niedziela, 28 grudnia 2014

Od Artemis'a ''Wybór cz.2''

- Kontynuując. Aby wzmocnić obronę watahy i zapotrzebowania jeśli chodzi o wojowników, to...Ejj? Czy ty mnie słuchasz?! - prychnęła Lizzie, patrząc na mnie odwróconego w inną stronę.
- Tak - szybko moje marzenia zniknęły przed oczyma.
- To trzeba przenieść więcej wilków na obronę watahy i do wojowników. Gdy przyjdzie jakaś wojna, będziemy słabi bo mamy tylko kilka takich wilków. Wróg może nadejść w każdym momencie. Nie mówię jasno Artemis? - znowu powiedziała szybko.
- Mówisz jasno, już notuję - przyłożyłem pióro do pergaminu i udawałem że piszę.
- Nic nie piszesz. Daj, ja zanotuję - wzięła moją kartkę i coś za niej szybko napisała.
- Teraz, wracając do mojego pomysłu. Sądzę że trzeb by było posadzić więcej wilków na stanowiska kamuflarzystów. Ich rodzice też muszą być bezpieczni, a ze szczeniętami ...- znowu przerwała mowę.
- ARTEMIS.Co się z tobą dzieje?! Nie kwestionujesz moich pomysłów i doradzania - wrzasnęła.
- Kwestionuję - uśmiechnąłem się zmieszany.
- Akurat - westchnęła.
Wstałem i podszedłem do okna. Zobaczyłem księżyc. Tak zapomniany. Nie widzą mnie w swoim świetle.
- Coś się dzieje? - podbiegła do mnie Lizzie.
- Nic - odszedłem od okna i dotknąłem ściany jaskiniowego pokoju. Nagle pojawiły się tam stare drzwi z znakami księżyca.
- Artemis? - powtórzyła Lizzie nieco przestraszonym tonem.
Bez słowa wszedłem do pokoju. Była tam wielka zaciemniona biblioteka. Lizzie wbiegła za mną, gdy drzwi się zatrzasnęły i zniknęły. Opuściła uszy i skuliła się trochę.
- Co to za miejsce ? - wyjęczała cicho.
- To moja własna biblioteka cieni - powiedziałem dosadniejszym tonem głosu.
Koło mnie zaczęły latać cienie. Utworzyły czarną chmurę i po kroczyły w kierunku jednej półki, zdejmując z niej książkę. Wziąłem ją w łapy i pobiegłem na ogromny wiszący zegar siadając na jego górze. Tykał po cicho zachowując przy tym ciszę.
- Ale...Nie rozumiem...
- To moja biblioteka cienia. Czekam tu do kiedy  to piekielne słońce jest na niebie. Parzy mnie od tego światła skóra - parsknąłem.
- Sądzisz że słońce jest złe? - zapytała.
- Tak, tak sądzę. Zastanawiałaś się kiedyś...- patrzyła na mnie z przerażeniem.
- Że nikt, ale to nikt nie wie że nawet jestem alfą?! - uderzyłem łapą w olbrzymi zegar a on zabrzmiał doniośle.
- Ja wiem to Artemisie - dziwne, ale chciała jakby płakać.
- Gdy wszyscy są zwróceni ku swojemu bratu. Bo, ten opiekuje się dniem. A co ja mam robić? Taki strażnik nocy?! W dzień wilki się bawią, śmieją się.A w nocy pogrążają się w głębokim śnie. I co ja mam zrobić!? Jestem samotny. Nikt nie dostrzega nocy. Nie będę w cieniu. Ciekawe jak by było jakby nigdy nie zobaczyli słońca. Ani jego malutkiego promyczka. To temat do dyskutowania. Lizzie, przyznaj, czy ktoś kiedykolwiek powiedział do mnie ''Panie Alfo'', albo ''Szanowny Artemisie?!''. Nie. Te wszystkie pochwały idą do mojego brata tylko dlatego że jest oddany światłu i dniu. Kąpie się w uwielbieniach, uśmiechach innych, a ja? Co ja mam robić w mojej ciemnej bibliotece cieni. Przeczytałem tu każdą książkę. Z tysiąc razy. Może być tylko jedna alfa w tej watasze. I tą jedyną będę JA!!! - uderzyłem łapami  o kryształową posadzkę. Na to zaczęła ona pękać aż do stojącej sześć metrów przede mną Lizzie.
W jej oczach było widać drobne łzy. Uciekła z pokoju zasłaniając twarz włosami. Na to utworzyłem jej wyjście z pokoju. Gdy zamknąłem drzwi. Odwróciłem się i spojrzałem w górę. I góry znajdował się szklany sufit. Było przez niego widać gwiazdy i srebrny księżyc kołyszący się w lekkiej poświacie mroku.
C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz