niedziela, 12 kwietnia 2015

Od Artemis'a ''Wspomnienia o przeszłości cz.2'' (cd.Sunset)

- Pięknie śpiewasz - skinąłem lekko głową i przytuliłem waderę.
Po pewnej chwili spojrzałem jej w oczy. - Każdy z nas miał wzloty i upadki, a ja? Co mam powiedzieć. Mieliśmy podobne problemy w przeszłości. Sądzę, że ty wiesz, że ja się zmieniłem, teraz tak sądzę o tobie. Od kiedy cię spotkałem nie zauważyłem nawet malutkiej iskry złości w tobie... Ja to wiem, że choćby jakbyś była taka jak kiedyś, nadal bym cię kochał tak samo - uśmiechnąłem się.
- Nie sądziłam, że mnie zrozumiesz!- z lekkim wzruszeniem wtuliła głowę w moje futro.
- No co ty... Chciałem się tylko dowiedzieć o twojej przeszłości, tak mało mówisz mi o sobie - odwdzięczyłem uścisk i lekko wzbiłem się w powietrze.
- Polatasz?
Wadera przejechała łapą po ziemi i spojrzała na mnie.
- Sama nie wiem, dawno nie latałam - przygryzła wargę.
- Nie męcz się zaklęciem przywołania skrzydeł - na to, na jej grzbiecie pojawiły się duże pomarańczowe skrzydła.
- Teraz lecimy?- zaśmiałem się.
- Zawsze - wzleciała wysoko.
Na niebie pojawił się zachód słońca, lecieliśmy przez wielkie obłoki chmur, wylecieliśmy spod nich i zjawiliśmy się jakby na szczycie chmur, ponad nimi, widać było piękne słońce, różowe... Zachód słońca - w każdym zakątku świata inny, zawsze piękny. Szczególnie nad morzem, gdzie odbijające się w wodzie promienie współtworzą z cudowną paletą barw nieba obraz jak z bajki. Kula jakoby z ognia zanurzająca się w głąb morza, powodująca, że wszystkie żyjące istoty wstrzymują na chwilę oddech, by w ciszy oglądać to wspaniałe zjawisko. Gdy jest już cicho, pusto, wilk spoglądając na zaczerwienione niebo zachwyca się tym, jak stopniowo i powoli znika zza horyzontu. Cudowna, wielka czerwona, kula na tle żółto-czerwonego nieba nigdy się nie znudzi wilkom i innym istotom, bo za każdym razem gdy na nią patrzą, dostrzegają w niej na nowo piękno. Patrząc na zachód słońca przypominają się same radosne chwile. Każdy patrzy z nadzieją, że po zachodzie słońca zacznie się nowy, piękny dzień po schyłku którego znów będzie można podziwiać nowy zachód słońca, oraz niegasnący jego blask. Nie bez powodu niektórzy dawniej wierzyli, że Słońce to bóg, gdyż widzimy w nim dużo magii która podnosi nas na duchu. Patrzymy niemal z czcią na to niesamowite zjawisko, gdyż za każdym razem ukazuje ono na nowo piękno kończonego się dnia. Czasami razem z tym zachodem słońca topimy w morzu swoje zmartwienia, problemy i myślimy nad tym, jak można ulepszyć swoje życie, by móc korzystać z niego pełną piersią. Ja kiedyś, tak nie sądziłem, i to było złe. Dostrzegam piękno dnia i nocy, więc... Czego chcieć więcej gdy o boku ma się kolejny skrawek pięknego życia.
Figlarnie robiliśmy wśród chmur  zachodu różne akrobacje.

- Spójrz na horyzont, wstaje nowy świt
To nie było nie było ostatnie nasze pożegnanie

Pokładając wiarę w ukochanej osobie
Nierozsądnie gdy księżyc się wzniósł,
Niestety, nie jest ci wstyd

Ich cyniczne pertraktacje to odbicie ich łez
Miasto które wznieśliśmy opanowały płomienie
Zamknij oczy i spadnij w niebo - zaśpiewała Sunset, nasz hymn watahy. Piękna pieśń co napisaliśmy z Solarisem. Wtedy Sunset rozkładając skrzydła patrząc na zachód, lecąc przed chmury robiła obroty o 180 stopni. Dogoniłem ją i lecieliśmy za łapę.
- Dokąd my lecimy?
Czy to cała prawda?
Czy mam uwierzyć że to,
Świat w którym nie wolno mi cię kochać?
Po co więc żyjemy?
Przeznaczona nam fatalna skaza,
Czy zasłona na nas opadła?
Czy to nurt rzeki nas rozdzielił???- zaśpiewaliśmy razem, lecąc jak najdalej słońca, muskając końcówkami skrzydeł puszyste chmury. Wylądowałem na chmurze, i wystawiłem pysk w kierunku zachodu, patrząc i ciesząc się jego urokiem. Melodię piosenki miałem w sobie, rozpierało mnie wszystko od środka. To życie, tętniące w moich żyłach.
- Dobrze wiemy, gdzie ta historia się kończy
Bohater upada, a potem się podnosi,
Nigdy już nie ujrzy swojej miłości,
By opowiedzieć jej historię, której się nauczył - dośpiewałem, patrząc nad nadlatującą Sunset. Głos przenikał przed niebo i rozjaśniał blaskiem ziemię.
- Przy skrzydłach takich jak twoje, niebu brak ograniczeń
Wraz ze spojrzeniem jego oczy powoli się unoszą,
Leć, dziewczyno, nie marnuj tu więcej czasu,
I bez słowa wadera ponownie go opuściła - skierowałem słowa do Sunset i zanurkowałem z chmury, teraz w ogóle nie leciałem. Rozstawiłem skrzydła, ale nie leciałem. Zdecydowałem się na działanie żywiołów, spadałem, ta adrenalin, to życie. Życie. Nagle pojawiła się znikąd Sun, spadała również ze mną. To było piękne, adrenalina, ta moc żywiołów. Moc życia, piosenki bębniącej w naszych czystych sercach.
- Dokąd my lecimy?
Czy to cała prawda?
Czy mam uwierzyć że to,
Świat w którym nie wolno mi cię kochać?
Po co więc żyjemy?
Przeznaczona nam fatalna skaza,
Czy zasłona na nas opadła?
Czy to nurt rzeki nas rozdzielił???- przy skończonym ostatnim refrenie piosenki, tuż nad ziemią wyrównaliśmy lot i zapobiegliśmy uderzenia w ziemię.
<Sun?:3 Tłumaczenie: MrStronger91 piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=-If9k3eaARQ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz