-Nie, także uciekajcie puki życie wam miłe.
Schowałem, nóż do kieszeni i poszłem do barmana.
-Dzień dobry, czy dzisiejszy dzień panu miły, bo jak nie...-Tu przerwał Mi barman
-Oczywiście że miły, i to bardzo nigdy nie miałem tylu kli...-nie dokończył go wyjełem nóź i wbiłem mu go w brzuch. A teraz zdychaj bydlaku-zaśmiałem się.
Wziełem dwie butelki najlepszego wina i wróciłem do reszty naszego tajemniczego gangu.
-Asz, to się Jeff dobrze spisał- uśmiechnął się szef naszej bandy.
Szybko rozlaliśmy dwie butelki. Bar był dosłownie nasz bo wszyscy uciekli.
Wypiliśmy te dwie i jeszcze 10 innych butelek wina.
-Panowie co powiecie na chipsy, albo coś innego?- zapytałem
-Dawaj Jeff, Dożuć jeszcze po flaszcze i będzie dobrze.
Szybko wziełem to co miałem i pootwierałem nasz cały prowiant.
Kiedy zjedliśmy i porządnie wypiliśmy szef bandy powiedził
-A teraz, zabijać i wyczytał kto ile osób ma zabić.
Nie wyczytał tylko Jeffa,
-A ty Jeff pomęcz z jedną osobę.
Wszytkie wilki się rozeszły, ruszyłem do Bliskiego baru dla wilków ,,Tulipan"
Szybko porwałem jedną osobę i zabrałem ją głęboko w las do mojej kryjówki której nikt nie znał, nawet Vapper. Miałem tam sprzęty do torturowania.
A więc włożyłem wilka do klatki, i zaczełem przygotowywać jego męki.
-Gotowe, wyjdź z klatki i sam połóż się na tym stole, jeśli zycie Ci miłe!- wskazałem na stół z którego wystawały ostre kolce.
Wystraszony, wilk krok po kroku zbliżył się do Jeffa i nagle...
-Ty nędzna szmato, ty wilku- zaczął wilk...
-Zamknij jadaczkę chyba że chcesz żeby Ci ją usunać- warknełem
-Doooobbbrzeee
-A teraz na stół.
Tym razem posłusznie położył się na stole i brzyguły go kajdany w tym samym momentcie z sufitu zaczeły wyjeźdzać ostre noże i powoli zaczeły ciąć moją ofiarę. Wilk darł się wniebogłosy nagle ucichł i umarł. Jego ciało było przekrojone na cztery części z których sączyła się krew. Wyszłem z kryjówki, i ruszyłem do watahym. Byłem całkowicie pijany.
<Vapper, Hard, Jerome?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz