Pomyślałem o Elise. Ach... te jej nietoperze skrzydełka i bujna fryzura. Umyłem się i od razu do niej pobiegłem. W końcu był weekend! Biegnąc oczywiście gwizdałem. Ciekawe czy będzie ją to denerwowało. Oby nie. Jeśli nawet to chyba będę musiał się od-uzależnić. Ja ją kocham. Myśląc o niej pół godziny staje się minutą. I proszę - jestem przy jej jaskini. Zapukałem. Akurat otworzyła ona. Zawsze otwiera ktoś inny, a potem drapię się po głowie, pytam czy jest Elise, nawet jeśli wiem, że jest.
-Witaj słońce - przywitałem ją
-Cześć - uśmiechnęła się
Podeszła bliżej mnie. Zagwizdałem.
-Gwiżdżesz?
-Tak jakoś się od tego uzależniłem
-Nie szkodzi - pocałowała mnie
-To co robimy? - zapytałem ją
-Nie wiem. Chodź na spacer - odpowiedziała
-Pewnie
Szliśmy przez łąkę, polanę, Jezioro Szlachetne, aż do plaży. Postanowiłem zabrać Elise na łódkę. Podszedłem bliżej wody.
-Może popływamy? - spytałem - Tam jest łódka.
-Dobrze - podbiegła
Wsiedliśmy na łódź i pływaliśmy. Pogoda była piękna. Wiosłowałem, patrzyliśmy na siebie, słoneczko. Niestety - nie mam szczęścia. Nagle zaczął się sztorm.
-Trzymaj się! - krzyknąłem
Próbowałem wiosłować w stronę lądu, lecz się nie udało. Pioruny waliły jak szalone, ale nie traciłem nadziei. Ogromna fala skierowała się w naszą stronę.
***
-What the h... aaa -ziewnąłem - mamo, jeszcze 5 minut... Co? Co się stało? Nie... jaka tam "strata pamięci" - zaśmiałem się - jestem całkowicie... what? Elise! Elise nie rób mi tego!
Otworzyłem oczy. Byłem na jakiejś wyspie. Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Patrzyłem na morze. Odwróciłem się i zobaczyłem ogromną dżunglę.
-Elise? - w oddali dostrzegłem nieprzytomną waderę
Podbiegłem do niej.
<Elise? I co dalej ;p? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz