Jej oczy na początku przebarwiały się na kolor żółty, a potem zostały zielone. Łapy zaczęły zmieniać kolor na czarniejszy, a sierść była rzadsza i twardsza.
-Co... co ci jest?! - krzyknąłem.
-Pająkiem byłam i w pająka się obrócę - odpowiedziała.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Zamurowało mnie.
-Płyń. Płyń sam. Ja tu zostaję - trochę się odwróciła.
-NIE. - powiedziałem stanowczo. - Nie zostawię cię!
-P-ŁYŃ!
Odwróciła się i powoli odeszła z pająkami. Cóż - nie zostawało mi nic więcej. "Jeśli coś kochasz daj mu wolność". Więc jeszcze wolniej jak ona szła ja podszedłem w stronę tratwy. Pchnąłem ją i zacząłem płynąć. Odwróciłem się w stronę Elise. Zniknęła w puszczy. Nagle rozległ się krzyk. Bez wahania skoczyłem z tratwy i popłynąłem w stronę wrzasku. Kiedy się tam znalazłem, zobaczyłem, że pająki chcą ją zjeść! Wyczarowałem lodowy miecz, po czym odłożyłem mój Lodowy Amulet, aby nic mu się nie stało i rzuciłem się na nie. Najpierw próbowałem zabić małe pajączki, ale było to trudne. Po za tym, nie wiadomo jak, mnożyły się. Postanowiłem pokonać Królową. Elise próbowała mnie powstrzymać, ale chyba trucizna, którą miała w żyłach zaczęła działać. Odciąłem dla królowej pająków 2 odnóża, utrudniało jej do poruszanie się, ale walczyła dalej. Oberwałem w okolice oka.
W końcu wbiłem jej miecz w serce. No... mam nadzieję, że tam. Pająk zaczął warczeć/syczeć, aż w końcu padł. Małe pająki uciekły.
-ELISE! - krzyknąłem trochę z radości, że to już koniec, a trochę, że zabiłem jej braci.
Podbiegłem do wadery. Była wyraźnie zła, ale i smutna.
-Musiałem to zrobić... musiałem - wyjaśniłem.
-Nie musi... - nie dokończyła.
Zemdlała. Zabrałem ją na tratwę i popłyneliśmy na tereny watahy.
-Kocham Cię - szepnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz