Szłam sobie przez park nie patrząc przed siebie aż nagle ...BUCH!Wylądowałam na ziemi.Natknęłam się na jakiegoś basiora(szczeniaka!) i on chyba też nie patrzył gdzie idzie.
-Sory.-wzruszył ramionami.
-Coś sobie chyba...złamałam...AŁŁŁŁŁ.-moja prawda łapa była kompletnie przekręcona w łokciu.
-Ups...To...nie wygląda za dobrze...
-Nie,nie wygląda.To w ogóle nawet nie wygląda.-spojrzałam na bezwładnie zwisającą łapę.
-Czekaj...Zaprowadzę Cię do Erindy.-pomógł mi wstać.Erinda nałożyła mi gips na łapę.
-Musisz cały czas siedzieć w domu!Nawet nie wychodź na zewnątrz!-powiedziała w progu i przepisała mi jakieś bezsensowne maści.Wyszłam ze szpitala.Czekał tam Arian.
<Arian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz