Śmiałem się z wadery. Kto je korę z drzew? Wierciłem się ze śmiechu na drzewie, a gałąź na której siedziałem się załamała. Gdy była w połowie ''drogi'' do ziemi, odskoczyłem i wzbiłem się w powietrze. Podleciałem do wadery, która wbiła wzrok w ziemię.
- Ejj... No weź... Każdemu się może zdarzyć, że zmieni orientację i stanie się... Wegetarianinem - zaśmiałem się lekko.
- Taa... Pewnie - mruknęła i spojrzała w inną stronę.
- Poczekaj... Chyba Cię znam... Czy ty jesteś tą waderą jedną z najlepszych w W-F'ie? - moje skrzydła znowu zmieniły się w ''kostki''.
- Ja? Eee... Nie jestem żadną ''najlepszą'', skąd ta myśl?- zapytała.
- Widziałem chyba, jak biegasz na boisku, chyba, że tobą była jakaś inna szarawa wadera - wbiłem pazury w ziemię i wyprężyłem się.
- Możliwe... Że to ja...
- Możliwe, czy na pewno?
- Możliwe, znaczy...
- Czyli jak?
- ALE DZIWNIE SIĘ Z TOBĄ GADA!- krzyknęła.
- Trudno, taki mamy klimat
- Tsaa... Klimat z twoich ''wykwintnych'' pytań w kategorii ''debilnych'' - warknęła.
- To już mnie znasz. Teraz Lutinos przez wielkie L, wymiata ponownie! Yuuuhuuu - wybiłem się od ziemi i zrobiłem przewrot w powietrzu.
- Lubisz się chwalić, taa?- westchnęła.
- Chwalenie? Zupełnie nie - znowu podleciałem do niej.
- Akurat...
- Nie prawda
- Prawda
- Nie - rozwaliłem jej grzywkę.
- TAK - zrobiła to samo.
- Jejku... Nie chcę się kłócić z agresywną kobietą.
<Soul? X'D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz