środa, 31 grudnia 2014

Od Jeff'a ''Nieśmiertelność cz1'' (cd. Vapper)

Vapper wróciła, miała w pyszczku skórzany woreczek. Pomerdała ogonkiem i mi go dała.
- Co jeśli to bomba? – zaśmiałem się
- Żadna bomba, otwieraj –
- No ok – już miałem otwierać – A co jeśli –
- Jeff! – krzyknęła z uśmiechem
- No dobrze dobrze – wysypałem zawartość na moją łapę spadł medalion – Czy to jest…? – niedowierzałem
- Tak, medalion nieśmiertelności –
- Vapper, dziękuję – pocałowałem ją i założyłem medalion. Poczułem jak moje ciało wypełniła moc medalionu – Mam pomysł – zdjąłem obrożę, odczepiłem krzyż i przyczepiłem do niego medalion, gdy to zrobiłem włożyłem obrożę – Zobacz medalion i krzyż w jednym – wyszczerzyłem się
- Widzisz jaki pomysłowy jesteś? – przytuliliśmy się
- Medalion kosztuje 250 MT, bogata jesteś. Bogata i seksowna – zrobiłem swój uśmieszek
- Dziękuję Jeff’uniu –
- Wiesz że nie lubię zdrobnień mego imienia – pogłaskałem ją
- Oj tam, ja mogę –
- Ty i tylko ty. Więc… jeśli jesteśmy nieśmiertelni.. – popatrzyłem się na nią ukradkiem
- Co znowu wymyśliłeś? – zaśmiała się
<Vapper?>

Od Vapper ''Zazdrość cz.6'' (cd.Jeff)

- A, dobrze. Lepiej wam nie przeszkadzam. Zobaczymy się popołudniu. Będę spacerował po watasze - uśmiechnął się i poszedł.
Jeff coś mruczał pod nosem.
- Jeff! Czy ty powiedziałeś : ''Stary cw*l nie będzie dotykał mojej'', nie dokończyłeś bo ci właśnie zwróciłam uwagę - powiedziałam.
- No tak, ale...Huh...- westchnąłem.
- Naprawdę chcesz być ze mną całe życie? Tylko ze mną? - zapytałam.
- To pytanie jest zastanawiające - uderzyłam go mocno łapą.
- Ejjj - krzyknął.
- Tylko ja mam być u ciebie na pierwszym miejscu! Kropka spacja i przecinek - przeczesałam włosy łapą.
- No dobra - ''wcałował'' mi się w szyję.
- Wampirku mój - pocałowałam go.
- Ale wracając, czyli będziesz mi wierny? - dopytałam.
- Będę - ukłonił się.
- Dobrze, więc poczekaj - i poszłam podśpiewując sobie.
***
Wróciłam do jakimś czasie. Jeff nadal tam czekał.
- Mam coś dla ciebie - dałam mu mały skórzany woreczek.
<MN? ^^Jeff?>

Od Sonatana ''Spotkanie cz.3'' (cd.Kaya)

Tak szliśmy w milczeniu nad wodospad. Robiło się trochę dziwnie.
- A...Co robisz wieczorem? - zapytałem się wadery.
- Ja, sama nie wiem. Może gdzieś sobie pójdę, zobaczę sama - uśmiechnęła się.
- A będziesz chciała ze mną pójść może w góry wschodnie? Zawsze idę tam wieczorem, jest piękny zachód słońca - zaproponowałem.
- Szczególnie to mogę - nie przystawaliśmy nawet na chwilę.
- To wspa... - przerwałem gdy zobaczyłem piękny zamarźnięty wodospad.
- Czy czasem woda hm...- pomyślałem głośno.
- Moja mama jest Strażniczką Zimy...Specjalnie zamroziła ten wodospad dla pięknego efektu - westchnęła.
***
Siedzieliśmy sobie u dołu wodospadu i obserwowaliśmy naturę, nagle wodospadu wydostało się jakieś fioletowe światło.
- Co to jest? - wstała i szybko pobiegła w tamtym kierunku.
Poszedłem za nią. Światło wydobywało się pod wodospadem, gdy pod niego weszliśmy ujrzeliśmy w lodzie mały portal.
- Myślisz że co tam jest ? - zapytałem.
- By się dowiedzieć trzeba spróbować, nie? - zaśmiała się i pociągnęła mnie za łapę.
<Kaya?>

Od Oscuria ''Przygoda cz1''

Latanie to najlepsza moja umiejętność. Leciałem tak sobie grzbietem w dół do ziemi i patrzyłem na niebo, przy tym robiłem triki. Gdy latam moje wszystkie myśli odpływają w dal. Postanowiłem że polecę poza tereny watahy zobaczyć jak jest tam i w ogóle. Kiedy przekroczyłem północną granicę watahy postanowiłem że polecę szybciej. Za pomocą magii ciemności przyśpieszyłem lot a z mojego czarnego futra zaczął lecieć ,,dym’’ podobny do czarnego ognia. Wszystko było ok ale nagle wpadłem na jakiegoś wilka. Ten miał potężne skrzydła, odsunął się ode mnie i mocno warknął.
- Ej, sory. Naprawdę, nie chciałem na Ciebie wpaść – nic nie odpowiedział bo miał coś na pysku – Em.. Małomówny coś jesteś hm? Hahaha – zacząłem się śmiać i nagle ze skał które mnie otaczały wyszły wilki i zaczęły mierzyć do mnie z łuków – Przepraszam.. He.. Dogadamy się jakoś? Panowie? – Już myślałem że to mój koniec ale usłyszałem głos wadery.
- Gość! Mamy gościa! – podleciała obok typka na którego wpadłem a ten ją odtrącił.
- Ej! Tak się nie traktuje wader! – warknąłem i rzuciłem się na niego. Wilki strzeliły we mnie ale dzięki zwinności i umiejętności omijałem każdą strzałę z gracją. Kiedy wilkom skończyły się strzały zauważyłem że ten facio gdzieś ją prowadzi. Niestety nie zdążyłem, opadła na mnie klatka, podleciał do mnie i wycedził
- Co? Teraz już nie jest tak fajnie? – uśmiechnął się
- Owszem jest – zamieniłem się w cień, wyszedłem i popchnąłem go do klatki – Ha! – pod postacią cienia poleciałem do jaskini gdzie była owa wadera.
- Proszę, uwolnij mnie stąd –
- Oczywiście księżniczko, złap moją łapę – jak powiedziałem tak też zrobiła i użyłem teleportacji. W oka mgnieniu znaleźliśmy się w jej jaskini.
- Ha! To było superowe! – krzyknęła
- No wiem ale te wilki próbują mnie zabić – wyjrzałem z jaskini
- Jestem Szavira –
- Ja Oscurio – dalej patrzyłem na zewnątrz – Co tamten typek chciał? –
- To mój ochroniarz – powiedziała radośnie
- Ochroniarz? – odwróciłem się w jej strony – Jesteś Alfą tej watahy? –
- Nie, mój ojciec jest –
- A mama? –
- Mamy nigdy nie widziałam –
- Oj, to smutne ale po co Ci on? –
- Żeby mnie bronił, proste –
- Mnie tu nie powinno być.. Nie jestem tu mile widziany –
- Może dołączysz? –
- Nie, już należę do watahy ale dziękuję –
- Chodź pójdziemy do mojego ojca żeby Cię poznał – Jak powiedziała polecieliśmy do jaskini alf.
C.D.N

Od Solaris'a ''Ferie świąteczne cz.8'' (cd.ktoś z wypadu)

Zeszliśmy na dół. Była tam mała ale ładna restauracja. Mieliśmy jedzenie na darmo, gdyż zapłaciliśmy za wszystko przy kupowaniu biletów. W restauracji było mnóstwo wilków. W tym wilki które są szczególnie alfami. Na przykład wiecznie naburmuszony alfa Watahy z Piaszczystych Gór. Tak zobaczyliśmy pozostałych i innej części restauracji. Było tam trochę ciszej i nikt nam nie krzyczał nad uszyma.
- Jak tam? - usiadłem przy okrągłym stoliku.
- A dobrze, gdzie jutro idziemy? - spytał Draco.
- My mamy z Kii karnety jazdy na nartach. Ale kursy - westchnąłem.
- Ogólnie możemy iść wszyscy, będziemy się patrzeć jak się przewracasz na tych nartach. Ale będzie ubaw! - powiedziała z entuzjazmem Dracuna.
<ktosie? :> >

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Kiiyuko,,Ferie świąteczne cz.7''(cd.Solaris/Draco/Addagion)

Wprowadziliśmy się do naszego pokoju.To naprawdę LUKSUS.Zaczęłam wypakowywać swoje rzeczy.

-Piękny ten pokój.Nigdy takiego nie widziałam.-byłam pod wrażeniem.
-Dl Alfy głównej najlepszy.-uśmiechnął się.
-Jeszcze dzisiaj podobno mamy kurs narciarski.-powiedziałam czesząc włosy.
-Fajnie.Nigdy nie jeździłem.
-Ja też.Twoi rodzice mogli nam jednak tego oszczędzić.
-Dobrze wiedzą,że jak nie mamy co robić to robimy dziwne rzeczy,a szczególnie Dracuna-zaśmialiśmy się.
-Zaraz na dole będzie obiad.Musimy na niego zejść.Mam nadzieję,że serwują tam porządne potrawy.-uśmiechnęłam się.
-Ja też.W końcu jesteśmy w jednym z lepszych hoteli.-zeszliśmy na dół.
<Solaris/Draco/Addagion?>

Od Draco ''Ferie świąteczne cz.6'' (cd.Dracuna)

Weszliśmy do naszego wspólnego pokoju. Był naprawdę duży. Był tam duża plazma na ścianie, łóżko, dwa fotele, pełno innych rzeczy i łazienka.- Cały pokój dla nas! - rzuciła walizki i zaczęła skakać na łóżku.
- Uważaj, bo ja pękną sprężyny to po nas - zaśmiałem się.
-Ejjj...Nie jestem taka ciężka - przestała skakać.
- Oczywiście że nie jesteś - przejechałem palcem po jej podbródku.
Zarumieniła się, a ja podszedłem do naszych walizek.
- Twoja torba - położyłem jej walizkę po jej stronie łóżka.
- A to moja - przełożyłem moją.
- Ejj...Gdzie reszta moich walizek!? - krzyknęła.
- Reszta? - zdziwiłem się.
- Zobacz na korytarzu - rozkazała.
Wyszedłem na korytarz. Był tam czerwony dywan, super oświetlenie i pełno drewnianych drzwi.
Koło drzwi było chyba z dziesięć wielkich walizek. Z trudem uniosłem wszystkie na raz.
- To te walizki!? - powiedziałem szybko.
- Tak- powiedziała malując paznokcie, na czerwony kolor. Nie utrzymałem dłużej walizek i wszystkie na mnie spadły.
- Dracuniu...Dziękuję...- wstała i wzięła swoje walizki.
- Prosze bardzo - burknąłem.
<Dracuna?wiem o niczym>

Od Diany''Ferie świąteczne cz.5''(cd.Draco)

-NIE POWINIENEŚ PROWADZIĆ,SOLARIS.-co chwila chowaliśmy głowy.
-Co się tak chowacie?
-Nie chcemy się do Ciebie przyznać XD-zaśmiała się Dracuna.
-Prowadzisz bynajmniej jak pijak,prawda Draco?-przystawiła się do Draco.
-Błagam,tylko nie w aucie!-odsunął się Addagion.Wszyscy parsknęli śmiechem.
-Tia,to ja powinienem prowadzić.-powiedział Draco.
-Ale nie prowadzisz.-Dracuna poprawiła makijaż.
* * *
Po długich męczarniach dotarliśmy do celu.Każdy miał swój pokój,znaczy się...każda ''para''.Oczywiście ja z Addagion'em.
-Mam wyrzuty sumienia,że Arian i Sonatan są zdani tylko na siebie.Oni tam się chyba pozabijają lub pomrą z głodu.-usiadł na wersalce.Nasz pokój wyglądał mniej więcej tak:

*ta jest też kanapa,ale nie pokazana na zdjęciu*
-Tylko...hm...gdzie będziemy spać....
-Ja na łóżku,ty na kanapie.-wystawiłam mu język.
-Chyba,że wyjdzie inaczej...-powiedziałam i go pocałowałam.
<Vapper? +18? Tylko wiesz...oddzielne op. zrób,to będzie kontynuował Draco>

Od Jeff'a ''Zazdrość cz 5'' (cd. Vapper)


- Co? Szczeniak? – podbiegłem do niej i popatrzyłem się na jej brzuch – Serio? –
- No przecież powiedziałam – uśmiechnęła się – A co to źle? –
- Po prostu.. Ja nie mam łapy do szczeniąt –
- Nie martw się, będziesz dobrym ojcem – poklepała mnie po plecach
- Ale Vapper.. Ja nie umiem nawet z nimi rozmawiać – opuściłem głowę a Vapper zaczęła się strasznie śmiać
- Hahaha – położyła się na ziemi i aż turlała się ze śmiechu
- O co chodzi? – podniosłem brew
- Żartowałam! Hahaha –
- Osz ty… Niegrzeczna dziewczynka – skoczyłem na nią i ją pocałowałem
- Ekhem… Vapper? – odezwał się jej ,,tata’’. Od razu zszedłem z mojej dziewczyny i cicho warczałem
- Tak? – uśmiechnęła się dalej leżąc
<Vapper?>

Od Bloody ''Miłość cz3'' (cd. Denar)

- Ja to mam szczęście – powiedziałam
- Szczęście? Straciłaś oczy, rodzinę.. – Przerwałam mu pocałunkiem
- To mnie już nie obchodzi, mam Ciebie – uśmiechnęłam się do niego, szliśmy tak gdy nagle wyczułam coś dziwnego. Obracałam głową z niepokojem.
- Coś się stało? – spytał zdziwiony
- Powiedz mi, widzisz tu coś? Czuję jakieś dziwne zapachy blisko nas –
- Ale… Tu nic nie ma –
- Jak to..? – uspokoiłam się i nagle poczułam jak coś mnie łapie, miało to zimne, duże łapska ze szponami.
<Denar?>

Od Solaris'a ''Ferie świąteczne cz.4'' (cd.rodzinka)

Wziąłem kluczyki i odpaliłem auto.
- A potrafisz jeździć? - spytał Draco.
- Nie...Ale trening czyni mistrza - na to wszyscy zrobili wielkie oczy.
- Może jednak, ktoś inny...- nie dokończył Diana bo już ruszyłem jak pirat drogowy z miejsca.
***
Tak jechaliśmy kilka godzin. Zrobiliśmy sobie postój, przy pięknych górach. Na chwilę rozprostowaliśmy nogi, coś zjedliśmy i się napiliśmy. Ruszyliśmy dalej w trasę.
- Ile jeszcze zostało? - niecierpliwiła się Dracuna.
- Z...Za 2 godziny może dojedziemy - westchnąłem jadąc koło pięknych gór.
- Ojej...Z twoim piractwem drogowym?! - załamała się.
- No, przykro mi - popatrzyłem na drogę.
- PADNIJ - krzyknąłem.
Wszyscy jak w pozytywce niemalże schowali głowy po fotele.
- Co się stało?! - wkurzyła się Diana.
- GŁUPI TIR, JAK JEDZIESZ PACANIE?! - wkurzyłem się.
Wszyscy z połamanymi nerwami nie patrzyli nawet jak jadę. Kii chyba zamurowało i już się nie odezwała. W końcu dojechaliśmy do pięknego hotelu, koło gór. Piękne lasy, toki narciarskie i przede wszystkim góry. Były tam też wyciągi, ale nigdy nie byłem do nich przekonany
<rodzinka xD Solaris pirat drogowy XD>

Od Dracuny ''Ferie świąteczne cz.3''(cd.Draco/Solaris)

Pobiegłam do Draco.
-Cześć.-przywitał się,a ja wskoczyłam mu na ręce.
-Dracuna,co się dzieje?-zaśmiał się.
-A to...-wręczyłam mu bilety.
-SUPER.Tylko my jedziemy?
-Nie...Niestety...Jeszcze Diana i Addagion oraz Solaris i chyba Kiiyuko.Ale...będziemy mieć osobny pokój.-pocałowałam go.
-To świetnie.Spakuję się odpowiednio.Pamiętaj o wiesz czym...
-Tak,wiek o czym..Ale rodzice są źli za te noce co spędzamy...
-Rozumiem.Ale jesteśmy już dorośli.-powiedział i zaczął mnie całować.Kolejna noc z nim.
* * *
Zbliżała się godzina wyjazdu.Wszyscy mieliśmy pojechać autem terenowym.Każdy się zmieścił.O DZIWO-moje bagaże także.
-Solaris,prowadzisz.-wręczyłam mu kluczyki.
-CO?!
-Huehue-pokazałam mu język.Ja,Draco oraz Diana i Addagion usiedliśmy z tyłu,a on i Kiiyuko z przodu.

Od Daisy cd.Solaris

Szłam na łąkę, chciałam zrobić sobie wianek, całą drogę nuciłam sobie coś pod nosem, w końcu doszłam na łąkę i nazbierałam kwiatów.
Nagle stanął Mi na drodze jakiś basior
-Cześć, jestem Solaris
-Aaaa, ja jestem Daisy
-Co tu robisz?
-Zbieram kwiatki.
-Uchuu, zagwizdał wilk.
-Zoostawisz mnie może?
-Soraa, niechciałem-powiedział
Ahha, powiedziałam i odeszłam, nagle pojawił się basior i powiedział...
<Solaris?>

Od Solaris'a ''Ferie Świąteczne cz.2'' (cd.rodzeństwo)

- Dobra, zaraz będę... - westchnąłem i wziąłem bilet.
Jeszcze byłem opuszczony po stracie Artemis'a. Tata mówił że muszę być silny. Tak też próbowałem robić. Wina była ma, jego zaś kara. Wyszedłem z jaskini, rozłożyłem skrzydła i wzniosłem się w powietrze. Poleciałem szybkimi machnięciami skrzydłami do Kiiyuko.
Nie zastałem jej w jaskini, pomyślałem przez chwilę. Poszedłem do pastelowej kotliny. Tam Yuko często spędzała czas. Była tam. Pochylała się nad taflą wody i patrzyła w swoje odbicie. Ustałem kilka metrów za nią i dmuchnąłem bilet w jej stronę. Bilet wylądował na jej pyszczku. Szybko przeczytała co na nim jest. Odwróciła się pospiesznie. Uśmiechnęła się gdy mnie zobaczyła.
- Możesz jechać? Za dwa dni - odwdzięczyłem uśmiech.
- Kto jedzie? - zapytała.
- Ja, Dracuna z Draco, i Diana z Addagionem...Właściwie bilet miał być dla Artemis'a, ale że go nie ma- westchnąłem.
- Oczywiście że pojadę. Dziękuję - przytuliła mnie.
- Nie ma sprawy - zaśmiałem się.
Przyszliśmy razem do jaskini alf, by uzgodnić co i jak. Dracuna i Diana miały ''ściągnąć'' też swoich partnerów do wycieczki.
<rodzeństwo?Angella?>

Od Angelli,,Ferie świąteczne cz.1''(cd.Solaris)

Z Octavius'em już od pewnego czasu postanowiliśmy zapewnić dzieciom(już nie takim dzieciom!)wspaniały wyjazd na ferie świąteczne.Miały pojechać tam razem ze swoimi partnerami...Mieliśmy 2 podwójne bilety i 2 pojedyncze,ale Artemis'a już nie ma z nami...Czasami się zastanawiam,może sobie zasłużył...Ale czy tak do końca życia?! Przecież to moje dziecko!Płakałam jak o tym pomyślałam,teraz też.
-Coś się stało?-spytał Octavius.
-Tak,Artemis...
-Nie płacz.-przytulił mnie.Otarłam szybko łzy.
-Wiesz,nie jestem pewna czy Dracuna powinna jechać z Draco.-obróciłam się do niego niezadowolona.
-Niby dlaczego?
-Pamiętasz,jak ją Draco zabrał niby do kina? Nie było jej do południa,a podobno w hotelu jeszcze byli na noc...Potem widziałam w koszu na ubrania bieliznę...Sam wiesz jaką...Prawie co drugi dzień wychodzą na noc.Boję się o nią.Pierwsza noc dorosłości i już...-westchnęłam.
-Wiesz jaka jest Dracuna...Ona nigdy na nic nie czeka.Wszystko robiła by od razu.Może później zrobię jej jakieś kazanie,jak tak dalej pójdzie..
-Ona jest jeszcze taka młoda!
-Na tym obozie narciarskim nie będą raczej o tym myśleć.Już ja dopilnuję,by oprócz tego mieli dużo rozrywek.-puścił do mnie oko.Postanowiliśmy zawołać dzieci.
-Dzieci!!!!!-po chwili przyszyły.
-Och,mamo,serio?Nie jestem już dzieckiem!-powiedziała z pretensjami Dracuna.
-To,że robisz to co dorośli nic jeszcze nie oznacza.-uśmiechnęłam się.Wszyscy odwrócili na nią wzrok.
-No co?! Wolno mi.-prychnęła i odwróciła głowę.
-A więc tak...zebraliśmy się tu po to,żeby wam powiedzieć,że zamówiliśmy dla was obóz narciarski.Wyjazd na tydzień.Mamy bilety dla Draco i Dracuny,Diany i ADDAGIONA (TAK VAPPER XD),oraz dla Solarisa...Mieliśmy jeszcze dla Artemis'a,ale...no cóż...Ekhem.-wyjaśnił zmieszany Octavius i podrapał się po szyi by ukryć smutek i lekki wstyd.
-To super!!!!Kiedy jadę?Znaczy...kiedy my jedziemy...?-wyrwała mu 2 bilety z łapy Dracuna.
-Jutro w południe.Nauczycie się jeździć na nartach i snowboardingu.-uśmiechnęłam się.Każdy wziął swój bilet.
-Ponieważ mamy jeszcze jeden wolny bilet,a nie chcemy go marnować możesz kogoś zaprosić Solaris.-wręczyłam mu drugi bilet.
<Solaris? XD>

Od Lizzie ''Strata''

Byłam załamana. Artemis został wygoniony na księżyc przeze mnie! Ja byłam jego doradczynią, i powinnam wiedzieć co się dzieje. Że, nic nie podejrzewałam byłam głupia... Solaris ubolewał, a Artemis jest na księżycu, sam jak palec w swojej ciemnej strefie...Sam...Sam w okół białej i jasnej poświaty i setek niezliczonych gwiazd. Straciłam kogoś kogo naprawdę kochałam... Teraz go nie ma, z mojej winy. Nie widziałam niczego, tak jak źrebię z klapkami na oczach. Teraz wszyscy mnie omijają szerokimi łukami, bo sądzą że rzucił na mnie jakiś zły urok. Wiem że tego by nie zrobił umyślnie...On by nie mógł zabić swojego brata i zniszczyć słońce. Bez słońca nie było by żyznej gleby...Rośliny by nie rosły, zwierzęta roślinożerne by nie miał co jeść i umierały. Z tym mogło nas wszystko doprowadzić do kanibalizmu. Usiadłam na brzegu klifu, pode mną rozciągało się morze. Tak błękitne i dalekie...
Patrzyłam w księżyc z nadzieją że w nim twarz ukochanego mi mrugnie.

:(

Hej.
Jestem bardzo załamana. W najnowszym op. od Solaris'a, wygoniłam Artemis'a na księżyc. Najprawdopodobniej nigdy stamtąd nie wróci.
Czemu to zrobiłam?
Odpowiedź jest prosta. Chciałam szybko postarzyć alfy, by mieć do nich wysyp opowiadań, próśb, by nasza wataha lepiej  funkcjonowała. A co tu? KLOPS. Nikt nic nie pisze do nowych alf : Chyba że do zastępczych, a do głównych CISZA. Jak makiem zasiał, jedna wielka czarna dziura. Nie chcę z powrotem Artemis'a uważam to bez sensu, gdy nikt nic nie pisze. Nie mówię że się fochnęłam, ale bardzo jest mi za to przykro. 
Bardzo chciałabym by ktoś pisał DO MOICH WILKÓW. Tak, bez powodu by popisać. Jedyna co do mnie pisze jakiekolwiek op., to Vicky. Proszę o uwagę i o to by coś zacząć do mnie pisać.
Pozdrawiam ~Octavius~

Od Solaris'a ''Koniec z wieczną światłością cz.2'' (cd.Artemis)

Gonił mnie i rzucał we mnie potężnymi kulami man. Jedno uderzenie i tracisz przytomność, a jeśli jesteś słaby umierasz. W tym popłochu pomyślałem sobie.
- Która jest godzina? Jedenasta nad ranem!? Czemu nie m słońca?! - krzyknąłem do ''innego'' brata.
- Słońce już nigdy nie wzejdzie braciszku, a może się boisz wiecznych ciemności? - zaśmiał się.
Na to uderzyła we mnie potężna moc jego many. Upadłem między drzewami. Straciłem przytomność. Nie wiem kiedy się obudziłem. Księżyc nadal był na niebie, mimo tego że miał ustąpić słońcu!
- Nic ci nie jest?! - ktoś mnie zawołał.
To była Kiiyuko.
- Kiiyuko! Uciekaj!Szybko - krzyknąłem chwiejąc się na nogach.
- Nie możemy. Twój brat ogrodził cały teren watahy! Krzyczy że noc będzie trwała wieczność i chce się z tobą rozprawić! Wszyscy cię szukają byś położył temu kres!- wrzasnęła szybko.
- Gdzie on jest?! - nie wiedziałem co robić.
- Tam! - wskazała łapą na jakąś wielką czarną chmurę będącej uniesionej w połowie niżej co inne chmury o góry.
Stał na niej Artemis, a obok niego trzaskały pioruny i latało pełno nieziemskich mocy. Poleciałem tam prędko.
- Artemis, nie stawiasz mi wyboru! - krzyknąłem.
- Jest wybór. Taki, że słońce zniknie na zawsze, albo po prostu spadnie na ziemię, gdyż ja stąd ucieknę. To wszystko by zabić jedną duszę...Ale cóż?Opłaca się - uśmiechnął się szyderczo.
- Co zrobiłeś z Artemisem!? - już nerwy puszczały swoje wodze.
- Nie jestem Artemis. Jestem Nightwolf Moon - zaśmiał się i zaczął we mnie celować swoimi mocami.
- Chcesz bitwy to będziesz ją miał - wytworzyłem swoją świetlistą tarczę obroną która się zwiększała.
On zrobił to samo, tylko ze swoją czarną magią. Nie miałem prawie sił. Wymiękałem, jego moc była tuż przy moim nosie. W końcu jakoś się przełamałem i wydarłem. Jego czarna moc zniknęła.
- NIE - krzyczał głośno.
Moja moc, złote światło go objęło dziwnie iskrząc w okół niego. Uniosła go ta moc i w ułamku sekundy wystartowała w powietrze. Szybko przymknąłem oczy.
- Gdzie on jest!? - krzyczałem głośno.
Potem spojrzałem w górę na srebrny księżyc. W nim była twarz wilka. Mojego brata. W moich oczach zebrały się łzy. Padłem na ziemię i kulałem się po niej wylewając słone żale. W okół mnie zebrały się wilki z watahy.
- Solaris? - podszedł do mnie mój ojciec i obwinął skrzydłem.
- Artemis został wygnany na księżyc za złe uczynki i za przywołanie księżyca. I za wieczne ciemności. Nie dało się nic zrobił. Solaris? - szepnął.
- Nie mogłem tego zrobić...Mój brat...Jedyny brat, jak mogłem coś takiego uczynić!? - wstałem z ziemi.
Nagle na niebo wstąpiło roześmiane słońce z pełnią ciepłego blasku.
- Ale...Ja nie mogłem...Jestem za słaby na wygnanie kogoś na księżyc! - krzyknąłem.
- To nie byłeś tylko ty. W połowie tak, tak samo w przypadku Artemis'a. To było dobro, pomogło ci zwyciężyć. Zło Artemisa zmazerniało i został wygnany. Nie martw się, znajdziesz sposób by wszystko było jak dawniej - przytulił mnie.
Ja dalej potajemnie łkałem łzy.
C.D.N

Od Addagiona ''Happy Birthday...To me cz.7''

Rozpakowałem jeszcze małe zawiniątko. Były to kolczyki za brew. Zdobiły je srebrne elementy z pięknymi wyżłobieniami.
- Och, dziękuję - przytuliłem ją  i pocałowałem.
Byłem wesoły że wiedziała co mi kupić.
Od chłopaków dostawałem to co zawsze, nawet nie muszę wymieniać. Byliśmy wszyscy dorośli i mogliśmy sami decydować o naszym życiu.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Denara "Miłość cz.2"(cd.Bloody)

Jestem szczęśliwy. Bloody odwzajemnia moje uczucie. Nie spodziewałem się tego, a jednak. - Cieszę się, że jesteś... tutaj ze mną - uśmiechnąłem się do niej. 
 - Nie sądziłam, że ktoś będzie cieszył się z mojego towarzystwa ale ja też się cieszę
 - ,,popatrzyła" na mnie i lekko się uśmiechnęła. 
 - Jesteś moim szczęściem - pocałowałem ją szybko. Nie sądziłem, że spotkam miłość myślałem, że będę zawsze samotnikiem. który zawsze będzie błądził po świecie. Szliśmy dalej przez las i opowiadaliśmy o sobie.

Od Elise ''Żądam moich mocy!cz.1'' (cd.Snow)

Tak za pomocą pajęczyn skakałam po drzewach. Patrzyłam co mogę sobie upolować na kolację. Zbliżała się noc. Tak skacząc z drzewa na drzewo, zobaczyłam sarnę albinosa. Rzadki gatunek sarny. Zapragnęłam zatopić w nią kły. To był bardzo rzadki gatunek sarny. Chciałam jak najszybciej ją upolować. Sarna ruszyła w pogoń bo chyba mnie zobaczyła. Zmieniłam się w potężnego pająka i zaczęłam swoimi wielkimi odnóżami ją gonić. Przyłożyłam ją do ziemi i już chciałam zatopić w niej kieł jadowy gdy...:
- PUŚĆ MNIE! - krzyknął ktoś.
Zmieniłam się w wilka i przetarłam oczy. Przede mną stał biały basior.
- Przepraszam...Myślałam że jesteś sarną albinosem - przekręciłam łapą.
- Ja, naprawdę? - otrzepał kurz z futra.
- Mam kiepski pajęczy wzrok, ale mam niezwykły słuch i węch - westchnęłam.
<Snow?>

Od Snow'a "Gadający Renifer" cz.2

-Zaczekaj-powiedział Ren
-Hm?-odwróciłem się do niego
-Zauwazyłem, że nosisz amulet.


-Tak. To amulet mojego brata.
-To mój amulet. Zgubiłem go na Alasce.
-To jedyne co mi po nim zostało, ale skoro był twój proszę weź go.
Zdjąłem amulet i zasłabłem. Oddałem go dla rena i odeszłem.
-Stój!-powiedział renifer
Znowu się do niego odwróciłem.
-Zatrzymaj go.-powiedział-ale pod jednym warunkiem
-Jakim?-zapytałem
Renifer założył mi amulet na szyję.
-Będę twoim towarzyszem. Gdziekolwiek nie będziesz ja tam też będę.
-Dobrze, ale jak mnie znajdziesz jeśli się rozdzielimy?
-Na amulecie wisi 6 sopelków. To oznacza, że mozesz mieć 6 umiejętności związanych ze śniegiem. Dotknę gwiazdy i będę mógł cię wszędzie znaleść. Dopóki będziesz nosił amulet będę mógł cię odnaleść
i się przeleportować do ciebie.
-Dobrze. Wracam do watahy.
-A jeszcze coś. Jestem Reindeer. (czyt. Rejnder)
Reindeer dotknął gwiazdy na amulecie i poszlismy do watahy.

Od Snow'a "Gadający Renifer" cz.1

Już trochę poznałem watahę, zakochałem się (tajemnica). Postanowiłem pójść na spacer.
Szedłem łąką, zółtym lasem, Chińskim ogrodem, aż zobaczyłem gęsty las, dżunglę.
Nie bałem się-weszłem w niego. Usłyszałem z oddali jakby jeleń krzyczał. Byłem dosyć
głodny, postanowiłem go zabic. Kiedy już go zobaczyłem stwierdziłem, że to nie jeleń a renifer.

"A tam jeleń, renifer co za różnica?"-pomyślałem
Skradałem się do niego i usłyszałem:
-Co się skradasz?
Obejrzałem się-nikogo nie było. Tylko ja i drzewa i re... uciekł.
Postanowiłem go gonić. Renifer się zatrzymał.
-Czemu mnie gonisz? Nie zabijesz mnie.-powiedział
-Co to ty gadasz?!-zapytałem
-Tak. I mogę śmiało powiedzieć, że jestem starszy i mądrzejszy od ciebie więc lepiej okaż mi szacunek.
"Je*.*y renifer, zaraz go zabije"-pomyslałem
-To ci się nie uda.
Przestarszyłem się.
-Wiesz co myślę?!
-Tak. A oprócz tego mam ostrę jak brzytwa rogi, więc zaraz możesz być martwy.
Rzuciłem się na niego a on zniknął. Wpadłem w błoto.
-Ostatnia szansa. Przepraszasz?
-Tak. Przepraszam. Jestem Snow...
-Wiem kim jestes. Nazywam się Reindeer (czyt. Rejnder). Stąpasz po mojej ziemi. To mój las.
-Wybacz mi. Już idę.

Od Snow'a "Jak dołączyłem do watahy"

Szedłem dalej, zanim założyłem amulet było mi zimno ale teraz już nie...
Popatrzyłem w niebo i zobaczyłem Zorzę Polarną! Piękny widok.










Nie mogłem oderwać wzroku od Zorzy, aż usłyszałem wycie wilków.
Biegolinę. Dostrzegłem tam kilka wilków, podeszłem bliżej.
Wilki się śmiały, rozmawiały i bawiły się.
 


Gdy mnie zobaczyły przestały to robić. Patrzyły się na mnie.
-Cześć!-powiedziałem
-Cześć...-powiedział jakiś starszy wilk
-Może dołączysz do zabawy?-ktoś z oddali mnie zapytał
-Pewnie, a w co się bawicie?-zapytałem
-W pływanie, bieganie, polowanie i takie tam-odpowiedział
Dołączyłem do zabawy a jakaś wadera mnie zapytała:
-Jak się nazywasz?
-Jestem Snow-odpowiedziałem
-A ja Elise-powiedziała i przedstawiła inne wilki-to Ice, Zan, Tamorayn, Power...-nie dokończyła
Na łąke przyszedł jakiś biały wilk, ze skrzydłami.
-Nowy?-powiedział
-No chyba tak...-odpowiedziałem
-To chcesz dołączyć?-zapytał
-Dobra-powiedziałem
Wilk odszedł a my kontynuowaliśmy zabawę.

Od Diany,,Happy birthday..to me cz.6''(cd.Addagion)

-Już jestem!-zawołałam.Miałam torbę pełną prezentów.
-Świetnie wyglądasz.-uśmiechnęłam się do Addagion'a.
-Dzięki.Co tam..masz?
-Prezenty urodzinowe-Addagion już zaczął po nie wyciągać łapę.
-Nie,nie!Dopiero na przyjęcie!-zaśmiałam się.Addagion zrobił smutną minę.
* * *
Przyjęcie się zaczęło.Zaczęło od dawania prezentów.
-Najpierw ode mnie.-wyprzedziłam wszystkich.
<Addagion?Kubek,t-shirt i twoja WYMARZONA niespodzianka!>

Od Artemis'a ''Koniec z wieczną światłością! cz.1''(cd.Solaris)

Popatrzyłem na księżyc. Tak nużący. W ukryciu się chowający, gdy przedwieczorne złote słońce rozpala czułym pocałunkiem. Ale ostrzegam przed niebezpieczeństwem,cytując Biblię z nabożeństwem.
- Byłeś ukryty. Co noc, za słońcem się chowałeś. Koniec tego bólu twego bólu - westchnąłem cicho.
- W końcu chwila, przyszła ta
światła niewielki cień
przekroczył wolno linię dnia
Mówiąc mi pa, pa! - zaśpiewałem marzycielskim tonem.
- Co za piękność z tej nocy
ta wspaniała aura
Pastelowe kolory te pochodzą z księżyca...- wyleciałem przez okno i wleciałem na szczyt naszej jaskini.
- Dlaczego niby tak już jest, że wszystko
w ciszy śpi
Gdy świece płoną cały świat,
mówiąc dobranoc mi!
Wszystkie wilki z zorzy polarnej powinny chować się
czekając wspólnie na swój sen i mego brata dzień... - dośpiewałem krzyżując gniewnie brwi.
Nagle usłyszałem jakiś szatański śpiew.
- In umra Luna est!
Nie wiem co się ze mną działo nie bałem się.
- I zamiar mam pokazać im że w nocy też piękny świat!
Czy robię coś złego ,że chcę kochany być tak?
Bo czemu, by nie mieli też uwielbiać tego samego mnie!
Wprawdzie przykrył mnie jego cień
Czemu by noc nie mogła być lepsza niż dzień?! - wbiłem ze złości pazury z twardy kamień jaskini.
- Czekałem za długo już
na tych wszystkich zdrajców mych!
Solaris może wołać i grozić
Nie ulegnę jemu nie!!!!! - coś się zaczęło ze mną dziać. Coś uniosło mnie w powietrze. Czarny cień mnie otoczył . Zabolało mnie serce, w końcu ustałem na ziemi. Miałem na łbie czarną zbroję z wizerunkiem księżyca a  obok niego falowały moje dotychczas normalne włosy. Miałem całe czarne futro z ciemnoniebieskim wizerunkiem księżyca w połowie nosa.
- Zemsta będzie słodka!
Poczuć chcą co to ból!
Ich nierówny bieg serca, kołysanki to rytm mój! - zaśpiewałem głośno. Mój głos zmienił się nie do poznania. Był potężny i niezwykle męski.
- Dobranoc rzec, bo to jest ostatni słońca wschód!
Od jutra wciąż ciemność,
przegrać nie mogę już
Ha, ha ha ha ha!- wzleciałem potężnymi skrzydłami w powietrze i zaśmiałem się szyderczo. Miałem też duże kły przypominające wampira.
Wiatr się mocno zerwał, ale to z mojego powodu. Czułem się niepokonany.
- Artemis??! - ktoś zawołał.
Odwróciłem głowę.
- Nie mam na imię Artemis. Jestem Nightwolf Moon ! - zaśmiałem się.
Powietrze w okół mnie zaczęło wirować.
- Ale mam jeszcze jedno do zrobienia...By cię zniszczyć! - moje oczy zostały pozbawione tęczówek i potężną mocą uderzyłem Solarisa kulą many.
Zrobił unik, rozwinął skrzydła i zaczął uciekać.
- Poczekaj, zabawa się dopiero zaczyna! - krzyknąłem i nadal w niego celowałem.
<Solaris?>

Od Draco ''Uczcijmy tą dorosłość ! cz.2'' (cd.Dracuna)

I tak pojechaliśmy do restauracji. Uważałem na samochód Dracuny, by przypadkiem nie wjechać nim w drzewo czy coś (xD). Po krótkiej podróży jej sportowym lamborgini, wyszliśmy z auta i pokroczyliśmy z stronę restauracji. Restauracja wyglądała ślicznie. Było w niej przytulnie i jej ozdoby cieszyły oko. W wejściu zawitał nas kelner.
- Imię i medalion magii? - zapytał wyciągając duży zwój papieru.
- Draco, oto medalion - zdjąłem go z szyi i dałem kelnerowi.
Przyłożył go do papieru, po czym on zmienił kolor na fioletowy odcień.
- Dobrze, stolik numer 6 - uśmiechnął się i oddał mi medalion.
Dracuna była zafascynowana i bardzo ją cieszyło wyjście. Stolik był bardziej w kącie restauracji, ale mimo tego było tam przytulnie. Przynajmniej nikt nie mógł nas podsłuchiwać.Wyprzedziłem nieco Dracunę i wysunąłem jej krzesło. Ona lekko usiadła na nim i się uśmiechnęła.
***
Kolacja przebiegła bardzo romantycznie i uroczo. Uśmiech Dracuny nie schodził z jej słodkiej bladej twarzyczki. Gdy wyszliśmy z restauracji przytuliłem ją mocno.
- Teraz do hotelu - usmiechnąłem się.
- Hotelu? Podwodnego?! - ucieszyła się.
- Oczywiście że tak - odzwajemniłem uśmiech
<Dracuna?>

Od Oscuria ,,Nowy początek cz1''


Latałem sobie spokojnie dzięki mojej magii, patrzyłem sobie w niebo ciesząc się życiem, widziałem jak ptaki przelatują i chmury które wolno się przemieszczały po niebie no po prostu aż chce się żyć. Wszystko było dobrze aż nagle na coś wpadłem a jednak na kogoś. Spadłem na ziemię ale na szczęście nie było to aż tak bolesne. Wstałem i prze de mną stanął basior.
- Em.. dzień dobry, ja przepraszam tylko przelatywałem tędy już się stąd zmywam – zrobiłem kilka kroków w tył
- Jestem Artemis, masz jakąś watahę? –
- Oscurio. Ja? Jestem samotnikiem –
- A chciałbyś dołączyć? –
- Czemu by nie – uśmiechnąłem się
- To chodź – rozłożył skrzydła a ja za pomocą czarów uniosłem się i polecieliśmy – Zobacz, tu są jaskinie, tu szkoła, restauracja, kino – Artemis wymienił mi wszystko aż w końcu wylądowaliśmy przy jakiejś jaskini – Będziesz tu mieszkać ok? –
- Spoko, dzięki – pomachałem Alfie i wszedłem do jaskini. Była ładna, z podekscytowaniem latałem po całej jaskini oglądając każdy kawałek jaskini.

Od Dracuny,,Uczcijmy tą dorosłość! cz.1''(cd.Draco)

Zbliżał się wieczór.Dzisiaj,w ostatnią noc tego roku Draco miał mnie zabrać do kina na mój ulubiony film.Ubrałam krótką,czarną sukienkę,wysokie czarne szpilki i sztuczne futro.Byłam oczywiście przemieniona w człowieka.
-Mamo,dobrze wyglądam?-poprawiałam makijaż.
-Tak,ale...czy te szpilki nie są za wysokie?-powiedziała patrząc na moje 15-cm szpilki.
-Nie,skądże!
-Macie kluczyki,Pojedziecie autem.-rzuciła mi kluczyki.
-Eee...co?
-To jest twoje auto...z okazji dorosłości.-mrugnęła do mnie porozumiewawczo.Ucieszyłam się nie lada i chciałam już skakać z radości,ale przecież mam wysokie obcasy....Wtedy przyszedł Draco.
-I jak wyglądam?-zrobiłam uwodzicielską pozę.
-WOW.Pięknie.-uśmiechnął się.Był w czarnym garniturze i płaszczu.
-Umiesz kierować?-rzuciłam mu kluczyki.
-Tak...-wsiedliśmy do auta.Tak wygląda;

Pojechaliśmy do kina.Znowu się malowałam.
-Czy ty wszędzie musisz się malować?
-Chcę Ci się podobać.-cmoknęłam go w policzek.Dotarliśmy do kina.Mieliśmy miejsce w pierwszym rzędzie.Zamówiliśmy popcorn.Film się zaczął.Był taki romantyczny!Film się skończył.
-Chcę Cię zawieźć jeszcze do 2 miejsc...Najpierw do...Restauracji.
<Draco? Tylko ty stawiasz! A później do hotelu <3 Bądź romantyczny>

niedziela, 28 grudnia 2014

Od Artemis'a ''Wybór cz.2''

- Kontynuując. Aby wzmocnić obronę watahy i zapotrzebowania jeśli chodzi o wojowników, to...Ejj? Czy ty mnie słuchasz?! - prychnęła Lizzie, patrząc na mnie odwróconego w inną stronę.
- Tak - szybko moje marzenia zniknęły przed oczyma.
- To trzeba przenieść więcej wilków na obronę watahy i do wojowników. Gdy przyjdzie jakaś wojna, będziemy słabi bo mamy tylko kilka takich wilków. Wróg może nadejść w każdym momencie. Nie mówię jasno Artemis? - znowu powiedziała szybko.
- Mówisz jasno, już notuję - przyłożyłem pióro do pergaminu i udawałem że piszę.
- Nic nie piszesz. Daj, ja zanotuję - wzięła moją kartkę i coś za niej szybko napisała.
- Teraz, wracając do mojego pomysłu. Sądzę że trzeb by było posadzić więcej wilków na stanowiska kamuflarzystów. Ich rodzice też muszą być bezpieczni, a ze szczeniętami ...- znowu przerwała mowę.
- ARTEMIS.Co się z tobą dzieje?! Nie kwestionujesz moich pomysłów i doradzania - wrzasnęła.
- Kwestionuję - uśmiechnąłem się zmieszany.
- Akurat - westchnęła.
Wstałem i podszedłem do okna. Zobaczyłem księżyc. Tak zapomniany. Nie widzą mnie w swoim świetle.
- Coś się dzieje? - podbiegła do mnie Lizzie.
- Nic - odszedłem od okna i dotknąłem ściany jaskiniowego pokoju. Nagle pojawiły się tam stare drzwi z znakami księżyca.
- Artemis? - powtórzyła Lizzie nieco przestraszonym tonem.
Bez słowa wszedłem do pokoju. Była tam wielka zaciemniona biblioteka. Lizzie wbiegła za mną, gdy drzwi się zatrzasnęły i zniknęły. Opuściła uszy i skuliła się trochę.
- Co to za miejsce ? - wyjęczała cicho.
- To moja własna biblioteka cieni - powiedziałem dosadniejszym tonem głosu.
Koło mnie zaczęły latać cienie. Utworzyły czarną chmurę i po kroczyły w kierunku jednej półki, zdejmując z niej książkę. Wziąłem ją w łapy i pobiegłem na ogromny wiszący zegar siadając na jego górze. Tykał po cicho zachowując przy tym ciszę.
- Ale...Nie rozumiem...
- To moja biblioteka cienia. Czekam tu do kiedy  to piekielne słońce jest na niebie. Parzy mnie od tego światła skóra - parsknąłem.
- Sądzisz że słońce jest złe? - zapytała.
- Tak, tak sądzę. Zastanawiałaś się kiedyś...- patrzyła na mnie z przerażeniem.
- Że nikt, ale to nikt nie wie że nawet jestem alfą?! - uderzyłem łapą w olbrzymi zegar a on zabrzmiał doniośle.
- Ja wiem to Artemisie - dziwne, ale chciała jakby płakać.
- Gdy wszyscy są zwróceni ku swojemu bratu. Bo, ten opiekuje się dniem. A co ja mam robić? Taki strażnik nocy?! W dzień wilki się bawią, śmieją się.A w nocy pogrążają się w głębokim śnie. I co ja mam zrobić!? Jestem samotny. Nikt nie dostrzega nocy. Nie będę w cieniu. Ciekawe jak by było jakby nigdy nie zobaczyli słońca. Ani jego malutkiego promyczka. To temat do dyskutowania. Lizzie, przyznaj, czy ktoś kiedykolwiek powiedział do mnie ''Panie Alfo'', albo ''Szanowny Artemisie?!''. Nie. Te wszystkie pochwały idą do mojego brata tylko dlatego że jest oddany światłu i dniu. Kąpie się w uwielbieniach, uśmiechach innych, a ja? Co ja mam robić w mojej ciemnej bibliotece cieni. Przeczytałem tu każdą książkę. Z tysiąc razy. Może być tylko jedna alfa w tej watasze. I tą jedyną będę JA!!! - uderzyłem łapami  o kryształową posadzkę. Na to zaczęła ona pękać aż do stojącej sześć metrów przede mną Lizzie.
W jej oczach było widać drobne łzy. Uciekła z pokoju zasłaniając twarz włosami. Na to utworzyłem jej wyjście z pokoju. Gdy zamknąłem drzwi. Odwróciłem się i spojrzałem w górę. I góry znajdował się szklany sufit. Było przez niego widać gwiazdy i srebrny księżyc kołyszący się w lekkiej poświacie mroku.
C.D.N

Od Octavius'a ''Wybór'' (cd.Artemis)

Myślałem bardzo długo. Wreszcie zadecydowałem że obaj, Solaris jak i Artemis są siebie równi. Pomyślałem że będę obydwoje głównymi alfami do czasu, gdy wybiorę ją ostateczną. Chciałem zobaczyć jak uborykają się sami z obowiązkami alf. Diana i Dracuna też nieźle rządzą, i potrafią spełniać swoje obowiązki. Pewnego dnia zastałem Artemis'a w swoim wielkim pokoju. Na nim środku był niemalże jak królewsko wyglądający dywan z pufami. Nie lubił spać na wymyślnych łożach. Siedział bezczynnie na dywanie i pisał piórem coś na pergaminie. Koło niego siedziała Lizzie, która jako doradczyni wszystko mu tłumaczyła i mówiła. - Tak? - uniósł głowę przerywając pisanie, tak samo zrobiła Lizzie przestając mówić.
- Nie nic - wyszedłem uśmiechnięty z jego pokoju.
Jednak i coś wiedziałem że coś się dzieje. Coś z Artemis'em...Czułem to w kościach i w powietrzu.
<Artemis?>

Od Lizzie Hearts ''Dziwne spotkanie cz.1'' (cd.chętny)

Kłusowałam wręcz terenami watahy. Mój szalik, z sercem pik powiewał w zimowym wietrze. Skierowałam pyszczek w kierunku zimowego słońca. Popatrzyłam na pojedyncze liście zmarźniete na drzewach, szadź na każdej jego gałązce. Nagle nade mną przeleciała sowa. - Tak, sowa płomykówka, na pewno jakiś wilk z watahy - pomyślałam.
Nie przerywałam szybkiego marszu. Podążałam tam gdzie dusza zapragnęła. Uważałam na ścieżce na duże kałuże brudnego czarnego śniegu od ziemi i błota. Patrzyłam na to z obrzydzeniem. Tak w końcu doszłam do terenów chińskiego ogrodu. Było w nim wszystko zamarźnięte. Piękne strumyczki, duże oczka wodne, niewiarygodne rośliny. Wszystko leżało pod śnieżną kołderką. Gdy przeszłam przez ogród trafiłam to zielonego lasu, tam gdzie zaczęłam spacer. Nagle wpadłam na jakiegoś wilka i wpadłam z nim w kałużę wymieszanego śniegu z błotem.
- Fujjj - podciągnęłam łapę do góry z której zlatywało błoto.
<ktoś?>

Od Daisy Piersze spotkanie cz.5 (cd. Sam)

Uśmiechnełam, się do basiora, naprawdę go lubiłam, ale czy tylko?-Nie, pomyślałam- ja go chyba kocham.
Basior, odwzajemnił mój poprzedni uśmiech i zapytał czy chciałabym iść z nim na space, oczywiście zgodziłam się..
Spacerowaliśmy po plaży był to dość długi spacer, aż dotarliśmy do wodnego hotelu,
-piękny, byłam zachwycona
-racja, wyszeptał cicho Sam, ruszyliśmy z powrotem na plażę, gdy wróciliśmy okazało się że opadam z sił, więc poszłam spać.
Następnego ranka, spotkałam się znów z Samem,
-a dzisja niespodzianka, powiedział i zawiązał Mi oczy wiśniową chustą i obrócił dookoła, prowadził mnie dość długo i w końcu zdjął chustę, byliśmy na,
<Sam?>

Od Sama "Pierwsze spotkanie cz.4"(cd.Daisy)

-Cześć!-zawołałem na widok Daisy.
-Hej!-przywitała się.
-Ślicznie wyglądasz-wymsknęło mi się. Była odwrócona do mnie bokiem. Chyba tego nie usłyszała. Odetchnąłem z ulgą.
-Dziękuję-odparła. A jednak usłyszała. Zrobiło mi się głupio. Nagle poczułem znajomy zapach. Cain i... Drake!
-Padnij!-krzyknąłem. Daisy usłuchała. W samą porę. Uniknęła spotkania z macką,która strzeliła jej nad głową. Ale przez to złamała łapę.
-Oj. Czyżbyśmy wam w czymś przeszkadzali?-rzucił zgryźliwie Cain.
-CO TO JEST?!-spytała Daisy wskazując mackę Drake'a.
-Coś się nie podoba?-warknął Drake.
-Spadać-tym razem warknąłem ja.
-BO CO?-zapytali zgodnie.
-Bo to-rzuciłem. Rozjarzyłem swoe światło i zrobiło się gorące. Skierowałem je na moich nieprzyjaciół. Uciekli z wrzaskiem. Odwróciłem się do Daisy.
-Nie ma to jak ortopeda ze złamaną łapą,co?-uśmiechnęła się słabo.
-Zaradzimy coś na to-mrugnąłem. Wziąłem jej łapę. Gdy jej dotknąłem syknęła z bólu. Po kilkunastu sekundach oświadczyłem:
-Gotowe. Teraz spróbuj.
-WYLECZONA!-uśmiechnęła się.

Od Kayi ''Spotkanie cz3'' (cd. Sonatan)


- To fajnie, ja mam taki zwykły głos, taki… przeciętny –
- Może i przeciętny ale to nie znaczy że nie umiesz śpiewać – uśmiechnął się
- Zaśpiewamy coś? –
- No pewnie! –
- Znasz tą piosenkę? – uśmiechnęłam się i zaczęłam śpiewać – Na zboczach gór biały śnieg nocą lśni i nietknięty łapą trwa.. – znasz?
- Ślicznie – pomerdał ogonkiem – Kto Cię tego uczył? –
- Mama mi zawsze to śpiewała –
Zaśpiewaliśmy razem całą piosenkę, moją uwagę zwróciło to że jak śpiewaliśmy mój naszyjnik od Sashy się świecił a jego kolczyki również, coś musiało w tym być.
- Sonatan? A masz chwilkę by się przejść? –
- Mam, a gdzie byś chciała iść? –
- Co myślisz o wodospadzie? Teraz chyba zamarzł –
- To chodźmy – po tych słowach poszliśmy razem do wodospadu, szłam ciągle przy nim.
<Sonatan?>

Od Moon "dzięwczęcy zespół"(cd. chętne)

Była już noc, a w świetle księżyca lśniły płatki śniegu opadające na ziemie. Gwiazdy pięknie lśniły, wdrapałam sie na jedną ze skał i oglądałam księżyc. Zasnełam na zimnej skale,
***************************************************************
obudziłam sie rano i poczułam że musze sie przejść, przeciągnełam sie i spiewałam:
-It’s like Gold dust
Ya hear me coming through your spe-ea-kers,
You see me mashin up your air waves,
I know you can’t get enough of my sound

It's like gold dust
Ya hear me coming through your spe-ea-kers,
You see me blagin up your air waves,
I know you can’t get enough of my sound

There’s no place to hurt yourself, the fight I’m gonna get it
Tallest running for me baby you’re gonna regret it
T’I can’t understand why you cant free yourself, let it

Go, go, go, go

Got you in my palm, now listen good, you can’t escape it,
Bring you to ma world and hold you, see if you can take it
Don’t you be afraid I know your strong enough to make it

Go, go, go,

It’s like Gold dust
Hear me coming through your spe-ea-kers,
You see me mashin up your air waves,
I know you can’t get enough of my sound

It’s like gold dust
Hear me coming through your spe-ea-kers,
You see me blagin up your air waves,
I know you can’t get enough of my sound

Everything your life’s been searching for’s in this direction
Come a little closer don’t you feel the intersection
We gon take you down and then we gonna keep you sweating

Go, go, go, go

Take you two around, you never known its non-exsitant
You won’t hear it coming, no matter how hard you listen
Can’t predict the highway bring a replay our position

Go, go, go, go

I don’t know where you run from, what you’re running from, whoa
I don’t know where you run from, what you’re running from, whoa
I don’t know where you run from, what you’re running from, whoa
Oh, you won’t bring up yourself on fly

People put your hands up in the air, I know you like it
Don’t you fight it, I can see your high and all excited
Flying through the night we going up, better hold tight it

Go, go, go, go

Now we got the starline, and the g-tha to desire,
Let me see you jump up, come on, with me lets go higher
Climbin’ up the speakers, we gonna set this place on fire

Go, go, go, its like …

Gold dust
Hear me coming through your spe-ea-kers,
You see me mashin’ up your air waves,
I know you can’t get enough of my sound

It’s like Gold Dust
Hear me coming through your spe-ea-kers,
You see me blagin up your air waves,
I know you can’t get enough of my sound

You keep
Runnin’, and your runnin’, and your runnin’, and your runnin’ awa-ay, awa-ay, awa-ay boy
You keep
Runnin’, and your runnin’, and your runnin’, and your runnin’ awa-ay, awa-ay, awa-ay
You keep
Runnin’, and your runnin’, and your runnin’, and your runnin’ awa-ay, awa-ay, awa-ay boy
You keep, runnin’, and your runnin’, and your runnin’, and your runnin’ awa-ay

Go, go, go,

This is gold dust
Śpiewałam ta piosenke jak jakaś psychopatka skakałam po drzewach, raz skakałam raz nie, wymachiwałam głową we wrzystkie strony, nagle zobaczyłam diwe wadery stały na demną i patrzyły na mnie w stylu "Chyba jakieś szczenie które wygląda jak dorosłe!"
<Któreś chętne?>

Od Neko "Znajomości" (cd. Chętny)

Przyszłam na polane i weszłam na drzewo. Nagle zobaczyłam zająca
- Zrobiłam sie nieco głodna - Po czym ze skoczyłam z drzewa
Uganiałam sie za tym zającem dość długo, wreście go złapałam i zaczełam go powoli jeść. położyłam na trawie i jadłam zająca, popatrzyłam w góre i ujrzałam wilka
<ktoś chętny? ;-; >

Od Evan'a "Zespół? cz.1 " (cd. chętni basiorzy)

Wędrowałem tu i tam, w sumie nudziłem sie chyba jak połowa wilków... Przeszłem nad małą żeczką, i zaśpiewałem
-
They told him don't you ever come around here
Don't wanna see your face, you better disappear
The fire's in their eyes and their words are really clear
So beat it, just beat it

You better run, you better do what you can
Don't wanna see no blood, don't be a macho man
You wanna be tough, better do what you can
So beat it, but you wanna be bad

Just beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right
Just beat it, beat it
Just beat it, beat it
Just beat it, beat it
Just beat it, beat it

They're out to get you, better leave while you can
Don't wanna be a boy, you wanna be a man
You wanna stay alive, better do what you can
So beat it, just beat it

You have to show them that you're really not scared
You're playin' with your life, this ain't no truth or dare
They'll kick you, then they beat you,
Then they'll tell you it's fair
So beat it, but you wanna be bad

Just beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right

Just beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right
Just beat it, beat it, beat it, beat it, beat it

Beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right

Just beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or who's right

Just beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right

Just beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right
Just beat it, beat it
Beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or who's right

Just beat it, beat it, beat it, beat it
No one wants to be defeated
Showin' how funky strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right

Kiedy skończyłem śpiewać, zobaczyłem dwóch basiorów...

<ktoś chętny? P.S Musicie dobrze śpiewać XD>

Od Addagion'a ''Happy Birthday...To me cz.5'' (cd.Diana)

Diana gdzieś pobiegła. Nie byłem w stanie jej zatrzymać. Poszedłem do jaskini. Zastałem tam Ariana.
- Gdzie Sonatan? - zapytałem.
- Skąd mam wiedzieć? - westchnął ciężko.
- Ani raz dzisiaj was razem nie widziałem. Albo ten, albo ten znika - odparłem i usiadłem przy choince.
- O czym rozmyślasz? - nad moją głową zwisnęła Elise na swojej pajęczynie.
- O mnie i o Dianie - dopowiedziałem.
- Poradzić ci coś? - ustała na ziemi.
Chyba pierwszy raz ją widziałem jak szła, a nie chodziła po ścianach.
- Nie, nigdy nawet nie doświadczyłaś miłości, a tak ogólnie to Diana jest alfą. Kto będzie chciał zwykłą omegę - westchnąłem i położyłem łeb na ziemi.
- Z tego co słyszałam jesteś deltą. Mianował się Octavius - oznajmiła.
- No nie wiem. I tak wybierze jakiegoś z tych...Tych alfowych rodzin z innych watah - jęknąłem.
- To jej decyzja. A nie powinieneś przygotowywać się do przyjęcia? - dopytała.
- Faktycznie, na razie Elise - wstałem.
Nagle do jaskini wszedł Sonatan.
- Witam - podskakiwał wesoło.
- Widziałeś Dianę? - dopytałem łapiąc go za kark.
- Tak, idzie tu. Jest dokładnie 897 metrów od jaskini - westchnął.
- CHWILA. Nie jestem ładnie uczesany - zaczynałem biegać w kółko.
- Dam ci radę. Moją radę. Chcesz pięknie i przystojnie wyglądać w 10 s? - zapytał.
- Trzymaj - rzucił mi pod nogi jakiś plastikowy dozownik.
Bez namysłu pstryknąłem sobie spray we włosy. Nagle cudownie się ułożyły.
- Widzisz? Ja robię tak codziennie - uśmiechnął się.
<Diana?>

Od Tamoryana ,,Godna rywalizacja" (cd.Sonatan,Arian)

Minęliśmy strażników. Nagle za nami rozległ się krzyk:
-SONATAN!!!!!!!!!!
Odwróciliśmy się szybko. To był Arian. Sonatan zaklął.
-Gdzie ty się plączesz?!-wrzasnął Arian.
-Ja... Ten tego... Pomagam Tamoryanowi-rzekł dumnie Sonatan.
-Odbiło ci?
-Nie.
-Chyba tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
Kłóciliby się dalej gdyby nie ja.
-Wiecie,ja też tu jestem. A i jeszcze jedno-wskazałem na strażników.-Rozrywają więzy więc... Arian albo idziesz z nami,albo cię zjadają.
-Idę-odparł Arian.
-A tak w ogóle gdzie Fire?-rzucił Sonatan.
Koń już był przy wrotach. Rozwalił drzwi jednym kopnięciem.
-Szacun dla konia-powiedział Sonatan.

Obrazek do op.(tak wygląda Fire):


Od Daisy ,,Piersze spotkanie" cz.3 (cd.Sama)

Poszłam, do jaskini zbliżała się noc, słońce znikało za horyzontem, a ja rozmyślałam jaki ten Sam fajowski, stwierdziłam że coś do niego czuję, ale on do mnie pewnie nie, położyłam się i natychmiast zasnęłam.
Rano, zbudziłam się bardzo wcześnie i wylizałam poje futerko, jeść nie miałam co.
Wyszłam z jaskini i ruszyłam na plażę było bardzo pięknie, nagle w cieniu drzewa spostrzegłam Sama.
<Sam?>

Od Diany,,Pierwszy dzień w watasze cz.6''(cd.Addagion)

-Zabierz mnie stąd...-wyszeptałam Addagion'owi do ucha.
-Zamierzam!-powiedział wściekły patrząc na Spexa.Złapał mnie za łapę i tak szliśmy sama nie wiem gdzie.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się do niego.
-Nie musisz dziękować.I tak bym Cię zabrał.
-Jesteś moim bohaterem.-pocałowałam go.
<Addagion? <3>

Od Sonatana ''Godna rywalizacja'' (cd.Tamorayn)

- Chwila. Najpierw były jakieś czarne wilki, potem stwor, a teraz ten zamek. Phi, coś tu nie pasuje. Ach, tak NIE PASUJE MROCZNY ZAMEK - prychnąłem.
- Musimy uratować moją siostrę, stać cię tylko na tyle by siedzieć i milczeć - zakradał się coraz bliżej.
- Znam taką jedną, która...Zajmie czymś tamtych strażników - wskazałem łapą na dwa wielkie wilki przed bramą do zamku.
- Czekam - usiadł w krzakach.
***
Przbyiegłem tam po pięciu minutach.
- Już - wysapałem.
- Co już? - nie wiedział o co chodzi.
Wskazałem łapą na strażników. Byli cali zawinięci w pajęczynie Elise. Nie mogli mówić ani uciekać. Nad nimi do góry nogami zwisała Elise. Wystawiła pazury ze swoimi substancjami.
- To my przejedziemy - powiedział szybko Tamorayn i przebiegł przez mury do zamku.
- Dzięki Elise - powiedziałem, a ta się uśmiechnęła.
<Tamorayn?>

JESZCZE RAZ UWAGA!

Tak,ostatnio jest trochę zmian.Ale co do tych umierających dziadków: to było głupie,bo i tak większość lub niektórzy z Was specjalnie zrobią,że tylko jedno szczenie będzie mieć dzieci,żeby dziadkowie nie umierali.Ale no sorry,ale przeludnienia też nie może być.Więc tak zrobiłyśmy:
-załóżmy,że jest jakaś para.Np. mama i tata,mają 2 szczeniaki.Mama ma waderkę,tata basiorka(tylko taki przykład!),potem waderka dorasta i zachodzi w ciąże.Usunięta zostaje mama.No chyba,że jest to 3 wilk tej osoby,to wtedy nie.Albo mama ma medalion nieśmiertelności. Tak będzie lepiej.
I PRZYPOMINAM: MOŻE BYĆ TYLKO JEDNA CIĄŻA I MAX. 2 SZCZENIAKI.
        pozdro :3
                        ~~~Vicky~~

Od Sama ,,Pierwsze spotkanie" cz.2 (cd.Daisy)

Oprowadziłem waderę po całym terenie watahy. Tak spędziliśmy cały dzień. Miałem zamiar ją trochę poznać.
-Tak na marginesie,jestem Sam-powiedziałem.
-YYYYYY... Ten Samuel tak?-zapytała.
-Błagam tylko nie Samuel-poprosiłem.
-A Sammy? Tak też cię nazywają...-szepnęła Daisy.
-To jakoś zniosę-westchnąłem.-A w jakiej jaskini mieszkasz? Ja w 14.
-A ja w 20-odparła.-Niedaleko-uśmiechnęła się.
Poszliśmy do Kryształowej jaskini.
-Piękna!-zachwyciła się Daisy.
-Taaaa... A czym się zajmujesz?
-Jestem ortopedą. A ty?
-Nie mogę się zdecydować. Ale chyba chirurgiem.
-To podobnie.
-No tak...-westchnąłem.-Słońce zachodzi. Może spotkamy się tu jutro?-zaproponowałem.
-Czemu nie? Do jutra!-zawołała i odpiegła.
Była ładna. Tak rozmyślając dotarłem do jaskini. Nagle przystanąłem gwałtownie. Chyba się nie zakochałem?!

Od Midnight'a ''schronienie i coś więcej cz.2''

Szedłem spokojnie przez cienki korytarzek porośnięty mchem oraz różnymi gatunkami roślin. Wszystkich ich nazw poznać nie mogłem. Po chwili czarny basior z widocznymi żółtymi kropkami na futrze odezwał się do mnie.
-Ładnie tu prawda?-zapytał wyrazem lekkiego zainteresowania nowym towarzyszem.
-Nawet ładnie, gdyby nie było tyle roślin i mchu było by jeszcze lepiej-odpowiedziałem zadowolony z takiej wypowiedzi.
-Zbliżamy się już.-powiedział po krótkiej ciszy panującej nad gruntem.
-Ale do........-nie zdołałem wykrztusić z siebie już więcej słów. Przed nami ukazało się wielkie królestwo. Wszędzie było widać ogromne domy ozdobione wieloma posągami. Wszędzie dominował biały kolor, który wpadał w oczy oślepiając odbijającym się od niej słońcem. Kiedy nie mogłem uspokoić się z wrażenia spaceru przez miasto wilk przyprowadził mnie do jego zamku. Wokół z wielkimi pokłonami witali go jego poddani. Wyglądało to trochę jak w średniowieczu.
-To jest Mid!-powiedział nagle do swojego podwładnego przebranego za sługe.
-BIERZEMY GO!-krzyknął nagle zdejmując całe jego ubranie. Pod zwykłym ubiorem krył się strój assasyna. Nie wiedziałem co się dzieje i zemdlałem

sobota, 27 grudnia 2014

Od Daisy ,,Pierwsze spotkanie" cz.1

Wyszłam z mojej jaskini, była bardzo ładna, poprzedniego dnia natrafiłam niechcący na alfę.
Byłam głodna, i słaba wyszłam w poszukiwaniu zwierzyny i wodopoju.
Kiedy zaspokoiłam już pragnienie, i upolowałam zająca, udałam się na spacer.
Nieznałam tych terenów, choć były bardzo ładne czułam się trochę samotna, znudzona przysiadłam na meszku i zamieniłam się w sowę.
Po długim czasie spotkałam, jakiegoś wilka i wylądowałam zamieniając się w wilka.
Wilk obrócił się wystraszony,
-spokojnie, odparłam jestem tu nowa.
Wilk, uśmiechnął się i żekł,
-to ty jesteś Daisy?
-Tak
-oprowadzić cię po naszych terenach?
-Trzemu, nie zapewniłam i poszłam za wilkiem
<Ktoś miły?>

Od Addagion'a ''Pierwszy dzień w watasze cz.5'' (Cd.Spexy/Diana)

- Nic się nie dzieje, ja tylko - przerwałem basiorowi.
- JEST TAKA, moja logika. Nie ma ''ja tylko''. Zadam pytanie ponownie. Co to za hołubce?! - krzyknałem zły.
- Phi, świetna logika - prychnął.
- Coś powiedział? - przygwoździłem go do ziemi.
- I jeszcze jedno nie podrywaj mojej dziewczyny - warknąłem.
- Addagion, ty wiesz że - nie dałem jej dokończyć.
- Masz coś na swoją obronę? - zszedłem w niego i przytuliłem Dianę.
- O jej, z nikim tu nie można pogadać - otrzepał futro z kurzu.
- O nie, koleś. Jak już widzę że moja dziewczyna się rumieni w rozmowie z innym basiorem to wiem że coś się dzieje -
<dwójca?>

Od Diany,,Pierwszy dzień w watasze cz.4''(cd.Addagion)

-No ja myślę.Chociaż...nie,nie znam Cię.-wtedy przybiegł Addagion.
-Co tu się dzieje?-patrzył się groźnym wzrokiem na Spexa.
-Nic,kompletnie.
-Ja wiem,że coś tu się dzieje!-powoli się wściekał.
<Addagion?Możę bójka? XD>

Od Spexa ,,Pierszy dzień w watasze cz.3 (cd. Diany)

Wadera była, miła i romantyczna, w każdym razie na pierszy rzut oka.
Popatrzyłem na nią i żekłem,
-muszę się przespać, spotkamy się jutro.
-Diana, zgodziła się i odeszła, upewniła się że niema żadnych wilków w jaskini, położyłem się i zaczełam rozmyślać.
Fakt, był taki że to chyba jednak jeszcze niebyła ta jedyna, choć podobała Mi się.
Nastepnego ranka, spotkałem się ponownie z waderą była jeszcze słodsza niż poprzedniego dnia.
-Chciałbym Ci coś pokazać, poszliśmy na pustą polanę a ja stworzyłem, ogniste i wodne jednorożce oraz tysiące złotych gwiazdeczek oraz tęczę.
Dianie chyba się podobało, wystarczy stwierdziłem i znikły te wszytkie piękne animacje.
-I jak?-wolałem się upewnić czy jej się podobało.
-Super
Zostaniesz, moją przyjaciółką?-uśmiechnełem się.
Diana zarumieniła, się.
-Tylko, przyjaciółmi, dodałem i uśmiechnełem się.
<Diana?>

Od Diany,,Pierwszy dzień w watasze cz.2''(cd.Spex)

-A więc...zastanowiłeś się czy dołączyć do watahy?-powiedziałam miło.
-Tak,dołączę.A kim właściwie jesteś?
-Jestem Diana,Alf zastępcza.-uśmiechnęłam się.
-Miło mi.
-Chodź,pokażę Ci twoją jaskinię.-powiedziałam i zaprowadziłam nowego do jego jaskini.
-Ładna,naprawdę.
-Owszem.-pokiwałam głową.
-Masz bardzo ładne oczy.Chodź,usiądź.
-W sumie..Mam trochę czasu.
<Spex?Możesz flirtować XD>

Od Spexa, ,,Pierwszy dzień w watasze"

Był, zimowy poranek, wstałem jak zawsze bardzo wcześnie, to miał być mój pierwszy dzień w watasze.
Delikatnie się wylizałem, i zjadłem zające które upolowałem poprzedniej noc, nie był może za duże ale były smaczne.
Ruszyłem jakąś ścieżką, twierdząc że tereny watahy były naprawdę wspaniałe, wciąż był wczesny ranek, zaczęło się powoli rozjaśniać.
Nadal szedłem, drogą aż nagle, spotkałem jakąś waderę.
-Co ty tutaj robisz?-zapytała lekko zdziwiona, na mój widok.
-A no jestem nowy
-Oprowadzić cię po watasze?
-No dobrze, a więc chodź zaczniemy od, hm może od Łąki.
Poprowadziła mnie jakąś drogą, której wcześniej, nie widziałem.
- Tu możesz się w spokoju coś upolować-tłumaczyła wadera
-Aha, dziękuję rzeczywiście bardzo ładna łąka.
Szliśmy dalej, wadera nic nie mówiła.
-Oto podziemnne żródło, można się tu zrelaksować wraz z przyjaciółmi
Byłem zachwycony, na myśl że to pewnie dopiero początek.
Kolejna ścieżka niebyła już taka, długa a i wadera zaczeła coś mówić.
-Oto różowy las, w sam raz dla zakochanych.
-Gdzie teraz pójdziemy?- zapytałem się ciekawy.
-Na, plaże, zobacz już jesteśmy bardzo dobre miejsce na zabawy i do kąpieli, a obok jezioro.
Prowadziła, mnie jeszcze długimi ściezkami zanim objaśniła że to już, koniec.
-A zapomniałabym o Magicznym kinie,wilczej restauracji i wodnym hotelu.
Mamy jeszcze magiczny sklep w którym możesz coś kupić za MT.
Kiedy skończyła oprowadzanie było po południu.
-Chciałabym Ci coś jeszcze pokazać, ale po obiedzie, ok?
Zgodziłem się, i sam poszedłem coś upolować jakieś 1,5 godziny później spotkaliśmy się na łącę
<Jakaś wadera?>

Od Vapper ''Zazdrość cz.4'' (cd.Jeff)

- Jeff! Ty głupcze, kocham tylko ciebie. I koniec! Nic tego nie zmieni! - podbiegłam do niego.
- I tak ci się znudzę - mruknął.
- Nie musisz mi się znudzić jak będziesz tak samo nieśmiertelny jak ja głupolku - zaśmiałam się.
- Tak, jak ja niby zdobędę ten medalion - westchnął.
- Jest dużo sposobów. Musisz go kupić, możesz go dostać od alfy. Jeszcze mogłabym wymieniać długo - przytuliłam go.
- Ach...- mruknął znowu.
- Och...Kochanie...Na razie cieszę się że jestem z tobą. Nie martw się. Zobaczymy co będzie w przyszłości - pocałowałam go w policzek.
Przystanął na chwilę.
- No...Dobra. Ale ten jeden raz się z tobą zgadzam, bo nie chcę się kłócić - znowu ruszył.
- Gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie, i swojej córki - stanęłam jak wryta.
On się szybko odwrócił i spojrzał na mnie wzrokiem ''WTF?!''.
- Szczeniak!? - podbiegł szybko do mnie.
<Jeff?Ja cię tylko trolluję xD>

Od Jeff'a ''Zazdrość cz 3'' (cd. Vapper)

- No widzę ale nie lubię jak inny basior Cię dotyka – odwróciłem głowę
- Spokojnie to mój tata – zaśmiała się
- A co jeśli ma zlecenie? –
- Jakie zlecenie? – zdziwiła się
- No na przykład ktoś rozkazał mu Cię zabić, porwać, zadźgać lub.. –
- Nie przesadzaj – przerwała mi – A po za tym to pierwsze możemy wykluczyć –
- Jak to? –
- Jestem nieśmiertelna – pokazała wisiorek który przysłaniał naszyjnik ode mnie
- Co..? –
- To źle? –
- No tak.. Gdy umrę to jakiś inny będzie się do Ciebie dobierać! –
- Nie! Nie prawda –
- Nie? Będę ostatni? –
- Nooo.. –
- Właśnie! Przecież nie będziesz samotna przez tą wieczność, prawda? – mówiłem ostro aż tak że moje oczy zmieniały kolor
- Ale Jeff –
- Nie ma Jeff! I tak jeszcze będziesz z kimś a myśl o tym zżera mnie od środka – warknąłem i zacząłem iść w drugą stronę
<Vapper?>

Od Vapper ''Prezent cz.2' (cd,Neko)

- Teraz do salonu aut! - zawołałam.
Jak powiedziałam, tak poszłyśmy do salonu samochodowego.
- Czego panie sobie życzą?- zapytał sprzedawca salonu.
- Ferrari - uśmiechnęłam się.
- Nie mamy na codzień klientów zainteresowanych samochodami marki Ferrari, ale proszę za mną - powiedział szybko.
Poszłyśmy za nim. Na końcu salonu, obok szklanych drzwi stało piękne białe ferrari.
- PIĘKNE - powiedziałyśmy razem.
- Może panie wejdą do środka - uśmiechnął się i otworzył samochód kluczykiem.
Uniósł do góry drzwi od jednej strony. Samochód był niezwykły.
<Neko?>

Od Diany,,Happy birthday..To me cz.3''(cd.Addagion)

-No ale...
-No nie mam dla Ciebie prezentu!
-To nie szkodzi.
-Szkodzi bardzo!-powiedziałam,po czym pobiegłam do miasta.Przemieniłam się w człowieka.Nie miałam pojęcia co mu kupić.Po długim namyśle kupiłam mu kubek z napisem ''nareszcie dorosły!''Kupiłam mu też t-shirt i...niespodziankę.
<Addagion?Niespodziankę ty wymyśl ^^>

Od Addagion'a ''Happy Birthday...To me cz.2''(cd.Diana)


Na drugi dzień wstałem roześmiany i z lekkim uśmiechem na twarzy. Przeciągnąłem się i poszedłem do kuchni. Tam już od rana pracował Sonatan. Wszedłem powoli do kuchni. Oparłem się o próg drzwi.
- Jak tam? - zapytałem Sonatana.
- Piekę ciasto - zaśmiał się.
- Ale...Z czym? Wiesz że my nie jemy tak ''normalnie'' - zapytałem go ponownie.
- Wiem, ale symbolicznie - uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Wreszcie ta wymarzona dojrzałość! - zrobiłem łapą ruch w stylu ''Yeah!''.
- A wiesz gdzie jest Arian? - właśnie wyciągał owoce z małej lodówki.
- Powinienem ja się ciebie o to spytać - wzruszyłem ramionami.
- Ja na chwilę wyjdę - uśmiechnąłem się.
Na dworzu było trochę mroźno. Siarczyste powietrze było bardzo ciężkie. Chodząc po ośnieżonym lesie, zobaczyłem Dianę.
- Diana! - krzyknąłem.
Wadera szybko się odwróciła.
- Addagion! - przytuliła mnie jedną łapą.
- Wydajesz mi się coraz wyższa - zaśmiałem się.
- Mam jutro urodziny głupcze. Bedę wreszcie dojrzała i bedę mogła robić co chcę. I muszę się pochwalić, jestem zastępczą alfą - puściła mi oczko.
- To super, cieszę się. Bo ja dzisiaj kończę te dwa lata - westchnąłem.
- Mogłeś tak mówić od razu! - krzyknęła
<Dianka?>

Ogłoszenie!!!

uwaga!
Ogłaszam,żę od teraz ja*czyli Vicky* i Octavia razem prowadzimy tę watahę! Ale to tylko 1 z nowości!
1.A więc tak: zacznijmy od wilków.Tak,robicie BARDZO dużo szczeniąt,i żeby nie nastąpiło ''przeludnienie'' i żeby nikt nie miał chmary wilków ustaliłyśmy,że wilki które zostają dziadkami są UŚMIERCONE.Wyjątki to oczywiście wilki nieśmiertelne.Więc np. jeśli jakiś wilk ma z drugim wilkiem wnuki to oby dwoje ''dziadków''zostaje uśmierconych.Ale oczywiście wszystkie szczenięta tych wilków musi mieć dzieci,żeby wilki były uśmiercone.Jeśli wilk ma 2 szczenięta,a tylko jedno urodziło to nie zostaje on uśmiercony.
Jeszcze jedno:
Każda para może mieć max. 2 szczenięta i MAX. 1 CIĄŻA.Nie ma tak,że 2 ciąże i za każdym razem po 2 szczeniaki.Od dziś tak już nie ma!!!
2. Podziałka Alf
Od dzisiaj rodzinka al zostanie podzielona.Na czym to będzie polegać?
-alfy starsze-w tym przypadku Octavius i Angella.Przekazali oni władzę główną swoich szczeniakom(Artemisowi i Solarisowi).Są teraz alfami starszymi. Dalej mają władzę,ale nie główną.
-alfy główne-Solaris i Artemis.Prowadzą oni władzę GŁÓWNĄ,tak jak wcześniej Octavius i Angella.
-alfy zastępcze-czyli Diana i Dracuna.Nie zostały one alfami,ale są ich potomkami,więc są zastępcami alf głównych.
ALFĄ ZASTĘPCZYM NIE MOŻNA SIĘ STAĆ.NIE MA TAKIEGO STANOWISKA.
No chyba,że jakiś wilk wyjdzie za Dianę i Dracunę.Ród alf będzie bardzo duży,ponieważ są nieśmiertelne.ALE NAJWAŻNIEJSZE ALFY TO ALFY GŁÓWNE.Reszta TO WCIĄŻ ALFY,więć również należy im się szacunek.
3.A. I jeszcze jedno :P Do końca tego roku musicie wysłać dorosłe szczeniaki.Wyjątkiem są: Mistic,Indiana,Islanzadi,Ice i te które dopiero powstają;
           pozdro, :3 
                                             ~~~Vicky~~

Od Bloodspilla ,,Kino dzieci" cz.1 (cd.Octavius)

Siedziałem na planie filmowym. Rozmawiałem z Novą o moim nowym pomyśle.
-No... To całkiem dobry pomysł szefie-powiedziała.
-Nie nazywaj mnie szefem. Jesteśmy przyjaciółmi.
-Dobrze-odparła.
Szkoda,że tylko przyjaciółmi-pomyślałem. Rozmyślałem sobie,a z marzeń wyrwał mnie głos Novej:
-CIĘCIE!
Ustailiśmy,że dopóki nie będzie reżysera to będziemy tę funkcję pełnić na zmianę. Akurat nie brała udziału w tym filmie,więc się udało.
-Ide do Octava-rzuciłem.
Pobiegłem do Alfy.
-Hej!-zawołał na mój widok.
-Hej! Mam taki pomysł dotyczący kina....-wyjaśniłem szybko o co chodzi.
-Miesiąc kina dla dzieci?-zapytał.
-No.... Może nawet jeden taki dzień zamiast lekcji... W prezencie od nas z kina. Wiesz z okazji świąt-dodałem.
-Nie jestem pewien....-zamyślił się.
Po jakimś czasie zapytałem:
-I co? Może być?

Od Sashy ''Dorosłość cz 3'' (cd. Death)

Gdy skończyliśmy pocałunek szybko pobiegłam do dziewczyn.
- Czekajcie! – podbiegłam do nich
- To coś na nas warczało! – krzyknęła Kaya
- To był smok Death’a –
- A właśnie co on taki stary? –
- Wypij eliksir postarzenia aby mógł ze mną być –
- Sasha! Tak mi będzie smutno bez Ciebie! – przytuliła mnie Zan
- Poradzicie sobie be ze mnie, spoko jakoś to będzie i tak będziemy mogły się spotykać –
- Yay! – przytuliłyśmy się
- Ten pierścionek to od niego? – spytała Diana
- Tak, ładny nie? – wystawiłam łapkę
- Piękny – powiedziała Kaya i poszłyśmy do mojej jaskini. Gadaliśmy itd. Dziewczyny nawet lubiały Death’a więc było fajnie, ostatni raz pobawiłyśmy się itp. Czas leciał szybko dziewczyny poszły już do swoich jaskiń.
- Więc.. Jesteśmy sami – wyciągnęłam się
- Iii..? – mruknął
- I to że… - przybliżyłam się do niego i zaczęłam go całować
<Death? +18? ;3>

piątek, 26 grudnia 2014

Od Deatha ,,Dorosłość" cz.2 (cd.Sasha)

Wypiłem wszystko. Myślałem,że się pożygam. To było obrzydliwe. Przejrzałem się w lustrze.
-Jesteś taaaaki SEXI-powiedziała Sasha.
-Wiem kochanie-rzuciłem.
Pocałowałem ją.
-Kiedy przyjdą twoje przyjaciółki?-zapytałem.
-Nie wiem. Już powinny być-odpowidziała.
Wyjrzeliśmy na zewnątrz. Szczerbatek warczał na uciekające dziewczyny.
-Morda! Szczerbata mordka!-zawołałem.
Smok pobiegł na mnie. Skoczył i przewrócił mnie. Oblizał od stóp do głów. Otrzepałem się ze śliny.
-Ech...-westchnęła Sasha.-Idę po dziewczyny. Zaraz będę.
-Tak... Poczekaj! Jeszcze twój prezent urodzinowy!
-Dasz mi jak wrócę.
-Nie! Chcę ci dać teraz!-krzyknąłem.
Wziąłem jej łapę i włożyłem je na palec pierścionek:

-Śliczny!-zawołała.
-Teraz leć-powiedziałem jej.-To na pożegnanie.
Pocałowałem ją. Tak dla zasady.
<Chciałam zrobić zaręczyny. Uznałam że za wcześnie. Chyba że chcesz! Nie będę się srzeciwiać! XD>

Od Tamorayn'a ''Godna rywalizacja'' (Cd.Sonatan)

-Nie no,super. Miło że zwróciłeś na nas uwagę tych tu-wskazałem łapą dookoła-rzuciłem.
-Oj-wzruszył ramionami.
Odwróciliśmy się tyłem do Firnen. Jej koń od razu rzucił się w wir walki. Zacząłem podziwiać to zwierzę. Było śmiertelnie dokładne.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!-usłyszałem wrzask.
Odwróciłem się szybko. Alfa tej... A'la watahy porywał moją siostrę. Rzuciło się na mnie kilka małych potworków.
-Wynocha!-krzyknąłem.
Nagle trawa zaczęła rosnąć w zastraszającym tempie. Pochłonęła szybko stwory i wróciła do poprzedniej formy.
-Jak to zrobiłeś?-zapytał Sonatan.
-Nie wiem-odpowiedziałem.
Fire przeklinał. Nawet tego nie powtórzę. Spojrzał na nas z pogardą.
-Nie pozwolę wam wsiąść na mój grzbiet. Okropnie śmierdzicie-rzucił.
-TY GADASZ?!-zawołaliśmy chórem.
-To takie dziwne?-zapytał złośliwie.
-Uhm... Gdzie on mógł pójść z moją siostrą?-spytałem.
Zaczęliśmy rozglądać się z Sonatanem. Nic. 30 minut na nic. Fire tylko zaśmiał się ironicznie.
-Z czego się śmiejesz?-zapytał mój kumpel.
-Z was-odparł ogier.-Ciekawe dokąd mógł zabrać Firnen. Może do swojego zamku? Jakby co to jest tam-wskazał kopytem przed siebie.

Od Sashy ''Dorosłość cz1'' (cd. Death)

- Kiedy? Jutro –
- Jutro? –
- Tak! Najlepiej na moich urodzinach –
- No okej –
- A co z rodzicami? Nie będą źli że się postarzysz dla mnie? –
- No nie wiem.. –
- Dobra, tak czy siak widzimy się jutro nie robię żadnej imprezki ale będą moje przyjaciółki –
- To ok cześć! – pocałowaliśmy się i się rozeszliśmy się do swoich jaskiń. Nie minęło 5 minuta już byłam w jaskini. Uczesałam sierść i zmyłam makijaż po czym poszła spać.
Rano szybko przygotowałam jaskinie i czekałam na przyjaciółki i Death’a. Pobawiłam się z Kiarcią, rzucałam jej piłeczkę z później nalałam mleka do miski i jedzenia do osobnej. Później jeszcze ją uczesałam i nagle usłyszałam głos Death’a
- Sasha? –
- Cześć Death! – podbiegłam do niego – Proszę, wejdź –
- Ładnie tu masz – uśmiechnął się
- Dzięki, zaraz będą dziewczyny –
- To co? Pić? – wyjął eliksir
- No pewnie! – pomerdałam ogonem a Death wziął łyk i się skrzywił – Wypij całe! –
- Ale to jest obrzydliwe – pokazał język
- Pij bo Ci druga głowa wyrośnie –
- Co?! – wypił od razu wszystko i nagle zmienił się w wilka który wygląda na dwa lata
<Death?>

Od Sonatan'a ''Godna rywalizacja ''(cd.Tamorayn/Firnen)

- Jak to co? To co robimy zawsze - wzruszyłem barkami.
- Czyli co bo ten stwór zaraz nieźle się na nas wkurzy - popatrzył na stwora.
- Zaraz nie będzie już taki ''stworem'' tylko miękkim debilem - westchnąłem.
- No to zaczynaj panie, wszechpotężny - warknął cicho.
- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się.
- Ejj...Debilu - uderzyłem go kamieniem.
Od razu odwrócił głowę. Na to użyłem mocy ostatecznej z mojego naszyjnika. Kosztowało mnie to dużo energii. Zmieniłem się w niebieskiego syrena. Użyłem mocy strasznego i potężnego śpiewu. Nie nazwano jeszcze tej mocy. Ale ona wywołuje ogłuszenie i zdezorientowanie przeciwnika. I tak też można żywić się jego negatywną energią. Byłem już na końcu przełomu. Stwór upadł, a koń Firnen podbiegł do niej. Zmieniłem się w wilka. Zakosztowałem energii z tego stwora. Byłem tak samo silny jak przed jego pokonaniem. Stwór zapadł w głęboki sen.
- Tak się to robi w pięknym stylu - odwróciłem się do nich.
<Tamorayn?Firnen?>

Od Tamoryana ,,Godna rywalizacja" (cd.Sonatan)

-Firnen!-zawołałem.
Podbiegła do mnie.
-Głupolu co ty sobie wyobrażasz?-zapytałem.
Zaczęła płakać. Po chwili miałem mokre futro.
-Fire....F...Fir...Eee....-wyszlochała.
-Co?-zapytał Sonatan.
-F-I-R-E-przeliterowała Firnen.-Mój koń.
-Ten przez którego uciekłaś z domu?
-To nie przez niego! Robiłam co chciałam! W dodatku go nie ma! Te małe cośki na niego skoczyły. Miliony! A wy go oskarżacie! On chciał mnie bronić!-wykrzyczała na jednym tchu.
-Dobrze uspokój się.
Nagle usłyszeliśmy przenikliwe rżenie. I skowyt. Potężny skowyt.
-To chyba nasza zguba!-rzucił Sonatan.
Pobiegliśmy w stronę dźwięków. Po środku lasu walczyły te stwory i koń.
-To Fire!-krzyknęła moja siostra.
-GRAUU!-jęknęło coś w krzakach.
Wyskoczył potwór kilka razy większy od pozostałych. Warknął i te mniejsze słuchały. To był ich ,,wódz".Fire był zapędzony w kozi róg.
-Spier*alaj stary debilu! Capie......-i tak dalej. Przeklinał straszliwie.
Zkim moja siostra się zadaje?,pomyślałem.
-Co robimy?-szepnąłem do Sonatana.

Od Addagion'a ''Happy Birthday...To me cz.1''

- Jutro moje urodziny...Umc umc - podskakiwałem wesoło.- Nie będę musiał się męczyć z niektórymi nadpobudliwymi szczeniakami! - podśpiewywałem.
- Addagion! - dogonił mnie Sonatan i Arian.
- Co taki wesoły? - spojrzał na mnie Arian.
- Jutro nasze urodziny! Zapomnieliście? Życie dorosłe! - uśmiechnąłem się.
- Ach...To jutro? - zapytał Sonatan.
- No wow - westchnąłem.
- Ale chyba nigdzie nie odchodzicie w życiu dorosłym, nie? - zapytałem.
- Ja nie...Zostanę tu - zaśmiał się Sonatan.
- Arian? - spojrzałem na niego.
- Może jak coś mnie mocno skłoni bym odszedł od was tak, ale na razie nie więc, zostaję kapitanie - nie brakowało mu humoru.
- Może zaśpiewamy : ''Ja najlepszy jestem tu?'' - zaproponował Sonatan.
- PO CO?! - zrobiłem wielkie oczy.
- To moja piosenka i jest o mojej wspaniałości, więc...- wyciągnąłem zza pleców gitarę elektryczną.
- Skąd ty to...- Arian przekręcił głową.
- Dobrze, wolę nie wiedzieć jak to schowałeś - zrobił facepalm.
- Tylko...Adagion - powiedział nieśmiało Sonatan.
- A co z Dianą? Ona też będzie dorosła - zapytał.
- A co cię to obchodzi? - odwróciłem się.
- Bo to twoja - Sonatan lekko uderzył Ariana w ramię.
- DZIEWCZYNA - powiedzieli razem.
- CO?! NIE - wrzasnąłem.
- Oczywiście - śmiali się.
- Zmieńmy temat - prychnąłem.
- Okej - zmierzyli siebie wzrokiem.
- JA NAJLEPSZY JESTEM.
Zobacz tylko jak w głośniku robię bum!
Z mej gitary dźwięku fala leci w tłum
Nikt na pewno tu mnie nie pokona
Jestem przecież niezwyciężony

Yeah! To czary gitary - przerwałem mu solo na gitarze.
- Dobra chodź muzyku, na jutro ma być dla nas wszystkich tort, a tym ty się zajmiesz - uśmiechnąłem się.
C.D.N

Od Sonatan'a ''Godna rywalizacja'' (cd.Tamorayn/Firnen)

- Dobra rozdzielmy się - zaproponował.
-Eeee...Mam inny pomysł - westchnąłem.
- Jaki? - zapytał.
- Rozdzielić się - powiedziałem z lekkim namysłem w głosie.
- Ahhh...Dobra, niech ci będzie rozdzielimy się - odparł.
Pobiegłem przez las. Usłyszałem wołanie o pomoc. Ustałem w miejscu. Nie miałem zbyt dobrego słuchu jeśli chodzi o dalekie odległości jego wydawania. Nie wiedziałem gdzie iść. Dobiegłem do rozdwojonej ścieżki.
- W lewo czy prawo? - popatrzyłem na ścieżki.
Z lekkim zastanowieniem pobiegłem w lewo. Nagle zobaczyłem olbrzymie dwa drzewa. Były czarne jak smoła, a przy nich mała wadera, a koło niej 3 czarne wilki. Popatrzyła na mnie szybko.
- Ratunku! - krzyknęła.
Jeden wilk już chciał ją zaatakować. Użyłem mocy elektromenii. Czarne wilki zaczęła machać się na nogach i wyszły po za teren watahy.
-Nic ci nei jest? - podbiegłem do wadery.
- nie - odrzekła.
Nagle zjawił się Tamorayn.
<kto :> >

Elektromenia - moc dzięki której wilki są oczarowane czyimś nie ziemskim głosem. Można wkraść się do ich umysł i zrobić czego tylko sobie życzysz. Nic nie będą po tym incydencie pamiętać co się stało

Od Tamoryana ,,Godna rywalizacja" (cd.Sonatan)

Wywróciłem oczami.
-Ile jeszcze razy mam odpowiadać jak mam na imię?!-wykrzyknąłem.
-Odpowiesz czy nie?!-zapytał jeden z przybyłych.
-Tamoryan-odparłem.-A wy?
-Addagion-rzucił pierwszy.
-Arian-odezwał się drugi.
-Mhm... A co tu robicie?-zapytałem.
-Szukamy Sonatana-odpowiedział Arian i zerknął na Sonatana.-A ty? Co tu robisz?
-SZUKAM SIOSTRY-warknąłem.-Widzieliście może czarno-biało-czerwoną waderę ze skrzydłami?
-Taaaak... Chyba tak. Uciekała i za bardzo nie potrafiła latać? A obok niej ognisty koń?-rzucił Addagion.
Pokiwałem głową.
-No to widzieliśmy-wtrącił się Arian.
-GDZIE?!-rzuciłem się na niego.
-Tam!-wskazał łapą.-W Mrocznym Lesie.
Pobiegłem w tamtą stronę.
Usłyszałem szept Sonatana:
-Pomóżmy mu.
-Nie-to chyba był Addagion.-Ledwie go znasz.
-Ale....-protestował Sonatan.
-Czego nie rozumiesz w wyrazie NIE?-zapytał Addagion.
Pobiegłem dalej. Widzieli moją siostrę. To już coś. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Obok mnie przeskoczył królik. To ten sam,którego widziałem wcześniej. Pobiegłem za nim. Kiedy już na niego skakałem,zderzyłem się z kimś głową.
-AUAAAA!-jęknął Sonatan.
-Takie deja vu co?-spytałem.-Czy ty przypadkiem miałeś mi nie pomagać?
Wzruszył ramionami.
-Nie jestem przecież dzieckiem żeby mi rozkazywać nie? To idziemy szukać twojej siostry?
-Jasne! Pospieszmy się,zanim moi kumple nas tu znajdą.
Przybiliśmy piątkę i ruszyliśmy do Mrocznego Lasu.

Od Sonatan'a ''Spotkanie cz.2'' (cd.Kaya)

- Szukam...Kolegów - uśmiechnąłem się.
- Jakich?
- Takich z którymi mieszkam, żyję i rozmawiam na co dzień - nie przerywałem uśmiechu.
- Kolejny żartowniś? - zaśmiała się.
- Ja? Właściwie to tak - przeczesałem łapą mojego fryza (xD).
- A co robisz popołudniu? - zapytała.
- Zapewne znowu sobie pośpiewam, pójdę na plażę jak codziennie. Taki normalny harmonogram -
- Śpiewasz? Mało znam takich znajomych
- Jakbyś poszukała znalazłabyś takich z milion. Oczywiście ślicznie śpiewam - zaśmiałem się znowu.
- Naprawdę?? - powiedziała lekceważąco
- Lepiej niż moi ''koledzy'' na pewno -
<Kaya, brak weny>

Od Vapper ''Zazdrość cz.2' (cd.Jeff)

- Chwila, Jeff - westchnęłam.
Posłusznie do mnie podszedł a ja spojrzałam na basiora.
- Akela?! - nie uwierzyłam prawie.
Basior skinął głową. Mocno go przytuliłam, Jeff chciał go zaatakować ale znowu go powstrzymałam.
- To jest mój...Przybrany tata. Opiekował się mną przez dużo lat...- przedstawiłam go jemu.
- Witaj - uśmiechnął się.
- Akela, ja - przerwał mi.
- Będę tu na jakiś czas fajnie cię odwiedzić. Nie jesteś już taka malutka - rozczochrał mi łapą włosy.
Jeff patrzył wrogo na każdy jego ruch. Gdy odszedł zapytać się Octavius'a o nocleg porozmawiałam z Jeff'em.
- Jeff. To mój tata. Nie bądź zazdrosny. Dawno go nie widziałam - pocałowałam go.
<Jeffuniu?>

Od Lashlon'a ''Cień cz1'' (cd. Michelle)

Bawiłem się z Creepy’im w żółtym lesie, bardzo chętnie łapał spadające listki. Koty są genialne, ciche i słodkie. Ten harmonijny spokój przerwał Jeff, dosłownie skoczył przede mnie wystraszając kota.

- Ej! Co robisz!? – wrzasnąłem na brata

- Patrzę na twoje nudne życie –

- Nudne? – przewróciłem oczami

- No tak, ciągle się gapisz na tego kota lub robisz inne nudne rzeczy –

- Pfff… Odczep się – odwróciłem głowę i kątem oka zauważyłem jak bierze Creepy’iego za ogon – Zostaw go! –

- A niby czemu? – uśmiechnął się szatańsko

- Zostaw go! – warknąłem i rzuciłem się na brata. Nie chciałem z nim walczyć ale zmusił mnie do tego. Ugryzłem do w łapę ale i tak ja byłem bardziej poszkodowany

- No braciszku, nawet poprawiłeś się w walce – przygwoździł moją głowę łapą

- Czego… chcesz…? – Jeff trochę mnie podduszał więc miałem trudności z mówieniem

- Masz takie fajnie moce… -

- Zapomnij! – przerwałem mu i dalej próbowałem się uwolnić

- Nie przerywaj mi! – zmienił się w człowieka, wstał i trzymał mnie po prostu za gardło tak że wisiałem – Jak już mówiłem… Ty w ogóle nie używasz swoich mocy… Zobacz, nie lubisz prawie każdego wilka ale i tak im nic nie zrobisz… -

- Do czego ty dążysz..? –

- Jesteśmy braćmi… A bracia mają ze sobą dużo wspólnego – uśmiechnął się swoim wyciętym uśmiechem – Myślałem że ty też masz dar do zabijania – prawie że mruczał do mnie

- Nie będę zabijać! – po tych słowach mocniej zacisnął rękę na mojej szyi

- Ty albo inni wybieraj… -

Nie chciałem żeby do tego doszło ale musiałem się poddać – Ja… - Jeff puścił moją szyję i z hukiem zleciałem na ziemie. Jeff zamienił się w wilka.

- Więc… wiedziałeś że pod postaci cienia jesteś silniejszy i szybszy? –

- Wiem o tym.. – masowałem łapą szyję

- Zobacz.. Pamiętasz tą waderę której tak nie lubiałeś? –

- Ta… Zielona tak? –

- Tak! Ta co była zawsze głośna i była dla Ciebie upierdliwa –

- Ją..? – spytałem ze smutkiem. Nie odpowiedział tylko odwrócił głowę i zobaczył ze właśnie zaszło słońce i wtedy zmieniłem się w ,,nocnego’’ mnie co spowodowało że stałem się bardziej wredny itp.

- Zmieniaj się – rozkazał mi i przemieniłem się w cień. Byłem czarny jak smoła i jedynie co było widać to moje zielone oczy – Zabij.. i przynieś mi głowę – po tych słowach poleciałem w kierunku watahy w której była ta moja znienawidzona wadera. W postaci cienia poruszałem się bardzo szybko dlatego nie minęło dużo czasu a już dotarłem do watahy. Nie zauważyłem ale ciągle podążał za mną inny cień, był to Creepy miał białe oczy, jak zawsze. Widziałem ją, szła do strumienia by się napić. Poszedłem tam i delikatnie przebiegłem za nią że ona aż podskoczyła ze strachu.

- Halo? Jest tu kto? – zrobiła kilka kroków w przód a ja wyskoczyłem przed nią i swoimi łapami podobnych do dłoni wyrwałem jej głowę. Zadowolony wróciłem do Jeff’a, gdy po 5 minutach drogi dotarłem wręczyłem mu głowę.

- Da się? Da – uśmiechnął się szatańsko

- Pfff… - przewróciłem oczami

- Podobało się..? –

- Nie! – zaprzeczyłem bo tak naprawdę jednak coś w tym było, coś innego

- Kłamiesz.. ale tak czy siak dopiąłem swego.. – odwrócił się i poszedł a ja zmieniłem się w wilka. Creepy tak samo przemienił się w kotka i od razu usiadł na moim grzbiecie.

- Creepy..? Boję się że zrobi ze mnie potwora.. –

,,Nie uda mu się.. udawaj’’ usłyszałem w myślach. Ułożyłem się w kłębek i zasnąłem. Śniło mi się że zabijam każdego kogo napotkam na drodze. Obudziłem się z przerażeniem a koło mnie siedziała Michelle.

- Dobrze że jesteś! – przytuliłem ją

- Czemu śpisz na łące? –

- Dużo by gadać.. – Przy niej czułem się taki… spokojny – Chodź wracajmy – Już mieliśmy wracać kiedy przed nami wyskoczył Jeff po czym warknął ostro.

- Ma na Ciebie zły wpływ… - powiedział do mnie

ZDJ, DO OP


Od Deatha ,,Prezent"cz.5(cd.Sasha)

Wiadomość Sashy mnie dobiła. Jak to?! Nie mogę z nią być. Nagle coś mi się przypomniało.
-Sasha! Czekaj!-krzyknąłem i pobiegłem za nią.
Zastałem ją płaczącą na kamieniu.
-Sasha...Sasha...Ćśśś....-szepnąłem i przytuliłem ją.-Będzie dobrze.
-Jak...Jak możesz...Możesz... Tak mó...Mówić....-wypłakała.
-Bo tak będzie-powiedziałem,po czym wyjawiłem jej mój plan.
-Może się udać...
-Jasne,że tak-uśmiechnąłem się.-Rozczochrałaś sobie włosy. I rozmazałaś makijaż-chciałem poprawić jej humor.
Udało się.
-CO?! Nie patrz na mnie. Wyglądam okropnie.
-Zawsze wyglądasz ślicznie-rzuciłem.
Pocałowałem ją znowu. Tym razem się nie popłakała.
-Dobra. Bierz kota. Szczerbek!-zawołałem. Smok przybiegł jakby się paliło.
-Szczerbek?-zapytała Sasha.
-No...No tak. Szczerbatek-wyjąkałem.
-Okej. Chodźmy. Weź od siebie pieniądze,a ja idę do swojej jaskini. Za godzinę tutaj!-krzyknęła i już jej nie było.
Wybłagałem rodziców o MT. Wziąłem swoje kieszonkowe i pobiegłem na miejsce spotkania z Sashą. Oczywiście była ślicznie uczesana i miała nowy makijaż. -Idziemy do tego sklepu?-zapytała na mój widok.
-Pewnie-zerknąłem na zegarek.-O Bosz! Mamy pół godziny!-wrzasnąłem.
Biegliśmy bardzo szybko. Rzuciliśmy się na drzwi. Pani Angella właśnie zamykała.
-Hej. A co wy tu robicie?-zapytała.
-Ja po eliksir-wydyszałem.
-Jaki?
-Emmm...-zamyśliłem się.
-Euron. Eliksir Euron-wyręczyła mnie Sasha.
-Dobrze. Wejdźcie.
Zajęło to chwilę. Pai Angella wzięła eliksir,podeszła do kasy i wzięła pieniądze,które jej wręczyłem.
-Proszę-powiedziała.
Wyszliśmy. Alfa zamknęła sklep. Zwróciłem się do Sashy:
-Kiedy go wypić?

Wyniki

Wyniki konkursu na najlepsze op! ^^
Gratuluję wszystkim którym je wysłali. Od razu mówię że za udział macie po 25 MT.
No to tak...
3 miejsce zajął/a
MIDNIGHT!
Gratuluję. Ty wygrałeś Proszek Magic, i Tęczową Różę.
2 miejsce zajęła...
NIE MA 2 MIEJSCA
Uwaga, moja decyzja jest taka a nie inna. Op. Vapper i Vicky wymiata. Jakbym dała zwycięstwo Vapper, byście mówili że znowu oszukuję, a jak Vicky by wygrała Vapper by się na mnie wkurzyła bo dużo pisała.
Ale moja decyzja niczego nie zmieni.
Arkadia i Vapper mają 1 miejsce!
Gratuluję!
Wygrałyście oby dwie 
- x2 50 MT
- medaliony nieśmiertelności (dla 2 swoich wilków)- możecie też je sprzedać
i jedną rzecz jaką sobie wybierzecie z MS.

Pozdrawiam ^^

Od Sashy ''Prezent cz4'' (cd. Death)

Pocałunek był niesamowity ale nagle przypomniałam sobie i do moich oczu naleciały łzy.
- Co się stało? – spytał
- Mam jutro urodziny.. – dałam głowę w dół
- I co z tego? Powinnaś się cieszyć –
- Nie rozumiesz… Ja jutro kończę dwa lata a to znaczy że będę dorosła i nie będę chodzić do szkoły –
- O nie.. –
Nic nie odpowiedziałam tylko go przytuliłam – Przejdziemy się? – wyszlochałam
- Dobrze –
- Choć Kiara – kotek posłusznie wskoczył na moje plecy i poszliśmy się przejść
- A co? Ne będziemy mogli się spotykać? –
- Co? Dorosła ze szczeniakiem? – popatrzyłam się w niebo – Przepraszam Death… - pobiegłam w krzaki ze łzami w oczach, nie mogłam wyobrazić sobie że to koniec przyjaźni z Death’em.
<Death?>

Od Kayi ''Spotkanie cz1'' (cd. Sonatan)

Jak ja kocham przerwę świąteczną, święta i wolne od szkoły, najlepsze co może być. Bawiłam się z bratem na polu, dzięki mojej mamie pada śnieg a my mamy z tego frajdę. Nagle stanęłam jak słup a Power wbiegł we mnie.
- Kaya? Co Ci jest? – spytał zdziwiony
- On tam jest… - patrzyłam się na niebieskiego basiorka
- Chodzi Ci o Sonatana? – parsknął śmiechem
- Cicho! – popchnęłam go że wleciał do śniegu dalej się śmiejąc a ja podeszłam do Sonatana – Cześć Sonatan! – pokłusowałam do niego
- Cześć Kaya – odwrócił głowę w drugą stronę, najwyraźniej szukał czegoś
- Co tam u Ciebie? – merdałam ogonkiem
- A nic ciekawego –
- Szukasz czegoś? – również się rozglądnęłam
<Sonatan?>

Od Aryi ,,Niemiła niespodzianka" cz.1(cd.Midnight)

Szłam do domu. Wyzbierałam zioła.Musiałam zrobić lekarstwa dla Erindy. Obiecałam jej. W dodatku miałam coś do powiedzenia Midnightowi. Jednak nie zastałam go w domu. Były jednak dzieci. Szybko i cicho powiedziałam im o co chodzi. Krzyknęły razem:
-CO?!!
-Ćśśś....-szepnęłam.-Powiem waszemu ojcu. Obserwujcie jego minę. Będzie ubaw.
-Ok-zerwał się Death.-Właściwie to z taty zawsze jest beka-dodał.
-Z tym się zgodzę-rzuciłam.
Wszyscy zwijaliśmy się ze śmiechu. Nie wiem ile to trwało,ale wrócił Mid.
-Hej-przywitał się.-A wam co?
-Nic...Nic...-powiedziałam pomiędzy wybuchami śmiechu.-Musze ci coś powiedzieć-rzekłam,gdy już się opanowałam.
-Co? To coś ważnego?-dopytywał.
-No raczej-wywróciłam oczami. Zerknęłam na dzieci. Wpatrywały się w Midnighta. Ledwo się powstrzymywały od śmiechu.-Po raz drugi zostaniesz ojcem.

Od Deatha ,,Prezent"cz.3 (cd.Sasha)

Spojrzałem w górę. Sasha miała rację. Nad nami była jemioła.
-Tak. I co z tego?-zapytałem.
Bardzo starałem się na nią nie patrzeć. Na widok jej rozczarowania zrobiło mi się smutno. Odwróciłem jej uwagę.
-A co to?-zerknąłem do paczki. Wyszedł z niej czarny smok.

-To smocze pisklę. Dopiero młode. Później będzie znacznie większe-wyjaśniła Sasha.-To samiec-dodała szybko.
-Fajny-rzuciłem. Smoczek uśmiechnął się. Nie miał zębów. Odwróciłem się do Sashy.-On nie ma zębów?
Jak na zawołanie smokowi wyrosły zęby.
-Aha... Czyli mu tak wyrastają? Okej... Coś jeszcze?-spytałem.
-Pluje plazmą i piorunami.
Mruknąłem. Sasha odwróciła się do Kiary. Zerknąłem na jemiołę. Podszedłem do Sashy i ją pocałowałem.
<Sasha?>

Od Jerome ''Taka praca cz.15'' (cd.Erinda)

- Erinda? Czy chcesz być moją partnerką na zawsze, nawet dalej po kres naszych dni? - zza pleców wyjąłem pierścionek zaręczynowy.

- Owalny pierścionek z brylantem o trójkątnym kształcie i setką drobnych diamentów w paśmie 18-karatowego białego złota - uśmiechnąłem się.
- OCH JEROME! OCZYWIŚCIE ŻE TAKK! - pocałowała mnie, a ja ją.
- Kocham cię...- wyszeptałem jej do ucha.
- Ja ciebie też - przytuliła mnie.
- Mam ci coś do powiedzenia - spojrzała na mnie tajemniczo.

<Szczeniory?^^>



Od Erindy,,Taka praca cz.13''(cd.Jerome)

Dał mi herbatę owocową.
-Mhm...Dobra.-pokiwałam głową.
* * *
Zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu,aż pewnego dnia...
-Mam dla Ciebie spóźniony prezent wigilijny.-powiedział.
-Jaki?
<Jerome?Niech to będzie pierścionek zaręczynowy *,*>

Od Draco ''Wspaniałe Święta cz.5'' (cd.Dracuna)

- Hej, Dracuna - podbiegłem do niej.
Siedziała pod choinką.
- Witaj - zrobiła słodkie oczka i poprawił fryzurę.
Kątem oka widziałem jak Kii wita się z Solaris'em.
- Ładnie wyglądasz - pochwaliłem ją.
- Dziękuję, ty też - popatrzyła na mojego fryza.
Zza pleców wyjąłem prezent dla Dracuny i podłożyłem pod choinkę.
- Jeszcze nie teraz - uśmiechnąłem się szeroko.
<Dracuna?>

Od Jerome ''Taka praca cz.12''(cd.Erinda)

- Chyba że pójdziesz ze mną, by udomowić Mantikorę? - zapytałem.
- A gdzie?
- Do mojej jaskini, zapraszam cię na herbatę - uśmiechnąłem się.
- To...Chyba idę - uśmiechnęła się.
Poszliśmy do mojej jaskini. Stwór wszedł do niej powoli i ryknął cicho.
- Spokojnie - pogładziłem jego futro.
Mantikora była przyjazna.
- Nazwę cię Zeke - zacząłem czesać stworzenie.
- Ekhem - kaszlnęła Erinda.
- Ach, tak przepraszam, już ci grzeję herbatę. Daj mi tylko chwilę - popatrzyłem na nią z miłością.
<Erinda?>