Wszyscy patrzyli na mnie z wytrzeszczem oczu. Nie wiem zupełnie o co im chodziło. Wtedy Eri weszła przede mnie i powiedziała:
- Przepraszam... To jest Amai, a to Satsugai. Są nowi - wskazała na mnie i Satsu.
- Hej - powiedzieli wszyscy na raz, oprócz rozgniewanej Galaxy.
- Nie ujdzie Ci nic na sucho!- krzyknęła i zastrzygła uszami.
- Chodźmy już - zaproponowałam i oddaliłam się od wadery.
- O co chodzi Amai? Co? Czy powinniśmy ci w czymś pomóc?- zapytała Nozomi.
- Mi nic. Mnie na razie - rzekłam smutnym głosem.
Sat machnął ramionami i oddalił się do grupki basiorów.
- Idę kogoś poznać - rzucił i podleciał bliżej ich.
- Amai, jak i tak cię coś gryzie, zawsze ci pomożemy - uśmiechnęła się Ericchi.
- Nie, naprawdę jest w porządku. Tyle, że od zawsze nie lubię Galaxy. Teraz ją spotkałam tu. Myślałam, że nigdy się to nie powtórzy. Jednak...- westchnęłam i wstałam przygnębiona z ziemi.
- Nie martw się. Teraz powinnaś skupić się na szkole i lekcjach. Jak nie będziesz skupiała uwagi tylko na Galaxy, na pewno będzie ci lepiej w szkole - zrobiła obrót Nozomi.
- Nozomi ma niestety rację. Powinnaś zapomnieć i tym, co kiedyś was spotkało, jak widać nieprzyjemnego - potwierdziła Eri.
- Nic się nie stało, naprawdę - przekrzywiłam lekko głowę.
- No, i dobrze - odrzekła Nozomi.
Wtedy zadzwonił donośny dzwonek.
- Jej... Aż w uszach dudni - złapałam się na uszy.
- Przyzwyczaisz się - zaśmiała się wreszcie Eri.
***
Był właśnie czwartek. Mieliśmy mieć WF w terenie. Byłam, chociaż tak sądzę przygotowana na tę lekcję. Shero wydawał rozkazy jak w wojsku.
- Ustawić się w rzędzie!- krzyknął.
Na to każdy się ustawił prościutko i wyprostował. Zdziwiła mi taka estetyka rozkazów nauczyciela. Nie myślałam za dużo i ćwiczyłam co on mówi.
- A teraz, maraton!- dodał po chwili.
Wszystkie wadery na strzał padły na ziemię.
- BOSZE.... TYLKO NIE TO! - wrzasnęła jakaś żółta wadera.
- Przykro mi. Maraton na siedem kilometrów w las. Octavius zgodził się na takie ćwiczenia. Nie skończycie biegu w 45 min, więc przedłużyliśmy czas do dwóch lekcji - gwizdnął w gwizdek.
- Ale... Że, teraz?! Czy to nie przesada?- podeszła do niego czarna wadera.
- Nie, wcale nie przesadzam Diana - rzekł, a ona tupnęła w ziemię.
Basiory jakoś tym zrozpaczeni nie byli. Rozgrzewali się przez jakiś czas. Ja też. Trasa miała być trudna. Stara, rzadko odwiedzana przez wilki.
- Ja będę patrolował was z góry - odrzekł Shero unosząc się w powietrzu.
Ustawiliśmy się na linii startu.
- Ten szczeniak z domu, który pierwszy przebiegnie tyle kilometrów zdobędzie uwagi pozytywne dla całego domu. Niezła nagroda? Postarajcie się!- zmotywował nas.
- Tak jest - powiedzieli wszyscy chórem.
Usłyszeliśmy tylko gwizdek i wszyscy ruszyli w pogoń. Ja na początku właściwie delikatnie sobie kłusowałam.
- Amai?! Biegnij!- krzyknęła przede mną Nozomi.
- Nie potrzebuję na razie biegu - usmiechnęłam się.
- Eee... Jak chcesz - wzruszyła ramionami i biegła za pozostałymi.
Właściwie na takiej pozycji jak ja nikt nie został.
***
Sześć kilometrów kłusem. W ogóle się nie zmęczyłam. Z uśmiechem szłam dalej. Wtedy natrafiłam na inne szczeniaki idące tym samym krokiem. Były wykończone od zeszłego biegu. Spokojnie wyprzedziłam innych i z kłusa przystąpiłam do pełnego biegu. Z ''speed'em'' i wiarą w swoje dokonania ruszyłam przed siebie. Właśnie wtedy ominęłam Eri.
- Dawaj Amai!- trochę przyspieszyła.
Właśnie na moim polu widzenia zauważyłam Satsugai'ego.
- O, co tu robimy?- zaśmiał się nie przestając biec.
- Biegnę po zwycięstwo - uderzyłam go w bok.
- I tak ze mną nie wygrasz, jako jeden z nielicznych szczeniaków wychowujących się w wietrznych partiach chmur watah Vixmore, wiem jak to jest - wyprzedził mnie.
Ciągle ja, albo on wyprzedzaliśmy się nawzajem.
- Szybciej nowicjusze!- wrzasnął lecący w górze Shero.
Przyspieszyliśmy tempo. Przed nami widzieliśmy metę. Tylko jeszcze kilkadziesiąt metrów. Nagle wyprzedził nas biały duży basior z jednym z ogromnym irokezem. Nie daliśmy za wygraną. Chwila, już mieliśmy ich wyprzedzić i myśl...
- WAIT?! GDZIE JEST META?!- wrzasnęli wszyscy razem.
- Przed chwilą tu była!- zirytował się basior z skrzydłami przypominającymi kostki.
Byliśmy zdziwieni. Shero podleciał do nas.
- Żartowałem, czy sądzicie że kiedykolwiek Octavius, który kazał mi urządzić ten wyścig dalby wam nagrody?- zaśmiał się trochę.
- Ale mówił pan...- przerwał jednemu.
- Chciałem tylko zobaczyć, czy jak w waszej głowie bedzie ciążyć nagroda, czy będziecie biec szybciej. Okazalo się że tak. Gratuluję - wtedy dobiegła reszta domów.
- CO PROSZĘ!?- wszyscy nie mieli siły by nawet o czymkolwiek wspominać.
Nie dość, że byłam prawie nieżywa, ale to że za ten wysiłek nic nie dostaliśmy.
***
Kolejna lekcja Zaklęcia i Uroki. Lekcja ta, wydawała mi się ciekawa i chęć pouczenia się nowych zaklęć była wielka. Weszłam do sali. Była to jedna z większych sal. Miała okrągły kształt. Na środku niej był wielki okrąg złożony z ławek i pośrodku miejsce dla nauczyciela. Sala była wysoka. Na górze sufitu widniała wielka szyba. Można było obserwować niebo. Po bokach sali były rzeczy oczywiście, potrzebne do nauki.
Usiadłam w kole i wyjęłam spod niej zeszyty i książki. Kałamarze i pióra już były tam przygotowane. Przewiesiłam torbę przez krzesło i otworzyłam książkę. Były tam rozmaite rysunki zaklęć i wilków wytwarzające te zaklęcia. Zaciekawiło mnie to. Cały podręcznik w zaklęciach i urokach. Co mogłoby być lepszego!? Przeglądałam kolejne ilustracje. Wtedy ktoś koło mnie szybko usiadł. Zdziwiłam się lekko i zamknęłam księgę. Był to basior z czerwonym irokezem, brązowo-białym futrze i brązowych oczach.
- Oj, ty tu siedziałeś?- zapytałam.
- Nie - usiadł obok mnie chyba na ''swoim'' miejscu pracy. Weszli do sali pozostali uczniowie. Bogu dzięki, że po mojej lewej stronie zasiadł Satsu. Jakoś nie czułam potrzeby siedzenia obok kogoś, co na razie nie znam. Ciąg był wadera, basior, wadera, basior i tak samo. Ciekawa lekcja. Uczyliśmy się podstawowych uroków, a dla starszych nieco trudniejszy temat. Sądzę, że wszystko wychodziło mi dobrze.
***
Po kilku godzinach był koniec lekcji. Wychodziłam akurat ze szkoły, akurat wpadły na mnie Nozomi i Eri.
- Jeej! Co u was?- zapytałam.
- Wszystko dobrze - odpowiedziała ze śmiechem Nozomi.
- W razie czego Satsu został na boisku. Mówił, że przyjdzie później.
<Ericchi?Nozomi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz