Szłam do domu. Wyzbierałam zioła.Musiałam zrobić lekarstwa dla Erindy. Obiecałam jej. W dodatku miałam coś do powiedzenia Midnightowi. Jednak nie zastałam go w domu. Były jednak dzieci. Szybko i cicho powiedziałam im o co chodzi. Krzyknęły razem:
-CO?!!
-Ćśśś....-szepnęłam.-Powiem waszemu ojcu. Obserwujcie jego minę. Będzie ubaw.
-Ok-zerwał się Death.-Właściwie to z taty zawsze jest beka-dodał.
-Z tym się zgodzę-rzuciłam.
Wszyscy zwijaliśmy się ze śmiechu. Nie wiem ile to trwało,ale wrócił Mid.
-Hej-przywitał się.-A wam co?
-Nic...Nic...-powiedziałam pomiędzy wybuchami śmiechu.-Musze ci coś powiedzieć-rzekłam,gdy już się opanowałam.
-Co? To coś ważnego?-dopytywał.
-No raczej-wywróciłam oczami. Zerknęłam na dzieci. Wpatrywały się w Midnighta. Ledwo się powstrzymywały od śmiechu.-Po raz drugi zostaniesz ojcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz