Były święta. Tak ten dzień w roku, co Sonatan miał na niego ból du**. Tak, myślicie o tym samym co ja. Nie, raczej nie. W głębi ciekawi mnie co mi kupili. ALBO CZY NAWET MI COŚ ZAPAKOWALI. Wstawiłem pod choinkę wszystkie dla nich prezenty.
Fenek, towarzysz dla Diany był cały czas przy mnie Ive, już się przyzwyczaił do otoczenia. Ale po moich prezentach ani śladu.
- Sonatan! - krzyknąłem.
- CZO!? - podskakiwał wesoły.
- Co tak śmierdzi?! Kto robi kolację? - zapytałem.
- Arian - uśmiechnął się.
Na to prawie się zadławiłem śliną.
- CO!? ARIAN!? Sonatan, idź przejmij kontrolę nad kuchnią zanim wyleci przez niego w powietrze! - wrzasnąłem.
- Dobra - popędził w stronę kuchni.
- Z kim ja muszę Ive się oborykać!? - westchnąłem.
- Oni są jacy są - powiedział słodkim i cichym głosikiem.
- No może tak - znowu westchnąłem.
- uuu...Adagion, coś tu jest dla ciebie - z sufitu na pajęczynie zjechała Elise.
- Co? - podbiegłem do choinki. Nagle pod nią były 3 PREZENTY DLA MNIE. Elise?!! Czy to od ciebie!? Sonatan nie mógł podłożyć...Bo, - przerwała mi.
- Dałam ci tylko ten - pokazała małą paczuszkę.
Reszta od twoich kolegów na pewno.
- Ale jak !? - zaśmiałem się.
- Adagion, są różne ''sposoby na podrzucenie prezentu, tak by nikt nie widział - poprawiła cukrową laseczkę na choince.
- Dobrze, dam sobie na wstrzymanie - uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Sprawdzę co się dzieje w kuchni - poszedłem do kuchni.
Wszystko kuchni wyglądało ślicznie, robili pierniki i sarnę.
- O, świetnie - pochwaliłem ich.
***
Zaczęła się Wigilia, wraz z Elise, chłopakami Bloody i Lashlonem usiedliśmy do stołu. Wszyscy jedli większość potraw Bloody, ale nasze też schodziły pyszne. Najbardziej nie lubiłem dzielenia się opłatkiem, ale cóż. Wreszcie rozpakowywaliśmy prezenty. Ja patrzyłem, jak Arian i Sonatan rozpakowują, by najlepsze zachować na koniec. Elise była zachwycona wabikiem, sprayem do malowania (xD na pewno wykorzysta do pomalowania wyrka z pajęczyny) i całą wielgachną torbę cukierków. Arian, wyjął moją gitarę klasyczną, worek z drogimi cukierkami i słodyczami oraz gitarę elektryczną. Sonatan dostał gitarę elektryczną, wory cuksów, i perkusję. Zacząłem odwijać swoje prezenty. Dostałem super gitarę (też klasyczną), superowe zestawy męskich kolczyków, za którymi przepadam i DUŻO CUKIERKÓW I SŁODYCZY. Byłem zadowolony. Popatrzyłem Na Ive'ego.
- A to dla ciebie! - dałem fenkowi zawiniątko szybko odpakował. Były tam miseczki, ubranko w słodkie wzory, i leżak z prawdziwym pierzem.
- A teraz, ty będziesz prezentem wziąłem go na ręce.
Podbiegłem do chłopaków.
- Zaraz będę - i wyszedłem z jaskini. Podszedłem pod jaskinię alf. Nagle ktoś z niej zaczynał wychodzić. To była Diana. Szybko włożyłem Ive'ego do dużej torebeczki.
- Diana, wesołych świąt - podszedłem do niej.
- A właśnie ja mam dla ciebie prezenty - zarumieniła się.
- Dla mnie? Nie powinnaś...- westchnąłem.
- Rozpakujesz w swojej jaskini - przesunęła na moją stronę dwa duże zawiniątka w piękny papier.
- A to dla ciebie - wręczyłem jej torebkę.
Wzięła ją do łap. Z niej wyskoczył roześmiany Ive.
- Hej! Jestem Ive i brakuje mi ciepła! - rozłożył słodko rączki.
- Jaki on słodki...- przytuliła go.
- Masz tam wszystkie rzeczy jakich potrzebuje i ...- nie dokończyłem bo nagle mnie pocałowała.<
<Diana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz