Wieczorem poszłam spać. Położyłam się na głębokim wyżłobieniu w zbitej skale i próbowałam spać. Oczy same mi się zamykały, byłam bardzo zmęczona. Ale jak na złość, nie mogłam zasnąć! Przekręcałam się długo, z boku na bok. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł. Zastrzygłam uszami i wstałam szybko na równe nogi. Wybiegłam z jaskini. Na moim widoku był cały kanion. Spojrzałam w górę. Zobaczyłam tam lecącego nietoperza. Szybko wzbiłam się w powietrze i wyleciałam z przełęczy. Usiadłam na małym korzeniu wystającym z ziemi i usiadłam na nim. Był jeszcze mocno wrośnięty w ziemię. Nagle nadleciał ten sam nietoperz. Wylądował u dołu pnia i zmienił się w wilka. Miał dużą białą czuprynę, od łba do ogona z żółto-pomarańczowo-białym ogonem. Czarne futro lśniło w księżycu.
- Jesteś Lutin, prawda? - zapytałam od razu.
- Tak. A ty Taravia, tsa? - dopytał.
- Tak, dziś był mój drugi dzień w szkole... - westchnęłam.
<Lutin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz