Gdy ten po szkole uciekł do swojej jaskini, ja zmieniłem się w nietoperza i poleciałem za nim. Byłem szybki jak błyskawica, nawet mnie nie zauważył. Takie małe stworzonko? Trudno zauważyć. Zaskrzeczałem nietoperzym piskiem. Aisuru już dawno mnie zgubił pośród drzew i zarośli. W tym wszystkim nawet zapomniałem gdzie jest Tsune. Jaki ja wspaniały i wszechpotężny. Siedziałem na gałęzi drzewa i spałem do góry nogami. Czasem mam tak, że w najmniej oczekiwanym momencie zasypiam jako nietoperz. Ach, tak... Było jasno. Obudziłem się kilka godzin później. Wyprężyłem skrzydła i poleciałem zaspany dalej, dziwiąc się skąd tu przyleciałem i gdzie jestem. O dziwo, nie mogłem się wznieść w powietrze wyżej niż na 10 metrów od ziemi. Zdziwiło mnie to bardzo. Może to kwestia nie wyspania - albo po prostu moje moce już nie wytrzymują tego upływu czasu pod nie swoją postacią. Tak leciałem i nagle powieki mi się same zamknęły, zmieniłem się w wilka i zlatywałem w dół. Miałem nadzieję że... Na to otworzyłem oczy, SPADAŁEM Z WIELKIEGO KANIONU. Chciałem poderwać się w powietrze, ale ze stresu i napadu adrenaliny nic nie zrobiłem. Czekając na śmiertelny upadek, jakby czas się zatrzymał. Wyjąłem pysk z uścisku zszokowanych i jeszcze trzęsących się łap i obejrzałem. Byłem otoczony jakimiś wielkimi zielonymi korzeniami. Na to zaczęły one rosnąć do góry i do góry, w końcu podrzuciły mnie na ''ląd''. Stał przede mną Aisuru panującym nad rośliną.
- Uratowałeś mi życie - westchnąłem ciężko, ale bez powagi.
- Widzisz... - szurnął łapą po ziemi i już miał iść gdy..
- CHWILA. Uratowałeś mi życie. Będziemy best friendami? - zapytałem.
- Pewnie
***
Tak idąc i rozmawiając natknęliśmy się na Tsune'a.
<Tsu?Suru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz