sobota, 23 maja 2015

Od Sunset "Wspomnienia o przeszłości cz.5"THE END

Leżeliśmy obok siebie na trawie, jeszcze przez chwilę, aż słońce całkiem już zaszło. Zrobiło się ciemno. Artemis patrzył mi w oczy i mocno trzymałą za łapę jakby się bał że mnie straci. Odwróciłam zwrok, bo wiedziałam co to znaczy i co teraz musi nastąpić.
-Już puźno - powiedziałam. - Muszę już iść do jaskini.
Podniosłam się i otrzepałam futerko z trawy. Zrobiłam to niedokładnie, ale puźniej się tym lepiej zajmę. Spojrzałam się na basiora, który niechętnie się podniósł.
-Odprowadzisz mnie?
-No pewnie.
*******
Zatrzymaliśmy się przed moją jaskinią. Zajrzałam do środka i odwróciłam się do Artemisa. Wyglądał na zakłopotanego tym co powinien teraz zrobić, tak samo jak ja.
-Artemis - zaczęłam - dzięki za dzisiejszy dzień. Miło było.
-Nie ma za co. Cieszę się.
-I dziękuję, że mnie zrozumiałeś i nie wziołeś za jakiegoś potwora.
-Potwora? Chyba żartujesz.
Uśmiehnęłam się.
-Do zobaczenia jutro.
-Pa - Artemis podszedł do mnie zanim weszłam do jaskini i pocałował mnie w usta na dowidzenia.
W tym momencie potwornie rozbolała mnie głowa. Odsunęłam się od Artemisa i zatoczyłam się. Swiat zawirował i straciłam przytomność.
******
Ocknęłam się w jakimś ciemnym miejscu. KIedy wzrok przyzwyczał mi się do ciemności, spostrzegłam, że jestem w ulubionym miejscu Artemisa. Ale wydawało mi się mroczniejsze i bardziej puste. Drzewa i rośliny były jakby martwe, a jeziorko po środku mętne.
-Co ja tu robię?
Echo mojego głosu rozeswzło się wokół mnie. Przecież obok swojej jaskini, a to daleko stęd... Może Artemis mnie tu przeniósł? ALe w takim razie gdzieś tu powinien być. Rozejrzałam się i poszukałam go wzrokiem. Dopiero teraz dostrzegłam jego sylwetke na tle zbyt ciemnego jak na mój gust księżyca.
-Artemis! - krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę. Kiedy wbiegłam na skałę, na której stał, basior odwrócił się. Nie wyglądał jak mój Artemiś. Miał ciemne futro i piekielne, demoniczne oczy, którymi przeszywał mnie na wskroś.
-Ki-kim jesteś? - zajakałam się.
-Jestem Artemis.
-Nie sondzę - odsunęłam się od basiora i zjerzyłąm się trochę.
-No to w takim razie jestem tobą, a raczej będę.
-Co?
-No dobra, dosyć tych gierek. Jestem NIGHTWOLF MOON!
-... Nightwolf... Zaraz, to ty opentałeś mojego Artemisa i to przez ciebie został wygnany!
-Opentać nie, ale cała reszta tak.
-Ale jak? Solaris ciebie pokonał.
-Tak, ale nie na tyle żeby mnie zabić. Musiał przecież oszczędzić "swojego braciszka" ,a w zwiąku z tym i mnie.
-Jak to?
-Artemis i ja jesteśmy jednością, jednym wilkiem i jeśli zginie jeden drugi również umże. Co prawda jestem więźniem we własnym ciele i Artemis przejął całkiem kontrolę, ale już niedługo się uwolnię, dzięki tobie Sunset Shimmer.
-Że co? Skond znasz moje imie i niby czemu miałabym ci pomagać?
-Ech... Ty nic nie rozumiesz? To jest twoje Serce. Wiem już o tobie wszystko, to kim jesteś, skąd jesteś, kim byłaś. Znam każdy twój lęk, każde złe wspomnienie i muszę przyznać zaimponowałaś mi. Udawać niewinną uczęnnicę, a tak na prawde ukrywać w sobie demona zdolnego zdobyć władzę w watasze. Tylko  brakowało ci trochę więcej zawziętości...
-Przestań!!! Nawet jeżeli byłam zła to już przeszłość! I nic tego nie zmieni! Ale skoro to jest niby moje serce, to co Ty tutaj robisz?
-To krótka historia. Jakiś czas temu Artemis przekazał nieświadomie część mnie w ciebie za pomocą pocałunku. Byłem jeszcze wtedy uśpiony przez Solarisa i niezdolny do jakich kolwiek działań. Ale dzisiaj mnie obudzono i w ten sposób moje nowe więzienie stało się nowym domem a ty Moją własnością.
-Twoją własnością? Nie rozśmieszaj mnie.
-Ta decyzja nie należy do ciebie moja droga - demon pogłaskał mnie po policzku. Odtrąciłam jego łapę.
-NIe dotykaj mnie!
-Czemu? On robi to samo, a jakoś jego tolerujesz.
-Nie jesteś nim, żebym cioebie tolerowała.
-Owszem jestem. Już ci mówiłem że jesteśmy jedmnością, tylko że ja jestem lepszy.
-Chyba śnisz.
-Raczej ty skoro myśłisz, że Artemis jest inny. Ale mniejsza o to. Wróćmy do twojego tematu.
-Nie mam najmiejszej ochoty na to.
-Fascynujesz mnie. Bardzo mi się przydasz, gdy staniem sie jednością. Z twoją mocą kontrolowania umysłów i moją siłą, ta durna wataha wreszcie padnie przed nami na kolana.
-NIe mam żadnej mocy kontrolowania umysłów, chyba ci się coś pomyliło.
-Zapomniałaś, że jesteśmy w twoim sercu? Mówiłem że wiem o tobie wszytko. Tobie się tylko wydaje że tego nie potrafisz, ale to dlatego, że specjalnie o tym zapomniałaś. A ja z chęcią ci przypomnę jak to sie robi. Zobacz co razem możemy osiągnąć!
Demon wyświetlił przede mną wizję. Ja, kompletnie nie wygladająca jak ja z kruczoczarnymi włosami i ciemną sierścią oraz spojrzeniem przypominającym spojrzenie Nightwolf Moon'a, górowałam nad całą watahą, która płaszczyła się przede mną. Owijała mnie ciemność i promieniowała mroczną energią. Niebo było ciemne jak w nocy ale bezgiezdnej tym razem. Jedynie ponóry księżyc wisiał wysoko na nieboskłonie. Spojrzałam na członków watahy, każdy miał pustkę w oczach. To było straszne. Zaczęłam się odsuwać od wizji.
-To niemożliwe - szepnęłam. - Nigdy ci się nie poddam!
-Ty już mi się poddałaś.
Przestraszona pobiegłam do stawku. Ze strachu łzy napłynęły m ido oczu. Spojrzałam w niego i zobaczyłam waderę z wizji. Przetarłam oczy, a odbicie zrobiło to samo.
-Nie! To nie może być prawda! To się nie dzieje! - rzuciłam się do biegu. Chciałam jak najszybciej uciec od tego miejsca. Usłyszałam jak demon krzyczy za mną tonem jakby się ze mną bawił w berka.
-Sunset! Nigdzie nie uciekniesz!
Wbiegłam między drzewa i nagle wpadłam spowrotem na polankę. Nightwolf Moon'a już nie było. Za mną trzasnęła sucha gałązka. Z pomiędzy drzew wyłoniła się ja. Szła prosto na mnie. Zaczęłam się cofać, aż dortarłam na srodek polanki. Rozejrzałam się wokoło. Z każdej strony, idealnie na mnie szła ja. W mojej gowie rozbrzmiało wołanie demona.
-Sunset! Sunset! Nie uciekniesz przede mną! Sunset!
Skuliłam się na ziemi i złapałam się za gowę chowając przy tym uszy pod łapami. Stróżki łez spływały mi po policzkach na ziemię. W myślach  widziałam jak pastwię się nad kimś z watahy, a co najgorsze to był mój Artemiś. Nie mogłam się powstrzymac od płaczu. Chciałam się z tąd już wudostać, chciałam by Artemis przytulił mnie i powidział że to tylko sen. Okropny smiech obił mi się po czaszce toważysząc potwornemu bólowi głowy.
-Susnet! Sunset! Nie uciekniesz przed swoim przeznaczeniem! Sunset! Sunset! Czy może raczej NOWA NIGHTWOLF MOON!!!
*******
Obudziłam się z krzykiem. Leżałam w swoim łóżu, w swoim bezpiecznym łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Rzadnych zjaw, złych wizji, czy demona. Odetchnełam z ulgą.
-To był tylko głupi sen, zwykły koszmar i tyle.
Spojrzałam się na krzestło stojące obok mojego łóżka, choć pierwotnie piownno stac przy biórku. Leżała na nim jakaś karteczka. Podniosłam ją i przecytałam. "Zemdlałaś w nocy, a nie chciałem cię budzić, więc zabrałem cię do twojego pokoju i położyłem do łóża. Jak sie obudzisz ,to wiesz gdzie mnie znaleźć ~ Artemis". Jaki on słodki. Wstałam z łóża i podeszłam do lustra by przygładzić sobie na pewno sterczące kosmki włosów. Przestraszyłam się widząc swoje odbicie. Jeden z moich rudo-brązowych kosmyków był kruczoczarny, jak ze snu. Patrzyłam się na niego i nie mogłąm  w to uwierzyć. Nagle przed oczami pojawił mi się obraz Nightowlf Moon'a mówiącego do mnie.
-Już niedługo staniemy się jednością!
Osunęłam się po szafce z lustrem. Podkuliłam kolana i ukryłam w nich pyszczek.
-To jednak nie był sen.
<THE END>

PS. Od Tavi~ udzieliłam zgody na taką akcje. Nie będzie tu wywyzszania, więc proszę o nie wybuchniecie złością po przeczytaniu tego opowiadania. Ciąg dalszy niedługo nastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz