poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Artemis'a ''Koniec z wieczną światłością! cz.1''(cd.Solaris)

Popatrzyłem na księżyc. Tak nużący. W ukryciu się chowający, gdy przedwieczorne złote słońce rozpala czułym pocałunkiem. Ale ostrzegam przed niebezpieczeństwem,cytując Biblię z nabożeństwem.
- Byłeś ukryty. Co noc, za słońcem się chowałeś. Koniec tego bólu twego bólu - westchnąłem cicho.
- W końcu chwila, przyszła ta
światła niewielki cień
przekroczył wolno linię dnia
Mówiąc mi pa, pa! - zaśpiewałem marzycielskim tonem.
- Co za piękność z tej nocy
ta wspaniała aura
Pastelowe kolory te pochodzą z księżyca...- wyleciałem przez okno i wleciałem na szczyt naszej jaskini.
- Dlaczego niby tak już jest, że wszystko
w ciszy śpi
Gdy świece płoną cały świat,
mówiąc dobranoc mi!
Wszystkie wilki z zorzy polarnej powinny chować się
czekając wspólnie na swój sen i mego brata dzień... - dośpiewałem krzyżując gniewnie brwi.
Nagle usłyszałem jakiś szatański śpiew.
- In umra Luna est!
Nie wiem co się ze mną działo nie bałem się.
- I zamiar mam pokazać im że w nocy też piękny świat!
Czy robię coś złego ,że chcę kochany być tak?
Bo czemu, by nie mieli też uwielbiać tego samego mnie!
Wprawdzie przykrył mnie jego cień
Czemu by noc nie mogła być lepsza niż dzień?! - wbiłem ze złości pazury z twardy kamień jaskini.
- Czekałem za długo już
na tych wszystkich zdrajców mych!
Solaris może wołać i grozić
Nie ulegnę jemu nie!!!!! - coś się zaczęło ze mną dziać. Coś uniosło mnie w powietrze. Czarny cień mnie otoczył . Zabolało mnie serce, w końcu ustałem na ziemi. Miałem na łbie czarną zbroję z wizerunkiem księżyca a  obok niego falowały moje dotychczas normalne włosy. Miałem całe czarne futro z ciemnoniebieskim wizerunkiem księżyca w połowie nosa.
- Zemsta będzie słodka!
Poczuć chcą co to ból!
Ich nierówny bieg serca, kołysanki to rytm mój! - zaśpiewałem głośno. Mój głos zmienił się nie do poznania. Był potężny i niezwykle męski.
- Dobranoc rzec, bo to jest ostatni słońca wschód!
Od jutra wciąż ciemność,
przegrać nie mogę już
Ha, ha ha ha ha!- wzleciałem potężnymi skrzydłami w powietrze i zaśmiałem się szyderczo. Miałem też duże kły przypominające wampira.
Wiatr się mocno zerwał, ale to z mojego powodu. Czułem się niepokonany.
- Artemis??! - ktoś zawołał.
Odwróciłem głowę.
- Nie mam na imię Artemis. Jestem Nightwolf Moon ! - zaśmiałem się.
Powietrze w okół mnie zaczęło wirować.
- Ale mam jeszcze jedno do zrobienia...By cię zniszczyć! - moje oczy zostały pozbawione tęczówek i potężną mocą uderzyłem Solarisa kulą many.
Zrobił unik, rozwinął skrzydła i zaczął uciekać.
- Poczekaj, zabawa się dopiero zaczyna! - krzyknąłem i nadal w niego celowałem.
<Solaris?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz