Szedłem sobie przez ciemny las. Nagle wpadłem na jakiegoś basiora.
-Wściekły jeleń!-krzyknął i uciekł.
Westchnąłem. Czemu każdy myli mnie z tym durnym zwierzęciem?! Wyczarowałem sobie tak zwane ,,Słoneczko Sammy'ego". Była to zwykła kula z zielonego światła,która nie parzy,ani nic takiego. Zrobiło mi się smutno. Słoneczko Sammy'ego wymyślił mój brat Cain,kiedy jeszcze żyliśmy w zgodzie. Miałem zostać Alfą watahy. Byłem starszy o kilka minut. Cain zdenerwował się i zażądał władzy. Nie dało mu się jej i odszedł grożąc powrót. Chciał się na mnie zemścić. Pokręciłem głową. Dotarłem do wodospadu. Zacząłem chłeptać wodę. Usłyszałem trzepot skrzydeł i obok mnie wylądował.... Wróbel.
-Sio!-machnąłem łapą.
Odleciał poćwierkując. Teraz usłyszałem łomot. Zerknąłem w górę. Nadlatywał śnieżnobiały basior.
-Witaj-odezwałem się.
-Witaj-odpowiedział.-Jestem Octavius. Alfa Watahy Zorzy Polarnej.
-A ja jestem Sam. Tak naprawdę Samuel. Niektórzy mówią do mnie złośliwie pełnym imieniem albo Sammy.
-Aha.....-chrząknął głośno.-Chciałbyś może dołączyć do mojej watahy?-zapytał.
-Dobra-rzuciła. Pomyślałem o groźbie Caina. Nie teraz,pomyślałem.-Dokąd to?
-Tędy-wskazał łapą.-Jesteś już na terenie watahy. Ten wodospad to wodopój. Chodźmy do jaskiń. Wybierzesz którąś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz