niedziela, 31 maja 2015

Od Elevena "Jak dolaczylem? cz.1"(cd.Solaris)

Latałem sobie między chmurami, oglądałem świat z tak zwanego "Lotu ptaka"
A FEEL GOOD! TARARARARARARA! A FEEEL GOOD! - Śpiewałem... A raczej darłem się na całe gardło.
Słychać mnie było pewnie nawet we wszechświecie gdzie zamieszkiwały zakapturzone istoty... Latałem tak jeszcze z 5 min. Dopóki nie zauważyłem jakiegoś wilka z żółto-pomarańczowo-czarnymi skrzydłami. Zleciałem na dół i wylądowałem obok drzewa, podeszłem do pnia i przyglądałem się basiorowi z ukrycia. Wyhyliłem głowę w prawą stronę, jednak głos usłyszałem z lewej...
- Cześć. - Rzekł basior który stał za mną.
Wystraszyłem się i upadłem na ziemie.
- Ups! Nie chciałem cię przestraszyć, przepraszam... Jestem Solaris - Przedstawił się basior.
- Um... Jestem Eleven... - Powoli wstałem z trawy otrzepałem się i ściągnąłem słuchawki.
Basior uśmiechnął się do mnie...
- Co cię tak bawi? - Zapytałem.
- Przypominasz mi kogoś
Popatrzyłem na niego, potem na drzewo, na chmury i znów na niego.
- Przypominasz mi Dream, wilczyce z naszej watahy. - Odpowiedział Solaris z uśmiechem na twarzy.
- Może ją znasz? - Dodał.
- Szara wilczyca, z ciemno szarą grzywą z turkusowymi pasemkami o niebieskich oczach, z ciemno szarą końcówką ogona i grzbietem?! - Powiedziałem to tak szybko że ledwo zrozumiał o co mi chodziło...
- Um... Tak
Usiadłem sobie pod drzewem i złapałem się za głowę.
- Nie chcę nic mówić ale czy nie boli cię czasem głowa? - Podszedł do mnie.
- To moja siostra. - Popatrzyłem się na chmury...
- Więc może chciałbyś dołączyć do Watahy Zorzy Polarnej? - Spytał.
- Z miłą chęcią, widzę że to ty jesteś Alfą tak? 
Solaris Przytakną. Wstałem na równe łapy i ruszyłem za nim...
<Solaris?>

sobota, 30 maja 2015

Od Satsugai'ego ''Przyjaciele cz.2'' (cd.Eri/Nozomi)

- No to tak... Z góry przepraszam za nią...- westchnąłem głęboko i kopnąłem łapą kamyk.
Eri i Nozomi czekały na wyjaśnienia, gdyż wiedziały, że ja jedyny coś wiem.
- To jest dziwne, ale Amai jest... Córką Haniball'a Lectera... - przełknąłem ślinę i spojrzałem ulotnie na wadery.
Ericchi przekręciła głową, jakby było to normalne i trochę się zmieszała.
- Czy chodzi Ci o Haniball'a Lectera, seryjnego mordercy co każdej swojej ofiarze odrąbywał głowę i torturował, tsaa?- Nozomi machnęła łapą i wydawała się spokojna.
- Noo... Tak... - wyprostowałem skrzydła i odwróciłem wzrok.
- Ale, Amai taka sama jak jej ojciec przecież nie musi być!- krzyknęła Ericchi i wstała z nerwów.
- Rozumiem, też tak myślałem. Ale po kilku tygodniach znajomości zobaczyłem jej prawdziwe oblicze. Gdy tylko widzi zwierzynę zaczyna ją torturować jak ojciec... Huh... Ta rozmowa zaczyna być kręta i niewiadoma - schowałem pysk w przednich łapach.
- Racja... Uhm... Nie wiem co powiedzieć. Nie możemy nic na to poradzić, ale dobrze, iż przynajmniej to wiemy - odrzekła Nozomi.
- A i jeszcze o jednym zapomniałem. Jej wrogiem jest Galaxy, bo jej ojciec zabił... Chyba właśnie zabił tatę Galaxy... Dlatego sobie doskakują do gardeł ciągle - wytłumaczyłem patrząc jak Amai powoli się budzi.
- To dlatego Galaxy po pierwszym jej spotkaniu płakała... Nie dziwię się jej - dodała Eri poprawiając fryz.
- Coś się stało?- nagle odezwała się Amai masując się po głowie, jakby nic nie pamiętała.
<Eri//Nozo?>

Od Kaigy'ego ''Don't you forget cz.10'' (cd.Selen)

- Huum... Ja też Cię lubię - zastanowiłem się przez chwilę i pospiesznie dodałem.
- EJJ! Czy w twoim głosie było zawahanie?!- rzuciła się na mnie i przeturlała mnie tak z trzy razy.
- Żartowałem tylko, bardzo cię lubię również - wbiłem pazury w piasek.
Ta nadal skakała na mnie i biła łapami. Delikatne i puszyste łapki mogły sprawiać nawet silne uderzenia.
- Dobrze, dobrze koniec już - przeteleportowałem się o kilka metrów dalej.
Wiedziałem już o co dobrze chodzi. Wadera była gotowa jak do gonitwy za małym bezbronnym zajączkiem.
- A co jeśli myśliwy stanie się zwierzyną?- zaśmiałem się ironicznie i wystawiłem pazury.
- Ty chamie!- krzyknęła i oddaliła się o kilka kroków.
Goniliśmy się tak po całej plaży, czasem na zmianę i wywracaliśmy się w głębokim piasku. Gdy słońce prawie całkowicie zanurzyło się w morzu nie mieliśmy siły na nic. Ani na psikusy nocne, na ''berka'', nawet na porozmawianie. Selen leżała obok mnie i próbowała się ogrzewać na jeszcze ciepłym piasku letniego słońca.
- Jaka ona śliczna i urocza - myślałem sobie.
<Selen?:3 Może inna seria?>

Od Dark Raylupusa ,,Wyjazd rodziców cz.5" (cd. Eri/Diana)

Ta... Gdyby upokorzenie mogło zabijać to umarłbym co najmniej sto razy. Impreza, wszystkie szczeniaki tu są, a mnie oczywiście musiało ponieść. Ale co poradzić, Diana jest taka piękna, że wilk może się po prostu zapomnieć... Wtedy zrozumiałem coś jeszcze. Oni wszyscy nie wiedzą kim ja jestem, ale wiedzą kim jest Diana. Ogarnąłem, że jak robię obciach przy wszystkich to głównie jej! Młodej alfie! (I tak potem zadbam, żeby została główną) Udając, że nic się nie stało odsunąłem się niewinnie od Diany. Zacząłem szybko i gorączkowo myśleć jak wybrnąć sytuacji. Te spojrzenia zewsząd wcale nie pomagały. Co robić? Co robić?
 <Eri?Diana?>

Od Shero ,,Dzieciństwo i moja mała waderka cz.1"

Jak wiadomo dołączyłem do Watahy Zorzy Polarnej i odnalazłem tam Andreę-małą waderę, którą wychowywałem. To jest jednak naprawdę niewielki fragment mojego życia. Minęło dużo czasu... tyle się wydarzyło... Odmłodniałem, ale nie wiem, czy mam błogosławić, czy przeklinać tamten dzień. Ale zacznę od początku... Po co mieszać? Więc tak...
Przyszedłem na świat w dość licznej, ale niezbyt potężnej watasze. Od szczenięcia przyjaźniłem się z Timedarkiem. Nie przejmowaliśmy się dużą różnicą wiekową między nami. Byliśmy najlepszymi kumplami pod słońcem. Pasowało to mi, bo moi rodzice byli wiecznie zajęci czymś innym. Mijały kolejne miesiące w szczęściu i beztrosce. Niestety, kiedy ukończyłem półtora roku nasz Alfa ogłosił, że jesteśmy zagrożeni. Ku naszym niedużym, ale urodzajnym i bogatym w zwierzynę terytorium zmierzała wędrowna wataha. Jej członkowie słynęli z siły i okrucieństwa. Wyruszali ze swoich jaskiń w poszukiwaniu pożywienia i ofiar. Na całe szczęście niedługo potem nasz zwiadowca powiedział, że to fałszywy alarm i wrogowie ominą naszą dolinę. Uspokojeni członkowie przestali się szykować do walki i wrócili do swoich zajęć. Następnej nocy obudziły mnie jakieś wrzaski. Wychyliłem łeb z jaskini i moim oczom ukazał się straszliwy widok. Na zewnątrz hulała krwawa bitwa. Jak to możliwe? Zwiadowca mówił, że nic się nie stanie! Byłem oszołomiony całą tą sprawą. Wrogowie z innej watahy mordowali na prawo i lewo, a nasi wojownicy próbowali żałośnie się bronić. Zaatakowani znienacka nie mieli czasu na reakcję. Padali jeden po drugim. Oczywiście mieliśmy przewagę liczebną, ale na nic nam się nie zdała. Napastnicy byli świetnie wyćwiczeni i silni. Moich rodziców nie było w jaskini. Wyskoczyłem nie zważając na niebezpieczeństwo i pobiegłem w celu szukania ich. Dobiegłem do miejsca zgromadzeń i wszystko stało się jasne. Moja matka już leżała bez życia na ziemi, a mój ojciec walczył z... naszym posłańcem. Zrozumiałem, że zostaliśmy zdradzeni. Skazało to naszą watahę na śmierć. Właśnie wymierzył mojemu tacie ostatni cios mieczem-prosto w serce. Wykrzyknąłem głośno i skoczyłem na tamtego bydlaka od tyłu i wspomagając się magią skręciłem mu kark. Trup padł na pysk. Moi rodzice byli już sztywni, kiedy do nich podszedłem.
-UWAŻAJ SHERO!-usłyszałem. To był Timedark. W ostatnim momencie uskoczyłem przed lecącą płonącą strzałą. Mój przyjaciel właśnie pozbył się łucznika. Podbiegł do mnie z pytaniem czy nic mi nie jest. Odparłem cicho, że nie i się rozpłakałem.
-Musimy uciekać-mruknął Timedark kładąc mi łapę na ramieniu.
Pokiwałem głową. Uciekliśmy tunelem. Nie próbowaliśmy nawet dołączyć do bitwy, bo to nie miało sensu. I tak ostatnie nasze wilki ginęły. Nie oszczędzali nawet wader i szczeniąt. Przy wejściu do tunelu zastaliśmy trupa naszej Alfy. Miał wbity w plecy nóż. Poznałem to małe ostrze. Ten nóż nasz (obecnie już były)  zwiadowca nosił zawsze przy sobie. Weszliśmy do tunelu i w ciemności przeszliśmy pod rzeką na drugi brzeg, oddalony około kilometra. Od tamtej pory nie raz w snach widziałem zarówno tamte wilki, jak i nasze zamordowane rodziny. Było mi ciężko na sercu. Na szczęście był ze mną Timedark, który był jedynym wilkiem, który mi pozostał. Spędziłem z nim następne lata mojego życia. Zamieszkaliśmy w małej jaskini, którą powiększyliśmy potem kopiąc. Po jakimś czasie Timedark spotkał pewną waderę. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Zamieszkała z nami. Dogadywaliśmy się świetnie. Niedługo potem zostali parterami. Z dnia na dzień ich miłość rosła. Nie będę tego szczegółowo opisywać, bo to zajęłoby zbyt dużo czasu. W końcu doczekali się szczenięcia. Na świat przyszła waderka jak malowana. Jednak nie wiemy jak, ale kilka dni później partnerka mojego przyjaciela zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Nic nie dały poszukiwania. Przepadła jak kamień w wodę. Jedyne co zostawiła, to swoją magiczną bransoletę i kartkę z napisem ,,przekażcie to mojej córce". Wkrótce Timedark pogodził się ze stanem rzeczy. Jak skończyłem dwa i pół roku mój świat się praktycznie zawalił. Spałem sobie smacznie, kiedy ktoś chwycił mnie za szyję i próbował udusić. Obroniłem się i wybiegłem na zewnątrz. Dostrzegłem jak grupa wilków walczy z Timedarkiem. Rzuciłem się mu na pomoc. Walczyliśmy ramię w ramię pod księżycem w pełni. Radzilibyśmy sobie, gdyby nie fakt, że byłem zmęczony, a mój przyjaciel ranny. Wtedy dostałem od jednego napastnika w oko. Zawyłem z bólu. Zawył również Timedark. Odwróciłem się trzymając za oczodół i widziałem jednym okiem jak mój ...powiedzmy brat pada na ziemię. Krzyknąłem ,,NIE" i nie wiem jak, ale zamieniłem się w smoka i zabiłem ostatnich oszołomionych wrogów. Zmieniłem się z powrotem i podbiegłem do Timedarka po drodze pośpiesznie robiąc sobie zaimprowizowaną przepaskę na oko.
-Shero-powiedział do mnie, kiedy usiadłem koło niego.
-Powiedz, że nic ci nie jest!-rzuciłem zdenerwowany.
-Nie powinienem kłamać...-mruknął.-Przynieś moją córkę. Widziałem, że nie zauważli jej posłania.

Od Hoodoo ,,Czy im jest łatwiej wybaczyć? cz.1"

(przed przeczytaniem polecam zapoznać się z częściami opowiadań pt ,,Odkrycie i towarzystwo")
Prawie dosłownie wpełzłem na salę dla dużych towarzyszy. Mirand patrzył na mnie z progu. Z jego oczu nie potrafiłem wyczytać żadnych emocji. Zręcznie je ukrył za ścianą wzroku przypominającego skałę. Zrozumiałem, że nikt mnie nie wyręczy i MUSZĘ przebrnąć przez to sam. Popatrzyłem spode łba na wielkiego smoka leżącego przede mną. Oczy miał otwarte i skierowane na sufit pomieszczenia. Właściwie obawiałem się nie tylko przeprosin, które musiałem mu złożyć, ale jeszcze samego sposobu przemówienia do niego. Musiałem to zrobić przecież telepatycznie. I tak nie przemawiałem telepatyczie do wszystkich nowo poznanych wilków ,bo taka forma komunikacji bywa niebezpieczna. Gdybym na przykład skontaktował się tak z pierwszym lepszym wilkiem czarownikiem o niezbyt dobrych intencjach, ten wówczas bez większych problemów mógłby zawładnąć moim umysłem, a tego chciałem za wszelką cenę uniknąć. Natomiast inaczej wygląda kontakt umysłowy z innymi stworzeniami. Nigdy nie próbowałem czegoś takiego. Teoretycznie wiedziałem o tym prawie wszystko, ale praktyka była dla mnie czymś kompletnie obcym. Stałem już blisko tego smoka. Powoli, niepewnie i ostrożnie sięgnąłem do umysłu smoka swoim własnym i ku mojemu zdziwieniu nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć usłyszałem:
-Byłem niemądry-a ten myślowy sygnał na pewno nie pochodził od wilka.

piątek, 29 maja 2015

Od Octavius'a ''Arya...Odeszła cz.4'' (cd.MidAssassin)

- Pamiętaj... Ale to NIGDY nie rzucaj we mnie butelkami po pijaku - wyostrzyłem słowo ''nigdy'' a potem zaśmiałem się wniebogłosy.
- Zapamiętam - ugryzł się w język.
- Gdy będziesz leżał jak długi po środku jaskini i tak nic nie będziesz pamiętał - znowu się uśmiechnąłem.
- Będę - zaprotestował i skrzyżował pretensjonalnie łapy.
- Nie kłóć się ze mną - znowu zripostowałem.
- Możemy o tym nie rozmawiać?- przełknął ślinę i poprawił lekko bandaż na głowie.
- No dobra, musisz trochę po tym ciężkim kacu poleżeć - zwróciłem się do Mistic.
Wadera skinęła głową, wtedy wyszedłem z sali.
- Gdzie idziesz?- zapytał prawie wyrywając się z łóżka.
- Nie przeszkadzam Ci w rozmowie z córką - odpowiedziałem i z uśmiechem poszedłem dalej korytarzem.
<Mid? sorka że długie ale mam lagi ;//>

Informacja :D

Witam was serdecznie,
Chcę was powiadomić o tym, że jest nowa zakładka. Zwie się ona ''Wolf Brand Games''. Więcej informacji znajdziecie tutaj ---> KLIK!
Dodałam też do wataszki nową muzykę :D Jest jej bardzo dużo i oby każdy wybrał coś dla siebie. Jak nadal Ci nic nie odpowiada z zakresu proponowanej muzyki, nie martw się! Napisz do mnie wiadomość z linkiem twojej ulubionej piosenki. Z chęcią wstawię ją do paska naszej wataszkowej playlisty :3
Ale pamiętajcie, że na tydzień od jednej osoby mogę wstawić dwa klipy, gdyż rozumiecie, inni też chcą by ich muzyka mogła być, a ktoś zapełni całe 50 piosenek jego ;/
Druga sprawa jest taka:
SZUKAMY PILNIE WILKÓW. 
Bardzo dużo wilków już usunęłam z powodu braku opowiadań. Jeszcze dzisiaj na pewno kilka ich usunę. Prosiłabym byście rozpowiadali o wataszce np. swoim znajomym. Ja sama namówiłam osobę, która wcześniej nie cierpiała wilków, a teraz proszę, pisze opowiadania razem z nami :D
Teraz dużo wilków ubędzie i w ogóle wataha ustanie, więc proszę o ''reklamę'' watahy. Na howrse, lub na jakiejkolwiek tablicy internetowej :)
I ostatnia chyba najgorsza i najbardziej przykra sprawa.
Jak widzicie kiedyś naprawdę i to naprawdę WZP cieszyło się aktywnością, rozgłosem oraz popularnością. Niektórzy zauważą, że zmieniło się niemal wszystko. Pewnego popołudnia dostałam na asku oto pytanie, o takiej treści:
''Dzień Dobry.
Jestem jednym wilkiem z twojej watahy Octi..... Chcę się cb zapytać czemu jest tak tutaj pusto? Kiedyś dostawałaś gdzieś 10 opowiadań na jeden dzień i wstawiałaś po 2 wilki. O co chodzi? Tym bardziej mnie smuci, raczej trochę..... Ojej.... Nie chcę wyjść na tą osobę której nic się nie podoba.... Ale, dobra, piszę. Chodzi mi o alfy... Czemu nie piszą opowiadań? Pytam z ciekawości... Kiedyś było od nich bardzo dużo opowiadań, ale teraz coś... Ahhh... Dobrze, porzucam ten temat. Chcę coś zrobić by wataha była bardziej znana. Brakuje mi wilków na czacie, brak nowych opowiadań, brak WSZYSTKIEGO co było tutaj kiedyś. Czy coś chcesz zrobić by temu zaradzić Tavi?
Anonim''
Anonimie, na asku nie mogłam Ci odpowiedzieć na to pytanie. Cóż... Sądzę, że niektórym znudziła się wataha. To tylko moje zdanie. Z całego serca mówię, że zrobię wszystko by nasza wataha była taka jak kiedyś. Nie ma innego wyboru! Jak tak się nie stanie, zamykamy watahę. Nie dopuszczę mimo tego do takiego czynu i porządnego kroku w przód, czy do przepaści - nie wiem.
Dlatego, wznawiam pilne poszukiwanie nowych wilczków. Nie martwcie się, ja dopnę swego.
Ale nie mogę tego zrobić sama. Sama nie mogłam zrobić w tej watasze nic. Dzięki wam dotarłam do celu, w którym wy mi pomagaliście. To wy tyle daliście mi pomysłów, uśmiechu i myśli ''Prowadzę miłą i sympatyczną watahę. Czuję, że otaczający mnie ludzie są niezwykli, tacy jak ja''.
Pomóżcie mi, by wataha powstała i szła dalej. Tylko z waszą pomocą mogę to zrobić. By każdy wiedział, że to wspaniałe miejsce.
~Octavia

niedziela, 24 maja 2015

Od Ericchi ''Przyjaciele cz.1'' (cd.Satsugai)

Amai zdawała być jakoś rozamrzona. Nie koniecznie o czymś miłym, ciągle urywała swoje zdania i dokańczała je z opóźnieniem, odwracała się w różne strony i zachowywała się ogólnie dziwnie. Dziwiło mnie jej zachowanie - o dziwo, Amai... Tsaa... Niezwykle marzycielska wadera, ale aż taka nie była nigdy. Nie powinnam się w to wtrącać, jednak w końcu zapytałam:
- Czy cos nie tak?- Nozomi na to spojrzała tym samym wzrokiem na Amai, jakby wiedziała o czym w tej chwili myślałam.
- Ze mną?- wskazała na siebie łapą.
- Tak...- dodała Nozomi i podniesionymi uszami. Ta czasem jest nawet śmieszna jak próbuje być poważna.
- Ja... Hehe, wszystko ze mną w porządku - na jej twarzy pozostał zmieszany ''szczery'' uśmiech i śmiech przypominający jakby coś ukrywała.
- Widzę, że coś jest nie...- przerwała mi.
- Eri, jak ty lubisz 'drażyć', nie. Jest wszystko ze mną dobrze - położyła łapę na moim ramieniu.
Po chwili pobiegła w innym kierunku pod górę, zatrzymała się w światłach słońca przejaśniającego przez drzewa i rzekła:
- Idziecie, czy nie?- skinęła odważnie łbem.
***
- Zamknij się!- krzyknęłam do Nozomi, która ani minutkę nie potrafiła usiedzieć cicho od śmiechu.
Akurat siedziałyśmy w niezwykle wysokiej trawie. Tatuś nie nazwał tego terenu, ani nie uznał za teren. Była to niby zwykła polana w lesie, ale z niemożliwymi wysokimi trawami. Gęstymi, strasznymi i wyższymi od dorosłego wilka o dużo. Dla szczeniaków to istny raj do zabawy. Amai właśnie jakoś dziwnie przyczaiła się w zaroślach. Przypatrzyłam się jej ze zdziwieniem i skradałam się do niej na pazurkach. Ona w ostatniej chwili spojrzała na mnie żółtymi oczyma.
- Jak ty mnie straszysz - zaśmiałam się.
Ta wtedy zakryła łapą moje usta i skierowała mój pysk w inną stronę. Było to ''wolne'' miejsce od traw. Przybierało kształt jakiegoś wielokąta, rozchodzonego na różne boki i nierównego. Patrzyła się właśnie na stado zajęczaków. Kicały sobie i bawiły się w promieniach wiosennego slońca. Właściwie, jutro letniego!
- Zwykłe zajączki - nie dała mi dokończyć, a gdy Nozo wychyliła się zza traw skoczyła jak nie ona w pogoń na królikami. Wyglądało to dziwnie. Co ja mówię... Leciała jej z pyska ślina i ten ''uśmiech'' na twarzyczce.
Złapała małego białego króliczka za nogi i skliszczyła je w ziemi. Malec targał się z bólu i miałam wrażenie, że płakał niezwykle i przy tym cierpiał.
- Amai! Co ty do cholery robisz!- warknęłam i zbliżyłam się do niej.
Kurczę, rozumiem. Wilki jedzą króliki, zabijają je. Ale to co ona robiła, to nie czyżby trochę psychopatyczne? Jeszcze ten widok... Gdy ja szukam lunchu, nie robię takich rzeczy. Cieszyła się z cierpienia małego zajączka.
Nie słuchała mnie i nadal ten uśmiech... Przyprawiał mnie o dreszcze. W końcu podniosła w górę łapę i... Nie chcę opisać dalszych wydarzeń. Głowa zajęczaka odleciała kilka metrów dalej, gdy właśnie Nozomi zemdlała odkryłam co właściwie się tu stało.
Stanęłam jak wryta i nie wierzyłam w to co widzę. Wtedy akurat zza trzcin wyleciał Satsugai, wpadł celowo na Amai i wylądował na niej. To... Było niedość, że dziwne ale przerażające. Wadera jakby pogrążyła się w śnie.
Satsu wstał z wilczycy i podszedł do mnie.
- Co... To było?! TŁUMACZ MI SIĘ - wrzasnęłam.
- Daj mi wytłumaczyć. Nie wiem, jak bardzo przepraszam. Musimy porozmawiać. Ale, tylko ty, ja i w ostateczności Nozomi, nikt inny. Proszę - powiedział miłym tonem, nie wzbudzającym podejrzeń.
- Ja... No dobra- westchnęłam i usiadłam na ziemi.
Właśnie wtedy obudziła się Nozomi i nie wiedziała co się stało. Gdy doszła do siebie, obydwoje usiedliśmy w kole przed Amai.
<Satsu?>

PS. Akcja była umówiona ;)

Od Draco ''Touch The Sky cz.2'' (cd.Jessica)

- A ty jak się nazywasz?- dodała po chwili podnosząc głowę.
- Jestem Draco. Zwyczajnie Draco - odpowiedziałem i złożyłem lekko skrzydła.
Popatrzyłem z przykrzywionym łbem na waderę, która wydawała się odrobinkę nieśmiała.
- Jesteś nowa, prawda?- zapytałem po chwili, gdy Jessica powędrowała wzrokiem w moją stronę.
- Można tak powiedzieć, niedawno dołączyłam - potwierdziła i poprawiła kosmyk.
- Przelecimy się gdzieś? Jakoś dzisiaj bardzo ''wzięło'' mnie na latanie - uśmiechnąłem się.
- Niech Ci będzie - odwdzięczyła uśmiech i poszybowała w górę nieba.
Rozłożyłem skrzydła i chociaż próbowałem ją dogonić. Leciałem jak szalony, wtedy Jess uderzyła mnie dużą poszystą chmurą. Zhamowała mój lot i wywróciłem się, nie mówiąc o straceniu równowagi.
- Oj, przepraszam - zaśmiała się bezinteresownie.
- Poczekaj tylko!- krzyknąłem i ruszyłem w jej stronę.
Wilczyca żwawo leciała pośród chmur i unikała więcej obłoków, by zapewnić szybsze latanie.
Wpadliśmy w jakiś ''łuk'' chmur. Można było pośrodku nich przelecieć i jeszcze ten dalszy widok na nieskazitelnie niebieskie niebo. To coś pięknego! Według mnie nie ma lepszego widoku na świecie niż właśnie ten.
Przystałem na chwilę w chmurach i usiadłem na nich. Wadera obejrzała się i podleciała do mnie.
- Nie ścigasz się już? Kiepską masz formę - złapała się za boki.
- Niee... Nie to. Chciałem jeszcze dłużej popatrzeć na widoki. Te chmury zaraz będą mile dalej. Warto zaczekać - zaśmiałem się i położyłem na obłoku.
<Jess?sorry, brak weny ;//>

sobota, 23 maja 2015

Od Sunset "Wspomnienia o przeszłości cz.5"THE END

Leżeliśmy obok siebie na trawie, jeszcze przez chwilę, aż słońce całkiem już zaszło. Zrobiło się ciemno. Artemis patrzył mi w oczy i mocno trzymałą za łapę jakby się bał że mnie straci. Odwróciłam zwrok, bo wiedziałam co to znaczy i co teraz musi nastąpić.
-Już puźno - powiedziałam. - Muszę już iść do jaskini.
Podniosłam się i otrzepałam futerko z trawy. Zrobiłam to niedokładnie, ale puźniej się tym lepiej zajmę. Spojrzałam się na basiora, który niechętnie się podniósł.
-Odprowadzisz mnie?
-No pewnie.
*******
Zatrzymaliśmy się przed moją jaskinią. Zajrzałam do środka i odwróciłam się do Artemisa. Wyglądał na zakłopotanego tym co powinien teraz zrobić, tak samo jak ja.
-Artemis - zaczęłam - dzięki za dzisiejszy dzień. Miło było.
-Nie ma za co. Cieszę się.
-I dziękuję, że mnie zrozumiałeś i nie wziołeś za jakiegoś potwora.
-Potwora? Chyba żartujesz.
Uśmiehnęłam się.
-Do zobaczenia jutro.
-Pa - Artemis podszedł do mnie zanim weszłam do jaskini i pocałował mnie w usta na dowidzenia.
W tym momencie potwornie rozbolała mnie głowa. Odsunęłam się od Artemisa i zatoczyłam się. Swiat zawirował i straciłam przytomność.
******
Ocknęłam się w jakimś ciemnym miejscu. KIedy wzrok przyzwyczał mi się do ciemności, spostrzegłam, że jestem w ulubionym miejscu Artemisa. Ale wydawało mi się mroczniejsze i bardziej puste. Drzewa i rośliny były jakby martwe, a jeziorko po środku mętne.
-Co ja tu robię?
Echo mojego głosu rozeswzło się wokół mnie. Przecież obok swojej jaskini, a to daleko stęd... Może Artemis mnie tu przeniósł? ALe w takim razie gdzieś tu powinien być. Rozejrzałam się i poszukałam go wzrokiem. Dopiero teraz dostrzegłam jego sylwetke na tle zbyt ciemnego jak na mój gust księżyca.
-Artemis! - krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę. Kiedy wbiegłam na skałę, na której stał, basior odwrócił się. Nie wyglądał jak mój Artemiś. Miał ciemne futro i piekielne, demoniczne oczy, którymi przeszywał mnie na wskroś.
-Ki-kim jesteś? - zajakałam się.
-Jestem Artemis.
-Nie sondzę - odsunęłam się od basiora i zjerzyłąm się trochę.
-No to w takim razie jestem tobą, a raczej będę.
-Co?
-No dobra, dosyć tych gierek. Jestem NIGHTWOLF MOON!
-... Nightwolf... Zaraz, to ty opentałeś mojego Artemisa i to przez ciebie został wygnany!
-Opentać nie, ale cała reszta tak.
-Ale jak? Solaris ciebie pokonał.
-Tak, ale nie na tyle żeby mnie zabić. Musiał przecież oszczędzić "swojego braciszka" ,a w zwiąku z tym i mnie.
-Jak to?
-Artemis i ja jesteśmy jednością, jednym wilkiem i jeśli zginie jeden drugi również umże. Co prawda jestem więźniem we własnym ciele i Artemis przejął całkiem kontrolę, ale już niedługo się uwolnię, dzięki tobie Sunset Shimmer.
-Że co? Skond znasz moje imie i niby czemu miałabym ci pomagać?
-Ech... Ty nic nie rozumiesz? To jest twoje Serce. Wiem już o tobie wszystko, to kim jesteś, skąd jesteś, kim byłaś. Znam każdy twój lęk, każde złe wspomnienie i muszę przyznać zaimponowałaś mi. Udawać niewinną uczęnnicę, a tak na prawde ukrywać w sobie demona zdolnego zdobyć władzę w watasze. Tylko  brakowało ci trochę więcej zawziętości...
-Przestań!!! Nawet jeżeli byłam zła to już przeszłość! I nic tego nie zmieni! Ale skoro to jest niby moje serce, to co Ty tutaj robisz?
-To krótka historia. Jakiś czas temu Artemis przekazał nieświadomie część mnie w ciebie za pomocą pocałunku. Byłem jeszcze wtedy uśpiony przez Solarisa i niezdolny do jakich kolwiek działań. Ale dzisiaj mnie obudzono i w ten sposób moje nowe więzienie stało się nowym domem a ty Moją własnością.
-Twoją własnością? Nie rozśmieszaj mnie.
-Ta decyzja nie należy do ciebie moja droga - demon pogłaskał mnie po policzku. Odtrąciłam jego łapę.
-NIe dotykaj mnie!
-Czemu? On robi to samo, a jakoś jego tolerujesz.
-Nie jesteś nim, żebym cioebie tolerowała.
-Owszem jestem. Już ci mówiłem że jesteśmy jedmnością, tylko że ja jestem lepszy.
-Chyba śnisz.
-Raczej ty skoro myśłisz, że Artemis jest inny. Ale mniejsza o to. Wróćmy do twojego tematu.
-Nie mam najmiejszej ochoty na to.
-Fascynujesz mnie. Bardzo mi się przydasz, gdy staniem sie jednością. Z twoją mocą kontrolowania umysłów i moją siłą, ta durna wataha wreszcie padnie przed nami na kolana.
-NIe mam żadnej mocy kontrolowania umysłów, chyba ci się coś pomyliło.
-Zapomniałaś, że jesteśmy w twoim sercu? Mówiłem że wiem o tobie wszytko. Tobie się tylko wydaje że tego nie potrafisz, ale to dlatego, że specjalnie o tym zapomniałaś. A ja z chęcią ci przypomnę jak to sie robi. Zobacz co razem możemy osiągnąć!
Demon wyświetlił przede mną wizję. Ja, kompletnie nie wygladająca jak ja z kruczoczarnymi włosami i ciemną sierścią oraz spojrzeniem przypominającym spojrzenie Nightwolf Moon'a, górowałam nad całą watahą, która płaszczyła się przede mną. Owijała mnie ciemność i promieniowała mroczną energią. Niebo było ciemne jak w nocy ale bezgiezdnej tym razem. Jedynie ponóry księżyc wisiał wysoko na nieboskłonie. Spojrzałam na członków watahy, każdy miał pustkę w oczach. To było straszne. Zaczęłam się odsuwać od wizji.
-To niemożliwe - szepnęłam. - Nigdy ci się nie poddam!
-Ty już mi się poddałaś.
Przestraszona pobiegłam do stawku. Ze strachu łzy napłynęły m ido oczu. Spojrzałam w niego i zobaczyłam waderę z wizji. Przetarłam oczy, a odbicie zrobiło to samo.
-Nie! To nie może być prawda! To się nie dzieje! - rzuciłam się do biegu. Chciałam jak najszybciej uciec od tego miejsca. Usłyszałam jak demon krzyczy za mną tonem jakby się ze mną bawił w berka.
-Sunset! Nigdzie nie uciekniesz!
Wbiegłam między drzewa i nagle wpadłam spowrotem na polankę. Nightwolf Moon'a już nie było. Za mną trzasnęła sucha gałązka. Z pomiędzy drzew wyłoniła się ja. Szła prosto na mnie. Zaczęłam się cofać, aż dortarłam na srodek polanki. Rozejrzałam się wokoło. Z każdej strony, idealnie na mnie szła ja. W mojej gowie rozbrzmiało wołanie demona.
-Sunset! Sunset! Nie uciekniesz przede mną! Sunset!
Skuliłam się na ziemi i złapałam się za gowę chowając przy tym uszy pod łapami. Stróżki łez spływały mi po policzkach na ziemię. W myślach  widziałam jak pastwię się nad kimś z watahy, a co najgorsze to był mój Artemiś. Nie mogłam się powstrzymac od płaczu. Chciałam się z tąd już wudostać, chciałam by Artemis przytulił mnie i powidział że to tylko sen. Okropny smiech obił mi się po czaszce toważysząc potwornemu bólowi głowy.
-Susnet! Sunset! Nie uciekniesz przed swoim przeznaczeniem! Sunset! Sunset! Czy może raczej NOWA NIGHTWOLF MOON!!!
*******
Obudziłam się z krzykiem. Leżałam w swoim łóżu, w swoim bezpiecznym łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Rzadnych zjaw, złych wizji, czy demona. Odetchnełam z ulgą.
-To był tylko głupi sen, zwykły koszmar i tyle.
Spojrzałam się na krzestło stojące obok mojego łóżka, choć pierwotnie piownno stac przy biórku. Leżała na nim jakaś karteczka. Podniosłam ją i przecytałam. "Zemdlałaś w nocy, a nie chciałem cię budzić, więc zabrałem cię do twojego pokoju i położyłem do łóża. Jak sie obudzisz ,to wiesz gdzie mnie znaleźć ~ Artemis". Jaki on słodki. Wstałam z łóża i podeszłam do lustra by przygładzić sobie na pewno sterczące kosmki włosów. Przestraszyłam się widząc swoje odbicie. Jeden z moich rudo-brązowych kosmyków był kruczoczarny, jak ze snu. Patrzyłam się na niego i nie mogłąm  w to uwierzyć. Nagle przed oczami pojawił mi się obraz Nightowlf Moon'a mówiącego do mnie.
-Już niedługo staniemy się jednością!
Osunęłam się po szafce z lustrem. Podkuliłam kolana i ukryłam w nich pyszczek.
-To jednak nie był sen.
<THE END>

PS. Od Tavi~ udzieliłam zgody na taką akcje. Nie będzie tu wywyzszania, więc proszę o nie wybuchniecie złością po przeczytaniu tego opowiadania. Ciąg dalszy niedługo nastąpi.

piątek, 15 maja 2015

Od Addagion'a ''Naprawdę? To świetnie! cz.4'' (cd.Livia)

- Do lekarza? - powiedziałem pod nosem.
- Tak, może uda się określić płeć szczeniąt - usmiechnęła się i powoli wstała z ziemi.
- Ewidentnie masz rację - zmieszany podrapałem się po głowie.
- Nasi lekarze, mają już tak wybujaną medycynę, że określą płeć na 100% - odpowiedziała z uśmiechem i delikatnie stąpając po gruncie dotarła do wyjścia jaskini.
- Więc idę z tobą
***
Czekaliśmy u lekarza. Czekanie na wezwanie do gabinetu było niezwykłymi mękami. Poszedłem po kubeczek wody dla Livii, ale wtedy akurat Draco zaprosił nas do środka. Zwykła salka lekarza, różne przyrządy których nazw nigdy nie wymienię, maszyny i artykuły lekarskie. Usiadł przy biurku.
- W czym mogę pomóc?- zapytał zawiązując łapy.
- Spodziewamy się szczenięcia - powiedzieliśmy chórem.
Basior na raz wybałuszył i przetarł oczy.
- Potomek lub potomkowie alfy, nieprawdaż?- uśmiechnął się mile.
- Taa... Pewnie.
- Niech alfa pozwoli, że przeprowadzę krótkie USG - rzucił basior i podszedł do maszyny z dużym monitorem i z pełną ilością ''gałek''.
Livia położyła się na małym ''łóżku'' dla pacjentów, gdy ja usiadłem obok trzymając ją za łapę.
Draco potrząsnął głową i zamlaskał.
- Cieszy się tatuś?- skinął łbem, ze zwrotem, że mam spojrzeć na ekran.
<Livia?:3 dwójka nie? XD Od razu mówię, że moja będzie waderka :33>

środa, 13 maja 2015

Od Andrei "Odkrycie i towarzystwo cz.9"THE END

Próbowałam powoli się uspokajać. Hoodoo patrzył na mnie. Wtedy mój
lisek pokazał mi kolejną karteczkę. Tym razem był tam chyba smok,
obok... coś co przypominało Hoodoo. Foxy miał za pewne jakiś pomysł.
Mir zerknął zaciekawiony na obrazek.
-Co to jest? To Hoodoo?
-Tak-powiedział Foxy.
Odwróciłam w jego stronę głowę zaskoczona. Czyli jednak mówi
normalnie. Pewnie po prostu wstydził się. Przyjrzałam się dokładnie
świstkowi papieru i olśniło mnie. Po co ja mam wyznaczać Hood'owi
karę, skoro to tamtego smoka skrzywdził a nie mnie. To był chyba
najlepszy pomysł na jaki w życiu wpadłam.
-Teraz wiesz co mam na myśli?-zapytał mnie towarzysz.
-Owszem-uśmiechnęłam się do niego.-Chodziło ci, że Hood powinien
dostać od smoka, a nie od nas... A ja już wiem jak!
Wspomniany basior przestał szczerzyć kły. Teraz był chyba bardziej
zaniepokojony. Podeszłam do niego już bez śladu złości, jedynie z
nieco złośliwym uśmieszkiem na pysku.
-Smoki są prawie jak wilki-zaczęłam.-Więc ty-pokazałam na
Hoodoo.-Pójdziesz do tamtego smoka i przeprosisz go i dogadasz się z nim
sam.
Foxy zaczął się śmiać. Basior wyglądał jakbym wylała na niego
kubeł lodowatej wody. Usłyszałam w głowie głos:
-A-Ale Andi... Ja nie mogę...
Zrozumiałam czyj to głos i odpowiedziałam:
-Ależ możesz... Powodzenia i oby nie było ci potrzebne-po tych słowach
popchnęłam Hoodoo w stronę wyjścia.
-To już lepiej sama mnie ukarz!-powiedział błagalnie.
-Nie, nie zamierzam. Mir, przypilnujesz, żeby nie wymigał się?
Mirand bez przekonania kiwnął głową, a my z Foxy'm zaczęliśmy wracać
do naszej jaskini.Byliśmy zadowoleni, że sprawa została rozwiązana.
***************
Leżałam na swoim posłaniu kiedy ktoś trącił mnie w bok. To był rudy
towarzysz. Umazany był farbami, brokatem i innymi materiałami
artystycznymi. Zdziwiona podniosłam się i popatrzyłam na niego. Trzymał
kartkę z obrazkiem. Był tam lis pirat (czyli on) i czarna wilczyca z
niebieskimi włosami (czyli ja). Wadera trzymała lisa za łapkę i oboje
byli uśmiechnięci. Praca wykonana była za pomocą pasteli, kredek, farb
różnych rodzajów, brokatu i innych rzeczy, których nie rozpoznałam.
Foxy wręczył mi tą kartkę i czekał na moją reakcję.
-Jest śliczne-powiedziałam po chwili.
Lisek podskoczył z radości a ja powiesiłam obrazek na ścianie. Po tym
mój towarzysz przytulił się do mnie i wrócił za swoją zasłonkę, a
ja myślałam jeszcze chwilę o Hodoo i tamtym smoku, ale niedługo
później osunęłam się w głęboki sen.
THE END

Od MidAssassina "Arya...odeszła cz.3"(cd.Octavius)

-Mkay........ to lecimy gdzie wiatr nas poniesie-byłem totalnie upity, toteż zemdlałem. Nie wiem co później się ze mną działo, ale chyba wstrzykiwali mi coś do żyły. Ogólnie dobrze mi się tak leżało, aż udało mi się zdobyć opanowanie nad ciałem. Leżałem na łóżku. Dość miękkim na szpital. Wszędzie było tak dziwnie biało, że aż po pięciu minutach mogłem popatrzyć na ściane. Jedno okno, dwóch innych leżało na innych łóżkach. Popatrzyłem na tabliczke ,,Izba wytrzeźwień". Prawie co wybuchłem śmiechem. To dlatego takie miękkie łóżka. Rozejrzałem się po pokoju. Ogólnie ładny, nawet bardzo ładny jak dla pijaków. Przesunąłem się na drugi bok, a tam stał jak mur Octavius. Co go mogło zadziwić to nie wiem. Zawsze jest taki dziwny.

-ładnie to użądzili.-oznajmiłem po dłuższej ciszy moich rozmyślań nad życiem.

-No trzeba przyznać, że ładnie.... ładnie. Ale teraz dobrze widać jak leżysz sobie i nie ciskasz we mnie butelkami-powiedział z lekkim szyderczym uśmiechem.

-Być może...-Spróbowałem wstać, ale nic. Za bardzo kręciło mi się w głowie.

-Leż... Leż...-usłyszałem za mną głos. Znajomy, wadery, bardzo znajomy... Arya?! nie..... MISTIC!

-Mistic?-spytałem próbując przekręcić się na bok z którego dobiegał głos.

-Cześć tato... wiem już o wszystkim... przykro mi-poczułem, że mnie przytuliła-ale nie musiałeś się upijać do straty przytomności-dodała.

-Przepraszać Mis (bo tak nazywałem ją w zdrobnieniu) to przez nerwy-odpowiedziałem z lekką rozmamą słów.

<Octavius? jestem już trzeźwy ;)>

sobota, 9 maja 2015

Od Ericchi ''Nowy znajomy cz.5'' (cd.Sasuke/Io)

- Jeśli nawet jest to prawdą, to ''coś'' mojego ojca ani żadnej alfy nie zabije. Moja rodzina, tylko szczególnie alfy są nieśmiertelne! Tata chociaż spróbuje to coś wygnać z naszej watahy. Teraz niestety, ale musisz odpocząć. Przepraszam, ale chodźmy już z tego miejsca  - powiedziałam szybko popędziłam kanionem.

***
Sasuke obudził się w jaskini. Siedziałam nad nim ja, Io i pielęgniarka Mistic.
- Wszystko w porządku?- dopytałam przekrzywiając głowę.
- Co się stało?- przeciągnął się.
- Mimo wszystko straciłeś przytomność. Masz guza na głowie, ale będzie już lepiej -odrzekła Mistic kładąc basiorowi na czoło lodowy okład.
- Czemu mnie zabrałaś?!- zapytał znowu.
- Wiedziałam, że i tak zemdlejesz. Oberwałeś w głowę, gdybyśmy nie wyszli z kanionu byłoby z tobą jeszcze gorzej. Solaris - mój ojciec i wujek Artemis w to miejsce wysłali już pełno wilków. Odblokują przejście i poszukają kolejnych tropów - wytłumaczyłam.
Położył się z powrotem na podłogę jaskini. Io stała przy Sasuke, jak i Mistic. One wiedzą jak się nim zająć - pomyślałam i dyskretnie wyszłam z jaskini.
Poszłam do jaskini alf. Była w niej cisza i panowało głuche echo moich kroków. Wszyscy wyszli w ''inspekcji'' do kanionu. Zmęczona położyłam się w wyrku w pokoju i zasnęłam.
<Sasuke?Io?>

Od Amai ''Wataha cz.5'' (cd.Ericchi/Nozomi)

Wszyscy patrzyli na mnie z wytrzeszczem oczu. Nie wiem zupełnie o co im chodziło. Wtedy Eri weszła przede mnie i powiedziała:
- Przepraszam... To jest Amai, a to Satsugai. Są nowi - wskazała na mnie i Satsu.
- Hej - powiedzieli wszyscy na raz, oprócz rozgniewanej Galaxy.
- Nie ujdzie Ci nic na sucho!- krzyknęła i zastrzygła uszami.
- Chodźmy już - zaproponowałam i oddaliłam się od wadery.
- O co chodzi Amai? Co? Czy powinniśmy ci w czymś pomóc?- zapytała Nozomi.
- Mi nic. Mnie na razie - rzekłam smutnym głosem.
Sat machnął ramionami i oddalił się do grupki basiorów.
- Idę kogoś poznać - rzucił i podleciał bliżej ich.
- Amai, jak i tak cię coś gryzie, zawsze ci pomożemy - uśmiechnęła się Ericchi.
- Nie, naprawdę jest w porządku. Tyle, że od zawsze nie lubię Galaxy. Teraz ją spotkałam tu. Myślałam, że nigdy się to nie powtórzy. Jednak...- westchnęłam i wstałam przygnębiona z ziemi.
- Nie martw się. Teraz powinnaś skupić się na szkole i lekcjach. Jak nie będziesz skupiała uwagi tylko na Galaxy, na pewno będzie ci lepiej w szkole - zrobiła obrót Nozomi.
- Nozomi ma niestety rację. Powinnaś zapomnieć i tym, co kiedyś was spotkało, jak widać nieprzyjemnego - potwierdziła Eri.
- Nic się nie stało, naprawdę - przekrzywiłam lekko głowę.
- No, i dobrze - odrzekła Nozomi.
Wtedy zadzwonił donośny dzwonek.
- Jej... Aż w uszach dudni - złapałam się na uszy.
- Przyzwyczaisz się - zaśmiała się wreszcie Eri.
***
Był właśnie czwartek. Mieliśmy mieć WF w terenie. Byłam, chociaż tak sądzę przygotowana na tę lekcję. Shero wydawał rozkazy jak w wojsku.
- Ustawić się w rzędzie!- krzyknął.
Na to każdy się ustawił prościutko i wyprostował. Zdziwiła mi taka estetyka rozkazów nauczyciela. Nie myślałam za dużo i ćwiczyłam co on mówi.
- A teraz, maraton!- dodał po chwili.
Wszystkie wadery na strzał padły na ziemię.
- BOSZE.... TYLKO NIE TO! - wrzasnęła jakaś żółta wadera.
- Przykro mi. Maraton na  siedem kilometrów w las. Octavius zgodził się na takie ćwiczenia. Nie skończycie biegu w 45 min, więc przedłużyliśmy czas do dwóch lekcji - gwizdnął w gwizdek.
- Ale... Że, teraz?! Czy to nie przesada?- podeszła do niego czarna wadera.
- Nie, wcale nie przesadzam Diana - rzekł, a ona tupnęła w ziemię.
Basiory jakoś tym zrozpaczeni nie byli. Rozgrzewali się przez jakiś czas. Ja też. Trasa miała być trudna. Stara, rzadko odwiedzana przez wilki.
- Ja będę patrolował was z góry - odrzekł Shero unosząc się w powietrzu.
Ustawiliśmy się na linii startu.
- Ten szczeniak z domu, który pierwszy przebiegnie tyle kilometrów zdobędzie uwagi pozytywne dla całego domu. Niezła nagroda? Postarajcie się!- zmotywował nas.
- Tak jest - powiedzieli wszyscy chórem.
Usłyszeliśmy tylko gwizdek i wszyscy ruszyli w pogoń. Ja na początku właściwie delikatnie sobie kłusowałam.
- Amai?! Biegnij!- krzyknęła przede mną Nozomi.
- Nie potrzebuję na razie biegu - usmiechnęłam się.
- Eee... Jak chcesz - wzruszyła ramionami i biegła za pozostałymi.
Właściwie na takiej pozycji jak ja nikt nie został.
***
Sześć kilometrów kłusem. W ogóle się nie zmęczyłam. Z uśmiechem szłam dalej. Wtedy natrafiłam na inne szczeniaki idące tym samym krokiem. Były wykończone od zeszłego biegu. Spokojnie wyprzedziłam innych i z kłusa przystąpiłam do pełnego biegu. Z ''speed'em'' i wiarą w swoje dokonania ruszyłam przed siebie. Właśnie wtedy ominęłam Eri.
- Dawaj Amai!- trochę przyspieszyła.
Właśnie na moim polu widzenia zauważyłam Satsugai'ego.
- O, co tu robimy?- zaśmiał się nie przestając biec.
- Biegnę po zwycięstwo - uderzyłam go w bok.
- I tak ze mną nie wygrasz, jako jeden z nielicznych szczeniaków wychowujących się w wietrznych partiach chmur watah Vixmore, wiem jak to jest - wyprzedził mnie.
Ciągle ja, albo on wyprzedzaliśmy się nawzajem.
- Szybciej nowicjusze!- wrzasnął lecący w górze Shero.
Przyspieszyliśmy tempo. Przed nami widzieliśmy metę. Tylko jeszcze kilkadziesiąt metrów. Nagle wyprzedził nas biały duży basior z jednym z ogromnym irokezem. Nie daliśmy za wygraną. Chwila, już mieliśmy ich wyprzedzić i myśl...
- WAIT?! GDZIE JEST META?!- wrzasnęli wszyscy razem.
- Przed chwilą tu była!- zirytował się basior z skrzydłami przypominającymi kostki.
Byliśmy zdziwieni. Shero podleciał do nas.
- Żartowałem, czy sądzicie że kiedykolwiek Octavius, który kazał mi urządzić ten wyścig dalby wam nagrody?- zaśmiał się trochę.
- Ale mówił pan...- przerwał jednemu.
- Chciałem tylko zobaczyć, czy jak w waszej głowie bedzie ciążyć nagroda, czy będziecie biec szybciej. Okazalo się że tak. Gratuluję - wtedy dobiegła reszta domów.
- CO PROSZĘ!?- wszyscy nie mieli siły by nawet o czymkolwiek wspominać.
Nie dość, że byłam prawie nieżywa, ale to że za ten wysiłek nic nie dostaliśmy.
***
Kolejna lekcja Zaklęcia i Uroki. Lekcja ta, wydawała mi się ciekawa i chęć pouczenia się nowych zaklęć była wielka. Weszłam do sali. Była to jedna z większych sal. Miała okrągły kształt. Na środku niej był wielki okrąg złożony z ławek i pośrodku miejsce dla nauczyciela. Sala była wysoka. Na górze sufitu widniała wielka szyba. Można było obserwować niebo. Po bokach sali były rzeczy oczywiście, potrzebne do nauki.
Usiadłam w kole i wyjęłam spod niej zeszyty i książki. Kałamarze i pióra już były tam przygotowane. Przewiesiłam torbę przez krzesło i otworzyłam książkę. Były tam rozmaite rysunki zaklęć i wilków wytwarzające te zaklęcia. Zaciekawiło mnie to. Cały podręcznik w zaklęciach i urokach. Co mogłoby być lepszego!? Przeglądałam kolejne ilustracje. Wtedy ktoś koło mnie szybko usiadł. Zdziwiłam się lekko i zamknęłam księgę. Był to basior z czerwonym irokezem, brązowo-białym futrze i brązowych oczach.
- Oj, ty tu siedziałeś?- zapytałam.
- Nie - usiadł obok mnie chyba na ''swoim'' miejscu pracy. Weszli do sali pozostali uczniowie. Bogu dzięki, że po mojej lewej stronie zasiadł Satsu. Jakoś nie czułam potrzeby siedzenia obok kogoś, co na razie nie znam. Ciąg był wadera, basior, wadera, basior i tak samo. Ciekawa lekcja. Uczyliśmy się podstawowych uroków, a dla starszych nieco trudniejszy temat. Sądzę, że wszystko wychodziło mi dobrze.
***
Po kilku godzinach był koniec lekcji. Wychodziłam akurat ze szkoły, akurat wpadły na mnie Nozomi i Eri.
- Jeej! Co u was?- zapytałam.
- Wszystko dobrze - odpowiedziała ze śmiechem Nozomi.
- W razie czego Satsu został na boisku. Mówił, że przyjdzie później.
<Ericchi?Nozomi?>

Od Diany "Wyjazd rodziców czy.4"(cd.Eri/Drayki)

Było fajnie. Wszyscy już przyszli,oprócz jednego... Czekałam przy
wejściu na Drayki'ego. Chwilę później przyleciał.
-Chodź seksiaku,zatańczymy-mruknęłam.
On wziął mnie za łapę i zaprowadził na środek parkietu. Tańczyliśmy
bardzo długo. Potem przestaliśmy,żeby odpocząć. Drayki poszedł po
sok. Obserwowałam go z pewnej odległości. Zayważyłam,że skrada się
do niego Lutin,który jakimś cudem odzyskał humor.Dark chyba go nie
widział. Zacichotałam pod nosem,bo przejrzałam plan mojego kuzyna.
Drayki odwrócił się i ruszył w moją stronę z dwiema szklankami. Lutin
niczym strzała śmignął obok niego i trącił mu szklanki tak,że sok
rozlał sie na jego futro. Drayki podszedł do mnie wściekły i mokry.
-Grrr....Zabiję go-warknął.
-To mój kuzyn-odparłam.
-Aham... To sorry....
Znowu zaczęliśmy tańczyć. W głośnikach rozległa się wolna piosenka.
Spojrzałam w oczy Drayki'emu. Patrzył na mnie z nieskrywaną miłością
i prawdziwym oddaniem. Nachylił się żeby mnie pocałować. Trochę
zakręciło mi się w głowie. Jednak zdołam się opanować i zatrzymałam
jego pysk tuż przed moimi wargami.
-Drayki...
-Co jest?-zapytał smutno.
-Bo ten... Nie jesteśmy sami...
Wskazałam łapą na szczeniaki wokół nas. Gapiły się na nas wielkimi
oczami. Tak samo Eri i wujek....
<Eri lub Drayki? Mam pozwolenie na taką akcję od Drayki'ego. xD>

Od Dream "Czego chce od życia? cz.1"(cd.chętny)

Była noc, wyszłam na dwór. Kochałam śpiewać w nocy, no cóż... To chyba nie jest dziwne tak? Nucąc melodię jednej piosenki przypominając sobie różne błędy, przywaliłam łapą o w kamień 
- Następny błąd... - pomyślałam.
W tej chwili nie umiałam sobie tego wytłumaczyć "Każdy popełnia błędy" Ja popełniłam ich dużo...
Czego chcę od życia? Jedno słowo, chcę tylko zacząć je na nowo.
Gdybym miała jeszcze jedną, małą szansę rozegrałabym me życie inaczej, to jasne.
Poszłabym do innej szkoły, to pewne. Gniew z tego powodu, siedzi we mnie.
Kolejny błąd, którego nie naprawię, chciałabym cofnąć czas, ale jak?
Mama weszła do pokoju by obudzić mnie, to był piękny, słoneczny, majowy dzień.
Jedziemy do babci, bo się źle czuje, nie pojechałam, nigdy sobie nie daruję.
Dzwoni telefon. Tylko trzy słowa - "Babcia nie żyje." - Smutek wraca od nowa.
Popłakałam się, nie wiedziałam co powiedzieć.
Mama mówiła dalej, Ja nie chciałam już nic wiedzieć...

Po prostu odeszłaś, Mnie tam nie było. 
Przez Twoją śmierć, wiele rzeczy się zmieniło.
Kocham Cię, to dla Ciebie, chcę być lepsza. 
Została mi muzyka, to co czuję jest w tych wersach. x2

Wiele złych decyzji podjętych przez głupotę, często robiłam to, na co miałam ochotę.
Wiele błędów popełniłam, nie da rady ukryć się, uciekłam z domu. 
Głupota wiem, wiem, czułam się nie doceniona gdzieś tam w oddali. 
Źle postąpiłam, wiem rodzice płakali.
Potem sprawa w sądzie. Zastraszenie i pobicie, no cóż kolejny błąd, takie już jest życie.
Rodzice mnie wspierali, za to ich doceniam, wiele razy przysięgałam, że się zmienię i Co?!
- I wcale się nie zmieniam, niczego w swym życiu nie doceniam.
Mamo, tato kocham Was dobrze o tym wiecie.
Dziękuję Wam, że mogę żyć na tym świecie.
Przepraszam za wszystko, co robię źle.
Trochę czasu minie, ale w końcu , w końcu zmienię się.

Po prostu odeszłaś, Mnie tam nie było. 
Przez Twoją śmierć, wiele rzeczy się zmieniło.
Kocham Cię, to dla Ciebie, chcę być lepsza. 
Została mi muzyka, to co czuję jest w tych wersach. To co czuje jest w tych wersach...

Łza zawieruszyła się koło mojego oka... Wpatrywałam się w księżyc myśląc że moja rodzina to usłyszała... Usłyszałam szelest, odwróciłam się i zobaczyłam wilka z watahy
<Chętny?>
P.S tytuł piosenki: Lales "Czego chce od życia" (POLECAM)

Od Livii "Naprawde?!To świetnie! czy.3"(cd.Addagion)

Cieszyłam się niezmiernie. Tak, że oddychałam bardzo mocno. Prawię się przydusiłam z tego szczęścia.
-Hej, co ci jest?! - zapytał uśmiechając się
-Ahh... - wysapałam - nic. Muszę tylko odpocząć
***
Leżałam w swojej jaskini. Lumia gdzieś poszła, więc byłam tam sama. Do jaskini wszedł Solaris.
-Co ci jest siostrzyczko? - spytał
-Nic. Po prostu lubię czasem odpocząć. - wyjaśniłam.
-Nie prawda. Ty CIĄGLE coś robisz. To ratujesz świat, potem latasz na smoku... - spojrzał na mój ciężarny brzuch - i chyba ci się przytyło.
-Bądź spokojny. To nie jest przytycie. Lepiej idź do Firnen czy coś...
-Mądre.
Wyszedł. Kontynuowałam bycie samej. Leżałam i patrzyłam na swój brzuch.
-Który to już miesiąc? - zapytałam sama siebie - chyba trzeci. Tak. Do porodu jeszcze tylko 6 miesięcy. Huh... co ja gadam?! Sześć miesięcy to dużo. A tam... jakoś zleci.
Do mojej jaskini wszedł Addagion.
-Witaj skarbie - pocałował mnie
-To już trzeci miesiąc... - głaskałam brzuch - może wypadało by iść do lekarza?
-Dobry pomysł - potwierdził basior.

<Add? 5 dni ;3>

piątek, 8 maja 2015

Od Jessica'i "Touch The Sky" (cd. Draco)

Leciałam między drzewami nucąc tylko sobie znaną melodię. Wreszcie wylądowałam obok jakiegoś jeziora. Stanęłam nad brzegiem. Jak tu pięknie... Cóż pewnie rozczulałabym się nad tym uroczym widokiem dłużej, gdyby nie to, że ktoś popchnął mnie tak, że straciłam równowagę i wpadłam prosto do wody. Popatrzyłam na winowajcę tego całego zdarzenia... Oczywiście był to basior! Dlaczego odkąd tu przybyłam spotykam tylko wilki? Można by pomyśleć, że nie ma tu waderw, gdyby nie to, że parę widziałam...
- przepraszam, myślałem, że to ktoś inny - powiedział zaskoczony i podał mi łapę. Chwyciłam ją i wyciągnęłam go do wody.
- teraz jesteśmy kwita - zaśmiałam się i popatrzyłam na basiora. Był bardzo przystojny i miał skrzydła.
Potem pomógł mi wyjść z wody.
- co ty na to, żeby polatać trochę? Szybciej wyschniemy - zaproponował. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wciąż miałam rozłożone skrzydła
- Okay! A wogóle to jestem Jessica, ale mów mi Jess - zawahałam się - albo Jesse
- ładne imię - powiedział, a ja zarumieniłam się i szybko spuściłam głowę w dół.

< Draco? >

Od Selen "Don't you forget cz.9 " (cd.Kaigy)

- No sorry... To było niechcący! - wybuchłam śmiechem
Kaigy zaczął się tarzać ze śmiechu. Add mocno się wkurzył i otrzepał się. Lecz to nic nie dało i tak zawartość kubłów była na basiorze. Skakał z bólu, przez gryzienie mrówek, ale nagle się spróbował opanować i z wściekłością zaczął iść do nas. Podbiegłam na Kaigy'ego.
- Kai, wstawaj! - przytrzymałam go
- Hah-ha-hah, wiedziałaś to? - śmiał się dalej
- Kai, Add tu idzie. Wstawaj! - szturchnęłam go
- Co?! - basior szybko się podniósł i popatrzył mi w oczy, następnie spojrzał na basiora który stał przed nami.
- Em.. Selen ? - złapał mnie za łapę
- Hymm ? - powiedziałam ze strachem
- Wiej! - zaczął uciekać a ja za nim
Add zaczął nas gonić, a my uciekaliśmy i próbowaliśmy go zgubić. W końcu po dość długim uciekaniu Add nie wiedział gdzie jesteśmy. Biegliśmy dalej nagle ...
- Kaigy! - zobaczyłam ogromny zbiornik z błotem
Nie zdążyliśmy się zatrzymać i wlecieliśmy w brązową maź . Zaczęliśmy się śmiać.
- Selen...
- Co? - leżałam w błocie i nie mogłam powstrzymać łez śmiechu
- ...nowa maseczka błotna? - powiedział rozbawiony
- Ha-ha-ha śmieszne.. - popatrzyłam na niego z byka i rzuciłam w niego błotną kulką
- Ej! No! - oddał mi, dalej się śmiejąc
- Weśś, jestem cała brudna.. - wyszłam z błota
- To co? - wyszedł za mną
- Idę się umyć, bo śmierdzę
- Hah, no! - szturchnął mnie i się uśmiechnął
- Ale ty gorzej, śmierdziuchu - wyszczerzyłam się

*******************

Gdy doszliśmy do plaży, od razu, bez wahania skoczyłam do wody.
- Jejku, fuuuj ile błota.. - przepłukałam się wodą - bleeh..
- Yhymmm.. - Kaigy był niespodziewanie obok mnie
- A ty, co tu.. Eh nie ważne - wyszłam z wody i się otrzepałam
Basior wyszedł za mną. Położyłam się pod palmą z kokosami, było tam trochę cienia, dzień był upalny. Kai położył się obok mnie. Widok stamtąd był piękny, błękitna woda, lekkie fale. Promienie słońca odbijały się w tafli wody. Jasne, piękne słońce. Niebieskie niebo bez ani jednej chmurki. Lekko chłodny wiatr..
- Pytałeś się czy lubię spędzać z Tobą czas? - patrzyłam przed siebie ale co chwila zerkałam na wilka.
- No tak.. - uśmiechnął się szarmancko i spojrzał na mnie
- Lubię... - popatrzyłam mu w oczy
- Lubisz.... ? - dopytywał
- No key... Bardzo,bardzo lubię.. - uśmiechnęłam się.

<Kaigy ?? c; ;* >

Od Addagion'a ''Naprawdę?!To świetnie! cz.2'' (cd.Livia)

- Emm... Naprawdę?! - krzyknąłem zdziwiony jak i wesoły i pełen dumy.
- TAK!- przytuliła mnie.
- Będziesz ojcem, a ja będę matką - zaśmiała się i nie mogła pohamować łez szczęścia.
- Ale to na pewno ze mną? Że, ja?- nie wierzyłem prawie.
- Weź nie wkurzaj wadery w ciąży! Pewnie, że twoje!- uśmiechała się uradowana do chwilę.
- Nie wiem co powiedzieć!- nie miałem słów w ustach.
- Będę tatą!- podskoczyłem po chwili.
Razem spędziliśmy tem wieczór rozmawiając o spodziewanym potomku.
- Powiedziałaś już komuś? Alfom, swojej rodzinie?- pocałowałem ją.
- Jeszcze nie. Solaris też to ukrywał. Ja też. To będzie mój mały sekret. Gdy mama zauważy, powiem jej. Artemis, Solaris jak i tata nie zauważą tego zafascynowani swoimi obowiązkami. A Lumii nie obchodzi mój wygląd zewnętrzny - wytłumaczyła i pogładziła się po brzuchu.
- No pięknie, teraz musisz uważać na siebie - odrzekłem.
- Taa... Pewnie - pokiwała głową.
- Sądzisz, że waderka czy basiorek?
- W takim stadium tego nie możemy jeszcze wiedzieć. Jednak, stawiam na waderkę - dodała.
- Ja na basiorka - wtuliłem się w jej futerko.
- Ojj... Ty już się czujesz tatusiem - pocałowała mnie czule w czoło.
- Ty jesteś takim moim bobaskiem - oznajmiła po chwili.
- Ejjj... Nein!- liznąłem ją w policzek.
<Livia?:333>
PS. Jak przeczytała to opo dostałam zawału XD

Od Artemis'a ''Jak dołączyłam?cz.4'' (cd.Dream)

- Wow... - spojrzałem w jej szkicownik.
- Naprawdę pięknie szkicujesz - pochwaliłem waderę przyglądając się jej szkicowi.
- Nie wiem co powiedzieć... Dziekuję - zarumieniła się.
Wtedy podleciał bliżej Solaris.
- Sądzę, że powinnaś być artystką w watasze - uśmiechnąłem się.
- Artystką?- powtórzyła.
- Tak - dopowiedział Solaris. - Zauwazyliśmy, że sporo wilków wspaniale wykazuje talent rysowniczy. Będzie założone nowe stanowisko, ale niedługo. Jak byś była zainteresowana, chętnie możesz ją być - odpowiedział.
- Z chęcią!- wadera wstała z ziemi i jeszcze raz pogłaskała Bonnie'go.
Wtedy rozległ się dźwięk łuskania piór na wietrze. Nad nami wzniosła się Firnen.
- Solaris, chodź szybko na kolację! Jest już ciemno - wylądowała i zbliżyła sie do Solarisa.
Dream wiedziała od razu, że to alfa i skinęła lekko głową na znak ''Witam''.
- Nowa wadera?- zaśmiała sie Firnen.
- Tak, to jest Dream - przedstawił Solaris.
- Ja jestem Firnen. Alfa i partnerka Solarisa. Nie mogę, jaka ty urocza - uśmiechnęła się do wadery.
-Jejku... ile komplementów dziś - zaśmiała się lekko.
- Teraz chodź Solaris - złapała go za łapę - Do Widzenia - powiedzieli chórem.
Zostałem ja, Dream i Bonnie.
- Mają rację, zaczyna się powoli noc. Pozwól, bym cię odprowadził do jaskini - zaproponowałem.
- Nie ma sprawy!- rzuciła i poszła za mną.
<Dream?:33 Możesz zacząć normalne opy :D>

Od Artemis'a ''Wspomnienia o przeszłości cz.4'' (cd.Sunset)

- Ojej... Jak ty pięknie śpiewasz!- jarałem się jej głosem.
Ona lekko przykrzywiła głowę i wpatrywała się we mnie z uśmiechem.
- Aż tak podoba ci się mój śpiew?- wtuliła się w moje futro.
- Nie wiem aż jak, skarbie- pocałowałem ją w czoło.
- Nie pozwalaj sobie za dużo - skoczyła na mnie i przytrzymała przy ziemi.
- Co dziś taka jesteś niemożliwie roześmiana? Szczęśliwa, co?- rzekłem z wzrokiem podrywacza.
- No wiesz... Jeszcze tylko dwa miesiąca i kończę szkołę! To nie cudowne?! Jeszcze będę w końcu DOROSŁYM wilkiem!- zaśmiała się i podskoczyła na moim brzuchu.
Trochę zaskomlałem.
- Przepraszam...- szybko zeszła ze mnie i pogładziła mnie po łbie.
- Będziesz dorosła, tak?- usiadłem obok niej.
- Taakk...- przybliżyła się do mnie i padła jak nieżywa na trawę i zaczęła się w niej tarzać.
- W końcu dorosła, w końcu!- krzyczała.
- Cieszę sie z tobą, to niezwykłe przeżycie dla ciebie, prawda?
- PEWNIE! Nie wiesz i jakie! Mogę być w końcu z tobą bez koemntarzy ''ona to szczeniak, a to dorosła alfa''- zpapugowała wypowiedzi innych śmiesznym głosem.
- Masz powody do śmiechu - dodałem i położyłem się obok niej.
- Sun?
- Hę?
- A co byś powiedziała na twoją wymarzoną imprezę dorosłości?- złapałem ją za łapę.
Zareagowała impulsywnie i energicznie.
- Zartujesz chyba?! Dla mnie?
- Tak! Jestes moim słońcem - przytuliłem ją, a ona mnie mocno ściskała.
- Dzięki, dzięki, dzięki! Nie mogę się doczekać chociaż to będzie za kilka miesięcy!
- Będziesz co wspominać... To będzie coś niezapomnianego... I dotrzymam tego słowa - puściłem jej oczko.
<Sun? sory, brak wenki '_'>

Od Draco ''Uważaj trochę! cz.2'' (cd.Selen)

Uśmiechnąłem się serdecznie.
- Jesteś w watasze od dawna?- zapytałem patrząc na waderę.
- Ja? Jestem tu już nawet dawno!- machnęła łapą.
- Ah, przepraszam. Zupełnie zapomniałem, że cię widzę od czasu do czasu - zirytowałem się swoim błędem. Zabrzmiało to pewnie dziwnie...
- A tak ogólnie, co robiłeś w krzakach? - zaśmiała się i przekręciła głową.
- Ja? Tak szczególnie jestem detektywem. Pracuję nad śledztwami w watasze. Teraz jest tym szczególnym nie wiadoma śmierć Gloire'a. Ohh... Biedny Jerome... Znam go dobrze, to straszne dla niego przeżycie o stracie syna - westchnąłem.
- Masz zupełną rację... Trudno jest się godzić ze śmiercią - przygryzła wargę.
- Kilkusłownie... ''Wybitny detektyw Dracuś'' - nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
- Sądzę, że to stanowisko jest ciekawe, nie?- poprawiła fryzurę.
- Jak lubisz rozwiązywać zagadki, jesteś odważna, lubisz się poświęcać, zdobywać nowe osiągnięcia to tak. Nie chcemy do naszego stanowiska wilków które boją się śladów krwi np. wskazówek - wytłumaczyłem.
- A teraz się zajmujesz sprawą Gloire'a? Bo, jesteś daleko od miejsca tej tragedii - skinęła głową.
- Rozwiązuję inną zagadkę. Bo wiesz, od paru dni na terenie watahy Octavius zaobserwował małe gryzonie lub nawet sarny i jelenie, również zajęczaki bez głów i martwe. Za tym stał jakiś wilk. Tak, można zabijać i jeść zwierzęta, ale nie można każdego co kilka metrów mordować, a z ciałami nic nie robić. Niektórych gryzoni ilość może być ograniczona, a niektóre nawet są rzadkie. Nie możemy o tego dopuscić. Tak ogólnie, to trochę straszne - skrzywiłem się.
Selen nie odpowiedziała na to, tylko przekładała sobie w głowie wszystkie informacje.
- A może chcesz być detektywem ze mną? Fajnie by było mieć kogoś w składzie
<Selen?>

Od Kaigy ''Don't you forget cz.8'' (Cd.Selen)

- Hym...Lubisz spędzać ze mną czas?- podniosłem łapą jej podbródek.
Wadera prawie pisnęła ze zdziwienia.
- Co? Nie cierpię Cię! Jesteś taki zły, taki wredny i jeszcze nie masz ograniczeń do płci pięknej - parsknęła i świetnie udawała wybitną aktorkę.
- Wredny?- zaśmiałem się, a ona spuściła ze mnie wzrok.
- Tak, najgorszy ze wszystkich możliwych basiorów!- założyła łapy i szeptała coś pod nosem.
Wtedy ją szybko pocałowałem. Selen nawet się już nie obejrzała i było po słodkim chamskim pocałunku.
- I teraz jaki sądzisz że jestem jeszcze?- przytknąłem do niej mój nos.
- Niegrzeczny - odsunęła się o kroczek i dotknęła łapą mojego nosa, dziwiąc się czemu nie piszczy. Na to zaśmiała się niewinnie.
- Idziemy więc na ''harce?''- powiedziałem szarmancko.
- Taak - wadera szła za mną krok w krok.

***
 Tu jesteś kaprawa mordo - pomyślałem patrząc na Add'a suszącego futro przy zatoce Curaco.
- Dzień Dobry - oparłem się łobuzersko o pień najbliższego drzewa.
Basior się odwrócił i spojrzał na mnie z myślą ''srls?''.
- Nie udawaj już takiego idiotę, serdecznie cię proszę - popatrzył na mnie.
- Ja idiotę? Chyba żartujesz - rzekłem z aktorskim wdziękiem.
- Jakiś ty sztuczny - zripostował.
- Zamknij się, mam pytanie.........- załatwiłem afmosferę ciekawości.
- Czekam - spojrzał w niebo.
- Więc..................
- Yhym.................
- Jutro.....................
- Kontynuuj........................
- Będziesz......................
- Tak?........................
- Pozbywał się....................
- .....
- Mrówek..........................- skończyłem wojnę.
Wtedy nad Add'em przeleciała Selen wpuszczając na niego mrówki, żywicę i pierzę. Wszystko po kolei.
<Selen? :3333>

Od Selen "Uważaj trochę cz.1" (cd.Draco)

Tropiłam stado zajęczaków, powoli zbliżałam się do celu..
- Są.. - powiedziałam szeptem czając się w wysokiej trawie
Przez krótką chwilę przygotowywałam się do startu, wybiegłam na gryzonie i nagle wpadłam na drugiego wilka. Był to basior. Draco. Ogólnie wiedziałam kto to jest, ale znałam go niestety tylko z widzenia. Nigdy nie rozmawialiśmy.
- Auć.. - masowałam się po głowie
- Sorry, nie zauważyłem cię - powiedział lekko skrępowany
- Nie szkodzi ja też cię nie widziałam, teraz muszę wytropić coś innego..
- Pomóc ci?
- Już za dużo zrobiłeś - zaśmiałam się
- Jestem Draco. - zaczął
- Wiem o tym. Ja jestem Selen - podałam mu łapę
- Miło mi - uścisnął - Teraz musisz uważać jak wystartujesz do zwierzyny - uśmiechnął się
- No raczej ty! - zastrzygłam uszami ze zdziwioną miną

<Draco? ;p >

Od Octavius'a ''Arya... Odeszła cz.2'' (cd.MidAssassin/Mistic)

- MID! USPOKÓJ SIĘ!- krzyknąłem i zadałem mu plaskacza.
- Co ty robisz debilu!?- był mocno pod wpływem alkoholu, nie wiedział prawie co mu mówię.
- Co robię?! Jesteś pijany! Poczułem kilkadziesiąt metrów dalej zapach alkoholu... Proszę, uspokój się!- znowu się wydarłem.
- NIEEE... Arya odeszła!- lekko zalał się łzami i schował pysk w łapach.
Puściłem go na chwilę, pokierował w stronę podłogi i na drugą stronę jaskini. Do jego rodzinnego zdjęcia.
- Co ja teraz zrobię!!!- załkał i zdjął zdjęcie ze ściany jaskini.
- Ale masz Islanzadi... - podszedłem do niego a on mi przerwał.
- NIE, ona też... JEJ NIE MA - padł jak długi na podłogę i rzucił we mnie kolejny raz butelką. Dostałem w kolano, tak że przewróciłem się.
- Co ty robisz?! Opanuj się!- znowu go przystawiłem do podłogi.
- Co ja pocznę...! Nie mogę! - płakał dalej, nic za nic nie mogłem go uspokoić.
- A co z Mistic? Masz ją nadal!- próbowałem pocieszyć go uśmiechem.
- Dawno się nie widzieliśmy... Nie wiem co u niej...- załkał ponownie.
- KONIEC! IDZIEMY DO MISTIC - ugryzłem go w łapę.
- A to co!?- wstał z wahaniem na równe nogi.
- Byś szedł! Jesteś mega pijany, ale chodź. Zaraz idziemy do szpitala!
<Mid?Mistic?>

Od Jessica'i " Gość w jaskini" (cd. Kaigy)

Obudziło mnie czyjeś chrapanie. Dziwne, myślałam, że jestem tu sama... Na pewno mi się wydaje. To dlatego, że się denerwuję. W końcu to mój pierwszy dzień.... na pewno mi się wydaję... Mimo, że nie wierzyłam własnym myślą, w końcu udało mi się zasnąć...

*** *** *** *** *** *** ***

Latałam w przestworzach... Nagle zobaczyłam niewyraźną sylwetkę swojego ojca. Ruszyłam ku niemu... jeszcze tylko parę metrów...Ostry ból przeszył mi głowę. Ktoś zrzucił mnie z łóżka na podłogę. Zobaczyłam nad sobą twarz rozwścieczonego basiora. Mimo, że wyglądał groźnie postanowiłam się bronić.
- nie wiesz, że nie rzuca się na ludzi jak śpią! I kim ty do cholery jesteś!? - krzyknęłam wstając.
- kim ty jesteś? To moja jaskinia, co tu robisz?!!!! - odrzekł.
- mieszkam! A w ogóle to czy twoja sierść jest taka ruda, czy wkurzyłeś się aż tak, że zburaczałeś? - dogryzłam mu.

< Kaigy? XD >

Od Ericchi ''Wataha cz.4'' (cd.Satsugai/Amai/Nozomi)

- No szybciej! Idziemy do szkoły!- zapiszczała Nozomi i podskoczyła w miejscu.
Amai spojrzała chwilę na Satsugai'ego, a on na nią.
- Pewnie, że idziemy!- powtórzyła z uśmiechem Amai i podbiegła do nas.
- O bosze... Skazany na wieczność przebywania z dziewczynkami - powiedział irytującym głosem.
- NO CHODŹ- Amai przyciągnęła go do nas pewnym zaklęciem.
- No dobra, dobra już - parsknął pod nosem.
- Jeszcze w szkole poznasz dużo basiorów w twoim wieku. Starszych i młodszych. Towarzystwa nie będzie ci brakować - uśmiechnęłam się i poprawiłam moją torbę przewieszoną przez ramię.
- Taak. Poznasz wiele naszych diabełków szkolnych - również tak samo Nozomi tryskała optymizmem.
W drodze do szkoły rozmawialiśmy szczególnie o nauce. O nauczycielach - i wypałach w klasie.
- Jesteście w Treacstones'ie, tak?- zapytałam.
- Tak - odpowiedzieli chórem.
- Szkoda, że z wami nie jesteśmy w klasie. My z Ferronathu. Ale, natomiast często mamy razem lekcje. Ale tak w sekrecie, sądzę że Krukoni się trzymają bliżej z Puchonami - odrzekła cicho Nozomi.
- Ahh, tak!- podskoczyła Amai.
Byliśmy pod wrotami szkoły. Były tutaj duże i spore bramy z marmuru i ozdobnych kamieni. Przed szkołą czysto i rześko przyciągająca wzrokiem zielona trawa, dwa pomniki oraz wielka fontanna na końcu ścieżki z kierunku szkoły. Dużo szczeniaków było na dziedzińcu. Większość rozmawiała przy fontannie. Każdy tam lubił spędzać czas.
Podeszliśmy do grupki szczeniaków obok wodotrysku. Stała tam Elise, Galaxy, Snow i Mirand.
- GALAXY!?- poczułam jakby Amai miała prawie ''rozbić'' ziemię swoimi łapami.
Czułam jej gniew i zażenowanie. Tak samo zareagowała Galaxy, postawiła ogon i była gotowa do bójki. Już miała na nią skoczyć.
- Snow, złap ją!- krzyknęła Elise. Snow szybko ją przytrzymał i uspokoił.
- CO TU ROBISZ, AMAI?!- burknęła złowieszczym tonem.
- Będę się uczyć... Ah... Tak mi jakoś przykro - zaczęła bawić się swoimi kosmykami włosów zerkając na nią bezinteresownym i aroganckim wzrokiem.
Spojrzałam ukradkiem na Satsugai'ego, zrobił lennyface'a i również popatrzył na Nozomi i mnie.
- Nie pytajcie o szczegóły - opuścił aż łapy.
<Satsu?Amai?Noza?>

Od MidAssassina ''Arya... Odeszła cz.1'' (Cd.Octavius)

-No dobra to ja spadam!-powiedziałem i wyszedłem wracając do jaskini. Ciekawe co Arya ugotuje!-pomyślałem. A później..... pójdziemy do kina, a po tym do restauracji. Nieźle wydałem na to, ale czego się nie robi dla ukochanej?
-Arya! Wróciłem!-powiedziałem donośnie odkładając torbę na półke. Cisza...... kłująca mnie cisza.... -Arya?! co się stało?-teraz krzyknąłem. Załadowałem kuszę i wszedłem do naszej sypialni. Jej nie było...... Przeszukałem cały dom.... ARYA!-krzyknąłem na całe gardło. Zobaczyłem karteczkę na półeczce. Było tam napisane: Niestety odeszłam z dzieckiem. Tam czeka nas lepsze życie... Żegnaj. Czytałem ten liścik z 10 razy, aż wreszcie zrozumiałem.... ODESZŁA! Wybiegłem z jaskini i za pomocą lornetki łowczej rozejrzałem się. Nigdzie ich nie było........ Złapałem butelkę wódki i wziąłem potężny łyk. -Odeszła...odeszła...ode-szła, o-d-e-s-z-ł-a..... Rypnąłem w kąt i zemdlałem.
********
Obudziłem się tam gdzie upadłem i się położyłem.
-Co jest?-usłyszałem głos tak jakby z mojej głowy. Przede mną stał Octav.
-Zgadnij!-krzyknąłem. Byłem dostatecznie pijany, że cisnąłem w niego pustą butelką,a on wykonując szybko unik, przycisnął mnie do ściny.
<Octavius?>

Od Miranda "Wyprawa po Lodowy Kryształ cz3" (cd. Snow)

-A gdzie jest ta cała góra?
-Nie wiem, ale na pewno poza granicami naszej wataszki - zamyśliłem się. - Ale ze mnie idiota! Zapomniałem o mapie, którą znalazłem w dzienniku.
Wyciagnąłem mapę i rozwinąłem ją. Snow popatrzył się na mnie zdziwony.
-Skąd wziałeś tą mapę?
-Z torby. Nie zauwarzyłeś, że ją ze sobą zabrałem?
-Nie.
-A myślisz, ze gdzie trzymałbym tą flaszeczkę z wodą?
-No tak. To gdzie jest ta góra? - Snow przyjrzał się mapie. - Tu, są Góry Halkenu. Hmmm. Za nimi są jakieś góry. Jedną z nich musi być górą Ellassmin. Tylko, która?
-Oto jest pytanie. Pewnie najwyższa.
-Rany, ale daleko do niej jest.
-Pewnie masz rację. To po co czekamy? Lepiej choćmy tam już teraz.
-Dobra, dobra.
***************
Po długiej wędrówcre, wreszcie zbliżaliśmy się do pasma gór. Jakieś sześć godzin temu przeszliśmy przez góry Helkenu i skierowaliśmy się na połódniowy zachód. Droga czami nie była bezpieczna, ale co to dla nas?
Podrózowaliśmy spokojnie, robiliśmy sobie przerwy na dpoczynek i w ten sposób prawie dotarliśmy na miejsce. Zostało nam jeszcze tylko troche...
-Ej Mir! Mam pytanie. Jak dokłądnie działa ten kryształ?
-Hę? Sorka zamyśliłem się.
-Co robi "Lodowy Kryształ"?
-Przecież ci już mówiłem. Zwiększa dziesięciokrotnie twoje śniegowe moce.
-Aha... Rzeczywiście już mówiłeś, zapomniałem.
-Tak się troche zastanwiam...
-Ale, że co?
-Nic, tylko głośno myślę.
-To już nie myśl.
-Co prosze? - spojrzałem się na Snowa z wyżutem, ale on tylko się roześmiał.
-Chciałem powiedzieć, żebyś już niemyślał, bo dotarliśmy na miejsce - Snow wskazał na górę, o którą się opierał.

 -O luju, ale wysoka! Jak my wejdziemy? - zapytałem.
-Eee... normalnie?
-No tak - zaśmiałem się i wtedy wpadłem na pewien pomysł. - A może polecimy na górę?
-Polecimy?
-No tak zwyczajnie.
-Dolecisz?
-Oczy wiśnie, że tak. A ty?
-O mnie się nie martw.
-Ok. Lecimy?
-Jasne. Tak będzie najłatwiej.
Szybko wzniosłem się w powietrze i leciałem dalej w górę, ale natychmiast coś mnie zatrzymało i rzuciło z powrotem na ziemię. Podniosłem się i potrząsnąłem głową, żeby mi się przejaśniło. Snow podbiegł do mnie.
-Nic ci nie jest? Co to było?
-Ty mi powiedz. Spróbuję jeszcze raz.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Wzbiłem sie znowu, ale skutek byłten sam. Tak jakbym odbił się od ściany.
-Lepiej przestań, bo coś sobie zrobisz.
-Ta góra musi tworzyć jakieś pole siłowe, które nie pozwala wlecieć na szczyt - rozmasywałem sobie czoło. - Chyba będziemy musieli się wspiąć.
Obaj natychmiast podnieśliśmy pyski i popatrzeliśmy w górę, by spróbować dojrzeć szczyt. Bezskutecznie...
-Jakoś to przeżyjemy - powiedział Snow. - No choć.
*************
Kiedy wspieliśmy się na szczyt Ellassminu, zobaczyliśmy superowy widok. Ale poza nim na szcycie znajdowały się tysiące lśniących, lodowych płatków śniegu. Mocno przykuwały uwagę... bardzo mocno... Kiedy tylko na nie spojrzałem nie mogłem oderwać od nich wzroku. Były takie piękne... Takie wspaniałe... Takie... cudowne... hipnotyzujące...
-Ej...Snow - prawie nie mogłem nic powiedzieć. - Myślisz, że... jedna z nich - odchrząknąłem. - To ta, której szukamy?
Snow nie odpowiedział, bo miał ten sam problem, a ja wyciągnąłem łapę w stronę jednej z nich. Tak ładnie na mnie "mrugała". Kiedprawie chwyciłem śnieżynkę, coś jakby grzmotnęło i odzruciło mnie od płatków. Wstałem chwiejnie, zaskoczony tym co się stało przed chwilą. Rozejrzałem się. Za mną stał duch jakiegoś basiora. Wskazał na mnie łapą i warknął:
-Nie ruszaj ich!
Zerknąłem szybko na Snowa, ale on nadal byłzapatrzony w płątki.
-Snow! Mamy towarzystwo.
Basior niechętnie odwrócił głowę i spojrzał się na ducha. CHyba go oszołomiło, bo stanął jak wryty.
-WHITE?!
-Hę? Wy się znacie?
-To mój brat.
-Że co?
-Snow? - zapytał duch.
***********
-Co ty tu robisz White? Przecież ty..
-Wiem, umarłem - dokończył duch. - Ale pośmiertnie zostałem wybrany na strażnika Lodowego Kryształu przez magów ze śnieżnego klasztoru. Kto inny lepiej by się nadawał niż praktycznie niezniszczalny duch byłego Frozelies'a? A co ty tu robisz Snow?
-Przyszedłem po drugi składnik do kryształu. NIe mogę uwierzyć, że...
-Jak to drugi składnik? - przerwał mu White.
-Normalnie. Razem z Mirnadem - tu wskazał na mnie łapą - zdobyliśmy już jeden. Mir pokarz butelkę.
Pogrzebałem chwilę w torbie i wyciągnąłem butlę z arktyczną wodą. Podałem ją Snow'owi, który pochwalił się nią bratu. Duch spojarzał się na butelkę i powiedział coś co mnie i Snow'a bardzo zaskoczyło:
-To nie jest arktyczna woda.
-Jak to? - zachłysnął się Snow?
-Po pierwsze: wyczułbym, gdyby to był prawdziwy składnik. Po drugie: spotkałbym was przy Wietrznym Jeziorze, gdybyście mieli tam dotrzeć, by zebrać pierwszy składnik.
-No nie... -westchąłem.
-To gdzie jest to całe "Wietrzne Jezioro"?
White podszedł na skraj szczytu i wskazał w dół. Razem ze Snow'em podeszliśmy do niego i spojrzeliśmy za jego łąpą. W oddali dojrzeliśmy spore jezioro. Nawet z tąd było widać, że jest całe skute lodem. Snow spojrzał na mnie, a ja na niego.
-I co mamy teraz zrobić?
-Może lepiej najpierw zbierz już ten płatek, bo nie mam zamiaru wchodzić na tą górę jeszcze raz. Puźniej się pomyśli co dalej.
-Okej, okej..
Wróciliśmy do śnieżynek. Snow nie chciał spojrzeć na żadną z nich.
-Jak mam wybrać odpowiednią, skoro każda tak hipnotyzuje, bym ją wziął?
-Uważaj. Jeśli się pomylisz każda się rozpadnie i stracisz szansę.
-Co?!
-No to pięknie...
-To co ja mam zrobić? Każda wygląda podobnie. Skąd mam wiedzieć, która to ta jedyna?
-Nie myśl. Poczuj.
Zastanowiłem się nad wskazówką ducha. Chyba ma rację...
-Snow. Spróbuj zamknąć oczy i wyczuć tą, która cię "przyzywa".
-Co?
-Zamknij oczy i skup się na tej, która do ciebie mówi.
-Rany... Okej spróbuję...
<Snow?>

Od Livii "Kolejne Rozterki THE END + Naprawdę?! To świetnie! cz1" (cd. Addagion :3)

Poczułam się bardzo dobrze, kiedy Addagion wyjaśnił mi to wszystko. Ja bardzo, bardzo lubię Sonatan'a i Arian'a, znam ich od dzieciństwa.
***
Obudziłam się rano z wielkim bólem brzucha. Nie chciałam wstawać, ale musiałam. Powoli zsunęłam się z łóżka i upadłam. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam Artemis'a.
-Cześć siostrzyczko... - powiedział. - Pomóc ci?
-Tak. Pewnie. - odpowiedziałam
Złapał mnie za łapę i pomógł. Poczułam się już lepiej, jednak nie do końca. Szłam w kierunku toalety. Po drodze spotkałam Lumię, która kłóciła się z mamą oraz Solaris'a jedzącego śniadanie.
-Witam wszystkich - przywitałam ich i pobiegłam, tam gdzie miałam
-Livia jest dziś jakaś nie w sosie - powiedział Octavius - wiecie co jej jest?
Na to Artemis odpowiedział:
-Dzisiaj jak przechodziłem obok jej jaskini, zobaczyłem, że upadła z łóżka. Pobiegłem w jej kierunku, aby dla niej pomóc i szepnęła coś o bólu brzucha - dodał
 -Dziwne...
***
Pobiegłam do Addagion'a. Już wiedziałam co się święci! Biegłam najszybciej jak mogłam i wpadłam na niego.
-Addagion! - krzyknęłam
-Co się stało skarbie? - spytał
-Ja... ja... JESTEM W CIĄŻY! - oznajmiłam

<Addagion? Twoja rekacja?? >

Od Artemis'a ''Dołączenie do watahy cz.'' (cd.Sugar/Luna)

- Jestem Luna - usłyszałem głosy wadery i basiora.
Nastawiłem uszy i spojrzałem z górki w dal. Akurat wyszedłem na spacer z Dianą, i obserwowaliśmy widoki, chociaż jej to nie obchodziło. Próbując ją rozśmieszyć i ściszonym tonem głosu recytowałem kawały. Diana również spostrzegła nieznajomego basiora z Luną oraz wyprężyła grzbiet. Zaczęła się do nich skradać z niemal pionowej, porośniętej pełnymi ilościami drzew pionowej górki.
- Pstt... Diana?! Co ty robisz?!- krzyknąłem.
- Uczę się polować, wystraszę ich tylko troszkę - zaśmiała się szyderczo i zanim miałem ją powstrzymać już była na dole.
Na to zza krzaków wychylił się Bonnie. Razem patrzyliśmy z zaciekawieniem co robi Diana, a że była trudnym szczeniakiem mogła zrobić wszystko. Jednym skokiem była już na Lunie i lekko ugryzła ją w lewe ucho.
- DIANA - krzyknąłem i zleciałem na dół.
Luna szybko poradziła sobie z ''dzieckiem wampira'' oraz spojrzała na mnie.
- Kim jesteś?- spytałem się basiora, a Diana jakby nigdy nic przytuliła mi się do przedniej łapy.
- Jestem Sugar - oznajmił.
- A ja Artemis, alfa watahy - wyjaśniłem i nadal nie spuszczałem wzroku z waderki.
- Tak mi się wydaje... Sugar chciał dołączyć - zabrała mu głos Luna.
- Ahh, tak? Proszę, proszę. Możesz dołączyć - teraz patrzyłem w kierunku Bonnie'ego schodzącego do nas z górki.
Zakręcił uszami i podszedł robotycznym krokiem do nas.
- Witam wszystkich - powiedział i mrugnął zarazem.
Sugar jak i Luna skinęli głowami.
- Z drugiej strony przepraszam za Dianę, czasem jest brutalna - uśmiechnąłem się, a wadera zaczęła zadawać kopniaki animatronikowi.
Odszedłem trochę dalej.
- Dobrze, więc... Jakie stanowisko chcesz pełnić?- zapytałem spoglądając na niego spod grzywki.
- Opiekun młodych... Zabijający i... Ginekolog - na to Luna trochę zmazerniała i się zdziwiła.
Nie od dzisiaj basior przyjmuje takie stanowisko.
- Ja się ciebie boję- śmiejąc się oddaliła się o kilka kroków.
Ja również się zaśmiałam, nie spuszczając oka z Diany i animatronika. Co by się stało, gdybym ją zgubił! Solaris by mnie prędzej zabił.
- Dobrze, dobrze. Jaskinia? Zaprowadzę cię, chodź za mną - odrzekłem kierując się w kierunek północny.
<Sugar?Luna?>

Od Solaris'a ''Dołączenie cz.2'' (cd.Jessica)

- Byłoby wspaniale gdybyś się zdecydowała. Dużo ostatnio wilków znajduje się u naszych drzwi - zaśmiałem się ale, jednak z lekkim umiarem na twarzy.
- Yuhuu! W końcu nie będę musiała się pałętać! Tu, tam i tu - wywijała głową we wszystkie strony.
- Cieszę się, że chcesz dołączyć do nas. Szukamy naboru, ze względu na pomniejszającą się liczbę wilków tutaj. Miejmy nadzieję że długo u nas ci się nie znudzi - zacząłem iść ścieżką, a za mną wadera.
- U nas jest dość specyficzna filozofia. Jest duży ród alf, dlatego szczeniaki mojego brata nie będą nimi być, ani moich sióstr - przerwała mi. - Racja, dość specyficzne - potwierdziła skinięciem głowy.
- Zapomniałem w tym wszystkim się przedstawić! Jestem Solaris. Mój brat to Artemis i razem panujemy watahą. Niedługo pewnie go spotkasz. Tak ogólnie, zawsze po zmroku - wytłumaczyłem, nie przestając oglądając się na widoki watahy.
- Ja również zapomniałam... Jestem Jessica, miło poznać - uśmiechnęła się.
Szliśmy przez żółty las, zielony i małą kładkę. Góry, Łąka gór zachodnich oraz kilka innych miejsc.
- Teraz tylko zaprowadzę cię do jaskini, chodź za mną zanim będzie ciemno - popatrzyłem w górę patrząc na lekkie ściemnienie nieba.
- Dobra, i tak jestem zmęczona po wędrówce - westchnęła i z małym wycieńczeniem wzniosła się w powietrze.
Drogą powietrzną razem polecieliśmy do jej nowej jaskini.
- Proszę bardzo, jaskinia nr.24 - wskazałem łapą.
Jess w podskokach doszła do jaskini.
- Ojej, dzięki!- wbiegła do niej szybko i pożegnała się.
<To może być koniec jak chcesz, możesz pisać teraz inne opy ;3>

Od Sasuke ''Nowy znajomy cz.4'' (cd.Ericchi)

- Teaz chodź, idę zawiadomić ojca co się stało! Detektywi muszą to rozwiązać, więc że to raczej nie był przypadek - Wadera przygryzła wargę i pomogła mi wstać mimo, że odrzucałem z lekka jej pomoc
- Nie - powiedziałem, gdy już wstałem
- C-co? Dlaczego?! - spytała wadera
- Ja to widziałem - powiedziałem
- W takim razie tym bardziej trzeba zawiadomić ojca! - powiedziała Ericchi
- Nie! To zabije wszystkich! Czułem jaką to ma moc! - wykrzyknąłem
- Jak można "czuć" moc? - spytała Ericchi
- Nie wiem, ale wiem, że się da! - krzyknąłem
- Jesteś pewien, że się nie udeżyłeś? - wadera spojrzała na mnie z politowaniem
- Nie! - warknąłem na nią - dlaczego mi nie wierzysz?

<Ericchi?>

czwartek, 7 maja 2015

Od Satsugai'ego ''Wataha cz.3'' (cd.Ericchi/Nozomi)

Znikąd i nagle nadleciał na tle wieczornego nieba basior o złocistych kolorach skrzydeł. Machał nad nami chwilę swoimi wielkimi skrzydłami i w końcu zleciał na trawę i wylądował obok nas.- Kim jesteście?- zapytał jakoś  prosto, ale z wyrozumiałością i jednoczesnym uśmiechem.
- Ja jestem Satsugai - dotknąłem łapą piersi.
- A ja Amai - dodała BBF.
Spojrzałem na nią wzrokiem typu ''hym?''. Ona tylko chyba o co mi chodziło. Spuściła poniekąd głowę i znowu nabrała powietrza w płuca.
- Możemy dołączyć do pana watahy? Błądzimy sami od młodszych lat - wypowiedziałem się za Amai, co zwykle odmawiała ''mądre'' mowy za mnie.
- Możecie, pewnie że tak - wyprostował skrzydła i popatrzył na Ericchi i Nozomi.
- Sądzę, że tym więcej szczeniaków, tym więcej duszy do poznawania, co nie, Eri? - odszedł dalej i popatrzył na nas z daleka.
Eri uśmiechnęła się.
- Przepraszam was bardzo, teraz muszę już lecieć. Mam naprawdę dużo rzeczy do roboty... Eri? Nozomi? Moglybyście zaprowadzić swoich znajomych do jaskini? Prosiłbym bym i miłego wieczora - wzbił się w powietrze.
Eri chciała już lecieć za ojcem, ale się zatrzymała.
-Zapomniał powiedzieć, do jakiej jaskini was zaprowadzić - Eri przygryzła wargę i zamyśliła się.
- Wygląda na to, że musimy was odprowadzić do jakiej jaskini chcecie - zaśmiała się z lekka Nozomi.
- Nie chcemy, byście później miały problemy, że wsadziłyście nas do innej jaskini...- odrzekla Amai.
- Nie ma problemu. Nawet jeśli i tak, to nie moja wina - mrugnęła Ericchi.
Poszliśmy za waderami dotrzymując im kroku i opowiadając z grubsza o sobie, o podróżach, o przygodach i swoich doświadczeniach.
     ***
Doszliśmy do pierwszej lepszej jaskini. Dla mnie, Satsugai'ego nie była to normalna jaskinia. ONA BYŁA WSPANIAŁA. Wyglądała niezwykle. Jej wapienne małe skalne półki widniejące nad przeźroczysto-błękitną aż wodą najbardziej mi się podobała i nabrała uroku.
- Amai?- spojrzałem jednym okiem na waderę czytającą po ''drugiej'' stronie wapienno-wodnej jaskini czytając książkę.
- Yhym...?- wyjrzała zza księgi.
- Wiesz, że ty masz dwa imiona?- zapytałem.
- Tak...- znowu schowała głowę w książce.
- Powinnaś się alfie przedstawić całym imieniem. Sądzę, że on wtedy by... Nie... Emm... Powinien znać twoje dwa imiona jako alfa - przewróciłem się na brzuch i włożyłem początek łapy do wody.
- Nie. Mam prawo tego nie mówić - wstała energicznie podenerwowana i zaczerwieniona od złości.
- Przepraszam, to tylko imię!- wychyliłem się bliżej tafli.
Wtedy chwyciła mnie jakaś magia i wpadłem do wody. Nie było tam za płytko i głęboko. Głębokość osiągała 1'60 i to maximum. Lubię pływać, ale nie cierpię być mokry.
- AMAI!- krzyknąłem.
- Mogłeś tego nie mówić!- prychnęła i usiadła w swoim miejscu do spania.
- Ale to tylko...- przerwała mi.
- Nie chcę by ktokolwiek znał me nazwisko. Nie będą chcieli mnie znać...- westchnęła i zwinęła się w kulkę.
- Jak chcesz - zrobiłem to samo.
***
- Ranek, do szkoły!- ktoś mnie obudził.
Była to Amai zmieniona w człowieka.
- Kurczęęę... Jeszcze chcę spaać...- warknąłem.
- Przykro mi. Ale, zasady ucznia cię obowiązują jak i mnie. Wstawaj, bo się spóźnimy!- powiedziała niczym kapitan wojska.
- Już idę...- ześlizgnąłem się z mojego wyrka i wyprężylem się.
Wtedy, gdy wyszliśmy z jaskini ku zdziwieniu czekały na nas Eri i Nozomi.
<Eri?Nozo?>

Od Jessica'i ''Dołączenie cz.1'' (cd.Solaris)

Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Leciałam przez długi czas, aż zaczęło świtać. Zawisłam w powietrzu zauroczona widokiem pomarańczowego nieba. Po jakimś czasie wylądowałam gładko na jakimś wzniesieniu i złożyłam skrzydła. Trawa pokryta była jeszcze poranną rosą, w której odbijały się złote promienie słońca. Wokół mnie wisiała leciutka mgła. Wilgoć unosząca się w powietrzu stopniowo ustępowała ciepłu. Patrzyłam jak wstaje dzień.
Od jakiegoś czasu czułam, że w moim życiu stanie się coś... przełomowego. Że przestanę być waderą bez domu. Że mój los się odmieni... Może... tak się stanie. Może. Ale nadzieja umiera ostatnia, a ja nie pozwolę jej odejść... Nigdy. Przenigdy.
Nagle coś się poruszyło. Z krzaków wybiegł zająć! Zaczęłam gonić go ile sił w łapach. Wreszcie chwyciłam go za kark. Witaj śniadanko! Już zaczęłam cieszyć się łatwym kąskiem, gdy ktoś na mnie wpadł. Gryzoń oswobodził się i pognał przed siebie. Ani się obejrzałam, a zniknął w mega-wielkiej kreciej norze. Odwróciłam się do wilka, przez którego zając uciekł.
- uważaj trochę! - krzyknęłam na wilka - przez ciebie uciekło mi śniadanie!
Jednak basior wcale się tym nie przejął.
- co robisz na terenach naszej watahy? - spytał przyglądając mi się uważnie.
- co!? Watahy?! - nie wierzę! - mogę dołączyć? Mogę wam służyć jako... - zastanowiłam się - patrol nadziemny!

< Solaris? >

Od Dream "Jak dołączylam?cz.3"(cd.Artemis/Solaris)

- Bonnie? - Mruknełam pod nosem.
- Może pomogę wam szukać? - Zapytałam.
- Nie trzeba, dam sobie rade - Powiedział Artemis, po czym pobiegł na przód szukać towarzysza.
- To ja może oprowadzę cię po terenach? - Spytał Solaris.
- Nie trzeba dam sobie rade, nie będę ci już zawracała głowy. - Rzekłam.
- Jak chcesz, życzę miłej drogi - zaśmiał się i odleciał.
Ruszyłam w stronę Polany. Byłam na środku terenu, wyciągnęłam mój zeszyt, ołówek oraz gumke do mazania. Zobaczyłam małą mysz polną więc postanowiłam ją narysować... Mineło tak z 25 min. Nagle ujrzałam Artemisa z Bonnie'im
- A jednak się znalazł? - Spytałam.
- Tak znalazł się, mały urwis - zaśmiał się.
- Czy to czasami nie jest animatron?- Zapytałam.
- Animatronik, tak dokładniej to królik animatron - Rzekł.
Poklepałam lekko Bonnie'go po głowie, animatronik popatrzył się na mnie wzrokiem w stylu "Irytujesz mnie". Więc z nieustannym uśmiechem na twarzy zdjęłam łapę z jego niebieskiej głowy. Spojrzałam w górę i zobaczyłam podlatującego Solarisa
<Artemis? Solaris?>

środa, 6 maja 2015

Od Sugar'a "Dołączenie do watahy cz.1"(cd.Solaris/Artemis)

Gdy uciekałem, co sił w moich łapach ze starej watahy, Pełen obaw ,że ktoś mnie śledzi ,Nie zważałem na Na swoją drogę. W ten sposób wpadłem na Jakąś Waderę:
-Oj! Przepraszam, nie zauważyłem Cię... Uciekałem ze swojej Watahy...
Podniosła się i Podała mi łapę:
-Miło mi Cię poznać jestem...-przerwałem Uroczej Waderze.
-Zaraz! Chwila... Gdzie ja jestem?- Zacząłem się rozglądać po nowym miejscu...
-To Wataha Zorzy Polarnej -Dodała - Oprowadzić Cię?
-Nie! Ja się boję! -Nie byłem przekonany do nowego miejsca-Nie maltretuj mnie!
-Zaraz. Co? Ja mam cię maltretować? Niby czemu?
Opowiedziałem im moją historię.... O tamtej Watasze... Gdzie byłem Maltretowany, poniżany. Każdy robił tam ze mną co chciał... Nikt mnie tam nie lubił...
Gdy skończyłem, zapytałem się:
-Gdzie wasza alfa? Muszę z nią Porozmawiać!- Nadal trochę się bałem
-Solaris i Artemis Zapewne w swojej Jaskini...
-Zaprowadzisz Mnie?- Poprosiłam 
-Jasne!- Odrzekła i zaczęliśmy iść. 
Szliśmy i rozmawialiśmy... W końcu zagaiłem:
-Mam na imię Sugar. A Ty jak się Nazywasz?
<Artemis/Solaris >

Ps. Pierwsze op na być do alfy ;)

wtorek, 5 maja 2015

Od Elise ''Wyspa Pająków cz.7'' (cd.Snow)

Spałam, czułam tylko niebyt. Chciałam się zbudzić, ale byłam pogrążona w koszmarze.
- Zbudź się...- myślałam w duchu.
Tak myślałam, nic nie działało. Jakby jakas siła przytrzymywała mnie przy koszmarze. Nawet przez sen czułam, że coś jest nie tak. W końcu sen mi się poddał. Otworzyłam oczy. Byłam w czystym pomieszczeniu, białe ściany, przeźroczyste wielkie szyby i zielone zasłony. CHWILA, CO!? Nie mogłam ruszyć łapą, ani niczym. Byłam przywiązana przy stole operacyjnym, oraz czułam wielki ból przy szyi. Koło mnie stali wilki- lekarze. Zaczęło się na sali zamieszanie i znowu zasnęłam.
***
Nie wiem  co się stało. Leżałam w pustej sali. Przy mojej szyi widniał ogromny opatrunek. Poruszyło mnie to i to bardzo... Nie wiedziałam co się stało po tym wydarzeniu na sali operacyjnej... W ogóle co tu robię?!
Wtedy do sali wszedł Snow, chciałam coś krzyknąć ale miałam maskę do oddychania na pyszczku.
- Wiem, o co chcesz zapytać. Po przyjechaniu na ląd, jad pająka który cię ugryzł zaczął działać. Musiałem zabrać cię do szpitala. Gdy lekarze pobierali jad z twojej krwi i podawali antidotum się obudziłaś... Tyle - westchnął ciężko, łapiąc mnie za łapę.
<Snow?>

Od Ericchi ''Wataha? cz.2'' (cd.Amai/Satsugai/Nozomi)

- A skąd... Emm... Przebywacie? - zmieniłam zdziwienie w uśmiech.
- My z miejsca gdzie nie rzadko widzi się takie wadery - odrzekł dumnie i błyskotliwie niebieski basior.
Poprawiłam lekko kosmyk włosów i spojrzałam zmieszana w inną stronę.
- Przepraszam za niego, jest przygłupi - odsunęła go dotknięciem łapy.
- Ej!- rzucił stanowczy wzrok basior.
- A tak w ogóle - przerwałam ich sprzeczkę - Jak się nazywacie?- dodałam po chwili.
- Ja jestem Amai, Syllianos - rzekła wyrozumiałym akcentem.
- Ładne imię, a ty?- zapytałam basiora.
- Satsugai, mów Satsu lub Sat - wyprostował się jak na ''wznak''.
- Vixmore?- dopytałam.
- Skąd wiesz?- podniósł brew.
- Strzelałam. Zwyczajnie wili Vixmore mają olbrzymie skrzydła i niebieskie po czarne kolory futra - przekręciłam łbem.
- O dziękuję - zarumienił się a Amai chyba nie za bardzo lubiła jego podrywy... Ale się nie mieszam.
- Jesteście rodzeństwem? Wyglądacie na bardzo związane rodzeństwo - usiadłam na trawie, na to wadera i basior.
- Nie, właśnie jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- No proszę - zaśmiałam się.
- Kontynuując, nie chcę już was rozpytywać o wasze życie... Zaraz zaprowadzę was do mojego taty, sądzę że przyjmie was do watahy - uśmiechnęłam się serdecznie.
- To by było wspaniale!- podchwyciła pomysł Amai.
- I to jak! Lubię nowych uczniów, ale tylko tych których zaakceptuje... Nie wiem jak wam to w skrócie wyjaśnić. Zaimponowaliście mi trochę, sama nie wiem czym - zamrugałam oczyma.
- Ehh.. Tam - machnął łapą Satsu.
Nagle ktoś skoczył na mnie od tyłu, że wszyscy trzej na raz leżeliśmy na glebie.
- Auuu! - podrapałam się po głowie.
Moim oczom ukazała się biało-czarna wadera.
- Nozomi!- krzyknęłam.
- Dzień Dobry, a któż to?- znowu musiałam kolejnemu wilkowi przedstawiać nowych znajomych.
***
Pogadaliśmy przez chwilę. Wytłumaczyłyśmy wspólnie z Nozą, o szkole o watasze i inne ważne informacje. Pojęli to jak przystało --> wataha, to wataha.
Nagle znikąd nadleciał ojciec.
<Satsugai/Amai/Nozomi?>

Od Ericchi ''Nowy znajomy cz.3'' (cd.Sasuke)

- Chwila, jak ty tu zostajesz ja nie uciekam!- krzyknęłam i ustałam w miejscu jak słup.
- Nie! Uciekaj!- wrzasnął ponownie.
Popatrzyłam na wrota wejścia do ''okręgu''. Kamienie zlatywały na jedyną drogę wyjścia. Z pośpiechu przecisnęłam się przez stos mniejszych odłamków skalnych, które leciały na tak łatwo, jakby ktoś z dzbanka wylewał wodę.
- Sasuke!- prześlizgując się krzyknęłam ostrzegająco.
Basior zwyczajnie nie mógł nic zrobić i przecisnął się przez przejście przed spadnięciem na niego olbrzymiego głazu.
- Uff... Nic ci nie jest?- zapytałam i podbiegłam do niego.
- Mi? Nic - parsknął.
- Coś nie tak? Widzę, że zbytnio dobrze ci nie jest - pociągnęłam go za łapę w dół by usiadł.
Zdawało mi się, że zaraz niemal zemdleje.
Zdziwiona i pełna poplątanych emocji próbowałam mu pomóc. Sasuke, chciał wstać oraz właśnie... Biegac?
- Sas, wiem że coś jest nie tak, USIĄDŹ - wrzasnęłam.
Wtedy basior mnie usłuchał i odpoczął chwilę.
- Dobrze już?- zapytałam po chwili.
- Sądzę że tak - podrapał się po głowie.
- Chyba dostałeś porządnie w głowę, prawda?- zmartwiłam się.
- Nie pamiętam... Chyba...- zabrałam mu głos.
- Może masz wstrząśnienie mózgu!?
- Nie... Pamiętam wszystko tylko uderzenia nie - znowu przekręcił głową.
- Oby było dobrze - wstałam i otrzepałam się z kurzu.
Popatrzyłam na zawolone przejście do miejsca gdzie zginął mój kuzyn. Całe sklepienie i łuk bylo niedostępne do przejścia. Mogło było tam wejść tylko drogą powietrzną.
- Co to było...- pomyślałam.
- Teraz chodź, idę zawiadomić ojca co się stało! Detektywi muszą to rozwiązać, wiec że to raczej nie był przypadek - przygryzłam wargę i pomogłam basiorowi wstać, mimo tego że odrzucał z lekka pomoc.
<Sasuke?>

Od Artemis'a ''Jak dołączyłam cz.2'' (cd.Dream)

- Pewnie, jak chcesz - przekręciłem z lekka głową w stronę wadery.
- To... Czyli mogę dołączyć?- dopytała znowu.
- Oczywiście, każdy wilk w naszej watasze jest mile widziany - odrzekł z uśmiechem Solaris.
- To wspaniale! A czy tutaj są portale do... Świata ludzi?- podskoczyła w miejscu.
- Znaczy... Tak - odpowiedział brat.
- Juuuhuu! Lubię bywać w ich świecie
- Jednak pamiętaj, że nie możesz być tam przez 3/4 swojego czasu - westchnąłem spoglądając na Solara.
- Chyba żartujecie! Nie złamie zasad, obiecuję - przyłożyła łapę do czoła jak na znak ''przyjęcia rozkazu''.
- Dobrze że są jeszcze wilki z poczuciem humoru - dodał Solaris - A teraz powinnaś wybrać jaskinię oraz stanowisko.
- Sądzę, że interesuje mnie DJ i szpieg, jeśli są takie stanowiska - poprawiła fryz.
- Ok, niech będzie, jaskinia?- znowu dopytywał Solaris.
W międzyczasie, jak się z nowo poznanym członkiem watahy rozmawiał, wymknąłem się na chwileczkę.
- Gdzie jest Bonnie?!- myślałem przerażony.
- Jak znowu kogoś wystraszy, choćby przypadkiem będę  miał kłopoty i pogorszoną reputację u wilków... Ehh - wziąłem głęboki uspokajający wdech.
Szukając i buszując po krzakach i za drzewami, Dream i Solaris zauważyli moje zachowanie.
- Czyżby Bonnie zniknął?- zapytał.
- Tak...- powiedziałem przez zęby.
Solaris zbytnio nie akceptował animatronika. Wydawał się mu dziwny i straszny... Ale dla mnie jest nawet słodki. Jego cudny pyszczek podnosi mi poziom cukru ponad normy!
<Dream?>