Uczyłem się dobrze. Przynajmniej tak przepuszczałem... Nasz Ferronath, jest dobry w nauce i osiąga dobre oceny, ale jakoś się nie przejmuje kto jest lepszy, a kto nie. Jestem zachwycony moimi wynikami - nie najlepszymi, ale przynajmniej coś oznaczają.
- Będzie z paskiem, jak poduczę się jeszcze z numerologii - liczyłem na kartce moją średnią.
Nie wiele starczyło do paska. Tylko kilka dobrych ocen i perfekto.
Coś dużoo czasu zacząłem spędzać przy książkach. Kończący się rok szkolny wróży coś dobrego, ale teraz trzeba się wziąć do pracy. Lutin, zachowuje się jakby wczoraj dopiero miał pierwszy dzień w szkole w swoim życiu. Nie dba o nic, o ocenę, średnią. W głowie mu tylko zabawa, dokuczanie i sądzę nawet że wadery... Ale nie będę się wgłebiał w sprayw braciszka. Kocham go jaki jest, tak od serca. Od pewnego czasu nie jesteśmy aż tak sami z tatą. Odwiedza nas jego... Hym, nie wiem jak to określić, ale raczej ''dziewczyna''. Cieszę się, że tata jest szczęśliwy. Jest bardzo miła, i czasem się nawet nami opiekuje i troszczy jak prawdziwa matka. Czasem nawet zaczynam tak sądzić. I jeszcze, tak sądzę o małej Berani - córeczce Angel. Jest mała drobniutka, i bardzo potrzebuje opieki i dobrego serca by się nią zajmować. Sądzę, że gra w moim życiu nawet jako młodsza siostra, o którą trzeba dbać. Rozbrykany to jeszcze i malutki szczeniak. Taki sam byłem dawniej... Wkładając ostatnie książki do torby wychodząc z klasy zaczepiłem Lutina.
- Lutin!- krzyknąłem prawie wyrywając przypadkowo pazurami wszystkie kartki z zeszytu.
Odwrócił się i spojrzał na mnie przelotnym spojrzeniem.
- Dzisiaj tata kazał nam wrócić szybciej. Nie wiem o co chodzi, ale miałem ci to przekazać. Proszę, bądź taki miły i NIGDZIE choćby raz nie idź po szkole - westchnąłem.
- Po co?- wzruszył ramionami.
- Ojciec rzadko nam każe wrócić do domu szybko po szkole. Chyba to coś poważnego, Lut - oznajmiłem podchodząc bliżej brata.
- Raczej mój tata by mi o tym powiedział - prychnął.
- Jak chcesz! Będziesz miał wtedy wyrzuty sumienia, że mnie nie posłuchałeś... Masz przeskrobane - warknąłem, lekko go szturchnąłem bokiem w łopatkę i wyszedłem z sali.
Wtedy, szybko mnie dogonił/
- No dobra, dobra... Teraz już się uspokój - zaśmiał się i wywinął salto w powietrzu.
- Pamiętasz, że pani mówiła że mamy chociaż odrobinę zmniejszyć popęd do latania? Na korytarzach jest to zabronione... - szedłem przez siebie.
- Kurczę... Gloire! Opanuj koparę! Co się może stać? Nic mi się na pewno nie przydarzy - na to od tyłu za nogę złapała mnie moja mała siostrzyczka; Berani.
- Już wracamy do domu?- zaśmiała się słodko z rozpromienioną malutką twarzyczką.
- Tak, Beruś. Tylko nie wiem czy Lutin chce - popatrzyłem na niego piorunującym wzrokiem, a ten bezinteresownie odwrócił głowę w drogą stronę.
***
Byliśmy w drodze do domu. Szliśmy wiosennym lasem. Pełno drzew liściastych, jak i iglastych budziły się do życia. Wszędzie było widać małe pąki kwiatów z których niebawem mogły przerodzić się owoce, bądź najwyklejsze liście. Wiosenny las dopiero co obudzony po zimie. Ostatnie śniegi już zeszły.
Gałązki drzew wypuszczają pierwsze pączki. Słychać już świergot ptaków,
na twarzy czuć powiew wiosennego wietrzyku. Tuż pod drzewami rosną setki przylaszczek i krokusów. Puszyste baźki wiją się do słońca, a wokół bazi rośnie barwinek, który niedługo zakwitnie. W oddali widać kwitnącą leszczynę, która później będzie obfitowała w orzechy. A wszystko to rozświetla piękne wiosenne słońce, które swoimi ciepłymi promieniami zaciera ostatnie oznaki zimy. Niedługo, zimy już w ogóle nie będzie. Już się można tak czuć. Było niezwykle ciepło, a to budziło do życia wilki. Świeże powietrze było tak rześkie, jak do morza byłoby zaledwie 5 metrów.
<Lutin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz