- Ej! Co robisz!? – wrzasnąłem na brata
- Patrzę na twoje nudne życie –
- Nudne? – przewróciłem oczami
- No tak, ciągle się gapisz na tego kota lub robisz inne nudne rzeczy –
- Pfff… Odczep się – odwróciłem głowę i kątem oka zauważyłem jak bierze Creepy’iego za ogon – Zostaw go! –
- A niby czemu? – uśmiechnął się szatańsko
- Zostaw go! – warknąłem i rzuciłem się na brata. Nie chciałem z nim walczyć ale zmusił mnie do tego. Ugryzłem do w łapę ale i tak ja byłem bardziej poszkodowany
- No braciszku, nawet poprawiłeś się w walce – przygwoździł moją głowę łapą
- Czego… chcesz…? – Jeff trochę mnie podduszał więc miałem trudności z mówieniem
- Masz takie fajnie moce… -
- Zapomnij! – przerwałem mu i dalej próbowałem się uwolnić
- Nie przerywaj mi! – zmienił się w człowieka, wstał i trzymał mnie po prostu za gardło tak że wisiałem – Jak już mówiłem… Ty w ogóle nie używasz swoich mocy… Zobacz, nie lubisz prawie każdego wilka ale i tak im nic nie zrobisz… -
- Do czego ty dążysz..? –
- Jesteśmy braćmi… A bracia mają ze sobą dużo wspólnego – uśmiechnął się swoim wyciętym uśmiechem – Myślałem że ty też masz dar do zabijania – prawie że mruczał do mnie
- Nie będę zabijać! – po tych słowach mocniej zacisnął rękę na mojej szyi
- Ty albo inni wybieraj… -
Nie chciałem żeby do tego doszło ale musiałem się poddać – Ja… - Jeff puścił moją szyję i z hukiem zleciałem na ziemie. Jeff zamienił się w wilka.
- Więc… wiedziałeś że pod postaci cienia jesteś silniejszy i szybszy? –
- Wiem o tym.. – masowałem łapą szyję
- Zobacz.. Pamiętasz tą waderę której tak nie lubiałeś? –
- Ta… Zielona tak? –
- Tak! Ta co była zawsze głośna i była dla Ciebie upierdliwa –
- Ją..? – spytałem ze smutkiem. Nie odpowiedział tylko odwrócił głowę i zobaczył ze właśnie zaszło słońce i wtedy zmieniłem się w ,,nocnego’’ mnie co spowodowało że stałem się bardziej wredny itp.
- Zmieniaj się – rozkazał mi i przemieniłem się w cień. Byłem czarny jak smoła i jedynie co było widać to moje zielone oczy – Zabij.. i przynieś mi głowę – po tych słowach poleciałem w kierunku watahy w której była ta moja znienawidzona wadera. W postaci cienia poruszałem się bardzo szybko dlatego nie minęło dużo czasu a już dotarłem do watahy. Nie zauważyłem ale ciągle podążał za mną inny cień, był to Creepy miał białe oczy, jak zawsze. Widziałem ją, szła do strumienia by się napić. Poszedłem tam i delikatnie przebiegłem za nią że ona aż podskoczyła ze strachu.
- Halo? Jest tu kto? – zrobiła kilka kroków w przód a ja wyskoczyłem przed nią i swoimi łapami podobnych do dłoni wyrwałem jej głowę. Zadowolony wróciłem do Jeff’a, gdy po 5 minutach drogi dotarłem wręczyłem mu głowę.
- Da się? Da – uśmiechnął się szatańsko
- Pfff… - przewróciłem oczami
- Podobało się..? –
- Nie! – zaprzeczyłem bo tak naprawdę jednak coś w tym było, coś innego
- Kłamiesz.. ale tak czy siak dopiąłem swego.. – odwrócił się i poszedł a ja zmieniłem się w wilka. Creepy tak samo przemienił się w kotka i od razu usiadł na moim grzbiecie.
- Creepy..? Boję się że zrobi ze mnie potwora.. –
,,Nie uda mu się.. udawaj’’ usłyszałem w myślach. Ułożyłem się w kłębek i zasnąłem. Śniło mi się że zabijam każdego kogo napotkam na drodze. Obudziłem się z przerażeniem a koło mnie siedziała Michelle.
- Dobrze że jesteś! – przytuliłem ją
- Czemu śpisz na łące? –
- Dużo by gadać.. – Przy niej czułem się taki… spokojny – Chodź wracajmy – Już mieliśmy wracać kiedy przed nami wyskoczył Jeff po czym warknął ostro.
- Ma na Ciebie zły wpływ… - powiedział do mnie
ZDJ, DO OP

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz