(przed przeczytaniem polecam zapoznać się z częściami opowiadań pt ,,Odkrycie i towarzystwo")
Prawie dosłownie wpełzłem na salę dla dużych towarzyszy. Mirand patrzył na mnie z progu. Z jego oczu nie potrafiłem wyczytać żadnych emocji. Zręcznie je ukrył za ścianą wzroku przypominającego skałę. Zrozumiałem, że nikt mnie nie wyręczy i MUSZĘ przebrnąć przez to sam. Popatrzyłem spode łba na wielkiego smoka leżącego przede mną. Oczy miał otwarte i skierowane na sufit pomieszczenia. Właściwie obawiałem się nie tylko przeprosin, które musiałem mu złożyć, ale jeszcze samego sposobu przemówienia do niego. Musiałem to zrobić przecież telepatycznie. I tak nie przemawiałem telepatyczie do wszystkich nowo poznanych wilków ,bo taka forma komunikacji bywa niebezpieczna. Gdybym na przykład skontaktował się tak z pierwszym lepszym wilkiem czarownikiem o niezbyt dobrych intencjach, ten wówczas bez większych problemów mógłby zawładnąć moim umysłem, a tego chciałem za wszelką cenę uniknąć. Natomiast inaczej wygląda kontakt umysłowy z innymi stworzeniami. Nigdy nie próbowałem czegoś takiego. Teoretycznie wiedziałem o tym prawie wszystko, ale praktyka była dla mnie czymś kompletnie obcym. Stałem już blisko tego smoka. Powoli, niepewnie i ostrożnie sięgnąłem do umysłu smoka swoim własnym i ku mojemu zdziwieniu nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć usłyszałem:
-Byłem niemądry-a ten myślowy sygnał na pewno nie pochodził od wilka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz