- o... fajnie że jesteś, ale mieliśmy się spotkać na plaży...-powiedziałam.
- oj tam... nie mogłem czekać tak długo. Jesteś piękna wiesz o tym?- uśmiechnęłam się do niego.- Po co ci torba?
- w niej mam swoją deskorolkę i coś jeszcze, ale to na plaży.-spojrzał na mnie trochę zawiedziony.
- oww... przepraszam, za dużo niespodzianek jak na ten dzień co?- podrapałam go za uchem.-mój Hoody pewnie by chciał już wszystko wiedzieć plawda?- pocałowałam go w policzek.
- uch... twój... twój...idziemy na tą plażę?
*******
Gadaliśmy o wszystkim.... o kwiatkach, o wilkach... fajnie się z nim rozmawia, chociaż nie jest niemową ironia losu. Plaża była piękna, szliśmy wzdłuż brzegu. Fale delikatnie muskała moje łapy. Woda mieniła się różnymi kolorami od różowego po niebieski....
- pięknie prawda?- zapytał
- tak to trzeba przyznać. Mój brat potrafi ustawić słońce w odpowiednim miejscu...
- Twój brat to Solaris... Alfa prawda?
- ta... niestety, ale nie rozmawiajmy o nim. Nie mam na ten temat nastoju... -zatrzymał się...
- No dobra, a teraz gdzie idziemy Lumia... umieram po prostu z ciekawość.
Uśmiechnęłam się złośliwie.
-Idziemy do miasta!- zmieniłam się w człowieka i wyciągnęłam swoją deskorolkę ,którą miałam w torbie.
- Ale ja... nie potrafię się zmienić w człowieka...-powiedział smutno.
- nic nie szkodzi przemyślałam nawet tą ewentualność.- zaczęłam grzebać w torbie.- gdzie to jest... szminka nie, gaz pieprzowy... paralizator... nie to było koło scyzoryka....
- ciekawie masz w twojej torbie...
- nauczyłam się jednego zaklęcia he he- w tym momencie coś runęło w mojej torbie...
- co to było...
- eee... może bomba atomowa?- spojrzał na mnie z przerażeniem.- a nie to tylko mój zestaw... palnik metylowy i parę śrubokrętów i kluczy- uśmiechnęłam się do niego
- okej szminkę to ja rozumiem ale palnik?!! Po co ci on?!!
- ech do reperowania mojej deskorolki... często padam pod samochody i metalowe części się psują... o zobacz...- pokazałam mu spód deski.- widzisz? Tu kilka razy spawałam, a tu jest świeża przed przed wczorajsza... wiesz ile razy ją kleiłam? Och moja biedna deska...
- okej... a wracają do miasta....
- a tak przepraszam wybiła mnie z tropu- zajrzałam z powrotem, -o tu jest!
Wyciągnęłam z torby..... różowa obróżkę z ćwiekami i różową smyczkę.- idziemy na spacerek ty mój piesku?
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Przez chwilę myślał
- to nie żart?
-przepraszam nie miałam czarnej- tłumiłam w sobie śmiech.
< Hoody? Idziemy?XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz