Chodziłam po jaskini w tę i z powrotem. Czekałam na Mida. Ostatnio ciągle się gdzieś szlajał z tymi assassinami. Nie było go już od kilku dni w domu. Robiłam się coraz bardziej wściekła. Zrobiło się już po północy. Poszłam spać.
*******************
Rano wstałam skoro świt. Próbowałam jeszcze zasnąć,ale się nie udało. Nagle usłyszałam,że coś spada. Ktoś krząta się w mojej (bo Mida nie ma) jaskini! Zaczęłam się skradać. Brzuchem prawie jeździłam po skale. Skoczyłam na kogoś. Tym kimś był...MID!
-Cześć-uśmiechnął się.
-Cześć-burknęłam.
-Coś się stało?-zapytał.
-Coś się stało?! Coś się stało?!-wybuchnęłam.-Żebyś wiedział! Ciągle się gdzieś szlajasz! W ogóle cię nie ma!
-Uspokój się-zaczął Mid.
-Nie ciągle się narażasz! Mam to gdzieś, co ty chcesz w tej chwili! Nie chcę, żebyś był dalej tym Assassinem! W ogóle o mnie myślisz?! Czy ty wiesz jak ja się czuję?! Oczywiście, że nie! W dodatku chodzisz wszędzie z tą Moonlight!-darłam się.
-Jesteś zazdrosna-stwierdził Mid.
-Tak! I co z tego?! Pamiętasz, że masz dziecko?!
W tej właśnie chwili weszła Islanzadi. Spojrzała na mnie, a potem na Mida.
-Tata!-wykrzyknęła i podbiegła do swojego ojca.
-Cześć córciu-powiedział przytulając ją.
-Gdzie ty byłeś? Fajny płaszcz-powiedziała.-Mamo mogę wyjść?
Kiwnęłam głową. Islanzadi wyszła, a ja kontynuowałam swoją tyradę.
-Jak tak bardzo ,,kochasz" tych swoich Assassinów, to sobie z nimi mieszkaj, a nas zostaw w spokoju!
Wybiegłam z jaskini, zostawiając Mida. Biegłam przed siebie nie patrząc dokąd.
<Midassasin? Aryję poniosło. I to jak...XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz