Dołączyłem do watahy mego ojca. Byłem pod wrażeniem że mnie przyjął. Ale, dobrze że przynajmniej mam dach nad głową. Alfa mnie przyjął.
***
Rano wstałem wcześnie, bardzo.
- TATO!- zacząłem skakać po dużym czarnym basiorze.
- Tak? - obudził się.
- Naprawdę jesteś nauczycielem? Za kilka minut ósma. - oświadczyłem szybkim tchem.
Ojciec przeciągnął się.
- Tak, i co? - ziewnął.
- Bo się spóźnimy? - powiedziałem kpiąco.
- Wystarczy drobina magii - uśmiechnął się złowieszczo.
Błysnęło światło i czułem się wyspany, najedzony i ...świeży.
- Hm...Nie najgorzej - przyznałem i zwróciłem się do wyjścia.
- Chwila - zatrzymał mnie.
Znaleźliśmy się przed szkołą.
- Nauczę cię teleportacji, na duże odległości ale to później - uśmiechnął się.
***
Podążyliśmy w kierunku szkoły. Na widok murów przeszedł po mnie dreszcz. Tata wszedł do pewnej sali i wyszedł z niej z kluczem.
- To do sali - powiedział.
Zadzwonił dzwonek. Doszedłem do sali. Przed nią stała gromadka szczeniaków. Ojciec jakby nigdy otworzył salę, wszyscy wbiegli do niej jak szaleni.
- Co to za byki z tej klasie - warknąłem cicho.
- Oto mój syn, wasz nowy uczeń - oznajmił ojciec.
Popatrzył na mnie wzrokiem ''opowiedz o sobie''.
- Jestem Kaigy Burnout - odpowiedziałem cicho.
<chętne szczenię?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz