Osz kurdełe! Myślałam,że tam zemdleję! Gdy znalazłam się dostatecznie daleko,odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na kamieniu,a Five gdzieś pogalopował. Miałam więc chwilę,żeby wszystko przemyśleć. Po dwudziestu minutach wrócił mój koń.
-Poznałem tego Sun'a. Całkiem fajny gość-rzucił. Zerknęłam na niego.-Co? No fakt,nie jestem jakiś przyjacielski,ale on...przypadł mi do gustu. A tak zmieniając temat...To był ten Solaris?-zapytał.
-Mhm... ,,To pył ten Solaris".
-Ależ się spięła-powiedział Five.
-Huh...Serio? Nie zauważyłam-warknęłam.-Przepraszam. Trochę mnie ponosi... Też tak byś miał-dodałam szybko, by go nie obrazić.
Pokiwał tylko głową. Oświadczyłam,że chciałabym jeszcze pobyć sama. Chyba to zrozumiał,ale wyraźnie zauważyłam,że zrobiło mu się smutno. Odleciałam. Minęłam tereny watahy i znalazłam się po drugiej stronie gór. Wylądowałam w jakiejś jaskini. Było tam źródełko. Zagapiłam się na wodę. Nawet nie zauważyłam,jak zaszło słońce. Usłyszałam tupot kopyt. Wywróciłam oczami. Czy Five nie może na chwilę zostawić mnie samej? Odwróciłam się, ale to nie był on. Stał tam zupełnie inny ogier. Zdałam sobie sprawę,że to Sun. Ale co on tu robi? Patrzyłam na konia przez dłuższą chwilę oniemiała z zachwytu. Był naprawdę piękny. Nagle zza jego grzbietu wyłonił się Solaris.
-Nie no... Serio?-mruknęłam cicho.
<Solaris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz