Dziś był pierwszy dzień w szkole. Trochę się bałam, ale cóż... To chyba normalne. Rodzice mówili, żebym się nie denerwowała. No i zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Niestety szłam sama. Gdy dotarłam do szkoły i już miałam otworzyć drzwi, coś przeleciało mi nad głową. Zerknęłam przestraszona na niebo. Nic nie zobaczyłam. Czym prędzej weszłam do szkoły. Zaczęły się lekcje. W środku zajęć rozległ się głośny... ni to ryk, ni meczenie. Wtedy do sali wleciała chimera. Była to lwica z sześcioma kozimi nogami, na łbie miała rogi, a zamiast ogona-kilkumetrowego pytona. Chimera zionęła ogniem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale rzuciłam się na potwora. Wbiłam mu zęby w kark. Stwór ryknął straszliwie. Rozłożył nietoperzowe skrzydła i wzbił się razem ze mną w powietrze. Wrzeszczałam głośno. Po dwudziestu minutach lotu chimera wylądowała. Zrzuciła mnie z grzbietu. Uderzyłam w skałę i straciłam przytomność.
**************
Gdy się obudziłam byłam związana i zakneblowana. Przede mną stał basior, który wyglądał jak mój starszy brat Death. Zaczęłam się szarpać.
-O, już się obudziłaś. Miło mi. Jestem Kronos. Król tytanów , Władca czasu. Czekamy tylko na twoich rodziców. Mój posłaniec już leci z wiadomością.
Nagle zauważyłam szczeniaka ze skały. Nie mogłam sobie przypomnieć kto to.
<któryś szczeniak chętny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz