środa, 29 kwietnia 2015

Od MidAssassin'a ''Raport Łowów cz.1'' (cd.Solaris)

Od dwóch dni Solaris wymaga abym napisał raport na temat polowań. No i nic nie przychodzi mi do głowy... Siedziałem sobie i spoglądałem z nad gazety jak moja drużyna uprawia trening. Ogólnie rzecz biorąc przychodziły mi same wymagania lub wyuczenie się zdolności. No i wtedy napisałem to:
 Raport łowów.
Informuje, iż są pewne braki u moich wilków. O to one:
Jeff- jako, że jest wyśmienitym zabójcą brakuje mu precyzji w zabijaniu. Lubi bardziej maltretować ofiare zamiast zadać jej ostateczny cios.
Kaya- ma lekko osłabiony węch, jednak wzrok jest bez zastrzeżeń. 
Dakota- Jako tropiąca jest bardzo dobra,jednak jako atakująca nie może się zastanawiać czy zabijać ofiarę czy nie.
Jo- Dobrze strzela z łuku, jednak nadaje się bardziej z charakteru na atakującą niż tropicielke. 
Potrzebuje norowników oraz goniących. Jakoś sobie radzimy bez nich, ale często są trudności. 
Będe również wprowadzał niektóre, chętne wilki do łucznictwa, ponieważ są bardzo przydatni. Zajęła by się nimi  Jo. 
Przywódca polowań: MidAssassin

Odłożyłem pióro i spostrzegłem, że się zmęczyli po treningu.
-Odpoczynek!-krzyknąłem i wstałem z miękkich liści.Wybierałem się do Solarisa oddać raport.
<Solaris?>

Od Snow'a "Wyspa Pająków cz5" (cd. Elise)

Jej oczy na początku przebarwiały się na kolor żółty, a potem zostały zielone. Łapy zaczęły zmieniać kolor na czarniejszy, a sierść była rzadsza i twardsza.
-Co... co ci jest?! - krzyknąłem.
-Pająkiem byłam i w pająka się obrócę - odpowiedziała.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Zamurowało mnie.
-Płyń. Płyń sam. Ja tu zostaję - trochę się odwróciła.
-NIE. - powiedziałem stanowczo. - Nie zostawię cię!
-P-ŁYŃ!
Odwróciła się i powoli odeszła z pająkami. Cóż - nie zostawało mi nic więcej. "Jeśli coś kochasz daj mu wolność". Więc jeszcze wolniej jak ona szła ja podszedłem w stronę tratwy. Pchnąłem ją i zacząłem płynąć. Odwróciłem się w stronę Elise. Zniknęła w puszczy. Nagle rozległ się krzyk. Bez wahania skoczyłem z tratwy i popłynąłem w stronę wrzasku. Kiedy się tam znalazłem, zobaczyłem, że pająki chcą ją zjeść! Wyczarowałem lodowy miecz, po czym odłożyłem mój Lodowy Amulet, aby nic mu się nie stało i rzuciłem się na nie. Najpierw próbowałem zabić małe pajączki, ale było to trudne. Po za tym, nie wiadomo jak, mnożyły się. Postanowiłem pokonać Królową. Elise próbowała mnie powstrzymać, ale chyba trucizna, którą miała w żyłach zaczęła działać. Odciąłem dla królowej pająków 2 odnóża, utrudniało jej do poruszanie się, ale walczyła dalej. Oberwałem w okolice oka.

W końcu wbiłem jej miecz w serce. No... mam nadzieję, że tam. Pająk zaczął warczeć/syczeć, aż w końcu padł. Małe pająki uciekły.
-ELISE! - krzyknąłem trochę z radości, że to już koniec, a trochę, że zabiłem jej braci.
Podbiegłem do wadery. Była wyraźnie zła, ale i smutna.
-Musiałem to zrobić... musiałem - wyjaśniłem.
-Nie musi... - nie dokończyła.
Zemdlała. Zabrałem ją na tratwę i popłyneliśmy na tereny watahy.
-Kocham Cię - szepnąłem.

Od MidAssasin'a ''Wojna i umarlak cz.3'' (cd.Octavius)

-Jeżeli jestem w czyśccu...

-Bo jesteś-dopowiedział za mnie Octavius siedzący przy ekraniku.

-To muszę jakoś odkupić swe winy jak dobrze czytałem.-powiedziałem z lekkim strachem w słowach. Nie łatwo jest pogodzić się, że jesteśmy w czymś.... takim.

-No to dobrze czytałeś!-odpowiedział wyraźnie z lekką kpiną w głosie. Wyraźnie sprawiało mu to przyjemność. Jego charakter właśnie taki często był.

-No to cóż będzie stało mi na drodzę do wiecznego odpoczynku?-spytałem z widocznym brakiem strachu. Tylko tak mogłem zachować resztki swojej wilczej dumy. Chociaż, że w sere biło mi tak szybko pozostałem bez skrupułów.

-Jak sobie życzysz....-powiedział i zniknął. Znalazłem się na polanie gdzie był szarżujący na mnie byk.

-Jak humor?-zaśmiałem się mówiąc to do przeciwnika

<Octavius? HAH>

wtorek, 28 kwietnia 2015

Od Selen "Don't You forget cz.7(cd.Kaigy

- Lepsze? - uśmiechnęłam się
- A co? Wątpisz w moją wyobraźnię? - odwzajemnił uśmiech
- Nie.. no co ty . - zaśmiałam się -... więc? Zamierzasz coś zam wymyślić czy będziesz zagłębiał się w stare "psikusy" ? A może mam ci pomóc ? 
- Nieee.. mam też swoje pomysły w zanadrzu. - puścił mi oczko
- Doprawdy ? - basior poszedł a ja szłam za nim
Zbliżaliśmy się do wielkiego mrowiska. Zastanawiałam się nad czym tak rozmyślał całą drogę..
- To jest twój plan? - popatrzyłam na mrowisko i zrobiłam krok w tył
- Tak jakby - zaśmiał się
- Co masz zamiar z nimi zrobić? Wsypać je komuś na dupe ? - uśmiechnęłam się szeroko
- i.. ?
- No nie wieże - podeszłam do basiora
- Masz słoik ? - zapytał się patrząc na kopiec
- Skąd miałabym wziąć słoik ? Zastanów się - przewróciłam oczyma - Przedstawisz mi łaskawie swój plan? 
- No, więc.. - odwrócił się do mnie - Złapiemy mrówki do słoika, jak wiesz one strasznie się wściekają więc łatwo e będzie rozdrażnić. Zagadasz Addagion'a...
- Ja? Addagion'a? A o czym miałabym z nim rozmawiać? I czemu uparłeś się na niego?
- Wymyślisz coś - uśmiechnął się i puścił mi oczko - Wiesz chce go upokorzyć, bo wcześniej się nie udało..
- Jesteś okropny. - uśmiechnęłam się
- Taak.. wieeemm.. Gdy będziesz gadała z Add'em ja po cichu wsypię mu wściekłe mrówki na ogon. One zaczną go gryźć, a basior będzie biegał jak opętany.
- Tylko tyle? - powiedziałam znudzona - ja bym oblała go żywicą i obsypała go piórami..
- No! Dusza żartowniczki się w tobie odezwała ? - podszedł do mnie bliżej
- Może.. - powiedziałam leżąc na plecach, a Kai stanął nad mną 

<Kaigy?>

Od Jo "Tajemniczy dom cz.5"(cd.Draco)

Nie mogłam otworzyć oczu. Siła pozwalała mi jedynie na ich przymrużenie. Obraz był niewyraźny i prawie nic nie widziałam. Zaczęłam widzieć wyraźniej. Na moich oczach ukazał się Draco. Deja vu. Chyba kiedyś tak było z Solarisem. Nieważne.
-Coś ci jest? - spytał mnie Draco
-Nie... ale chyba... nie mogę wstać... - odpowiedziałam
-Tutaj? - dotknął mojej łapy
-Tak, tu. Ała!
Basior wziął mnie na plecy i zaczął powoli iść.
-Idę tak powoli, ponieważ chyba też mam coś złamane - oznajmił.
-Dlaczego tak od razu nie mówiłeś? - spytałam go - sama pójdę.
-Nie. - powiedział stanowczo - poniosę cię.
-Dzięki.
***
Obudziłam się na łóżku w szpitalu. Obok mnie siedział Draco.
-Mnie nic nie jest, ale chyba mam coś z łapą - powiedział.
-Zobaczmy... - lekarz zaczął dotykać jego rękę - aha... tu jest złamane. Założę gips i będzie po wszystkim.
-A co z Jo?
Basiory popatrzyły na mnie.
-U niej jest gorzej. Ma zwichnięte 2 łapy i przez jakiś czas może zapominać co się stało.
Lekarz założył nam gips i wyszliśmy.
-A w ogóle... to co się tam wydarzyło? - zapytałam go
-Nie pamiętasz? A no tak. Lekarz mówił, że możesz zapominać niektóre sprawy.

<Draco? Zapomniałam :| >

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Od Elise ''Wyspa pająków cz.4'' (cd.Snow)

Spojrzałam w okół. Wszystko było jakby zwyczajne, jednak przypominało mi... Eh, pająki?! Gdy zobaczyłam pająka muzycznego zdziwiłam się trochę, ale potem zaczęłam myśleć racjonalnie. Może oszalałam, ale teraz wszędzie widział pająki.
- Chodź, idziemy poszukać innych gatunków!- krzyknęłam rozbawiona.
- Teraz?- zapytał.
- Yhym, a co?- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Nic... Po prostu nie powinnyśmy szukać jedzenia i schronienia na noc?- podniósł brew.
- No weź... Jedzenie znajdziemy w poszukiwaniach nowych gatunków! Schronienie pewno też. Przecież możemy schronić się pod pierwszym lepszym drzewem - oznajmiłam.
Snow chciał coś powiedzieć, ale powstrzymując wypowiedź westchnął i przyznał:
- Dobra, ale tylko ten jedyny raz ulegam takim zachciance...
- Słodziak mój - poklepałam go po głowie.
- A TERAZ, NA RATUNEK NIEODKRYTYM GATUNKOM!- krzyknęłam i popędziłam w las.
***
Byliśmy na rozdrożu. Lewa ścieżka lub prawa.
- Wiem, ty pojdziesz lewą, ja prawą. Jak znajdziesz jakiegoś pająka krzycz, okej?- uśmiechnęłam się.
- Dobrze się czujesz?
- Tak - dodałam od razu.
- Okej? To mam tam iść? Ty sama w drugą stronę?
- To chyba oczywiste że tak!- pobiegłam prawą ścieżką.
Trafiłam na wielką jaskinię przypominającą pająka... Wrota do jaskini odsłaniały olbrzymie aparaty gębowe pajęczaka oraz wielkie świecące oczy. Weszłam do groty bez zastanowienia. Było tam zimno i z sufitu kapała woda.
- Ale tu wilgotno...Brr... Cała fryzura mi opadnie - poprawiłam czuprynę.
Usłyszałam szelest. Odwróciłam się energicznie.
- Kto tam?!- zapytałam zmieszana.
Coś przebiegło koło mnie. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, poczułam coś wbijającego mi się w szyję.

***
Wstałam z ziemi. W okół mnie było pełno... Bosze... MILIARDY MAŁYCH PAJĄKÓW! Patrzyły na mnie z zamiłowaniem. Poczułam się niezwykle. Nie chciałam porzucać tego miejsca. Wszystkie malutkie bezkręgowce patrzyły się na mnie słodkimi oczętami. Nie pamiętam co było wcześniej, chyba straciłam przytomność. Wtedy przetarłam oczy, przede mną za całą ''kolonią'' maluteńkich milusińskich stał olbrzymi pająk. Największy jakiego widziałam w życiu. Jego odnóża miały chyba z dobre pięć metrów! Ogromny odwłok z czerwonym krzyżem na nim i trzy pary wielkich zielonych oczu gapiły się na mnie. To bardziej mnie zmieszało niż widok malutkich miliardów pajęczych buziek. To była chyba ich królowa.
***
Znalazłam Snow'a. Wołał mnie i szukał rozgorączkowany wśród zarośli.
- ELISE!- wrzasnął.
Skoczyłam na niego zza drzewa, albo raczej palmy. Byłam pod postacią pająka.
- AAA!- krzyknął ponownie i strąciłm mnie z siebie za pomocą magii. Przygotował lodowy miecz, wtedy zmieniłam się w wilka.
- Boże...Elise, to tylko ty - westchnął.
- Tak ja - zaśmiałam się.
- Gdzież ty była?! Szukałem cię..- wtedy jego głos się urwał i powędrował do mojej szyi.
- Co cię ugryzło?- spytałam pokazując na ślady dwóch odcisków zębów.
- To? A nic, zacięłam się liściem - odrzekłam.
- Naprawdę? A dobra, mniejsza o to, chodź na plazę!- chwycił mnie za łapę i zaciągnął nad morską bryzę.
Na niej stała wielka zbudowana tratwa.
- Z czego to i jak to zrobiłeś w tak krótkim czasie?!- nie wiedziałam co powiedzieć.
- Byłaś ''gdzieś'' długo. Wróciłem na plażę i zrobiłem tę... łódź?tratwę?- powiedział godnym tonem.
- Wiem, gdzie dokładnie się znajdujemy - wyczarował lodowy kompas. - Jesteśmy na południu, a wataha jest bardziej na północnym-wschodzie, rozumiesz? Musimy tylko płynąć w tamten kierunek - wsiadł na tratwę zachęcając mnie do wejścia. Leżało tam też dużo bananów i innych soczystych owoców.
- Ale ja nie płynę - rzekłam.
Snow zaniemówił. - Ale... Czemu!? Chciałaś szybko wrócić na tereny!- zakaszlał.
- Tak, ale to moje miejsce - zrobił duże oczy.
Wtedy z lasu wybiegł wielki 15 metrowy pająk.
- Zostaję z nią - krzyknęłam. Moje oczy zrobiły się zielone.
<Snow? XD ja cię wkręcam XD chodzi o to, że ''królowa'' ugryzła Elise co wpływa na to, by mogła z nimi zostać. A sami jak odpłyniesz chcą (królowa i kolonia) ją zjeść <kanipalism> co poczniesz? XD>

Od Dark Raylupus'a "Potwór w kanionie cz.2"(cd.Taravia)

Szybowałem sobie nucąc piosenkę.Przelatywałem nad kanionem. Słyszałem co się tam stało. Było mi nawet szkoda. Minąłbym to miejsce obojętnie gdyby nie fakt, że kogoś tam zobaczyłem. To była... Trivia? A może Travia? Nie pamiętałem dobrze jej imienia, ale to była na pewno jedna z uczennic szkoły. Wylądowałem za nią po cichu. Nie powinna tu chyba być. Przez te ostatnie przykre zdarzenie w ogóle nie zachowuję się jak ja.... Ech...
-Przepraszam...-zacząłem.
Wadera odwróciła się gwałtownie. Popatrzyła na mnie chyba z lękiem. Dopiero wtedy zorientowałem się, że ona mnie widzi w tej formie pierwszy raz... Olałem to i zdecydowałem zapytać o to co chciałem.
-Spokojnie... Ja też jestem z tej watahy, co tu robisz?-Wtedy rozległ się łomot spadających kamieni.
Wyczułem na sobie czyjeś spojrzenie. To raczej nie był wilk.
<Taravia? Chyba jest iebezpiecznie>

niedziela, 26 kwietnia 2015

Od Snow'a "Wyspa Pająków cz.3"(cd.Elise)

Szedłem z Elise po dżungli. Trzymałem w ręku lodowy miecz. Nie wiedziałem co nas tu czeka. Podszedłem do jakiegoś drzewa. Wyglądało dziwnie. Coś na kształt pająka.
-Patrz jakie dziwne drzewo. - pokazałem
-Faktycznie... - przytaknęła - niecodzienne... - przechyliła głowę na bok - ono ma kształt pająka!
-Mi też się tak wydaje. Chodźmy dalej.
W oddali dostrzegłem jakąś jaskinie. Miała kształt podobny do tamtego drzewa. Kiedy podszedłem bliżej z jaskini wyskoczył ogromny pająk. Większy nawet od tego, którego dałem kiedyś dla Elise.
-Jaki słodki! - krzyknęła i podbiegła do niego
-Uważaj!
-Przecież to jeden z moich - biegła bliżej - nic mi nie zrobi
Kiedy podbiegła bliżej, zrobiła wielkie oczy i odsunęła się.
-To... to jest Pająk Muzyczny! - oznajmiła krzykiem
-Że co?! - zapytałem
-Jak nie słucha muzyki to robi się naprawdę groźny! Szybko, zagraj coś!
-Kiedy ja nie umiem!
Pająk zaczął ją obwąchiwać.
-To... zagwiżdż!
Od razu zagwizdałem. Nie było to jakieś piękne, ale pająk wyraźnie się uspokoił. Zaczął się kręcić, a potem usnął. Elise podeszła do niego i pogłaskała.
-Dziwne... Niecodziennie spotyka się Pająki Muzyczne. Ej... - nie dokończyła
-Hm?
-To jest Wyspa Pająków!
-Wyspa Pająków? - zdziwiłem się
-Wszystko ma tutaj kształt pająka i mieszkają tu bardzo rzadkie gatunki

<Elise? Poprzednie op. było dłuższe :( >

Od Draco ''Tajemniczy dom cz.4'' (cd.Jo)

Wybiegliśmy na wznak z pokoju. Było ciemno, tylko lekkie światło dostawało się z dworu. Robiło bardzo straszną przy tym atmosferę. Cisza była bardzo niepokojąca. Miałem pewną nadzieję że zaraz się coś wydarzy. Stanąłem na chwilę.
- Poczekaj. Jest to zwyczajny dom! Zwyczajny wiejski domek, spojrz chociaż na te obrazy na ścianie - wskazałem łapą.
Pokazywały one kolorowe wycinanki, kwiaty i tym podobne. Nagle jakby słońce ''się wyłączyło'' i znowu było ciemno. Włączyło się po paru sekundach, znowu spojrzeliśmy na ścianę. Tam natomiast były obrazy z dziewczynką, bujającą się na huśtawce przywiązanej do wielkiego dębu.
Nie mogłem nawet ruszyć ustami.
- Draco?- Jo nie mogła się uspokoić, nie dziwię się jej.
Czułem to samo. Jestem odwazny, chociaż tak sądziłem, ale... TO?! Nagle usłyszeliśmy trzeszczenie podłogi. Z powodu TOTALNEGO rozwalenia mózgu tym miejscem nie mogliśmy się ruszyć z miejsca. Podkuliłem ogon i poszedłem przodem. Byliśmy na końcu dlugiego korytarza. Ostatnie drzwi. Uchyliłem je lekko, po czym energicznie popchnąłem. Pokój był dziwny. Nie było w nim nic szczególnego. Jedynie okrągłe okno, położone na wysokości drzwi i... Bujająca się postać na drewnianym krześle. Bylo widać czarne jak smoła włosy i białą jak śmierć rekę. Przełknąłem ślinę. Jo zamurowało i automatycznie się do mnie przytuliła. Nie mogliśmy uciekać, co by się stało gdybyśmy to zrobili!?

****

Obudziłem się przed domkiem. Obolały wstałem i rozejrzałem się. Nie pamiętałem nic. Obok mnie tak samo leżała Jo.
<Jo?>

Od Elise ''Wyspa Pająków cz.2'' (cd.Snow)

Otworzyłam powoli oczy.
- Gdzie.... Gdzie my jesteśmy?- usiadłam na... piasku?
Przetarłam oczy. Obok mnie stał Snow. - Co się stało?- trochę się zaniepokoiłam.
- Wiesz... Ja nie wiem gdzie jesteśmy, ale pamiętam tylko jak szła na nas ogromna fala - powiedział przez zęby, by nie wzbudzić we mnie paniki.
- Na terenach naszej watahy fale?! To... Coś nas wciągnęło?- otworzyłam szeroko usta.
- Nie wiem... Ale lepiej musimy znaleźć drogę do domu - popatrzył w stronę morza.
- Normalna plaża, normalne morze - spojrzałam tam gdzie on.
Wtedy on przekręcił moim pyszczkiem. Moim oczom okazała się dalej od piasku plaży wielka dżungla... Przypominało to Amazonkę? Nie rzekę w świecie ludzi, tylko tą ich wielką zieloną dżunglę, z tego co się nie mylę największą na ich świecie.
- Robi wrażenie...- zaniemówiłam i wstałam.
- Chodźmy na razie po plazy by znaleźć jedzenie, potem pomyślimy jak wrócić, w najgorszym wypadku musimy wejść w głąb tej wyspy - rzekł poważnym tonem Snow i gwizdnął zarazem.
- Mi pasuje - poszłam za nim.
Szliśmy białą wręcz plażą. Co chwilę widziałam piękne kamienie. Lubiłam je kolekcjonować kiedy byłam jeszcze małą waderką. Zbierałam je co krok i chowałam je za ''pomocą magii''. W każdej czasie te przedmioty, mogły się pojawić gdy ja będę tego chcieć. Snow zawołał mnie nagle:
- PATRZ!
Podbiegłam do niego, stał akurat przed czymś. Wyglądało jak wielka... Zielona kula przypominająca jakiś owoc?
- Co to jest?- zapytałam.
- Kokos - uśmiechnął się.
- Kokos - powtórzyłam.
- Coś nie tak?- spojrzał na mnie.
- Kokos wygląda inaczej. Jest brązowy i ma drewniane włoski. Ma też 3 lub nawet więcej czarnych wgłębień na górze - wytłumaczyłam.
- To jest młody kokos. Będzie taki, ale później. Teraz takiego też można jeść - zaśmiał się.
- Musimy? Ja bym wolała zjeść jakieś mięso. Ogólnie kokos, z mleczkiem w środku nie wiele da nam energii - westchnęłam.
- Może i masz rację, ale i tak to zjedzmy, w końcu jakieś kalorie - wyczarował lodowy miecz i na raz przeciął kokosa na pół. Był pusty, wewnątrz miąsz nie do zjedzenia był żółty i wyschnięty, niczym sama dojrzała skorupa kokosa.
- Pusty...- odrzekł wkurzony.
- Nie pozostało nam nic, jak wejść w głąb wyspy i poszukać jedzenia. Mięsa i schronienia - zaczęłam biec w stronę dżungli.
- Poczekaj!- krzyknął i popędził za mną.
Będąc już w obcym miejscu, Snow wyczarował kolejny lodowy miecz dla bezpieczeństwa.
<Snow?;3 sory, brak weny ;/// za dużo opków dzisiaj XD>

Od Snow'a "Wyspa Pająków" (cd. Elise)

Ostatnio uzależniłem się od gwizdania. Gwiżdżę noc i dzień. Nie wiem co to może znaczyć. A więc obudziłem się z pająkiem na brzuchu. Miałem jeszcze przymrużone oczy i nie widziałem go za dobrze. Wydawał się być ogromny. Gwałtownie wstałem z łóżka i zacząłem otrzepywać futro z nadzieją, że pająka już nie ma. Kiedy zacząłem widzieć wyraźniej zobaczyłem, że to tylko mały, może milimetrowy pajączek. W sumie to nie wiem jak go zobaczyłem. Podniosłem go, położyłem na biurko i uśmiechnąłem się.
Pomyślałem o Elise. Ach... te jej nietoperze skrzydełka i bujna fryzura. Umyłem się i od razu do niej pobiegłem. W końcu był weekend! Biegnąc oczywiście gwizdałem. Ciekawe czy będzie ją to denerwowało. Oby nie. Jeśli nawet to chyba będę musiał się od-uzależnić. Ja ją kocham. Myśląc o niej pół godziny staje się minutą. I proszę - jestem przy jej jaskini. Zapukałem. Akurat otworzyła ona. Zawsze otwiera ktoś inny, a potem drapię się po głowie, pytam czy jest Elise, nawet jeśli wiem, że jest.
-Witaj słońce - przywitałem ją
-Cześć - uśmiechnęła się
Podeszła bliżej mnie. Zagwizdałem.
-Gwiżdżesz?
-Tak jakoś się od tego uzależniłem
-Nie szkodzi - pocałowała mnie
-To co robimy? - zapytałem ją
-Nie wiem. Chodź na spacer - odpowiedziała
-Pewnie
Szliśmy przez łąkę, polanę, Jezioro Szlachetne, aż do plaży. Postanowiłem zabrać Elise na                                łódkę. Podszedłem bliżej wody.
-Może popływamy? - spytałem - Tam jest łódka.
-Dobrze - podbiegła
Wsiedliśmy na łódź i pływaliśmy. Pogoda była piękna. Wiosłowałem, patrzyliśmy na siebie, słoneczko. Niestety - nie mam szczęścia. Nagle zaczął się sztorm.
-Trzymaj się! - krzyknąłem
Próbowałem wiosłować w stronę lądu, lecz się nie udało. Pioruny waliły jak szalone, ale nie traciłem nadziei. Ogromna fala skierowała się w naszą stronę.
***
-What the h... aaa -ziewnąłem - mamo, jeszcze 5 minut... Co? Co się stało? Nie... jaka tam "strata pamięci" - zaśmiałem się - jestem całkowicie... what? Elise! Elise nie rób mi tego!
Otworzyłem oczy. Byłem na jakiejś wyspie. Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Patrzyłem na morze. Odwróciłem się i zobaczyłem ogromną dżunglę.
-Elise? - w oddali dostrzegłem  nieprzytomną waderę
Podbiegłem do niej.

<Elise? I co dalej ;p? >


Od Kaigy'ego ''Don't you forget cz.6'' (cd.Selen)

- Sądzę, że wiem - podszedłem bliżej wadery.
- Ah... Tak - skrępowała się trochę.
- Masz ładne imię - dodałem z lekkim uśmiechem.
- Imię? Eh... Dzięki? Zresztą, jest jak każde inne - wstała powoli i podkuliła trochę ogon.
- Wiesz, jest taka inna strona mnie - podrapałem się po głowie.
Selen nastawiła uszy, przekonując bym coś powiedział.
- Więc, uwielbiam niektórym wyrządzać różne psikusy, żarty i robić tak by mogli zakopać się pod ziemię - zaśmiałem się.
- Żarty?- przygryzła wargę.
- Chodź ze mną, pokażę ci o co chodzi - pobiegłem ścieżką prowadzącą w las, wadera po chwili namysłu bez słowa pobiegła za mną.
***
- Teraz patrz - wyjąłem zza pleców kartkę i napisałem tam piórem:
''Kochany Addagion'ie,
Czy chciałbyś dziś wyjść ze mną na spacer? Będę czekać w pobliżu twojej jaskini
Livia ;*''
- I co chcesz z tym zrobić?- śmiała się wadera.
- Poczekaj - wymknąłem się po cichu z krzaków i wbiegłem pod inny. Selen obserwowała moje kroki. Potem usłyszałem gwizd. To Sonatan szedł ścieżką i podśpiewywał sobie. Był to odpowiedni moment! Gdy przekroczył krzak w którym byłem ukryty przykleiłem mu do ogona tę kartkę. Ten, nieświadomy wszedł do jaskini. Wyszedłem śmiało z krzaków, po chwili wychyliła się Selen.
- Teraz co chcesz zrobić?- westchnęła.
Pokazałem wtedy dwa wiadra wypełnione zimną wodą i lodem.
- Jezuuuuu........ NAPRAWDĘ, potrafisz być niegrzeczny - prychnęła nadąsana.
- Pomóż mi, a dostaniesz czekoladę - zaśmiałem się.
- SAM DOSTANIESZ W ŁEB - krzyknęła.
- Ciszej, bo jeszcze się skapną- nie przestawałem się śmiać.
- Dobra, dobra
***
Czekaliśmy u progów jaskini, kiedy Addagion zauważy na ogonie Sonatana karteczkę z wiadomością. W końcu ktoś zbliżał się do wyjścia. Dałem sygnał, że ktoś idzie. Kilka kroków... II... Strzał wiadrami z wodą.
Od razu opuściłem wiadro i zacząłem się śmiać. Chyba Sel, też się śmiała ale moje śmiechy zagłuszyły wszystko. Wstałem przecierając oczy od łez. Tam stał przemoczony do suchej nitki Arian.
- Myślałem, że złapię Addagion'a ale ten okaz też dobry - dalej się śmiałem.
- Świetny żart - wycedził przez mokrą grzywkę.
- Doskonały nie?- wbiegłem w las, a Selen za mną.
- I jak?- wycedziłem zdyszany od uciekania.
- To było beznadziejne - wymamrotała.
- Kubły z lodem są staree... Pokażę ci lepsze ''sztuczki''
<Selen? XDD>

Od Ericchi ''Nowy znajomy cz.1'' (cd.Sasuke)

Szłam powoli kanionem. Chciałam odwiedzić miejsce, gdzie umarł mój kuzyn. Bardzo ta informacja mną wstrząsnęła. Nikt nie znał przyczyny jego śmierci, nadal będzie bliski mojemu sercu jako najszczerszy kuzyn jakiego miałam. Idąc pustynnymi korytarzami nad moją głową nagle ktoś zwisnął swój ogon. Kichnęłam szybko, upadłam i przetarłam nos.
- Oj, przepraszam - powiedział głos wadery.
Spojrzałam w górę, nad kamiennym łukiem, na wielkim korzeniu leżała Taravia.
- Nic się nie stało, ale teraz muszę iść - wstałam i chciałam kontynuować drogę.
- Idziesz w miejsce śmierci?- pomachała zwisającym bujnym ogonem.
- Tak, na pewno jest tam pełno zniczy - westchnęłam.
- I to ile Ericchi, widziałam że przyjdziesz tu zobaczyć kuzyna - dodała z lekkim uśmiechem.
- Zobaczyć?- podniosłam brew.
- Przecież, on jest teraz jako duch! Jaka jest twoja teoria śmierci?- zapytała.
- Ja nie mam jej, a tak w ogóle nie wiem o co ci chodzi - prychnęłam.
- O nic, po prostu lubię zaskakiwać znikąd i porozmawiać o wielu sprawach, Eri - przekręciła łbem.
- A ogólnie, jak tam się wdrapałaś?- przekrzywiłam głowę.
- My, wilki Neuitri mamy swoje tajemnice. Nawet sporo tajemnic skarbie - rzekła z nieznikającym uśmiechem.
- Sądzisz, że co mu się przydarzyło?- zapytałam i spojrzałam jej głęboko w oczy.
Ta czynność trwała kilkanaście sekund, po czym Taravia zeskoczyła z łuku skalnego.
- Nie wiem co to mogło być. Ale, Lutin mi mówił że spadł w zupełnie innym miejscu, i w innym umarł. Zagadka, której nawet detektywi nie potrafią rozwiązać - położyła mi łapę na ramieniu.
- Czemu tak jest?!- warknęłam, lecz nie na nią ale jakby ''do nikogo''.
- Nie każde tajemnice da się rozwiązać tak od razu. Niektóre czekają na odkrycie, a niektóre nie chcą być nigdy odkryte. Może pozostawić to jako zagadka?- odeszła kilka kroków i spojrzała na mnie.
- Może i tak - spuściłam łeb.
Taravia bez słowa odeszła. Była niczym burza pustynna, która znikąd nastawała i szybko znikała. Popatrzyłam chwilę jak odchodzi, kilka susów jej ogromnych skoków i zniknęła mi z pola widzenia.
- Taravia jest bardzo mądra - pomyślałam po chwili. Odwróciłam się i poszłam w miejsce śmierci Gloire'go.
Tam gdzie umarł, nie było stamtąd jak uciec. Był to okrąg, a jak się spojrzało w górę, potężne skały. Jak na kanion przystało. Ściany okręgu były niemal idealne. Mała smuga światła padała na środek koła, tam właśnie umarł. W okół było pełno leśnych zniczy. Leśne znicze to wilcza tradycja. By, uniknąć ludzkich przyrządów stawia się znicze zrobione własnoręcznie przez wilka. Wtedy dusza zmarłego cieszy się, że ktoś go robił z myślą o nim. Znak miłości i uwielbienia. Znicze z liści, patyków i kwiatów lśniły po bokach okręgu dając przy tym piękny widok. Na środku koła, był ustawiony mały krzyż z najpiękniejszymi kwiatami. Też te, które kochał Gloire. Patrząc na to wszystko, nie zauważyłam że przy krzyżyku stoi szczeniak. Miał czarne futro z pomarańczowymi detalami. Przyglądał się temu miejscu bardzo uważnie. Zebrałam się na odwagę coś powiedzieć.
- Przepraszam - na to wilk się odwrócił.
- Kim jesteś?- spojrzałam na niego.
- Jestem Sasuke. Ze szkoły. Nie przypominasz mnie sobie?- spytał się mnie.
- Rzadko rozmawiam z innymi wilkami, więc nie. Z widzenia cię znam - odpowiedziałam wyniośle.
- Ja tak samo. Chyba masz na imię Ericchi, prawda?- wyprostował się.
- Skąd wiedziałeś?
- Jako alfa raczej jesteś bardzo znana - uśmiechnął się.
- Ahh, tak - podeszłam do krzyża.
- Jutro pogrzeb, hę?- podniósł brew.
- Yhym... Tęsknię za nim
- Jak po straceniu bliskiej rodzinie osoby
- A ty, co tu robisz? Też przyszedłeś się pomodlić za jego duszę?
<Sasuke?>

sobota, 25 kwietnia 2015

Od Taravii ''Potwór w kanionie cz.1'' (cd.chętny)

Wszyscy współczują śmierci Gloire'a. Naszego szanownego kolegi z klasy w moim wieku... Był odwazny, madry i dobrze się uczył. Nie był zmuszony na taki los! Gdyby lawina nie spadła na ścieżkę, gdzie zawsze Berani, Lutin i Gloire wracali do domu by ŻYŁ! Dziwne uczucie... Rozmawiałam z nim, śmiałam się. Pamiętam każde jego odzywki, uśmiech. Teraz go tu nie ma. Najdziwniejsze jest to, że według Lutina, jego brat spadł prosto, tam gdzie się załamała kłoda. Jego ciało leżało 40 metrów dalej!
- Lutin?- podeszłam do samotnego szczeniaka na końcu korytarza.
- Hym...?- spojrzał na mnie spod grzywki.
- Ja... Przykro mi za Gloire'go - powiedziałam poważnie.
- Był moim jedynym bratem... Nie potrafiłem bez niego żyć... Tyle sobie dokuczaliśmy... Ale i tak ZAWSZE go kochałem - poniosły go trochę emocje i wydarł się mocno.
- Cicho...- popatrzyłam na niego litościwym wzrokiem.
- Wiem co czujesz... Nie mogę odnaleźć sióstr... Najprawdopodobniej też nie żyją - przełknęłam ślinę.
- Jesteśmy w połowie podobni - przetarł oczy łapą.
- Ale powiedz mi...Czy Gloire od czasu upadku raczej by wstał i szedł kanionem?- zapytałam powoli.
- Nie! Skądże! Pień zarwał się tuż pod nim, a miejsce gdzie umarł było o wiele dalej, ja wąskim przejściem... Nie wiem JAK TO SIĘ STAŁO! NIE WIEM!- znowu unosił się płaczem.
- Spokojnie - zacisnęłam zęby.
***
W domu myślałam nad tym dużo. Szkoda chłopaka. Ale, bardziej mnie niepokoi to, że miał złamaną kończynę po spaściu w przepaść... Nie mógł się nigdzie ruszać z taką nogą... Nikt nie wie jak się stało, że przebiegł tyle metrów! Wąskim wąwozem... Tajemnica. Głos się jego urwał kiedy Lutin znowu się go zapytał czy nic mu nie jest. Nie zwrócił na to uwagi, ale czy... TO COŚ mogło go zabić?! Od pewnego czasu słyszałam dziwne odglosy w kanionie. Ryki, wrzaski, stęki... Jakiegoś zwierzęcia. Może... To sprawka tajemniczego stwora? Przeszły mnie ciary. Byłam sama w wąwozie... Aisuru odszedł, a gdy byłam sama w nocy nikt nie mógł mnie obronić... To było straszne. Jednak nie wiem... Co się mu stało.
<chętny?>

Od Ericchi ''Wyprawa rodziców cz.2'' (cd.Tamorayn)

- Hej ponownie - uśmiechnął się serdecznie wujek.
- Eee co?- podniosła brew Diana.
- Przepraszam za nią, zawsze taka jest - pokiwałam głową.
- JAKA?!- nachyliła się nademną.
- Dziewczyny, spokojnie! Zaraz spędzimy fajny czas gdy waszych rodziców nie będzie - dodał z ponownym takim samym uśmiechem.
- Niby jaki?- znowu powiedziała ironicznie Diana.
- Hym... Spacer? Wyjście na plażę? Jakieś zabawy w domu?- zaproponował.
- Za komuny - prychnęła pod nosem siostra.
- Nie wybrzydzaj tak, chcę z wami spędzić czas. Co dopiero was poznałem - podrapał się po głowie wujek Tam.
- Ja bym chcia...- przerwała mi znowu Diana.
- A wujek, pozwolisz byśmy zrobiły co chcemy?- dopytała.
- A co masz na myśli?- oznajmił ze skwaszoną miną.

***
Byłam zdziwiona. Jak Diana mogła urządzić w domu imprezę?! Wujek chciał być dobry, i jej pozwolić. Trochę był to błąd. W jaskini rozmieszczone były różne akcesoria imprezowe.
- Yy... Diana...- stałam podparta przy ścianie
- Siostra, jakaś ty nie rozrywkowa - zaśmiała się szyderczo.
- Nie! Chyba nie chcesz tu zaprosić CAŁEJ szkoły?!- krzyknęłam.
- Zamierzam
<Tam? XDDD>

UWAGA!

Robię oczyszczenie watahy.
Nie wiem co się dzieje, ale nikt nie pisze opowiadań! Jestem zawiedziona, gdyż kiedyś pojawiało się nawet 10 opowiadań na jeden dzień i 2 wilki! Teraz tak nie jest, i tylko 2 osoby piszą + ja.
Proszę o aktywność, a jeśli wataha się znudziła proszę potwierdzić czy chce się tu należeć.
Nie dostanę odpowiedzi ---> wilk zostaje po tygodniu bez odpowiedzi USUNIĘTY.
Mówiąc, że się zostaje w watasze trzeba naprawdę pisać opowiadania.
Pisać, czy chce się zostać w watasze czy nie. Osoby na zielono zaznaczone, nie muszą tego robić. Wiem, że piszą i chcą tutaj być.
Pozdrawiam
~Octavia.

Od Lutina ''Spotkanie cz.4'' (cd.Io)

- Emm... W zasadzie to nic - podniosłem wysoko głowę.
- Aha - wymamrotała pod nosem i zbliżała się w kierunkuu progu drzwi od sali.
- Poczekaj! - ustałem przed nią.
Popatrzyła na mnie wzrokiem oczekującej wypowiedzi.
- Gdzie teraz idziesz?- uśmiechnąłem się serdecznie.
- Idę na boisko pograć w coś z dziewczynami, tylko że wyjście mi zastępuje jakiś basior z irokezem - przychyliła głowę i spojrzała na korytarz.
- Ah, tak przepraszam - podskoczyłem ustępując przejścia.
Wadera spokojnie szła korytarzem a ja truchtałem szybkim krokiem za nią.
- Znowu jakiś problem?- odwróciła się energicznie.
- Idę z tobą, ja też chcę pograć w piłkę - dodałem szybko.
- Dobra, ale masz być ode mnie oddalony conajmniej dwadzieścia metrów i nie STWARZAĆ mi kłopotów - prychnęła, machnęła ogonem i poszła w swoją stronę.

***

Ponownie spotkałem ją na boisku, bawiła się obecnie z dziewczynami w piłkę.
- Dzień Dobry młode panie, jak mija dzień?- podbiegłem do nich.
- Gramy właśnie - odpowiedziała z uśmiechem Elise.
- Tak, i chciałybyśmy kontynuować grę - wyszła w grupki dziewczyn Io.
- To ja... Em... Usiadę tam... Tam... Znaczy na try.. trybunach - powiedziałem w pośpiechu i w ułamku sekundy pojawiłem się na ławkach.
- Yuuhuuu - krzyczałem i klaskałem w łapy.
- Możesz trochę ciszej?- powiedział ktoś obok mnie.
Za mną, znaczy ''nademną'' dwie ławeczki wyżej siedziała Eri.
- Pewnie Ericchi - usiadłem obok niej.
- I jak tam?- zapytałem patrząc na mecz wader.
- Dobrze... Nozomi znowu gdzieś uciekła. Jak gdzieś ona znika czuję się sama... Mało mam przyjaciół - podniosła łeb.
- Masz też mnie, dobrego kuzyna - zaśmiałem się.
- Chodzi mi o bardziej ''przyjaciół'' - westchnęła.
- Ale wystarczy mi tylko psychopatyczna Nozomi... Tak sądzę - rzekła i wstała.
- Gdzie idziesz?- zapytałem.
- Do domu, trochę poźno. Zaraz słońce zajdzie. Gdy tak się stanie jest zimno i noc. Nie lubię wracać po ciemku. Do zobaczenia Lut - i tak jak się pojawiła odeszła.
Odwróciłem się w miegu oka do grających dziewczyn.
- IOOO!!!! DAJESZ!!!!!- wydarłem się.
Wadera na to się przewróciła, odwróciła głowę w moim kierunku i zawarczała. Inne wadery odebrały jej piłkę i GOOLL dla przeciwnej drużyny.
<Io?XD bądź łaskawa>

piątek, 24 kwietnia 2015

Od Lutina ''Nie trzeba być idealnym cz.2'' (...) [*]

- Ugh... Jak mógł! Chciałem piątkowe popołudnie spędzić z chłopakami na boisku, a ten z czym mi wyjeżdża! Wkurzyłem się bardzo, ale to ukrywałem. Taki piękny dzień... Zamiast siedzieć nad książkami i wiecznie mówić o nauce, ojciec nas woła do jaskini. Chyba można się rozerwać od czasu do czasu, nie? Chciałem dziś akurat iść z Tsune'm do wąwozu... Jezuu! Jak ja jestem wkurzony... Ostatnio w wąwozie dzieją się dziwne rzeczy. Taravia mówiła o dziwnych odgłosach dobiegających z najtrudniej dostępnych jego miejsc. Wspominała też o wrzaskach, skowytach i jękach. TO COŚ DLA MNIE! Zapowiadała się przygoda, a ten mi tu z takim czymś wyjeżdża... Pozer wrodzony! - szemrałem sobie pod nosem.
Berani szła wolnym truchtem przed nami, a my na tyłach.
- A co miałbyś innego do roboty w ten dzień?- zapytał patrząc w chmury.
- No nie wiem... Na przykład przynajmniej SPĘDZAĆ czas z kimś, a nie ciągle książki, książki, nauka, nauka i co jeszcze!- warknąłem na brata wystawiając kły.
- To jest już inny temat, Lut... Nie ładuj na mnie gniewu, gdyż kto nas prosił byśmy wrócili wcześniej? - spojrzał na mnie.
Odwróciłem głowę w inną stronę.
- OJCIEC! Teraz już nie pastwij się nad sobą i chodźmy. Już 30 minut od dzwonka, a zwykle idziemy do domu z 10 minut - westchnął ciężko.
- Dobra - wyszemrałem cicho.
Idąc ścieżką przed Berani usłyszeliśmy trzepot skrzydeł. Niebieskie pióro opadło mi na twarz. Przed nami wylądował nie kto inny, a Artemis!
- Siemasz wujku, co tam?- zapytałem poprawiając moją czuprynę.
- Nie przejdziecie tutaj... Lawina się osunęła na ścieżkę obok, od strony zatoki. Przyczyna jest niewiadoma. Nie przechodźcie tam, lawina może znowu nas zaskoczyć - powiedział tajemniczo.
- To polecimy, Berani wskakuj - wyprężyłem grzbiet.
- Nie - waderka odwróciła się.
- Czemu?- podniosłem brew.
- Nie lubię latać... - oburzyła się.
- Ehh... - sapnąłem po chwili.
- To pójdziemy drogą koło wąwozu, czyżby nie lepiej tak?- uśmiechnął się Gloire.
- Dobry pomysł, tam nie ma ryzyka zasypania. Ok, trzymajcie się! - Artemis wzbił się wysoko w powietrze, i zniknął w ułamku sekundy zostawiając za sobą smugę światła.
- Co mogło spowodować lawinę?- popatrzył na mnie brat.
- Nie mam pojęcia, na przykład... Jakiś wilk MEEGA nieuważny?- postawiłem krok przed siebie.
- Wilk by czegoś takiego nie zrobił, gdyby użył mocy by ruszyć lawinę, detektywi od razu by znaleźli tego wilka. Po rodzaju mocy, a Octavius ma je wszystkie zachowane w swoich kartach. Moce każdego, o określonych numerach magii - wytłumaczył.
- Ile ty nad książkami siedzisz... Nie traćmy czasu - wzleciałem nad ziemię, gdzieś z kilkanaście centymetrów.
Kontynuowaliśmy drogę do domu. ''Kłusem'' szliśmy koło przepaści kanionu. Było tam znacznie cieplej. Bardzo ciepło... Jak tu Taravia wytrzymuje?! Gloire, typowy cebularz. W ogóle nie wysportowany, woli coś takiego jak ''nauka''. BLEE! Sprawność fizyczna, czasem może się bardziej przydać niż ta cała na... nau.. Nauka? Tak, o to słowo mi chodziło! Gloire nie potrafił robić przewrotów zapewne, nawet wystarczająco wysoko skakać! Ja w porównaniu do niego to ponad magnateria!
- Mięczak - powiedziałem głośno i zaśmiałem się przkrywając łapą buzię ze śmiechu.
- Do kogo to mówiłeś?!- odwrócił się z wyszczerzonymi kłami.
- Gloire, nie obwijajmy się w bawełnę. Jesteś KIEPSKI przez duże K z ćwiczeń fizycznych, umiejętności sportowych. Na tych książkach twoje mięśnie zupełnie wysiadly - poklepałem go po przedniej łapie.
- COŚ TY POWIEDZIAŁ?! Kiedy chcę potrafię być lepszy niż ty! - zawarczał ostro.
- To udowodnij!- wzruszyłem ramionami.
- Udowodnij?- podniósł głowę.
- Tak, a co boisz się?
- Nie! Chyba ty - parsknął.
- Dobra, więc pokaż czy umiesz to zrobić! Wejdź na tamte drzewo przewalone nad najszerszą częścią kanionu od 20 lat - zaśmiałem się.
Wyprostował się i poszedł w jego kierunku. Berani się zatrzymała i podbiegła do mnie.
- Gdzie Gloire idzie?- zapytała miękkim glosikiem.
- Pokazać czy nie jest mięczakiem - odpowiedziałem.
- A kto to mięczak?- podrapała się po głowie.
- To ktoś co nic nie umie i wszystkiego się boi - uśmiechnąłem się szyderczo.
- Ja chyba nim trochę jestem...- przygryzła wargę.
- Chyba żartujesz! Jeszcze trochę i będziesz przewyższała odwagą i sprawnością fizyczną Gloire'a - dodałem szarmancko.
Gloire odwrócił energicznie głowę, a po oddaniu swego ''piorunującego'' wzroku wszedł na pień. Wielka sekwoja była tam przewalona od 20 lat.
- Żadnej magii i żadnych skrzydeł - oznajmiłem melodyjnym tonem.
Basior zawahał się przed chwilę, a potem...  Zgrabnie szedł po kłodzie! Może nie jest aż takim mięczakiem? Moje nerwy i uczucie lepszym trochę osłabły. Przynajmniej tam wszedł! A to gdzieś 50-60 metrów nad ziemią? Może więcej nawet!
- Gloire, ja...- chciałem już mu powiedzieć co myślę, i wtedy kłoda się zarwała.
Moje serce wyleciało mi niemalże przez szyję, a ciarki na plecach dawały we znaki. Jakby trzasnął mnie nagle piorun.
- GLOIRE! - krzyknąłem szybko podbiegając do kanta przepaści.
Nie było po nim widać nawet pióra! Zerwało mi się prawie na płacz! Przełknąłem łzy i znowu się wydarłem.
- GLOIRE?!- odpowiedział mi ''Żyję!''- wrzasnął gdzieś z dołu.
- Och... Dzięki bogu, nic ci nie jest?- skoczyłem na półkę skalną niżej.
- Lutin! Uważaj!- gwałtownie krzyknęła wystraszona Berani.
- Nic...- głos się jakby urwał.
- Gloire?- znowu zapytałem. Nikt nie odpowiedział. COŚ SIĘ STAŁO. Nastawiłem skrzydła, co w stresie mi rzadko ''działały'' na dole było ciemno. Słońce tylko małymi smugami dochodziły w tą część kanionu. Pobiegłem wzdłuż go szukać.
- BRACIE?!- wydarłem się.
Nikt nie odpowiedział, głucha cisza była coraz bardziej nie do zniesienia. Biegnąc wąskim korytarzem zobaczyłem... Nie chcę o tym mówić. Obraz tego jest w moich oczach nawet do teraz. Na ściankach wąskiego korytarza ociekała pełnym strumieniem krew. Nic nie powiedziałem, strach przerodził się w koszmar. Jeden dzień zmienił się w najgorszą zjawę. Wszędzie ciepła krew. Nie mogłem znieść tego widoku, na końcu korytarza było okrągłe rozwidlenie. Stanąłem jak wryty. Na jeden sygnał moja czupryna opadła, też mój irokezowy ogon.
- Gloire?- moje oczy wypełniły łzy.
Na słońcu, na środku okręgu leżał mój braciszek w kałuży krwi. Lekki wiatr muskał jego niebieskie futro. Nie ruszał się, nie dawał żadnej oznaki życia. Z nikąd nadleciał Jerome - tata.
- TATO! POMÓŻ MU!- wydarłem się, tak że całą wataha mnie słyszała.
Ojciec podbiegł do niego, a w uściski wzięła mnie Angel.
- Angel - płakałem mocno.
Wadera uspokajała mnie przytulając i całując w czoło.
- Uspokój się, cicho... Lutin - jej głos też był ochrypły i przedzierał go strach.
- Mamo... - wreszcie powiedziałem waderze jak o mamie.
Berani również mnie przytuliła. Słyszałem uderzenia zegara, w mojej głowie ciągle było słychać ''tik-tak''. Tak w kółko. Nagle słyszałem tylko dźwięk ''tik''. Było to nieestetyczne i brzęczało mi to w głowie.
Zemdlałem w czułym uścisku Angel.

[*]
Gloire...

Od Gloire ''Nie trzeba być idealnym cz.1'' (cd.Lutin)

Uczyłem się dobrze. Przynajmniej tak przepuszczałem... Nasz Ferronath, jest dobry w nauce i osiąga dobre oceny, ale jakoś się nie przejmuje kto jest lepszy, a kto nie. Jestem zachwycony moimi wynikami - nie najlepszymi, ale przynajmniej coś oznaczają.
- Będzie z paskiem, jak poduczę się jeszcze z numerologii - liczyłem na kartce moją średnią.
Nie wiele starczyło do paska. Tylko kilka dobrych ocen i perfekto.
Coś dużoo czasu zacząłem spędzać przy książkach. Kończący się rok szkolny wróży coś dobrego, ale teraz trzeba się wziąć do pracy. Lutin, zachowuje się jakby wczoraj dopiero miał pierwszy dzień w szkole w swoim życiu. Nie dba o nic, o ocenę, średnią. W głowie mu tylko zabawa, dokuczanie i sądzę nawet że wadery... Ale nie będę się wgłebiał w sprayw braciszka. Kocham go jaki jest, tak od serca. Od pewnego czasu nie jesteśmy aż tak sami z tatą. Odwiedza nas jego... Hym, nie wiem jak to określić, ale raczej ''dziewczyna''. Cieszę się, że tata jest szczęśliwy. Jest bardzo miła, i czasem się nawet nami opiekuje i troszczy jak prawdziwa matka. Czasem nawet zaczynam tak sądzić. I jeszcze, tak sądzę o małej Berani - córeczce Angel. Jest mała drobniutka, i bardzo potrzebuje opieki i dobrego serca by się nią zajmować. Sądzę, że gra w moim życiu nawet jako młodsza siostra, o którą trzeba dbać. Rozbrykany to jeszcze i malutki szczeniak. Taki sam byłem dawniej... Wkładając ostatnie książki do torby wychodząc z klasy zaczepiłem Lutina.
- Lutin!- krzyknąłem prawie wyrywając przypadkowo pazurami wszystkie kartki z zeszytu.
Odwrócił się i spojrzał na mnie przelotnym spojrzeniem.
- Dzisiaj tata kazał nam wrócić szybciej. Nie wiem o co chodzi, ale miałem ci to przekazać. Proszę, bądź taki miły i NIGDZIE choćby raz nie idź po szkole - westchnąłem.
- Po co?- wzruszył ramionami.
- Ojciec rzadko nam każe wrócić do domu szybko po szkole. Chyba to coś poważnego, Lut - oznajmiłem podchodząc bliżej brata.
- Raczej mój tata by mi o tym powiedział - prychnął.
- Jak chcesz! Będziesz miał wtedy wyrzuty sumienia, że mnie nie posłuchałeś... Masz przeskrobane - warknąłem, lekko go szturchnąłem bokiem w łopatkę i wyszedłem z sali.
Wtedy, szybko mnie dogonił/
- No dobra, dobra... Teraz już się uspokój - zaśmiał się i wywinął salto w powietrzu.
- Pamiętasz, że pani mówiła że mamy chociaż odrobinę zmniejszyć popęd do latania? Na korytarzach jest to zabronione... - szedłem przez siebie.
- Kurczę... Gloire! Opanuj koparę! Co się może stać? Nic mi się na pewno nie przydarzy - na to od tyłu za nogę złapała mnie moja mała siostrzyczka; Berani.
- Już wracamy do domu?- zaśmiała się słodko z rozpromienioną malutką twarzyczką.
- Tak, Beruś. Tylko nie wiem czy Lutin chce - popatrzyłem na niego piorunującym wzrokiem, a ten bezinteresownie odwrócił głowę w drogą stronę.
***
Byliśmy w drodze do domu. Szliśmy wiosennym lasem. Pełno drzew liściastych, jak i iglastych budziły się do życia. Wszędzie było widać małe pąki kwiatów z których niebawem mogły przerodzić się owoce, bądź najwyklejsze liście. Wiosenny las dopiero co obudzony po zimie. Ostatnie śniegi już zeszły.
Gałązki drzew wypuszczają pierwsze pączki. Słychać już świergot ptaków,
 na twarzy czuć powiew wiosennego wietrzyku. Tuż pod drzewami rosną setki przylaszczek i krokusów. Puszyste baźki wiją się do słońca, a wokół bazi rośnie barwinek, który niedługo zakwitnie. W oddali widać kwitnącą leszczynę, która później będzie obfitowała w orzechy. A wszystko to rozświetla piękne wiosenne słońce, które swoimi ciepłymi promieniami zaciera ostatnie oznaki zimy. Niedługo, zimy już w ogóle nie będzie. Już się można tak czuć. Było niezwykle ciepło, a to budziło do życia wilki. Świeże powietrze było tak rześkie, jak do morza byłoby zaledwie 5 metrów.
<Lutin?>

Od Io ''Spotkanie cz.3'' (cd.Lutin)

Czekałam znudzona na kolejną lekcję. Czemu wogle trzeba chodzić do jakiejś szkoły? Zacząłam bazgrać coś w zeszycie od zielarstwa. I tak niczego ciekawego się tam nie uczymy. Kątem oka dostrzegłam zbliżającego się do mnie basiora. Na nieszczęście był to ten sam, który zaczepiał mnie na poprzedniej lekcji. Znowu podszedł do mnie. "Czy on nie ma nic lepszego do roboty od denerwowanie mnie?" pomyślałam. Ten basior z każdą chwilą denerwował mnie coraz bardziej.
- Hej - powiedział
- Czego chcesz? - warknęłam na niego
- ...

<Lutin?>

Od Firnen,, Miłość wszystko zwycięży" cz.1 (cd.Solaris)

Dziewczyny mówiły,że napadł je Sazan. Od razu powróciły do mnie
mroczne wspomnienia. To jak zaciągnął mnie do... Dobra,wystarczy. Chyba
się wszyscy domyślają. Zadrżałam że strachu i uciekłam do sypialni.
Boże jeśli on żyje... Trzasnęły drzwi. Padłam na łóżko i
płakałam w poduszkę. Moja matka,ja,dziewczynki... Kto potem? Po
kilkunastu minutach przyszedł Solaris.
-Hej... Uspokój się...-zaczął.
-Jak?! Jeśli...
Solaris podszedł do mnie,usiadł obok i mnie przytulił.
-Według mnie to one coś kręcą. Jeśli,POWTARZAM,jeśli to byłby Sazan
to on by tak wadery nie potraktował. Fakt,zabił żonę,ale jego stosunek
do kobiet się zmienił.
-Okay,udało ci się. Co z dziewczynami?
-Diana poszła ze swoim chłopakiem. O tym z nią porozmawiam. Wiesz jaki
on jest....Mroczny? Groźny?
-A Eri?
-Ona poszła na noc do Nozomi.
-Hmm... Czyli mamy czas dla siebie?-zapytałam z uśmiechem.
On też się uśmiechnął i odparł:
-Wiesz... Nie pomyślałem o tym.
Pocałowaliśmy się.
<Solaris? +18? :3 O to z Sazanem to Eri i Diana się,, biły" i zrzuciły
winę na nieżyjącego już Sazana.>

niedziela, 19 kwietnia 2015

Od Tamorayn'a"Wyprawa rodziców cz.1"(cd.Eri/Diana)

-Hmmm... Tsa. Zajmę się. Bo czemu nie?-odparłem.
-Dziękuję!-wykrzyknęła Firnen.
-To o której?
-Pasuje ci 18?-zapytał Solaris.
-Pewnie.
*****************
Następny dzień. 18.00. Już byłem pod jaskinią i czekałem. Wpuściła
mnie Firnen.
-Jesteś już. To dobrze,bo my się właśnie zbieramy.
Pokiwałem głową. Siostra i Solar wyszli. Wtedy wyszły Eri i Diana.
<Eri,Diana? Heh,bez weny. Sorry. Ty mnie tu nie strasz zadymą. XD>

piątek, 17 kwietnia 2015

Od Ericchi ''Obowiazek? Co to? cz.2''(cd.Tsune)

- No wiesz, obowiazkiem kazdego ucznia jest odrabiac lekcje...Wiesz chyba jak czasem nauczyciele moga... Hmm... Byc niezbyt dobrzy...-usmiechnelam sie lekko.
Poprawilam szybko uczesanie, i odwrocilam glowe.
- Chwila, gdzie idziesz?- zapytal.
- Do domu, Ferronath ma duuzooo zaleglosci... Musze je nadrobic, chyba rozumiesz. Jutro tez sprawdzian z numerologii... Huh...- spojrzalam w ziemie.
- Cos nie tak?- podszedl blizej.
- Numerologia jest moim wrogiem... Nie potrafie zapamietac nawet najprostszego przykladu... Dziwne, ze wydaje sie taka madra, a z wlasnie tego przedmiotu ma same 2...- westchnelam.
- Nie jest tak zle... Ja mam gorzej...- probowal mnie pocieszyc z delikatnym wyrazem smiechu na twarzy.
- Wiem, ale na alfe sadze ze nie wypada...
- Przestan... Moze sie pouczymy razem do tego waszego sprawdzianu jak chcesz - wskoczyl na pobliski kamien.
- No nie wiem... A tak ogolem... Ty go nie masz czasem?- podnioslam brew.
- Nie wiem, mnie to najmniej obchodzi - zasmial sie.
- Dobrze wiec, chyba sprobuje spedzic ten czas na nauce - wyjelan z torby wielki zwoj pergaminu.
<Tsu?>

PS. Sorka, ze bez polskich znakow, ale man francuska klawiature ;///

środa, 15 kwietnia 2015

Od Tsune'a "Obowiązek? Co to? cz.1"(cd.Eri)

Ostatnio trochę opuściłem się z nauką, ale dziś wszystko naprawię. Trafiłem do Treascones'u... hmmm... dziwne. Myślałem, że trafię do Slysenyss'u. Dlaczego? Sam nie wiem. Czy jestem podobny do np. Lutina? To znaczy... złośliwy? Nie... skądże... on taki nie jest. 
A więc bardzo mozolnie i BARDZO leniwie ściągnąłem się z łóżka, zjadłem śniadanie i poszedłem w stronę szkoły. Na placu szkolnym byli już m.in.: Lutin, Gloire, Elise i Snow, Mirand i... kto to? Czy jest ktoś kogo nie znam? Dwie małe wadery. Jedna biała, w plamki rozmawiająca z rówieśnicą o zimnym wyglądzie. Nie chciałem żyć dłużej w niewiedzy, zacząłem iść w ich kierunku. 
Byłem już u celu, kiedy coś na mnie naskoczyło. To był Lutin. Chciał ze mną walczyć, dla zabawy oczywiście.
-Lutin! - krzyknąłem - Nie teraz...
-Nie teraz? - zdziwił się - To kiedy?
Patrzyłem skosem na białą waderę. Dlaczego skosem? Lutin przyłożył mi łapę do ziemi. Wadera popatrzyła na mnie przez krótką chwilę, a potem poszła. Odepchnąłem Lutina i trochę się na niego wkurzyłem.
-Co ci, stary? - zapytał
-Ja chciałem ją poznać!
-Nie znasz ich? - powtórne zdziwienie - Ta biała to Eri, Młoda Główna Alfa, a ta druga to...
-Zaczekaj - powstrzymałem go - ona ma miesiąc (rok) i już wybrano ją na GŁÓWNĄ ALFĘ?!
-Nie ja wybierałem! - odpowiedział - A więc ta druga to Diana.
*Dzwonek*
Wszyscy weszli do klasy. Byłem w Treasconesie, więc miałem lekcję ze Ślizgonami. Niestety, Eri była w Ferronath i nie miałem z nią lekcji. Ale w naszej klasie była Diana. Usiadłem obok Lutina, a wadera na drugim końcu klasy, więc nie mogliśmy razem gadać. 
***
Po lekcjach podbiegłem do Eri.
-Cześć - przywitałem się - jestem Tsune
-Witaj. Ja jestem Ericch
-A nie Eri?
-Eri po koleżeńsku. Ale wiesz - zaśmiała się - normalnie to Ericch
-Będę ci mówił Eri - powiedziałem - jeszcze się nie znamy... może chciała byś pobawić się trochę?
-Ci nie zadali pracy domowej? - spytała
-Pracy domowej? - zdziwiłem się
-No tak - odpowiedziała - to nasz obowiązek
-Obowiązek?! - prawie odskoczyłem

<Eri? Obowiązek?! ; p )

Od Raylupus'a "On i ja THE END "

Krótko podziękowałem Dianie. Za dużo dziwnych i nieokiełznanych odczuć we mnie tańczyło, żeby mówić. Wzbiłem się w stronę nocnego nieba. Wyglądało jeszcze cudowniej niż kiedykolwiek je sobie wyobrażałem. Niczym ciemna narzuta z miliardami migających diamentów. Nie widać było ani jednej chmury kiedy wzlatywałem jeszcze wyżej. Ignorowałem chłodny powiew powietrza, który czochrał mi futro. Czułem się jakbym chciał złapać te wszystkie gwiazdy nade mną. Odwróciłem się i zacząłem szybować. Moim oczom ukazał się księżyc-wspaniały okrągły srebrzystoszary dysk. To było...Niesamowite? Niewiarygodne? Cudowne? A może wspaniałe? Za mało było wówczas odpowiednich określeń. Zniżyłem lot i rzuciłem okiem na każdy teren. Wszystko było kompletnie inne...Bardziej tajemnicze, jakbym oglądał zupełnie inne miejsca. Kiedy wylądowałem w Wilczych Górach, żeby trochę uspokoić serce, które zachowywało się jakby miało zaraz wyskoczyć mi z piersi zacząłem rozmyślać. Wpadło mi, że może ON nie jest taki zły..? Że może jednak można się z nim dogadać..? Może jednak..? Wstałem i zwróciłem pysk ku niebu, żeby jeszcze popodziwiać gwiazdy. Tak, pomyślałem. To jest noc, w której zwrot ,,moje życie" nabiera nowego, lepszego znaczenia. Przybyła do mnie nowa nadzieja na lepsze dni. Zrozumiałem, że ze wszystkich decyzji, jakie kiedykolwiek podjąłem ta o dołączeniu do watahy była najlepsza. Pomyśleć, że przez tyle miesięcy, tygodni, dni... Po prostu unikałem tego. Nagle niebo przecięła spadająca gwiazda, a ja wystartowałem w stronę swojej jaskini. Pod osłoną nocy napisałem do NIEGO list, żeby odczytał go jak przejmie kontrolę. Kartkę wsunąłem pod lustro i poszedłem spać zostawiając mu wolą rękę.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Od Lutina ''Spotkanie cz.2'' (cd.Io)

Akurat czekałem w sali. Yep... Tylko czekałem. Yghh... No dobra, przewracałem kilka rzeczy... Hym... Rozbiłem wazon i rzuciłem doniczką w Gloire'a. Jaki TEN ma śmieszną minę! Oparlem łapy o ławkę i czekałem na kolejne nudziarskie lekcje. Od nich bolała mnie głowa! Nagle do sali weszła nie widziana jeszcze przeze mnie wadera. Podlatujac do niej i próbując zagadać zapytałem:
- Czyżby jesteś moja fanką?- zaśmialem się.
- Uspokoj się chłopczyku- odepchnela mnie łapą i usiadła do ławki. Szczeniaki będące w sali zaniemowily.
"Wreszcie któraś bo zgasila? Masakra! "- myślała większość szczeniąt.
Z wybaluszonymi oczyma stałem jeszcze w tamtym miejscu.
**
W końcu zaczęła się lekcja. Mieliśmy narysować to co widzimy za oknem. Kilka drzewek, słońce, krzaki, boisko i tyle. I znowu dzwonek. Czekając na kolejnąąą nudziarską lekcje, przed salą zauważyłem tę samą waderę.
<Io?>

Od Solaris'a ''Mój wielki powrót cz.2'' (cd.Tamorayn)

- Zgadłeś...- uśmiechnąłem się i przytaknąłem głową by Diana i Eri się przywitały.
Waderki podeszły do Tamorayn'a. Eri z optymizmem się przywitała, zaś Diana trochę się wahała na początku.
- Czyli, jesteś naszym wujkiem?- dopytała Eri.
- Tak, na to wskazuje - uśmiechnął się wyraźnie.
Chodź był bratem Firnen, wiedziałem, że czuje się świetnie słysząc, że jest wujkiem moich dwóch córeczek.
- Może usiądź z nami do stołu, sądzę, że jesteś głodny po twojej długiej podróży - powiedziała z uśmiechem moja mama- Eglantine, po czym dostawiła do stołu jeszcze jeden talerz.
- Ja sądzę, że nie powinienem...- przerwałem mu.
- Jesteś bratem Firnen, mojej żony, czyli tak naprawdę należysz do naszej rodziny, chodź lepiej - uśmiechnąłem się serdecznie.
Po wspólnym i wesołym posiłku waderki musiały iść spać. Nie było zbyt późno, ale chciałem żeby się wyspały przed jutrzejszym dniem.
- Tamorayn, mam prośbę - zatrzymała go na chwilę Fir.
Odwrócił się.
- My jutro jedziemy w Firnen na taką audiencję do innej watahy, mała wyprawa gościna do naszych sojuszników. Niestety, nie możemy wziąć naszych malutkich alf. I czy mógłbyś się nimi zająć? Rozumiem, moglibyśmy dać im do opieki opiekunkę, ale Diana niezbyt przepada za nimi, a Eri też nie lubi gdy się ktoś ją zajmuje ciągle i traktuje jak jajko. Ciebie zaakceptowały i może jakbyś miał jutro czas... Tylko jeden dzień, w nocy lub o świcie kolejnego dnia wrócimy - przygryzłem wargę oczekując na odpowiedź.
<Tamorayn? XD Ale będzie zadyma XDD>

Od Artemis'a ''Wspomnienia o przeszłości cz.2'' (cd.Sunset)

- Pięknie śpiewasz - skinąłem lekko głową i przytuliłem waderę.
Po pewnej chwili spojrzałem jej w oczy. - Każdy z nas miał wzloty i upadki, a ja? Co mam powiedzieć. Mieliśmy podobne problemy w przeszłości. Sądzę, że ty wiesz, że ja się zmieniłem, teraz tak sądzę o tobie. Od kiedy cię spotkałem nie zauważyłem nawet malutkiej iskry złości w tobie... Ja to wiem, że choćby jakbyś była taka jak kiedyś, nadal bym cię kochał tak samo - uśmiechnąłem się.
- Nie sądziłam, że mnie zrozumiesz!- z lekkim wzruszeniem wtuliła głowę w moje futro.
- No co ty... Chciałem się tylko dowiedzieć o twojej przeszłości, tak mało mówisz mi o sobie - odwdzięczyłem uścisk i lekko wzbiłem się w powietrze.
- Polatasz?
Wadera przejechała łapą po ziemi i spojrzała na mnie.
- Sama nie wiem, dawno nie latałam - przygryzła wargę.
- Nie męcz się zaklęciem przywołania skrzydeł - na to, na jej grzbiecie pojawiły się duże pomarańczowe skrzydła.
- Teraz lecimy?- zaśmiałem się.
- Zawsze - wzleciała wysoko.
Na niebie pojawił się zachód słońca, lecieliśmy przez wielkie obłoki chmur, wylecieliśmy spod nich i zjawiliśmy się jakby na szczycie chmur, ponad nimi, widać było piękne słońce, różowe... Zachód słońca - w każdym zakątku świata inny, zawsze piękny. Szczególnie nad morzem, gdzie odbijające się w wodzie promienie współtworzą z cudowną paletą barw nieba obraz jak z bajki. Kula jakoby z ognia zanurzająca się w głąb morza, powodująca, że wszystkie żyjące istoty wstrzymują na chwilę oddech, by w ciszy oglądać to wspaniałe zjawisko. Gdy jest już cicho, pusto, wilk spoglądając na zaczerwienione niebo zachwyca się tym, jak stopniowo i powoli znika zza horyzontu. Cudowna, wielka czerwona, kula na tle żółto-czerwonego nieba nigdy się nie znudzi wilkom i innym istotom, bo za każdym razem gdy na nią patrzą, dostrzegają w niej na nowo piękno. Patrząc na zachód słońca przypominają się same radosne chwile. Każdy patrzy z nadzieją, że po zachodzie słońca zacznie się nowy, piękny dzień po schyłku którego znów będzie można podziwiać nowy zachód słońca, oraz niegasnący jego blask. Nie bez powodu niektórzy dawniej wierzyli, że Słońce to bóg, gdyż widzimy w nim dużo magii która podnosi nas na duchu. Patrzymy niemal z czcią na to niesamowite zjawisko, gdyż za każdym razem ukazuje ono na nowo piękno kończonego się dnia. Czasami razem z tym zachodem słońca topimy w morzu swoje zmartwienia, problemy i myślimy nad tym, jak można ulepszyć swoje życie, by móc korzystać z niego pełną piersią. Ja kiedyś, tak nie sądziłem, i to było złe. Dostrzegam piękno dnia i nocy, więc... Czego chcieć więcej gdy o boku ma się kolejny skrawek pięknego życia.
Figlarnie robiliśmy wśród chmur  zachodu różne akrobacje.

- Spójrz na horyzont, wstaje nowy świt
To nie było nie było ostatnie nasze pożegnanie

Pokładając wiarę w ukochanej osobie
Nierozsądnie gdy księżyc się wzniósł,
Niestety, nie jest ci wstyd

Ich cyniczne pertraktacje to odbicie ich łez
Miasto które wznieśliśmy opanowały płomienie
Zamknij oczy i spadnij w niebo - zaśpiewała Sunset, nasz hymn watahy. Piękna pieśń co napisaliśmy z Solarisem. Wtedy Sunset rozkładając skrzydła patrząc na zachód, lecąc przed chmury robiła obroty o 180 stopni. Dogoniłem ją i lecieliśmy za łapę.
- Dokąd my lecimy?
Czy to cała prawda?
Czy mam uwierzyć że to,
Świat w którym nie wolno mi cię kochać?
Po co więc żyjemy?
Przeznaczona nam fatalna skaza,
Czy zasłona na nas opadła?
Czy to nurt rzeki nas rozdzielił???- zaśpiewaliśmy razem, lecąc jak najdalej słońca, muskając końcówkami skrzydeł puszyste chmury. Wylądowałem na chmurze, i wystawiłem pysk w kierunku zachodu, patrząc i ciesząc się jego urokiem. Melodię piosenki miałem w sobie, rozpierało mnie wszystko od środka. To życie, tętniące w moich żyłach.
- Dobrze wiemy, gdzie ta historia się kończy
Bohater upada, a potem się podnosi,
Nigdy już nie ujrzy swojej miłości,
By opowiedzieć jej historię, której się nauczył - dośpiewałem, patrząc nad nadlatującą Sunset. Głos przenikał przed niebo i rozjaśniał blaskiem ziemię.
- Przy skrzydłach takich jak twoje, niebu brak ograniczeń
Wraz ze spojrzeniem jego oczy powoli się unoszą,
Leć, dziewczyno, nie marnuj tu więcej czasu,
I bez słowa wadera ponownie go opuściła - skierowałem słowa do Sunset i zanurkowałem z chmury, teraz w ogóle nie leciałem. Rozstawiłem skrzydła, ale nie leciałem. Zdecydowałem się na działanie żywiołów, spadałem, ta adrenalin, to życie. Życie. Nagle pojawiła się znikąd Sun, spadała również ze mną. To było piękne, adrenalina, ta moc żywiołów. Moc życia, piosenki bębniącej w naszych czystych sercach.
- Dokąd my lecimy?
Czy to cała prawda?
Czy mam uwierzyć że to,
Świat w którym nie wolno mi cię kochać?
Po co więc żyjemy?
Przeznaczona nam fatalna skaza,
Czy zasłona na nas opadła?
Czy to nurt rzeki nas rozdzielił???- przy skończonym ostatnim refrenie piosenki, tuż nad ziemią wyrównaliśmy lot i zapobiegliśmy uderzenia w ziemię.
<Sun?:3 Tłumaczenie: MrStronger91 piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=-If9k3eaARQ >

sobota, 11 kwietnia 2015

Od Tamorayna,, Mój wielki powrót" cz.1(cd.Solaris)

Błądziłem dookoła. Byłem pewny,że gdzieś tu jest teren Watahy Zorzy
Polarnej... Musiałem spotkać się z Firnen. Jedyna rodzina jaką mi
pozostała... Powęszyłem trochę,po czym ruszyłem dalej. Zbliżał się
wieczór. Wdrapałem się na drzewo i momentalnie zasnąłem.
****************
Zbudziło mnie dzikie rżenie konia. Nagle drzewo,na którym wciąż
siedziałem,zatrzęsło się. Tym razem koń parsknął ze złością.
Zerknąłem w dół. Tam stał.... Fire. Konik mojej siostry. Nigdy się
nie lubiliśmy,ale próba zabicia to już przesada.
-Ej! Szkapo,weź się ogarnij!-krzyknąłem.
-COŚ TY POWIEDZIAŁ?!-wrzasnął ogier.
-To co usłyszałeś Fire!
-Tamorayn?-zapytał.
Potaknąłem. Powoli zszedłem z drzewa. Stanąłem przed koniem.
-Sorry,Ale mielśmy tu wojnę. Teraz ja tu penetruję czy nie ma szpiegów.

-Wojna? A co z Firnen?
-Nic. Ona była w tym czasie z dziećmi-odparł zwierz.
Odetchnąłem z ulgą.  Fire zaprowadził mnie do jaskini Alf. Ale tam się
unosiły zapachy... Ślinka mi pociekła. Zwłaszcza,że od kilku dni nie
miałem nic w ustach... Zajrzałem do środka i chrząknąłem głośno.
Wszyscy zamarli. A zwłaszcza Firnen. Przy stOle
siedzieli:Firnen,Solaris,Octavius,Eglantine,Lumia,Livia,jakiś niebieski
wilk(chyba ten Artemis) i dwie waderki.
-Hej?-odezwałem się niepewnie.
Wtedy Fir ruszyła na mnie i tak mocno uścisnęła,że bałem się,że mi
żebra połamie.
-Ja też się cieszę-powiedziałem.
W tym momencie odezwał się Artemis.
-Chyba nie jestem w temacie. Ten koleś to były Firnen czy coś?
Solaris pokręcił głową.
-Nieee... To jej brat. Tamorayn co ty tu robisz? Mówiłeś,że idziesz
szukać przygód czy coś takiego...
-To ty o tym wiedziałeś! Kłamco ty! A mówiłeś,że nie wiesz gdzie
poszedł!-krzyknęła moja siostra.-Sobie jeszcze o tym porozmawiamy...
Solaris zarumienił się mocno. Ja zresztą też.
-Ej,siostra... Ja go o to prosiłem. Wracając do twojego pytania... To
pomyślałem,że zostanę tu na stałe... Czy to są wasze...?-nie byłem w
stanie dokończyć pytania. Wskazałem dwie waderki.
<Solaris? Sorry ludziki za błędy,Ale pisałam to na telefonie...>

Od Andrei ,,Głębokie przemyślenia cz.4" (cd.Ami)

Rozejrzałam się po okolicy. Jak pięknie było w tej Magicznej Dżungli. Rośliny i ogromne grzyby świeciły tajemniczym blaskiem. Razem z Ami szłyśmy powoli i podziwiałyśmy widoki. Zdawałoby się , że jesteśmy same, gdyby nie fakt, że usłyszałyśmy dźwięki... GITARY.
-Słyszysz to?-popatrzyłam na Ami.
-Tak...-kiwnęła głową.
Szybkim krokiem pokierowałyśmy się za dźwiękami. Dostrzegłyśmy jakiegoś szczeniaka siedzącego na skale. Mógł mieć na oko 1,5 roku... Czarne zjeżone futro, nietoperze skrzydła. Nie widziała go wcześniej, ale chyba należał do watahy. Był odwrócony do nas tyłem i trzymał gitarę pobrzdąkując słodką melodyjkę i zapisując coś na kartce, którą trzymał obok. Słuchałyśmy przez chwilę, ale nagle Ami poruszyła się. Zrozumiałam dlaczego.
-Tylko nie kichaj...-szepnęłam, ale już było za późno.
Młody basior odwrócił się. Zmierzył nas złotawym wzrokiem pełnym podejrzeń i chyba złości... Ale nic nie powiedział, tylko zebrał kartki i gitarę i rozłożył skrzydła, żeby polecieć.
-Ej, zaczekaj-krzyknęłam za nim, ale puścił to mimo uszu i zniknął z pola widzenia.
-Znasz go?-zerknęłam na Ami.
-Chmm...-zastanowiła się.-Widziałam go w okolicy... Ale tylko nocą.
-Należy do watahy?-jeszcze raz rzuciłam okiem w miejsce gdzie zniknął.
-Nie jestem pewna... A jeśli to intruz?
-I grałby na gitarze na terenie wroga?
Ami popatrzyła na ziemię. Chyba nie wiedziała co o tym myśleć. Z resztą ja miałam tak samo.
-Mam pomysł... Zapytajmy się którejś Alfy... Oni powinni wiedzieć-mruknęłam.
<Ami? Domyślasz sie kto to, czy mam ci wyjaśniać ?>

piątek, 10 kwietnia 2015

Od Octavius'a ''Wojna i umarlak cz.2'' (cd. MidAssassin)

- Yyy? Octavius?- zapytał Mid, a wtedy słońce zalśniało mocno swoim jasnym blaskiem i go trochę oślepiło.
- Witaj w czyśćcu Mid, właśnie umarłeś - poklepałem go po ramieniu.
- Eee? Co proszę?- usiadł na ziemi i podrapał się po głowie.
- Co ci wytłumaczy, że jesteś tutaj?- zaśmiałem się.
- Jak nie wiem czemu i zemdlałem podczas wojny, może jestem w szpitalu i ty tylko mi się śnisz?- wahał się nad wypowiedzeniem każdego słowa.
- Hym... A jak ty sobie wyobrażasz to miejsce w którym jesteśmy?
- No... Widzę palmy, biały piasek, dalej morze?- przyłożył łapę do czoła i obserwował dal.
- Tak, a co jeszcze?
- Eee, ciebie?
- Ile razy mam ci mówić, że jesteś w czyśćcu
- W czyśćcu?! Od kiedy niby umarłem?!- stanął na równe nogi i trochę się zachwiał.
- Można tak powiedzieć, albo i nie - zrobiłem poważną minę.
- Ta rozmowa zaczyna być bez sensu i dziwna... Ja idę...- powoli zaczął iść ku zachodowi.
Czekałem tylko na jeden moment. PUF! Oczom pokazało się pole obronne, lub bardziej magiczne. Mid uderzył głową w niewidzialną taflę magii.
- What the...?- zdziwił się.
Wtedy cały obraz się rozmył i znaleźliśmy się w niebycie. W przestrzeni gdzie wokół latała jasne i ciemne odcienie niebieskiej aury, rozświetlanej światełkami w rodzaju świetlików.
- To jest inne odzwierciedlenie czyśćca kolego. Teraz mi uwierzysz?
- Chwila, co proszę?
- Zgódź się, że cię okrążę i tupnę mocno z podłogę - powiedziawszy to, wykonałem wypowiedziane ruchy.
Pokazaly się na ścianach niebytu małe ekrany. Pokazywały różne sceny z życia watahy gdy byłem jeszcze młodszy, a synowie i córki mali.
- Kamery, umieściłem wszędzie,
teraz nikt nie podskoczy mi,
A to moja największa plazma. Montaż z Mid'y - zaśpiewałem, a na to pokazałem mu scenę z jego życia.
- CHWILA? Czy ja śnie, czy mnie teraz trollujesz?
- Jak mówiłem, jesteś w czyśćcu i właśnie umarłeś - uśmiechnąłem się.
<MID!? XDDD HAHAHHA XDDD Na Religii to op. teraz pisze XD>

wtorek, 7 kwietnia 2015

Od Io

Zbudziłam się, a dokładnej zbudził mnie śpiew ptaków. Ten, który musiał mnie zbudzić padł po chwili rażony śmiertelnym spojrzeniem. Spojrzałam na Sasuke ten spałby nawet gdyby zaczął się armagedon. Skorzystałam z tego, że śpi i poszłam upolować jakieś małe zwierzątko. Trafił mi się królik. Kiedy Sasuke w końcu raczył wstać miałam na jednej ze ścian jaskini obraz namalowany krwią:
 <nie działa mi ;//>
-Io! Czy ty do chole*y musisz zawsze rysować krwią?! - spytał zdenerwowany Sasuke
- Przynajmniej od zapachu krwi się obudziłeś - warknęłam - Musimy iść do szkoły
Skierowaliśmy się w stronę szkoły. Kiedy tylko przeszliśmy przez mury szkoły wszystkie szczeniaki zaczęły patrzeć się na mnie jakby nigdy nie widziały wilka z dwoma parami skrzydeł. Zaczęły się zajęcia artystyczne więc poszłam do sali.

<jakiś szczeniak?>

Od Diany ,,Kraina Cieni" cz.1 (cd.Dark Raylupus)

Znowu spotykałam się z Draykim. Pogadaliśmy i kiedy już zaczynało wschodzić słońce,otworzył się portal. Bez strachu wskoczyłam do środka. Drayki trochę się wachał,ale jednak ruszył za mną. Wyrzuciło nas pod wiekowym dębem. Draykuś przeleciał kawałek z wrzaskiem,zarył w ziemię,po czym podniósł się dumnie i otrzepał z ziemi. Wywróciłam oczami. Zerknęłam w górę i myślałam,że zwymiotuję. Dąb był bardzo stary,a na jego gałęziach wisiały sznury. Na jednym z nich wciąż było....Truchło. Przytuliłam się do Drayki'ego,a ten uśmiechnął się. Faceci! Zaprowadził mnie jak najdalej od drzewa(nie wiem gdzie,bo miałam zamknięte oczy). Wtedy wyszedł,Boże miej mnie w opiece,taki boski! Miał czarne futro i takiż płaszcz na sobie. Proieniował mrocznym światłem. Kły lekko wystawały mu z pyska,nadając groźny wygląd. Oczy były rdzawoczerwone i błyszczały na mój widok. Uśmiechnął się zawadiacko,przez co się zarumieniłam. Po chwili się odezwał. Miał gładki i melodyjny głos.
-Witajcie. Jestem Durza. Nazywają mnie Cieniem. A wy to....?
-Jestem Diana. A to Drak Raylupus-rzuciłam.
-Dark Raylupus?-zaśmiał się. Drayki warknął.-Dobra,nieważne. Szkoda,że nie wyrzuca nam więcej takich ślicznych wader...
Zarumieniłam się gwałtownie. Drayki warknął złowrogo,ale Durza go zignorował. Zostaliśmy oprowadzeni. Basior przedstawił nas królowi Krainy Cieni-Galbatroixowi,który zaoferował nam gościnę. Przyjęliśmy ją chętnie. Potem poszłam z Drayki'm do mojego pokoju.
-Nie lubię Durzy. Jest taki... Śliski. A w dodatku cię podrywa-mruknął mój towarzysz.
-Po pierwsze-zaczęłam.-Odwal się od Durzy. Po drugie:on jest boski,śliczny i taki seksowny(xD)....-rozmarzyłam się.
-Grrrr...-warknął.-Jeszcze moja dziewczyna robi do niego maślane oczy.
Wtedy nie wytrzymałam i go wygoniłam. Jakiś czas później zasnęłam. Rano byłam naburmuszona i się nie odzywałam. Nawet robiłam na złość Drayk'usiowi i cały czas spędzałam z Durzą. Po południu mi przeszło i się pogodziliśmy. Weszłam do pokoju. Pół godziny później usłyszałam odgłosy walki na dole.
-Co ona w tobie widzi?!-wrzasnął ktoś. To był Durza.-Ja też władam magią.
-No i co?! A walczyć bez magii potrafisz?!-odkrzyknął Drayki.
W tamtym momencie coś walnęła,chyba o ścianę. Pode mną zatrzęsła się podłoga. Zbiegłam na dół. Dark Raylupus leżał połamany na podłodze.
-CO WY ROBICIE?!
Cisza. Nikt mi nie odpowiedział.
-NO? SŁUCHAM!
<Dark Raylupus? ;)>

Od Sunset "Wspomnienia o przeszłości cz.1" ( cd. Artemis)

Artmiś chciał się ze mną dzisiaj spotkać. Powiedział, żebym czekała na niego w jego ulubionym miejscu, bo na osobności lepiej się rozmawia. Czekałam na niego cierpliwie o wyznaczonej porze. Kiedy przyszedł ucieszyłam się na jego widok, ale on nie był aż tak entuzjastycznie do mnie nastawiony jak zazwyczaj. Przytulił mnie na przywitanie, lecz ten uścisk nie był ciepły.
-Co się stało? - zapytałam go.
-Ostatnio spotkałem basiora z innej watahy na granicy naszego terenu. Ostrzegł mnie przed, dość niebiezpieczną waderą.
-Przed kim? - zaciekawiłam się. Artemis milczał przez chwilę, ale w końcu powiedział słowa, których bałąm się usłyszeć.
-Przed tobą - kompletnie mnie zatkało. Poczułam jakby ktoś walnął mnie prosto w brzuch. - Basir powiedział mi również, że ta wadera może wyglądać na niewinną, ale na prawde jest chytra i możeporządnie nakręcić, by osiągnąć swój cel.
-To nie prawda! Przynajmniej nie teraz...
-To jaka jest prawda? Skąd mam to wiedzieć, skoro nigdy mi o sobie nie opowiedziałaś?
-Nie chcę o tym mówić...
-To dlaczego mam ci wierzyć? - basior odsunął się ode mnie.
-Bo nie kłamię. Gdybym miała coś zrobić już dawno bym to zrobiła.
-Udowodnij. Powiedz mi prawdę o sobie. Opowiedz mi o tym co się wydarzyło w poprzedniej watasze.
-Ech... Dobrze. Ale wysłuchaj mnie do końca zanim zaczniesz mnie osądzać... Jakiś czas temu, kiedy dopiero co miałam rok, byłam uczennicą alfy naszej watahy. Miał na imię Chris. Był dobrym alfą i dobrze sprawował władzę. Dostrzegał talent w każdym wilku, a we mnie dostrzegł wyjątkowy potęcjał i wtedy zostałam jego uczennicą. Uczyłam się magi, wielu aspektów o władzy i róznych innych dziedzin. Pilnie wpajałam informacje przez kilka miesięcy i pewnego dnia alfa stwiedził, że mogę korzystać ze wszystkiego w jego ogormnej jaskini. Kiedy zwiedzałam różne zakamarki, zapuściłam się wyjątkowo głęboko. Wpadłam wtedy na osobliwe lustro. Gdy spojrzałam się w jego taflę zamiast ujrzeć swoje odbicie zobaczyłam swoją możliwą przyszłość jako alfa. Dowiedziałam się, że Chris może mnie uczynić swoim następcom, dlatego postanowiłam porozmawiać z nim. Podczas rozmowy alfa powiedział, że nie jestem jeszcze godna zostania alfą. Wkurzyłam się na niego z tego powodu i wygarnełam mu to co miałam mu za złe. Nie spodobału mu sie to i za kare przestał mnie uczyć. Skoro nie byłam już jego uczennicą pszłam do normalnej szkoły. Widząc, że mam zadatki na alfę postanowiłam zapanować szkołą. W tym czasie Chris nalazł nową uczennicę Tylor. Kiedy alfa zajmował się szkoleniem wadery, ja zdążyłam zostać postrachem szkoły. Kiedy prawie osiągnęłam swój cel, Chris przysłał swoją pupilkę do mojej szkoły, by zaprzyjaźniła się z rówieśnikami. Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia po co to zrobił, więc pozwoliłam jej zaprzyjaźniać się z kim tylko chce. Niestety Taylor została ulubienicą szkoły, co bardzo mi utrudniło zdobycie władzy nad uczniami. Dopiero wtedy zobaczyłam, że wadera ma większe szanse na zostanie alfą i tego chciał Chris, dlatego za wszelką cenę postanowiłam je zaprzepaścić. Dowiedziałam się, że Taylor ma zostać następczynią alfy podczas jesiennego balu w szkole, dzięki specjalnemu medalionowi ukrywanego przez Chrisa. Jeżeli miałam zostać alfą musiałam zdobyć ten wisior. Starałam się bardzo i w końcu się udało. Po załorzeniu medalionu stałam się demonem, ale mogłam dzięki temu kontrolować innych tak by słuchali każdego rozkazu. Wreszcie zdobyłam władze i z pomocą moich nowych podwładnych mogłam zdobyć jeszcze większą. Jednak jednego umysłu nie byłam w stanie kontrolować. Taylor stanęła mi na drodze i powiedziała, że nie pozwoli mi na takie pomiatanie innymi i wywyrzszanie się. Byłam pewna siebie, zbyt pewna. Próbowałam ją w jakikolwiek sposób unieszkodliwić, jednak nawet jej nie zraniłam. Przez wzgląd na bezpieczeństo przyjaciół Taylor stała się znacznie silniejsza ode mnie i w końcu pokonała mnie. W momeńcie porażki zrozumiałam, że rzeczą której mi brakowało by zostać alfą jest przyjaźń i chęć pomocy innym. Byłam samolubna, za bardzo porządałam włądzy. Ambicja zaślepiła mi istotny szczegół. Kiedy Taylor mnie zwyciężyła, nie znienawidziła mnie tylko pomogła się podnieść i wybaczyła złę uczynki. Wtedu postanowiłam zostać dobrą, uczynną osobą nawet za najwyższą cenę. Jednak nikt nie chciał mojej pomocy. Każdy na mój widok odwracał się do mnie plecami. Choć wykonałąm swoją karę nikt mi nie wybaczył poza Taylor. Wszycy mnie znienawidzili, a Chris powiedział że zawiódł się na mnie jak jeszcze nigdy na nikogo. Zrozumiałam bardzo swój błąd i postanowiłam pozostawić watahę w dobrych łapach Taylor. Wtedy to znalazł mnie Solaris co dało mi szansę na zdobycie przyjaciół i zostania miła osobą. Jednak, przez byłą watahę nie byłam w stanie się z nkim zaprzyjaźnić, bo myślałam, że nikt mnie nie polubi. A wtedy spotkałam ciebie i na prawdę się zmieniłam na lepsze. Napisałam nawet o tym piosenkę - zanuciłam melodię i zaśpiewałam.


Wielka moc...
To wszystko czego chciałam (czego chciałam)
Lecz to co w sercu mym wyrosło
To ciemność którą posiadłam
I kiedy ujawniła się
Straciłam dobrej drogi szyk
Ale gdy przyjaźń twa odnalazła mnie,
Podniósła na duchu mocno mnie!
Tak jak feniks płonąc jasno
Na niebie
Pokażę drugą stronę siebie,
Nie zaprzeczaj
Może nie wiem co przyszłość niesie
Lecz posłuchaj wyraźnie mnie
Moja przeszłość nie definiuje mnie!
Bo moja przeszłość nie dzisiaj jest!
Ambicja
Czyż to w co wierzyłam,
Byłoby jedynym sposobem
By uwolnić mnie!
Lecz kiedy zniknęła
Znalazłam się sama
Wtedy ona, poprowadziła mnie
I czułam się jak w domu
Tak jak feniks płonąc jasno
Na niebie
Pokażę drugą stronę siebie,
Nie zaprzeczaj
Może nie wiem co przyszłość niesie
Lecz posłuchaj wyraźnie mnie
Moja przeszłość nie definiuje mnie.
Bo moja przeszłość nie dzisiaj jest!
<Artemis? Link do orginału piosenki: https://www.youtube.com/watch?v=XqnbYUG6Bn8 >

Od Snow'a "Nowa przyjaźń cz2" (cd. Amii)

Wstałem, przeciągnąłem się i podrapałem po głowie.
-Chyba mam wszy - pomyślałem i się zaśmiałem
Zamlaskałem kilka razy i zjadłem śniadanie. Nie wiedziałem co dzisiaj porobić. Pomyślałem, że pójdę do Elise. Poszedłem do wyjścia z jaskini. Zza progu wyskoczyła Amii.
-Cześć Snow! - krzyknęła radośnie
-Yyy... cześć?
-Może coś porobimy? - zapytała
Ziewnąłem.
-A co chcesz robić tak rano?
-Nie wiem. Chodź na spacer - wzięła mnie za rękę
Pobiegliśmy dalej. Byłem trochę zakłopotany. Na łące stanęła naprzeciw mnie i podsunęła się, a ja - odsunąłem. Czy ona chce ze mną CHODZIĆ?!
-To co? - spytała radośnie
-Amii - ostudziłem jej zapał - Elise nie była by...
-Elise?! Ty ciągle myślisz o niej!
-To moja dziewczyna. Słuchaj, nie zrozum mnie źle, ale jestem jeszcze szczeniakiem i nie zamierzam wiązać się z dorosłymi.
-Elise jest od ciebie starsza - dotknęła mojej klatki piersiowej.
-O rok - odsunąłem jej rękę - ma miano szczeniaka.
-Oj tam, oj tam.
-Amii. Do przyjaźni zawsze jestem chętny, ale nie do związków.
-To... przyjaźń? - wystawiła rękę na znak przyjaźni
-Przyjaźń - odszedłem
<Amii? Przyjaźń. >

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Haj!

Przepraszam was, ze wcześniej nie wstawiłam posta z życzeniami ale... To teraz złożę :D

Życzę wam wesołego jajka, mokrego dyngusa i świąt spędzonych Z rodziną!

Pozdrawiam
~Octavia

czwartek, 2 kwietnia 2015

Od Amii ,, Nowa przyjaźń cz.1 " (cd. Snow/Andrea)

Biegłam w stronę plaży i zobaczyłam Elise i Snowa o i tą tarantule.
Krzywo popatrzyłam na pająka i na Elise.
Ona się odwróciła i popatrzyła na mnie jakby wiedziała że nie lubię pająków.
Podeszła do mnie i poważnie spytała.
- Co się tak patrzysz? -Powiedziała i agresywnie na mnie spojrzała.
-Nic po... po prostu nie...-Chciałam jej odpowiedzieć ale przecież nie powiem jej w twarz że nienawidzę pająków, o i po za tym ona po części nim jest.
-No..co ?-Spytała.
-Nie lubię.. pa-pająków.Wybacz, no taka prawda... .-Powiedziałam niepewnie i cofnęłam się o krok.
-Nie bądź taka do przodu, nie jestem potulna jak baranek.-Powiedziała jakby obrażona.
-No ej że nie lubię pająków to nie znaczy że nie lubię ciebie...może.-Powiedziałam i fałszywie się uśmiechnęłam.
-Ej, dziewczyny nie kłóćcie się, to nie ma sensu.-Powiedział basior.
-Że co że chcesz powiedzieć że to że ona nie ma szacunku do pająków?!-Krzyknęła oburzona.
Spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach, ja się przestraszyłam i poklepałam jej pająka.
-Yy.. kochany pajączek, tak,tak.-Powiedziałam nie wierząc sobie że to robię.
Wadera spojrzała na mnie jakby z większą sympatią i powiedziała.
-No i co , zgoda ? Wiesz, dla mnie pająki są bardzo ważne i po prostu tak wyszło.-Powiedziała i podeszła do Snowa.
-Jej, trochę się porobiło ja tylko przebiegałam i.. nie ważne.. to zgoda!-Krzyknęłam.
Elise przytuliła się do tarantuli.
Snow stanął między nami i nas przytulił nas i powiedział.
-Nowe znajomości!-Powiedział radośnie.
Ja się na niego popatrzyłam i uśmiechnęłam.
-Okej, nie będę wam przeszkadzała w amorach.-Powiedziałam i poszłam do jaskini.
[...]
Był już wieczór a ja się obudziłam.Rozciągnęłam się i cała napuszyłam. Wyszłam na zewnątrz , wiał silny, nie bardzo ale silny wiatr który wiał akurat w moją stronę więc od razu sierść mi się wygładziła.
Poszłam pobiegać bo dbam o siebie. Biegałam jak zwykle prawie wszędzie.Długo biegłam , dokładnie nie wiem jak długo ale jakieś 3 godziny, popłynęłam strumykiem i się ochłodziłam.Wyskoczyłam z wody i się delikatnie wytrzepałam.Przytupnęłam w stronę mojej jaskini , mojego miejsca na ziemi .Blisko jaskini przechodził Snow więc postanowiłam z nim porozmawiać.
-Hej , jak tam?-Spytałam i podbiegłam bliżej.
-O, hej , u mnie? Dobrze, byłem u Elise, trochę z nią pogadałem , pośmiałem się i teraz się wracam.
-Cieszę się.Ja tam dopiero wracałam z wycieczki , wiesz trochę biegałam.
Rozmawialiśmy chwilę i się rozeszliśmy.
Położyłam się na plecach w jaskini i zaczęłam myśleć, jak zawsze przed snem.
-Hm.. fajny ten Snow, z resztą Elise też.. trochę dziwna .
I .. oni chyba są razem.. nie jestem pewna, jeśli tak to dziwną sobie partnerkę wybrał.
Mam nadzieje że nie... -Szybko urwałam myśl.
-Znaczy oczywiście w sensie że , mam nadzieje że nie są razem .. bo .. pewnie jak bym rozmawiała ze Snow'em to by była zazdrosna !-Pomyślałam pośpiesznie, jakbym chciała się komuś wytłumaczyć.
<Wiem że nietypowo ale może się zaprzyjaźnimy?>

Od Snow'a "Wyprawa po Lodowy Kryształ cz2" (cd. Mirand)

Długo myślałem nad tym czy powinienem iść z Mirandem po Lodowy Kryształ. W sumie już jeden mam (Reindeer'a), ale ten Miranda przywołuje śnieg, czy coś (XD).

A mój włada nad śniegiem. Biała miała mi pomóc, ale w sumie nie wiem co się z nią stało. Poszedłem do "pokoju" Reindeer'a, aby zapytać go co o tym sądzi. Ren pisał coś w swojej księdze, którą kupił dzień po tym, jak się znaleźliśmy.
-Reindeer... - zacząłem
Renifer odłożył pióro, zamknął książkę i spojrzał na mnie.
-Czy powinienem iść z Mirandem po Lodowy Kryształ? - zapytałem go
-To już twoja sytuacja - odpowiedział - rób to co sądzisz za rozsądne
Na to znów otworzył zeszyt, zamoczył pióro i pisał w swoim Reniferowskim języku.
-W ogóle co ty tam robisz? - spytałem go - Nie ważne. To ja idę.
Szedłem bardzo powoli do jaskini Mirand'a. W sumie było to tylko 3 jaskinie stąd. Zapukałem do jego jaskini, otworzył Hoodoo. Podrapałem się po głowie.
-Dobry wieczór, czy jest Mirand? - spytałem
-Jest - odpowiedział - MIRAND
Hoodoo odszedł, a na jego miejsce wbiegł Mir.
-Idziemy - powiedziałem
-Świetnie
Wilk wziął listę, na której było napisane co jest potrzebne, a potem wręczył ją dla mnie. Wybiegliśmy z tunelu jaskiń i szliśmy.
-Czytaj - powiedział
-Okej... więc najpierw - wpatrywałem się w listę - arktyczna woda z Wietrznego Jeziora. Wiesz może, gdzie jest te Wietrzne jezioro?
-Chyba gdzieś w górach... - odpowiedział niepewny
-Dlaczego?
-Bo góry to wiatr i może znajdziemy tam jakieś jezioro?
-Możemy spróbować!
-To... na terenie Watahy jest 5 gór, te zachodnie, wschodnie, północne i południowe, oraz przy zatoce Naruta Curaco.
-I jeszcze Wilcze Góry! - dodałem
-Wilcze Góry? - spytał ze zdziwieniem
-No tak! Góry mają kształt wilka! - objaśniłem
-To chodźmy tam.
Kiedy weszliśmy na szczyt gór, Mirand wyjął jakąś buteleczkę.
-Co to? - zapytałem go
-To specjalna buteleczka, na właśnie taką wodę.
-Okej... to jeszcze poszukajmy tego jeziora.
Minęły może 2 godziny, ale w końcu na naszych oczach ukazało się piękne jezioro.
-Dobra, bierz butelkę i nalej trochę wody - powiedział wręczając mi buteleczkę


Wziąłem butelkę i podeszłem do jeziora. W wodzie zobaczyłem swoje odbicie. Przyglądałem się mu, jakby mnie hipnotyzowało. Kiedy Mirand zawołał "SNOW!" pokręciłem głową i przestałem bezmyślnie patrzeć na swoje odbicie. Napełniłem buteleczkę i przybiegłem do Miranda.
-Masz - powiedziałem wręczając mu ją
Wyjąłem z kieszeni listę. Odkreśliłem arktyczna woda z Wietrznego Jeziora i przeczytałem kolejny składnik.
-To teraz... lodowy płatek śniegu ze szczytu Góry Ellassmin
-Szczyt Ellassmin... ok, chodź!
<Mirand? Daj zdjęcie tej góry :p>

Od Amii ,, Głębokie przemyślenia cz.3" ( cd. Andrea)

Spojrzałam na wir w wodzie Andrei i pomyślałam co ja mogę zrobić.
-No nieźle, nieźle... -Powiedziałam i gdy skończyłam wpadłam na pomysł.
- Dawaj! -Powiedziała radośnie.
Podeszłam do wody i utworzyłam z wody dwa wilki na kształt mnie i Andrei.
-Jej...czy to aby nie konkurs? -Spytała podchwytliwie.
- ... Tak!-Krzykęłam i rzuciłam w nią i zanim liście opadły na ziemię już byłam za drzewem.
-Osz ty.Hm.. dobra.- Powiedziała i zaczęła mnie szukać.
Ja stałam za drzewem i starałam się zajmować jak najmniej miejsca i być jak najbardziej niewidoczna, więc stanęłam na tylnych łapach, poczułam czyjś dotyk spojrzałam w górę , na moim nosie siedział ogromny pająk.
-Tarantula!-Krzyknęłam i wpadłam w stos liści.
- Poczekaj , zrzucę ją! -Krzyknęła i urwała gałąź, zaczęła uderzać w tarantulę.
Zanim się obejrzała tarantula na nią skoczyła.
-Ma mnie ! Ona mnie ma!- Krzyknęła przerażona.
-Aa! -Krzyknęłam i kopnęłam pająka w twarz.On upadł na podłogę i uciekł.
-Uf... ble on był ogromny, nawet większy ode mnie .-Powiedziała.
-No to jakieś monstrum!-Krzyknęłam i skrzywiłam twarz na myśl o nim.
Pająk schował się w krzaki, i nagle z Andreą usłyszeliśmy głos Elise.
- Tu jesteś, nie uciekaj mi więcej. Powiedziała,przytuliła go i razem z nim poszła na przód.
-No nie ta tarantula jest Elise. -Szepnęłam i z lekkim uśmiechem spojrzałam na Andree.
-Oj, nie dobrze .-Szepnęła i spojrzała za krzaki.
Elise spojrzała w naszą stronę , ale nas nie zobaczyła bo my już byliśmy daleko, z kilkanaście metrów dalej.
Biegliśmy przed siebie i razem z Anderą zeszłam ze stoku i jeszcze dla pewności spojrzałam czy wadera nie idzie w naszą stronę.
-Ale jaja! -Powiedziałam żartobliwie i razem z Andreą zaczęliśmy się śmiać. Elise już dawno poszła a my się dalej bawiliśmy , Zapadła noc i poszliśmy w stronę...
- No właśnie gdzie idziemy ?-Spytałam.
-Dzięki że pytasz, może do Magicznej dżungli? W nocy są tam piękne widoki.-Powiedziała i czekała na odpowiedź.
-Pewnie , nigdy tam nie byłam więc z chęcią pójdę.- Powiedziałam pełna radości i pobiegłam w stronę dżungli.
- Poczekaj!-Krzyknęła radośnie, i mnie dogoniła , wyścigaliśmy się .
Gdy przebiegliśmy już przed las, ujrzeliśmy światło dżungli , kolorowe , świecące rośliny.
<Nieźle się zapowiada Andrea *.*>

Od Diany,, On i ja"(cd.Raylupus)

Przez chwilę przeglądałam się jak Ray rozwala wszystko dookoła. Było
to bardzo zabawne. Wkrótce mnie zauważył.
-Wow,ale ty groźny-mruknęłam.
-Yhm... Co tu robisz?-zapytał niepewnie.
-Stoję. Nie widać?
Chrząknął. Nagle przesunął się zalotnie.
-Odwal się Drayki.
Słońce zaczęło zachodzić. Futro Raya zrobiło się ciemniejsze.
-Drayki daj mu choć raz zobaczyć noc dobra?
Ray pokręcił głową. Westchnęłam głośno,dając mu do zrozumienia,że
jak tego nie zrobi to z nim zerwę. Poddał się. Ray wrócił do swojej
dziennej postaci.
-Co jest?-zapytał.
-No,możesz sobie pooglądać gwiazdy. Na pewno przez chwilę,bo nie wiem
ile ON wytrzyma-odparłam.
-Jak to zrobiłaś?
-Normalnie. Poprosiłam.
<Sorry,bez weny. Jakby co to pisze się rzeczywistość,a nie
żeczywistość. XD Jestem polonista.>