Otworzyłam powoli oczy.
- Gdzie.... Gdzie my jesteśmy?- usiadłam na... piasku?
Przetarłam oczy. Obok mnie stał Snow. - Co się stało?- trochę się zaniepokoiłam.
- Wiesz... Ja nie wiem gdzie jesteśmy, ale pamiętam tylko jak szła na nas ogromna fala - powiedział przez zęby, by nie wzbudzić we mnie paniki.
- Na terenach naszej watahy fale?! To... Coś nas wciągnęło?- otworzyłam szeroko usta.
- Nie wiem... Ale lepiej musimy znaleźć drogę do domu - popatrzył w stronę morza.
- Normalna plaża, normalne morze - spojrzałam tam gdzie on.
Wtedy on przekręcił moim pyszczkiem. Moim oczom okazała się dalej od piasku plaży wielka dżungla... Przypominało to Amazonkę? Nie rzekę w świecie ludzi, tylko tą ich wielką zieloną dżunglę, z tego co się nie mylę największą na ich świecie.
- Robi wrażenie...- zaniemówiłam i wstałam.
- Chodźmy na razie po plazy by znaleźć jedzenie, potem pomyślimy jak wrócić, w najgorszym wypadku musimy wejść w głąb tej wyspy - rzekł poważnym tonem Snow i gwizdnął zarazem.
- Mi pasuje - poszłam za nim.
Szliśmy białą wręcz plażą. Co chwilę widziałam piękne kamienie. Lubiłam je kolekcjonować kiedy byłam jeszcze małą waderką. Zbierałam je co krok i chowałam je za ''pomocą magii''. W każdej czasie te przedmioty, mogły się pojawić gdy ja będę tego chcieć. Snow zawołał mnie nagle:
- PATRZ!
Podbiegłam do niego, stał akurat przed czymś. Wyglądało jak wielka... Zielona kula przypominająca jakiś owoc?
- Co to jest?- zapytałam.
- Kokos - uśmiechnął się.
- Kokos - powtórzyłam.
- Coś nie tak?- spojrzał na mnie.
- Kokos wygląda inaczej. Jest brązowy i ma drewniane włoski. Ma też 3 lub nawet więcej czarnych wgłębień na górze - wytłumaczyłam.
- To jest młody kokos. Będzie taki, ale później. Teraz takiego też można jeść - zaśmiał się.
- Musimy? Ja bym wolała zjeść jakieś mięso. Ogólnie kokos, z mleczkiem w środku nie wiele da nam energii - westchnęłam.
- Może i masz rację, ale i tak to zjedzmy, w końcu jakieś kalorie - wyczarował lodowy miecz i na raz przeciął kokosa na pół. Był pusty, wewnątrz miąsz nie do zjedzenia był żółty i wyschnięty, niczym sama dojrzała skorupa kokosa.
- Pusty...- odrzekł wkurzony.
- Nie pozostało nam nic, jak wejść w głąb wyspy i poszukać jedzenia. Mięsa i schronienia - zaczęłam biec w stronę dżungli.
- Poczekaj!- krzyknął i popędził za mną.
Będąc już w obcym miejscu, Snow wyczarował kolejny lodowy miecz dla bezpieczeństwa.
<Snow?;3 sory, brak weny ;/// za dużo opków dzisiaj XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz