może być prawda! Potrząsnęłam łbem. Co było w tych ciastkach?! Ta stara baba zamieniła mnie w czarnego niedźwiedzia! Wybiegłam z pokoju. Z sypialni wyszedł tata z mamą. Na mój widok zareagowali tak samo jak Drayki. I jeszcze dołączyła do nich Eri. Tą tylko wmurowało. Nie miałam czasu się dłużej zastanawiać,bo ojciec zawył. Sygnał alarmowy. Wezwanie do walki. Zerwałam się do ucieczki. Wataha ruszyła za mną. Po jakimś czasie zapędzili mnie w kozi róg. A właściwie nie róg,tyle co przepaść. Zostałam otoczona,a nie mogłam się cofnąć,bo.... No,bym zleciała. Mama miała łzy w oczach(pewnie uznali,że nie żyję czy coś). Krok po kroku wataha była coraz bliżej mnie. Stanęłam na tylnych łapach. Miał to być pokojowy gest,ale u niedźwiedzi chyba było to wezwanie do walki. Spróbowałam coś powiedzieć. Niestety. Z moich ust wydobył się tylko ryk. Położyłam uszy po sobie. Machnęłam łapą i walnęłam coś. To był Lutin. Przeleciał kawałek i rąbnął w głaz. Huh,może mi wybaczy? Jeśli tylko przeżyję tę noc,pomyślałam. Kilka wilków rzuciło się na mnie i przygwieździło mnie do ziemi. Zaczęłam się szarpać. Ponownie ryknęłam. Wtedy podszedł tata. Przejechał pazurami po moim pysku. Jęknęłam w duchu.
-Ta bestia zabiła mi córkę-zaczął. Wtedy zrozumiałam co zrobi.-Więc ona też zginie.
Podniósł łapę,przygotowując się do zadania ostatecznego ciosu. Zamknęłam oczy. Nagle poczułam powiew powietrza. Uchyliłam powiekę. Przede mną stała siostra i trzymała tatę za łapę.
<Eri? Tylko nie róbmy kopii ,,Meridy Walecznej" XD>

sobota, 20 czerwca 2015

Od Ericchi ''Secrets cz.1'' (cd.Diana)

Dzisiaj Diana była w wyjątkowo dobrym humorze. Taa, chodziło o tego okropnego Dark Raylupus'a co mam pewność, że z każdym spojrzeniem zabija mnie od środka? Dziękuję bardzo siostra... Rozejrzałam się po jaskini, patrząc i myśląc co mogę dziś porobić. Nic nie było innego, by udać się gdzieś z Nozomi i Amai. Niestety, Nozomi zachorowała a Amai chodzi swoimi ścieżkami. Nawet nie myśleć o znalezieniu ich na naszych terenach watahy! Mogą być w każdym lesie, o każdej porze i w wyznaczonym miejscu. Rozmyślając, nie zauważywszy Diana podeszła do mnie i machając przed twarzą krzyczała:
- Houston? MEJDEJ, MEJDEJ?!
- Co?! Nic mi nie jest!- przekręciłam się i popatrzyłam na nią.
- To dobrze, idziesz gdzieś? - mrugnęła i poprawiła fryzurę.
- A gdzie chcesz iść?
- Nie wiem, tu tam?
- A co, Ray jest teraz w swojej dziennej postaci?- westchnęłam.
- EJJJ! CO TY SOBIE MYŚLISZ?!- przewróciła mnie, a ja ją i tak turlałyśmy się po całej jaskini.
W końcu obie odpuściłyśmy i był to dziwny tik.
- Dobra idziemy?- powiedziałyśmy na raz, jakbyśmy zupełnie o tej małej bójce zapomniałyśmy.
- Jak chcesz- wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się szczerze.
Wyszłyśmy z jaskini i spacerowałyśmy krętą ścieżką przez las.
- Wiesz, gdzie jest mama?- spojrzałam jednym okiem  na Dianę.
- Nie wiem, ale rano gdzieś wyszła. Widziałam ją - przekręciła łbem i kontynuowała chód.
Nagle usłyszałyśmy jakiś dźwięk.
- Co to?- nastawiłyśmy uszu. Naszym oczom ukazał się fioletowy promyczek jakieś magii. Przypominał bawiącego się i biegającego wilka. Diana podskoczyła i dotknęła stworzenia. Nagle cosiek rozpłynął się w powietrzu.
- Eeee, co?- podrapała się po głowie.
- Hym... Wygląda mi to na Nadziejki... - zdumiona zajrzałam za krzak.
Tam była malutka ścieżka, a na niej kolejny magiczny wilczek, teraz koloru niebieskiego. Magiczny płomyk biegał i bawił się w powietrzu w najlepsze.
<Diana?>

Od Zan ''Dołączenie do watahy cz.1''

Biegłam przed siebie nie zważając na deszcz, który całkowicie przemókł moje futro. Nie wiem od kiedy sprintowałam, ani gdzie. Deszcz zamazywał całą drogę, a jeszcze grzywka wpadająca w moje oczy. Nerwowo dyszałam, co chwilę próbując się obejrzeć czy nikt mnie nie goni. Poprzez łzy i opary ciepłego powietrza wydychającego z mojego pyska nie widziałam nic. Moje łapy delikatnie dotykały gruntu, a opuszki rozchodziły się po kleistym błocie. Każdy sus mógł skończyć się niezłą glebą, ale łagodziłam bieg wbijając pojedynczo pazury w błoto. Byłam chyba na jakimś polu otoczonym lasem. Złoża zboża lekko muskały mnie po białym futrze i dodawały werwy do biegu. Samotność zaczęła mnie przerażać, muszę w końcu powiedzieć temu stop. Koniec ciągłych ucieczek, życia w strachu... Obym znalazła wymarzone miejsce gdzie mogłabym żyć w szczęściu. Z po raz połykanymi gorzkimi łzami smutku myślałam o moich marzeniach.
- Chcę być szczęśliwa - krzyknęłam na cały głos i stanęła w miejscu patrząc w stronę czarnego prawie od chmur burzowych nieba.
- Koniec koszmarów!- padłam na ziemię i zwinęłam się w kulkę. Ostatnim tchnieniem rozejrzałam się w okół i zapadłam w sen.

***
Czuję coś...
- On mnie goni! - wrzasnęłam, a wtedy wybudziłam się na jakieś słonecznej polanie w powitaniu letniego słońca. Byłam w miejscu gdzie rosło zboże, a kilkanaście metrów dalej ode mnie były wielkie kupy suchego siana, albo właśnie zboża. Bardzo mi się tu podobało. Zaciekawiona podeszłam bliżej dużych kopców roślin i powąchałam je lekko. Czułam świeżość i pełnię natury. Szczęśliwa zwykłym widokiem pogody podskoczyłam do kolejnego kopczyka. Wtedy potknęłam się o kamień i wylądowałam na jednym z nich. Było tu miękko i przyjemnie. Trochę wydeptałam miejsce łapami i położyłam się tam. Nagle znikąd, na drugim końcu łąki ujrzałam basiora o rozłożystych niebieskich skrzydłach, białej piersi i czarnym miejscom przy obu wyrazisto zielonych oczach. Przestraszyłam się, podkuliłam ogon i obwiązałam szybko mój szalik u szyi.
Szybkim krokiem ruszyłam z polany, biec przed siebie. Znowu.
- Co jeśli to z moich wrogów?! Już po mnie!- pomyślałam w duchu zamartwiając się mocno. Wtedy odskoczyłam po chwili, ponieważ przyłożyłam w tego samego basiora.
- Czemu przede mną uciekasz?- zapytał rozkładając skrzydła i podchodząc bliżej.
- JESTEŚ SZPIEGIEM?!- krzyknął i zbliżał się do mnie, jakby chciał mnie rozszarpać.
- Co? Nie! Jestem Zan, jestem Zan!- zakryłam się łapami i czekałam na los wydarzeń.
Basior skinął łbem, spojrzał jeszcze raz na mnie i podał mi łapę. Wyjrzałam zza grzywki i popatrzyłam na niebiesko-włosego. Wyciągnęłam mu łapkę, a on pomógł mi wstać.
- Jestem Artemis. Jeden z alf głównych w Watasze Zorzy Polarnej - zrobił czynność w postaci ukłonu, tylko zrobił to samą głową.
- Ja jak mówiłam mam na imię Zan... Czyli, jesteś alfą?- zapytałam poniekąd.
- Tak. Ja z moim bratem - Solarisem jesteśmy głównymi alfami. Skąd pochodzisz?- też mnie dopytał, a ja zamarłam w tej chwili myśląc, skąd ogólnie pochodzę.
- Ja sama nie wiem. Przez całe życie wędruję - odpowiedziałam nerwowo po kilku chwilach.
- A chcesz do nas dołączyć?- odparł i złożył skrzydła.
- Że-że... JA?!- podskoczyłam prawie w powietrze.
- Pewnie, każdy wilk jest u nas mile widziany - powiedział nie mając na grosz podejrzeń co do mojej złej osobowości.
- Byłoby wspaniale! Czyli mogę dołączyć? - z wielką nadzieją zaczęłam gryźć pazury.
- Witaj jako, wilk z WZP - wskazał łapą na niebo, a wtedy na nim pojawił się mały obraz zorzy.
- Wooow - moje oczy zaiskrzyły na raz i miałam ochotę pozostać tu jak najdłużej.
Oby tak było,w końcu to mój nowy dom!

Od Diany ,,Po co tu nas zabrał?" cz.2 (cd. Drayki)

-Yyy? Co my tu do jasnej...?-zaczęłam.  -Nie mam pojęcia. Ale mam wtażenie,że już to robiłem. A on wydaje mi się znajomy...-wskazał łapą na smoka.  Ten,zadowolony z poświęconej mu odrobiny uwagi,ryknął głośno. Jakby chciał nam coś powiedzieć. Nawet zaczął ruszać pyskiem.  -What the fu....?-mruknął Drayki.  -Coś mi tu śmierdzi. To-machnęłam łapą dookoła.-wydaje się takie samo,a zarazem inne. Jakbyśmy nie byli na ziemi tylko gdzieś indziej.  Zamyśliłam się. O co w tym wszystkim chodzi?!,pomyślałam. Zaczęłam chodzić w tę i z powrotem. Jednak nie miałam zbyt dużo czasu na znalezienie odpowiedzi. Z lasu dochodziły krzyki jakiś wojowników(zapewne watahy,która się tutaj znajduje). Smoczysko odleciało. Skoro on był wystraszony,to trzeba uciekać!,pomyślałam. Drayki jakby czytał mi w myślach. Zerwaliśmy się do biegu. Mimo że byliśmy szybcy to wojownicy nas powoli doganiali. Jak dla mnie to powinniśmy zrobić jakąś zasadzkę. Niestety nie było na to czasu.  -Są już blisko! Łapcie ich,idioci!-wrzasnął nakiś basior.  Przyspieszyłam. Oczywiście coś musiało się stać. W szalonym pędzie nie zobaczyłam dużego kamienia i się o niego potknęłam.  -Au!-w głowie zakręciło mk się w głowie.-Chyba skręciłam kostkę...  Drayki podbiegł do mnie. Nie mógł ze mną odlecieć,bo jestem za ciężka. Po chwili napastnicy nas dogonili.  -Spokój-powiedział największy.-Nawet jakbyście spróbowali nam uciec,to i tak się wam nie uda. Jesteśmy rozproszeni po całym lesie.  Wtedy spojrzał na mnie. Właściwie to każdy z tych obcych basiorów się na mnie gapił,co było mocno krępujące. Niemal ślina leciała im z pyska. Drayki dojrzał to i warknął. -Zamknij się,młodziku-rzekł dowódca.  I w tym momencie Drayki go zaatakował. W jednej sekundzie siedział patrząc złowrogo,a w następnej walczył z napastnikiem. Jak się można było spodziewać,został pokonany. Drayki poleciał do tyłu potężnie odrzucony,a pomocnicy wroga zakuli go w mosiężne kajdany. Dowódca podszedł do mnie.  -Nie dotykaj mnie!-wrzasnęłam. -Lubię takie ogniste-szepnął mi do ucha.  Łzy napłynęły mi do oczu. Co to za zbok?! Drayki nic nie mógł zrobić. Rzucał się w kajdanach jak opętany. Wojownicy gdzieś nas zabrali. Pewnie do Alfy tej watahy. Na miejscu wrogowie zostawili nas,dowódca mrugnął do mnie,a ja znowu wrzasnęłam. Wtedy zza rogu wyszła para wyglądająca na Alfy. Byli podobni do Drayki'ego. Spojrzeli na mnie obojętnie,po czym zaczęli wpatrywać się w niego. Na jego widok zamarli. Basior rzekł: -To niemożliwe... <Drayki? Może być?>

Od Firnen ,,Ponowna niespodzianka?"cz.1 (cd.Solaris,Livia)

Wstałam rano i jak zwykle zaczęłam przygotowywać śniadanie. Kiedy już skończyłam robić gofry,trochę mnie zemdliło. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi(uznałam,że to z przemęczenia) i wstawiłam wodę. Wtedy na dół zeszła Ericchi.
 -Cześć kochanie-powiedziałam z uśmiechem,mierzwiąc jej grzywkę.  Znowu mnie zemdliło,ale tym razem mocniej.
-Eri,dokończ śniadanie. Źle się czuję.  Córka od razu zabrała się do roboty. Ja pobiegłam do łazienki i chyba nie muszę opisywać co ja tam robiłam. Po piętnastu minutach wyszłam. Przy stole siedziała już reszta rodziny.
 -Firnen,co ci jest?-zapytał Solaris. Może to zauważył,a może Eri mu powiedziła. Nie wnikam.
-Nic-rzuciłam.  Zabraliśmy się do jedzenia. Ja nie ruszyłam gofrów,ale wypiłam kawę. Dziewczynki musiały iść na jakieś zebranie dodatkowe w szkole(pomimo wekeendu). Solaris dopytywał co mi jest,ale po jakimś czasie dał mi spokój i poszedł do biura. To ja poszłam do lekarza. Po badaniu krzyknął z uśmiechem:
-Gratuluję! Pani jest w ciąży!  Zatkało mnie,a lekarz kontynuował:
-Dwa duże i zdrowe basiorki. Podziękowałam i wyszłam. Musiałam z kimś pogadać. Z bratem? Nie,on pewnie ugania się za waderami. Solar? Nie miałam jeszcze odwagi,żeby mu to powiedzieć. Andrea? To chyba nie jest dobry pomysł... To z kim?!,wrzasnęłam w myślach. Livia? Livia! Ona też jest w ciąży. Pobigłam do niej.
-Hej?-odezwałam się niepewnie przed jaskinią.  Przywitał mnie Addagion.
 -Cześć Fir. Coś się stało?-zapytał.
-Co? Yyy... Tak. Jest Livia? Muszę z nią pogadać.
-Tak,jest. Wejdź do środka.
Wprowadził mnie do salonu. Ładnie tu,pomyślałam. W tym momencie przyszła Livia.
-Cześć. Już jestem-rzuciła.
-Robiłam ciasteczka,ale nie wyszły. Zjarały się-zachichotała.
 -Muszę pogadać. Coś mnie trapi..-westchnęłam. Spoważniała. Usiadłam na fotelu,a ona przede mną na sofie. Po chwili dołączył się do nas Ad.
  -Bo ten... Ja... No... Ja jestem znowu w ciąży-wyrzuciłam z siebie.
-Gratulacje!-Ad uścisnął mnie serdecznie.
-Czy to źle?-zapytała Livia na widok mojej miny.  -Sama nie wiem... Mamy już dwójkę... A ma być jeszcze jedna dwójka. I nie wiem jak to powiedzieć Solarisowi... Bo dzieci to obowiązek itd...
 -Hmmm... Masz rację. I chyba cię rozumiem. Też bałam się powiedzieć o tym Ad'owi-uśmiechnęła się Livia.
-A nie powiecie o tym Solarowi? Mam zamiar powiedzieć mu to w swoim czasie...
-Pewnie-odparli chórem.
-Co masz zamiar mi powiedzieć?-odezwał się za nami aż nazbyt znajomy głos,którego tak bardzo nie chciałam usłyszeć. Odwróciłam się. W wejściu stał Solaris. <Livia lub Solar?>

Od Hoodoo ,,Czy im jest łatwiej wybaczać cz. 3 THE END"

Już nie wiedziałem co mówić. Nawet nie zauważyłem, kiedy słońce zaszło a Mirand wrócił do siebie. Ja dalej byłem na sali z tamtym smokiem. Już nie rozmawialiśmy. Nie wiem ile czasu myślałem ale w końcu wydusiłem z siebie odpowiedź.
-Wybaczę...-patrzyłem w podłogę.
-Więc i ja ci wybaczam-smok zrobił coś na kształt  uśmiechu.
Również się uśmiechnąłem. Zrobiło mi się lżej ze świadomością, że już jest dobrze.
-Coś słyszałem, że niedługo będę już w pełni sił, żeby stąd wyjść-dodał jeszcze smok zanim zdążyłem wyjść.
Wracałem powoli. Chciałem jeszcze trochę przetrawić tą całą sytuację. Pomyśleć że on atakował mnie bo... no bał się... Że znów wilki coś mu zrobią. No i też atakował z zemsty. Westchnąłem. W sumie to niezła lekcja, pomyślałem. Trzeba kogoś lepiej poznać, żeby umieć zrozumieć czemu robi to co robi, a jak się już pozna, to wszystko ma sens. Zaśmiałem się. Przecież też gdyby nie on to w życiu pewnie nie wyszedłbym z gór po tej stronie, nie dołączyłbym do watahy, nie poznałbym Miranda ani... Lumii... Mimowolnie narysowałem pazurem małe serduszko na piasku i wróciłem do jaskini. No cóż... Po prostu ją kocham.

sobota, 13 czerwca 2015

Od Dark Raylupusa ,,Po co tu nas zabrał?" (cd. Diana)

Siedziałem na skale. Nocne niebo było bezchmurne a gwiazdy świeciły jasno. Obok mnie siedziała Diana. Rozmawialiśmy sobie w najlepsze na różne tematy. Nagle usłyszeliśmy coś. Wstałem i rozejrzałem się.
-Też to słyszałaś?-sprawdziłem wzrokiem okolicę ponownie.
Diana potwierdziła kiwnięciem głowy. Wtedy  obok nas wylądował duży czarny smok o groźnym wyglądzie.
Chciałem ruszyć do ataku, ale Diana mnie zatrzymała.
-Czekaj-powiedziała.-On chyba nie chce nas skrzywdzić.
Czarny gad przykucnął przy ziemi.  Chciał, żebyśmy na niego wsiedli. Wadera, która była ze mną zrobiła to bez wahania . Ja nie byłem do końca tego pewien ale wszedłem na grzbiet smoka za nią. Poczułem się dziwnie. Takie coś jakbym... już to robił? Ten stwór miał w sobie coś dziwnie znajomego. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Kiedy już razem z Dianą siedzieliśmy na nim smok rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze. Moje dziwne wrażenie nie ustępowało. Zaniósł nas za góry zachodnie a nawet dalej. Były tam jakieś dziwne lasy podobne do naszego Mrocznego Lasu. Wylądował przed jakąś jaskinią. Wyglądała na starą i opuszczoną. Smok złożył skrzydła i zsiedliśmy z niego. Niedługo potem już go nie było.
-Po co tu nas zabrał?-pomyślałem na głos.
<Diana? To ta akcja co ci mówiłam>

Od Selen "Don't you forget cz.11" (cd.Kaigy lub...)

- Tak, tak wiem, że jestem śliczna i urocza - zaśmiałam się słysząc myśli Kai'a
- Ale, jak ty to.. - spojrzał na mnie zdziwiony
- Hahahah, gdybyś widział teraz swoją minę!
- No baardzo śmieszne..
- Nooo, wiem - podeszłam do niego i dałam mu całusa w policzek
- Za co? - zarumienił się
- A tak sobie - zrobiłam maślane oczka - Dobra! Nudzi mi się!
- Mnie bardziej.. - runął na ziemie
- Ok, ok.. Wiesz nie chce mi się z tobą już spędzać czasu.. - przewróciłam oczyma
- Co??? Serio?? - popatrzył na mnie
- .. żartuje - uśmiechnęłam się - Ale tak na serio to naprawdę muszę już iść robi się późno..
- Musisz biec na wieczorynkę? - zaczął się śmiać
- Okropny jesteś wiesz? - uśmiechnęłam się
- Wiem - wyszczerzył zęby
Nagle bez chwili zastanowienia i bez żadnego słowa pobiegłam do swojej jaskini. Kai nie biegł za mną, chyba nie zobaczył lub po prostu nie chciał. Z resztą nie chciałam żeby za mną szedł. W jaskini miałam soją tajemnicę i nie chciałam aby ktoś o niej wiedział..
"To nie była zwykła błahostka, żaden "pamiętnik" czy "magiczne jajko". To było coś z po za św.... Nie mogę o tym myśleć! Tutaj drzewa mają uszy!"

<Kaigy? Tram,tam taaaam xd "

czwartek, 11 czerwca 2015

Od MidaAssassina ''Wyprawa w góry cz.1'' (cd.chętny z polowań)

Chodziłem sobie bezczynnie po górach. Wybrałem się tam z jednego powodu: chciałem pozwiedzać. Ale co tu nazwać zwiedzaniem? Chodzeniem, nie przygląając się przepięknym widokom tylko leść gdzie nogi poniosą? Szedłem jak zawsze wyznaczonymi ścieżkami. Nie był potrzeby haszczować, chociaż bardzo to polubiłem.

Szedłem właśnie przez wąśkie pasmo gór lisich, gdzie mieszka wiele lisów. Ogólnie to nadal były tereny naszej watahy, więc? No właśnie ,,więc?" Straciłem żone i dziecko no i po prostu miałem się z tym pogodzić. Czasem myślałem, żeby się zabić ale to by było bez sensowne. Rozmyślając tak nie zobaczyłem, że zmierza do mnie lisów- wojowników. Łapą odgarnąłem mase kamieni i rzuciłem w tył. Usłyszałem charakterystyczne ,,auć". Wiedziałem, że był to napastnik bo kto inny mógłby za mną iść. Zacząłem uciekać.

Gdyby ktoś spytały mnie po tym czy się bałem, nic bym mu nie odpowiedział. Może bałem się, może nie. Po prostu wiedziałem, że trzeba uciekać.

Aż wreszcie dotarłem na szczyt, odwróciłem się. Naliczyłem się z dziesięciu. No cóż, miła niespodzianka. Po co czekać? Zaatakowałem ich pierwszy. Zabiłem dwóch, gdy skojarzyli się, że ich mogę zabić. Okrążyli mnie i po krótkiej chwili skoczyli na mnie.(wszyscy). Dwóm podgryzłem gardła, trzech podziurawiłem pazurami, a pozostałych odpchnąłem i polecieli w dół. Zacząłem się śmiać, ale był to śmiech bólu.... Popatrzyłem się na lewe żebro: był tam wbity ostry nóż do połowy ostrza. Popatrzyłem się w przód: na kolejnym szczycie byli ci z mojej drużyny polowania. Przed całkowitą utratą przytomności, wystrzeliłem flare i....... padłem jak trup.......

<Ktuś z polowania może?>

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Tamorayna ,,Co ja mam ze sobą zrobić?" cz.1 (cd. chętna wadera?????)

Kolejny dzień. Poszedłem odwiedzić siostrę. Gdy dotarłem na miejsce,nikogo nie było. No,prawie. Był tylko Fire. Wywróciłem oczami.
-Co?!-warknął ogier.
-Nic do ciebie nie mam... Gdzie Fir?-zapytałem.
-Poszli na rodzinny spacer czy coś w tym stylu. Takie tam bzdury...
-Żadne bzdury. Normalna sprawa-wzruszyłem ramionami.-Jakbyś sobie kogoś znalazł...
Fire prychnął drwiąco.
-Ja jestem dziki i wolny. Niezależny. Nie chcę być uwiązany przez babę-rzucił oschle.
Mruknąłem coś w odpowiedzi. Poszedłem szukać Fir. Po drodze rozmyślałem sobie. Może Fire ma rację? Chociaż... Nieeee. Jestem kobieciarz.(XD) Andrea jest ładna. Mamy wspólne zainteresowania i w ogóle. Ale... Czemu zawsze jest jakieś ,,ale"?! Sisi też niczego sobie,ALE jest zaręczona... Nagle wpadłem na jakąś waderę.
<chętna wadera? tylko nie te co powyżej wymienione XD>

Od Diany ,,Wyjazd rodziców" cz.6 (cd. Solaris,Firnen,Eri)

Spojrzenie Drayki'ego mówiło jedno:,,Pomóż!". Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Szczeniaki i wujek pomyśleli,że to żart i również się śmiali. Tylko Eri nie dała się nabrać. Szybko wzięłam Drayki'ego za łapę i zaprowadziłam do pokoju. Miałam w nim takie przejście na dach jaskini,o którym nikt nic nie wiedział. Weszliśmy na dach. Zapatrzyłam się w gwiazdy. Kątem oka dojrzałam,że Dark skę wpatruje we mnie. Powstrzymałam się od komentarza i zignorowałam to. Po chwili Drayki odezwał się:
-Zastanawia mnke,czemu chciałaś żeby Raylupus zobaczył nocne niebo.
-Sama nie wiem... Coś jakby mi kazało... Może się zmieniam?-odparłam.
-Aha...-westchnął.
Wtedy zrozumiałam. On myśli,że mi podoba się Ray! Jeśli mam już kogoś obstawiać to Eri.
-Wiesz... Nie musisz się martwić,bo...-tu głos nie przeszedł mi przez gardło.
-Hmmm?-Chyba mnie nie słuchał.
-Próbuję ci powiedzieć,że mi na tibie zależy. Nawet więcej... Czuję do ciebie więcej niż powinnam.
Powiedziałam to. Drayki spojrzał mi w oczy.
-Ja też cię kocham-powiedział.
No... Nieźle to sprecyzował. Przysunęliśmy się do siebie. W tym momencie Dark pochylił się nade mną. Nie odsunęłam się. I zdecydowanie był to najlepszy pocałunek świata. Wyraził nim więcej niż dałby radę słowami. Ja również włożyłam w ten pocałunek całą siłę uczucia,które do dziś nie było mi znane. Myślałam,że się rozpłynę. Resztę nocy spędziliśmy przytuleni do siebie.
*********************************
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Leżałam w ramionach Drayki'ego. Było mi dobrze,ale niedługo on zmieni się w Ray'a.
-Ocknij się!-krzyknęłam.
Zerwał się jak oparzony.
-Co?! Jak?! Gdzie?!
-Już jest rano-rzuciłam smutno.
Cmoknęłam go w policzek. I dopiero wtedy zaczął się przemieniać. Zeszłam na dół. Wujek i siostra nie próżnowali. Wszystko było wysprzątane. Wujka już nie było. Eri leżała jak nieżywa na podłodze.
-Eri,wstawaj!
Obudziła się.
-O,hej. Gdzie byłaś?-zapytała.
-To już moja sprawa. Wujek już poszedł?
-Tak... Powiedział,że rodzice dzisiaj będą,a jesteśmy już duże i damy sobie radę.
-Ktoś coś o nas mówił?-rozległ się głos ojca za nami.
Przytuliłam rodziców(po raz pierwszy w życiu). Siostra zauważyła,że wyjątkowo mam dobry dzień. Nic nie powiedziała.
<Siora lub rodzice?>

piątek, 5 czerwca 2015

Od Solaris'a ''Jak dołączyłem?cz.2'' (cd.Eleven)

- Czyli jesteś bratem Dream, tsaa?- zerknąłem na basiora, nie przerywając marszu.
- Tak, od bardzo długiego czasu jej szukałem! Nie mogę się doczekać jak ją zobaczę - podskoczył raz do góry i spojrzał na mnie wzrokiem ''daleko jeszcze?''.
- Haha, rozumiem twoje niedoczekanie. Ale jeszcze trochę drogi. Jaskinia Dream jest dość daleko od tego miejsca - odrzekłem śmiejąc się trochę.
- A gdzie tak dokładnie jesteśmy?- basior rozejrzał się wokół przyprawiając niemal o skręt szyi.
- Jesteśmy w terenach Łąki numer II. A grota twojej siostry Słonecznikowego Pola i Kolorowego Lasu - wytłumaczyłem mu i machnąłem łapą.
- Z nazw wynika, że mieszka w pięknych okolicach - podkreślił i skinął łbem.
- Masz rację, jedne z moich najlepszych miejsc tutaj w WZP. Kocham miejsca bardziej nizinne gdzie są pola, kwiaty i pojedyncze bajeczne drzewa typami wsi. Twoja jaskinia jest troszeczkę dalej, jednak bliżej Przystani Spokoju od wchodu - zaśmiałem się znowu.
- Ojojoj, znasz położenie każdego terenu? - złapał się za głowę.
- Muszę, inaczej marna ze mnie alfa - mrugnąłem szybko, bo coś mi wleciało do oka.
***
Po 20-minutowym spacerze byliśmy przed jaskinią Dream. Eleven pewnym krokiem ruszył przed siebie, a ja przytrzymałem go łapą.
- Ostrożnie, w jaskini nie mieszka tylko twoja siostra. Inne wilki także, pozwól iż ja to załatwię - odszedłem od Eleven'a poniekąd i zapukałem u progu jaskini.
Wtedy z jaskini wyszedł Snow. Przywitał się, ja również i spojrzał na basiora.
- A to nowy w naszej watasze?- zapytał optymistycznie.
- Tak, ja ten... Jest Dream?- wyskoczył ni z gruszki, ni z pietruszki.
- Miałeś zostawić to mnie - wygiąłem prawie że łeb.
- Dream właśnie wyszła. Powiedziała, że wróci wieczorem - odpowiedział Snow chwilę przyglądając się swemu medalionowi.
- Ehh... Mogłem się przecież spodziewać, że taka wadera jak ona nie umie usiedzieć w miejscu, akurat kiedy brat jej szuka!- brązowo-włosy zrobił facepalm'a i obrócił się na pięcie.
- Trudno. Dobra, pomogę Ci jej szukać. W końcu, to moja wataha i zawsze wiem gdzie szukać - podbiegłem do niego i poklepałem po ramieniu. - I przy okazji dziękuję, Snow - dodałem i z basiorem wbiegliśmy w las.
<Eleven?:D>

wtorek, 2 czerwca 2015

Od Hoodoo ,,Czy im jest łatwiej wybaczać cz.2"

Milczałem chwilę patrząc na smoka. Jego oko było skierowane w moją stronę. Czułem się nieswojo z jego przeszywającym na wylot spojrzeniem na sobie. Miałem ochotę wybiec stamtąd i skończyć to ale niestety klamka już zapadła i musiałem zostać. Westchnąłem i zamierzałem powiedzieć coś telepatycznie, lecz smok mnie uprzedził.
-Nic nie mów... To ja jak już jestem winien przeprosiny-usłyszałem w głowie.
-A-ale za co? Prze-ecież to ja zawiniłem-wyjąkałem w myślach.
-Powiedz mi... Jak jeleń atakuje wilka to dlaczego?
-Bo... wilki zwykle polują na jelenie?-odparłem nie rozumiejąc jaki to ma związek.
-No właśnie... a czy jeleń nie zrobiłby tego nawet gdyby wilk nie chciał mu nic zrobić?
-Chyba by... nie uwierzył...
-I o to tu chodzi właśnie-smok poruszył się na posłaniu.-Jak już poznał wilki jako łowców to będzie się ich bał jako zagrożenia...
-Wybacz ale... ja nie wiem do czego zmierzasz...
Gad westchnął.
-Rodziców zabiły mi wilki... Od pisklęcia żyłem żywiąc ogromną nienawiść do waszego gatunku... Jak widziałem jakiegoś wilka atakowałem po prostu niewiele myśląc... Każdego łapałem bez trudu, ale ty przysporzyłeś mi problemów z tym...
-Może dlatego, że jestem wilkiem ziemi i w górach nie miałem problemu z odnalezieniem się...-usiadłem na pobliskim krześle
-Może być tak jak mówisz... Ale wracając do tego co mówiłem... partnerkę i potomstwo, w którego skład wchodził wówczas maleńki Stone utraciłem również przez wilki...
-Teraz rozumiem czemu usiłowałeś nas zabić... Nie dziwię się...
-Prawda, ale to nie oznacza, że to co robiłem było słuszne.... po tym co dowiedziałem się od mojego synka to zrozumiałem, że nie wszystkie wilki są złe... z tobą włącznie...
-To znaczy, że... wybaczasz mi?
-Owszem... jeśli ty zechcesz mi wybaczyć...