sobota, 20 czerwca 2015

Od Zan ''Dołączenie do watahy cz.1''

Biegłam przed siebie nie zważając na deszcz, który całkowicie przemókł moje futro. Nie wiem od kiedy sprintowałam, ani gdzie. Deszcz zamazywał całą drogę, a jeszcze grzywka wpadająca w moje oczy. Nerwowo dyszałam, co chwilę próbując się obejrzeć czy nikt mnie nie goni. Poprzez łzy i opary ciepłego powietrza wydychającego z mojego pyska nie widziałam nic. Moje łapy delikatnie dotykały gruntu, a opuszki rozchodziły się po kleistym błocie. Każdy sus mógł skończyć się niezłą glebą, ale łagodziłam bieg wbijając pojedynczo pazury w błoto. Byłam chyba na jakimś polu otoczonym lasem. Złoża zboża lekko muskały mnie po białym futrze i dodawały werwy do biegu. Samotność zaczęła mnie przerażać, muszę w końcu powiedzieć temu stop. Koniec ciągłych ucieczek, życia w strachu... Obym znalazła wymarzone miejsce gdzie mogłabym żyć w szczęściu. Z po raz połykanymi gorzkimi łzami smutku myślałam o moich marzeniach.
- Chcę być szczęśliwa - krzyknęłam na cały głos i stanęła w miejscu patrząc w stronę czarnego prawie od chmur burzowych nieba.
- Koniec koszmarów!- padłam na ziemię i zwinęłam się w kulkę. Ostatnim tchnieniem rozejrzałam się w okół i zapadłam w sen.

***
Czuję coś...
- On mnie goni! - wrzasnęłam, a wtedy wybudziłam się na jakieś słonecznej polanie w powitaniu letniego słońca. Byłam w miejscu gdzie rosło zboże, a kilkanaście metrów dalej ode mnie były wielkie kupy suchego siana, albo właśnie zboża. Bardzo mi się tu podobało. Zaciekawiona podeszłam bliżej dużych kopców roślin i powąchałam je lekko. Czułam świeżość i pełnię natury. Szczęśliwa zwykłym widokiem pogody podskoczyłam do kolejnego kopczyka. Wtedy potknęłam się o kamień i wylądowałam na jednym z nich. Było tu miękko i przyjemnie. Trochę wydeptałam miejsce łapami i położyłam się tam. Nagle znikąd, na drugim końcu łąki ujrzałam basiora o rozłożystych niebieskich skrzydłach, białej piersi i czarnym miejscom przy obu wyrazisto zielonych oczach. Przestraszyłam się, podkuliłam ogon i obwiązałam szybko mój szalik u szyi.
Szybkim krokiem ruszyłam z polany, biec przed siebie. Znowu.
- Co jeśli to z moich wrogów?! Już po mnie!- pomyślałam w duchu zamartwiając się mocno. Wtedy odskoczyłam po chwili, ponieważ przyłożyłam w tego samego basiora.
- Czemu przede mną uciekasz?- zapytał rozkładając skrzydła i podchodząc bliżej.
- JESTEŚ SZPIEGIEM?!- krzyknął i zbliżał się do mnie, jakby chciał mnie rozszarpać.
- Co? Nie! Jestem Zan, jestem Zan!- zakryłam się łapami i czekałam na los wydarzeń.
Basior skinął łbem, spojrzał jeszcze raz na mnie i podał mi łapę. Wyjrzałam zza grzywki i popatrzyłam na niebiesko-włosego. Wyciągnęłam mu łapkę, a on pomógł mi wstać.
- Jestem Artemis. Jeden z alf głównych w Watasze Zorzy Polarnej - zrobił czynność w postaci ukłonu, tylko zrobił to samą głową.
- Ja jak mówiłam mam na imię Zan... Czyli, jesteś alfą?- zapytałam poniekąd.
- Tak. Ja z moim bratem - Solarisem jesteśmy głównymi alfami. Skąd pochodzisz?- też mnie dopytał, a ja zamarłam w tej chwili myśląc, skąd ogólnie pochodzę.
- Ja sama nie wiem. Przez całe życie wędruję - odpowiedziałam nerwowo po kilku chwilach.
- A chcesz do nas dołączyć?- odparł i złożył skrzydła.
- Że-że... JA?!- podskoczyłam prawie w powietrze.
- Pewnie, każdy wilk jest u nas mile widziany - powiedział nie mając na grosz podejrzeń co do mojej złej osobowości.
- Byłoby wspaniale! Czyli mogę dołączyć? - z wielką nadzieją zaczęłam gryźć pazury.
- Witaj jako, wilk z WZP - wskazał łapą na niebo, a wtedy na nim pojawił się mały obraz zorzy.
- Wooow - moje oczy zaiskrzyły na raz i miałam ochotę pozostać tu jak najdłużej.
Oby tak było,w końcu to mój nowy dom!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz