-Dobrze, chodźmy-zgodziłem się.
Lumia była zadowolona. Poszliśmy do mrocznego lasu. Mimo, że była noc księżyc świecił jasno. Jakby...inaczej. Obecność Lumii była czymś niesamowitym...
Jeszcze bardziej niż obecność jakichkolwiek gwiazd. Chociaż las otaczała jedyna w swoim rodzaju złowroga aura, to oboje dalej podążaliśmy przed siebie. Popatrzyłem na tę przepiękną waderę. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech. Zatrzymaliśmy się na polanie. Co zabawne, były na niej świetliki. Lumia przysiadła na pniu obalonego drzewa i spojrzeniem zaprosiła mnie na miejsce obok siebie. Już chciałem podejść, ale usłyszałem donośny pomruk i dostrzegłem, że kilka drzew znajdujących się nieco dalej runęło na ziemię. Po tym zauważyłem długą strugę ciemnego dymu unoszącą się w górę, jakby ktoś rozpalił wielkie ognisko. Razem z Lumią popatrzyliśmy się na tamto miejsce.
-Mamy problem-powiedziałem telepatycznie do towarzyszki.
-Co to może być?-zapytała.
-Mam przypuszczenia, ale mam nadzieję, że bezpodstawne...-odrzekłem przygryzając wargi.
Kilka kolejnych drzew się przewróciło. Tym razem ciut bliżej. Oboje ujrzeliśmy parę wściekłych oczu, które patrzyły się na nas. Zobaczyliśmy jakiś błysk...i nagle język ognia wyleciał prosto na Lumię. Skoczyłem do niej tak, że aż spod mych łap trysnęła ziemia. Na szczęście odepchnąłem ją z linii płomienia, ale sam dostałem w tylną łapę. Z bólu zacisnąłem zęby. Spojrzałem wściekły na miejsce skąd zostaliśmy zaatakowani. Niestety miałem rację...to był ten sam smok, przed którym uratował mnie Solaris. Widać było na jego boku bliznę, którą zapewne zafundował mu nasz Alfa. Warknął groźnie i rozłożył skrzydła (pewnie na pokaz). Lumia zerknęła na niego z niesmakiem. Nie do końca to zrozumiałem. Wróg odsłonił kły i zaczął warczeć.
-Uciekaj! Jemu chodzi o mnie!-zawołałem myślami do Lumi.
-A co będzie z tobą?-zapytała niepewnie.
-Poradzę sobie, idź!
Wzbiła się w powietrze, a ja cisnąłem w smoka kulą energii. Bez problemu obronił się i ponownie splunął ogniem. Tym razem uniknąłem perfekcyjnie. Widać było jego niezadowolenie. Nagle do głowy wpadł mi pomysł! Pokazałem mu kilka obraźliwych gestów, aby go sprowokować. Ruszył za mną. Dokładnie o to mi chodziło. Wbiegłem w gęsty las, aby nie mógł użyć skrzydeł. W pogoni powalał na ziemię małe drzewka, ale tych największych musiał unikać. Dzięki temu nie mógł mnie dogonić. Zbliżaliśmy się do ostatniej polany. Dalej było strome urwisko. Był pewien, że zapędził mnie w ślepy zaułek, ale to była część mojego planu. Na jego nieszczęście przed atakiem rozwinął skrzydła. Wykorzystałem okazję i strzeliłem kilkoma kulami energii w nie. To był jego jedyny słaby punkt! Ryknął przeraźliwie i opuścił poszarpane skrzydła na ziemię. Teraz nie mógł już latać, ale atakować ciągle. Podniósł łeb, podszedł bliżej urwiska zmuszając mnie do cofnięcia się i chciał zadać mi ostateczny gorący cios. Ku jego zdziwieniu zacząłem biec w jego stronę i prześlizgnąłem się pod nim. Niezgrabnie odwrócił się i zionął ogniem. Zrobiłem ognistą tarczę i jego płomień poleciał prosto na niego i zepchnął go w przepaść! Popatrzyłem za nim i dostrzegłem, że próbował desperacko się ratować skrzydłami, ale nie mógł. Nie podziurawionymi! Kiedy zniknął tam w mroku zawyłem triumfalnie. Byłem z siebie dumny. Odwróciłem się i dostrzegłem Lumię. Patrzyła na mnie z podziwem.
-To było niesamowite....-zachwyciła się.
-E, tam-machnąłem skromnie łapą.
Zawróciliśmy, żeby wracać. Po jakimś czasie zapytałem telepatycznie:
-Powiedz, czemu tak patrzyłaś na tamtego smoka?
-Uch, wygląda prawie jak powiększona wersja tego jaszczura Livii...-odrzekła.
-Lumia...
-O co chodzi?-zapytała.
-Nie wiem jak to powiedzieć, ale ja...ja...-nie mogłem tego z siebie wydusić.
-Oj weź, po prostu powiedz-uśmiechnęła się do mnie.
-Umm...ja ...czuję coś do ciebie...
-Co mówisz?-najwyraźniej nie dosłyszała.
-Ja... ja cię kocham Lumia...
<Lumia? Co zrobisz? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz