-SONATAN!!!!!!!!!!
Odwróciliśmy się szybko. To był Arian. Sonatan zaklął.
-Gdzie ty się plączesz?!-wrzasnął Arian.
-Ja... Ten tego... Pomagam Tamoryanowi-rzekł dumnie Sonatan.
-Odbiło ci?
-Nie.
-Chyba tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
Kłóciliby się dalej gdyby nie ja.
-Wiecie,ja też tu jestem. A i jeszcze jedno-wskazałem na strażników.-Rozrywają więzy więc... Arian albo idziesz z nami,albo cię zjadają.
-Idę-odparł Arian.
-A tak w ogóle gdzie Fire?-rzucił Sonatan.
Koń już był przy wrotach. Rozwalił drzwi jednym kopnięciem.
-Szacun dla konia-powiedział Sonatan.
Obrazek do op.(tak wygląda Fire):

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz