Szliśmy przez las bardzo długo. W końcu trafiliśmy na koniec lasu i wąwóz. Mirand patrzył w dół z daleka, po czym machnęłam lekko łapą, na znak że jest stroma ścieżka w dół.
- Teraz najlepiej, jak chcesz trzymaj się poręczy - powiedziała schodząc po schodach wyrzeźbione w ziemi. Prowadziły jakby w głąb ziemi, ale na dole było wyjście i było się w środku wąwozu.
- To... Tutaj mieszkasz? Bardzo tu gorąco... - zrobił z łapy projekt wachlarza.
- Tak, ale nieco dalej - weszłam między szczelinę w skale, a Mirand podążył za mną.
Szliśmy małym korytarzem.
- Ooo... Ale tu ładnie - przyznał skinięciem głową.
- Oczywiście! To moje najlepsze miejsce do przebywania. Też lubię jaskinię, ale to miejsce jest bajeczne - przyznałam z uśmiechniętą miną.
Wreszcie doszliśmy na końcu ''skalnego'' korytarza do otworu gdzie znajdowały się wrota jaskini. Po wejściu do niej położyłam torbę na mały stół, a Mirand przyglądał się moim ''dziwnym'' znaleziskom w słoiczkach.
- Co to jest? - zaśmiał się trochę i zarazem mówił z lekką pogardą.
- To... Mikstury. Na wszystko. Często na przykład boli mnie brzuch, więc biorę tą miksturę. A jak tę, wypijesz to będziesz miał futro do ziemi - zaśmiałam się.
- Naprawdę? Masz tego tu dużo - zobaczył na całą piaskową półkę od dołu do góry.
- Ech... Tak... Dużo mam tego, nie powiem - uśmiechnęłam się.
- To odrabiamy lekcje? - zapytałam patrząc na stół z naszymi torbami.
- Eee...Już - odrzekł z uśmiechem.
<Mirand?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz