- Jak ty do mnie powiedziales ? - pytala zdziwiona.
- No Sisi chyba, żr nie mam tak do Ciebie mówić - podkuliłem ogon.
- Możesz ale ostatni raz to słyszałam od mojej rodziny.
- Silver, wracając do tematu. Muszę tam iść SAMA.
- Hmmm... niech pomyślę... nie pozwole Ci.
- Prosze, chce pomóc ojcu - patrzyła na mnie swoimi ślepkami.
-No dobrze ale idę z tobą - upierałem się.
- Nie idziesz - warknęła.
- Ide.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
Po półgodzinnej kłótni o jedno i to samo wyszło na moje.
- Udusze cie w któryś dzień... - mruknęła.
- Okey - usmiechnąłem się.
Wędrowalismy do jej ojca trochę czasu. Było już ciemno ale nam i tak to nie przeszkadzało. Dotarliśmy na miejsce. Wszyscy chory, nie mam pojęcia co się tam stało.
< Szafira ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz