-Mkay........ to lecimy gdzie wiatr nas poniesie-byłem totalnie upity, toteż zemdlałem. Nie wiem co później się ze mną działo, ale chyba wstrzykiwali mi coś do żyły. Ogólnie dobrze mi się tak leżało, aż udało mi się zdobyć opanowanie nad ciałem. Leżałem na łóżku. Dość miękkim na szpital. Wszędzie było tak dziwnie biało, że aż po pięciu minutach mogłem popatrzyć na ściane. Jedno okno, dwóch innych leżało na innych łóżkach. Popatrzyłem na tabliczke ,,Izba wytrzeźwień". Prawie co wybuchłem śmiechem. To dlatego takie miękkie łóżka. Rozejrzałem się po pokoju. Ogólnie ładny, nawet bardzo ładny jak dla pijaków. Przesunąłem się na drugi bok, a tam stał jak mur Octavius. Co go mogło zadziwić to nie wiem. Zawsze jest taki dziwny.
-ładnie to użądzili.-oznajmiłem po dłuższej ciszy moich rozmyślań nad życiem.
-No trzeba przyznać, że ładnie.... ładnie. Ale teraz dobrze widać jak leżysz sobie i nie ciskasz we mnie butelkami-powiedział z lekkim szyderczym uśmiechem.
-Być może...-Spróbowałem wstać, ale nic. Za bardzo kręciło mi się w głowie.
-Leż... Leż...-usłyszałem za mną głos. Znajomy, wadery, bardzo znajomy... Arya?! nie..... MISTIC!
-Mistic?-spytałem próbując przekręcić się na bok z którego dobiegał głos.
-Cześć tato... wiem już o wszystkim... przykro mi-poczułem, że mnie przytuliła-ale nie musiałeś się upijać do straty przytomności-dodała.
-Przepraszać Mis (bo tak nazywałem ją w zdrobnieniu) to przez nerwy-odpowiedziałem z lekką rozmamą słów.
<Octavius? jestem już trzeźwy ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz