- No to tak... Z góry przepraszam za nią...- westchnąłem głęboko i kopnąłem łapą kamyk.
Eri i Nozomi czekały na wyjaśnienia, gdyż wiedziały, że ja jedyny coś wiem.
- To jest dziwne, ale Amai jest... Córką Haniball'a Lectera... - przełknąłem ślinę i spojrzałem ulotnie na wadery.
Ericchi przekręciła głową, jakby było to normalne i trochę się zmieszała.
- Czy chodzi Ci o Haniball'a Lectera, seryjnego mordercy co każdej swojej ofiarze odrąbywał głowę i torturował, tsaa?- Nozomi machnęła łapą i wydawała się spokojna.
- Noo... Tak... - wyprostowałem skrzydła i odwróciłem wzrok.
- Ale, Amai taka sama jak jej ojciec przecież nie musi być!- krzyknęła Ericchi i wstała z nerwów.
- Rozumiem, też tak myślałem. Ale po kilku tygodniach znajomości zobaczyłem jej prawdziwe oblicze. Gdy tylko widzi zwierzynę zaczyna ją torturować jak ojciec... Huh... Ta rozmowa zaczyna być kręta i niewiadoma - schowałem pysk w przednich łapach.
- Racja... Uhm... Nie wiem co powiedzieć. Nie możemy nic na to poradzić, ale dobrze, iż przynajmniej to wiemy - odrzekła Nozomi.
- A i jeszcze o jednym zapomniałem. Jej wrogiem jest Galaxy, bo jej ojciec zabił... Chyba właśnie zabił tatę Galaxy... Dlatego sobie doskakują do gardeł ciągle - wytłumaczyłem patrząc jak Amai powoli się budzi.
- To dlatego Galaxy po pierwszym jej spotkaniu płakała... Nie dziwię się jej - dodała Eri poprawiając fryz.
- Coś się stało?- nagle odezwała się Amai masując się po głowie, jakby nic nie pamiętała.
<Eri//Nozo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz