poniedziałek, 19 stycznia 2015

Od Miranda „Szkoła? A co tam!; Kronos cz.2” ( cd. Solaris lub Islanzadi)

Jakże cudownie (sarkazm). Miałem iść do szkoły. A tu nagle, gdy spóźniłem się na zajęcia, prawdziwa chimera przeleciała mi nad głową i zabrała ze sobą Islanzadi, która próbowała wydostać się z jej uścisku. Zbyt szybko odlatywały, żeby zawołać pomoc. Hoodoo się na mnie wścieknie, że opuściłem szkołę, ale musiałem za nimi pobiec...

**********

Goniłem je długo, ale w końcu się zmęczyłem. Zdążyłem jedynie zobaczyć, gdzie spadła wadera. Gdy odpocząłem, od razu pobiegłem szukać Islanzadi. Jednak nie było jej tam, gdzie teoretycznie być powinna. Za to wyczułem, że był tu ktoś poza nią. Trop prowadził mnie daleko. Wreszcie dotarłem do stóp wysokich skał. Na pewno jestem poza terenem watahy. Zauważyłem waderę na samej górze i nie była sama. Stał nad nią jakiś inny wilk. Była związana i wyglądała na nieprzytomną; nagle przebudziła się. Basior powiedział coś do niej, ale nie usłyszałem co. Była trochę zdziwiona, a potem zobaczyła mnie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że jeśli mam jej pomóc, to muszę zaatakować znienacka. Na szczęście słońce jeszcze świeciło, więc mogłem się ukryć. Zacząłem wspinać się na skały, aż dotarłem do nich bardzo blisko. Gdy stanąłem za basiorem, zrzuciłem ukrycie światła i skoczyłem na wilka. Powaliłem go, ale nagle znalazłem się pod nim z krwawiącą tylną łapą.

-A cóż to? - powiedział basior. - Patrz malutka, ktoś przybył cię uratować. Ale coś mu się jednak nie udało.

-Puszczaj mnie! - warknąłem. - Po co ci ona?

-Po co? To akurat nie twoja sprawa. A tak poza tym, coś ty za jeden?

-To akurat nie twoja sprawa – odpowiedziałem.

-O pyskaty ten chłoptaś. Skoro nie chcesz się przedstawić, ja to zrobię pierwszy. Jestem Kronos, król tytanów, władca czasu.

-Miło mi królu, ale dosyć tych czułości – odrzekłem i szybko wydostałem się spod wilka. Odskoczyłem od niego i strzeliłem kulą energii w jego stronę. Kronos nie bardzo się tym przejął bo kula go chybiła. Roześmiał się. Spróbowałem tego samego, ale znowu nie trafiła. Basior jeszcze głośniej zaczął się śmiać.

-Nie słuchałeś mnie? Jestem władcą czasu, nie dorównasz mi.

-Zawsze można spróbować.

Skoczyłem na wilka, lecz ten zniknął i jakimś cudem przeorał mi pazurami kark rozrywając mój krawat.

-Zapłacisz mi za to.

-Jest tak samo bezwartościowy co ty. Zwykła tandeta.

Pobiegłem prosto na Kronosa, który znowu zniknął i podstawił mi haka. Upadłem na nadgarstek. Podniosłem się chwiejnie, a następnie stanąłem naprzeciw wilka. Ledwo mogłem ustać i jeszcze kark mnie piekł. Nie miałem siły atakować. Basior pobiegł w moją stronę. Pozostało mi się tylko chronić. Stworzyłem barierę i odparłem pierwszy atak. Kronos się tylko rozzłościł. Popatrzył na tarczę, która nagle znikła, bo nie miałem siły jej dłużej ją utrzymać. Szybko obrócił się na przednich łapach i kopnął mnie w pysk i czoło. Zatoczyłem się; zobaczyłem czarne plamy przed oczami i poczułem w ustach smak krwi. Za mną stanął Kronos.

-Już po tobie szczeniaku!

Usiłował zadać mi kolejny cios ale zachodzące słońce, wyraźnie dało mi znak, żebym się ukrył. Zrobiłem tak i od razu uciekłem od Kronosa. Poczekałem, aż przejdą mi zawroty głowy i dopiero ruszyłem się z miejsca. Chciałem podejść do wilka, by go zaatakować, lecz on za szybko się obracał, żeby zobaczyć skąd nadejdzie atak.

-Wyłaź, wyłaź szczeniaku! I tak cię znajdę i zabiję! Nie chcesz walczyć tchurzu? Nie, to nie.

Już myślałem, że zdołam trafić Kronosa, ale ten zniknął. Rozejrzałem się. Islanzadi też nie było. Wisiała nad urwiskiem skalnym, trzymana przez basiora. Widziałem strach w jej oczach.

-Dobra! - powiedział Kronos. - Koniec tej zabawy w chowanego. Jeśli zaraz się nie pokażesz to ją zrzucę! - poczułem, że zapala się we mnie płomień pełen gniewu. - Masz, trzy sekundy. Raz! Dwa! Trz...

Pojawiłem się.

-Zostaw ją! - krzyknąłem.

-Bo co mi zrobisz? Żaden twój atak nie zadziała na mnie!

Płomień zrobił się większy.

-Powiedziałem, żebyś ją puścił – płomień przez cały czas rosnął. Moje futro zaczęło lekko falować.

-Mam ją puścić? Jak sobie życzysz – zaczął udawać, że zrzuca Islanzadi.

-Nie zrobisz tego. Jest dla ciebie zbyt cenna.

-Może i masz rację. Ale tylko popatrz jak się boi z każdym moim ruchem!. Ten strach bardzo mnie korci, żebym ją zrzucił.

Płomień nadal rósł. Futro zaczęło mi szybciej falować. Kronos nadal pastwił się nad Islanzadi, zaczął się nawet śmiać. To mnie naprawdę wkurzyło. Strzeliłem w wilka kulą. Chybiła tak jak poprzednie, ale efekt był zamierzony.

-Mam przestać? - zapytał się z udawaną uprzejmością.

-Tak – powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

-Jak chcesz. I tak rozbawiła mnie na tyle, żeby zapamiętać to bardzo dobrze.

Zamachnął się i rzucił Islanzadi o skalną ścianę. W tym momencie płomień wybuchł, a ja zacząłem przeraźliwie świecić. Kronos cofnął się zdziwiony. Świeciłem tak, jak słońce w zenicie, a potem przestałem. Moje futro z blond zrobiło się złote. Otaczała mnie również złota aura. Znów byłem w pełni sił, nawet ból ustał. Basior przyjrzał się mnie uważnie.

-Myślisz, że ta kiczowata przemiana jakoś ci pomorze?

-Pomoże mi wystarczająco.

Wypuściłem znacznie większą kulą energii ze znacznie większą prędkością. Kronos wyglądał na znudzonego.

-To i tak nie zadziała – odrzekł. Myślałem, że kula go nie minie, ale ona zmieniła nagle trajektorię i trafiła wilka prosto w plecy, powalając go na ziemię. Wstał bez trudu ale jednak z raną.

-Gratuluję, to był ostatni raz kiedy mnie trafiłeś – pobiegł nam nie próbując zaatakować. W tym czasie okręciłem się w miejscu okręciłem się w miejscu i uderzyłem go pazurami w bok, a następnie odskoczyłem, żeby nie zdążył zadać kontry. Spróbował znowu, ale go zablokowałem. Nagle zobaczyłem jak świat zrobił się szary. Kronos obiegł mnie i świat odzyskał barwy. Znów go zablokowałem. Wściekł się. Świat zrobił się szary. Basior spróbował mnie trafić w bok, ale to ja go zaatakowałem. Kolory wróciły.

-Jak ty to? Niemożliwe, żebyś władał czasem. Wiem! Ty nie władasz czasem, ty po prostu jesteś szybki!

-To dlatego świat zrobił się dziwnie szary, gdy mnie atakowałeś?

-A jednak. Gdybyś władał czasem wiedział byś to.

Podciął mnie i powalił na ziemię. Spowolnił czas, ale gdy na mnie skoczył podniosłem się i trafiłem go kulą energii prosto w brzuch. Tępo czasu wróciło na miejsce. Basior leżał niedaleko krawędzi.

-To niemożliwe! Ja powinienem być szybszy! To ja jestem władcą czasu!

-Jak widać nie – powiedziałem. Kronos wstał i pobiegł na mnie. Stworzyłem barierę od której się odbił i wylądował w tym samym miejscu co przedtem. Zacząłem iść w jego stronę, na co basior się cofał. W końcu się zatrzymał. Zrobiłem to samo. Widać było, że czuje się w szachu.

-Poddaj się!

-Nigdy!

Strzeliłem w niego trzema kulami. Basior spojrzał na mnie ironicznie.

-Tylko na tyle cię stać?

-Jesteś pewny? - zapytałem. Dwie kule z trzech skręciły: jedna poleciała od tyłu basiora, a druga od lewej strony. Czekałem na odpowiedni moment na atak. Kronos w ostatniej chwili odskoczył. Kule zniszczyły się nawzajem. Na ten moment właśnie czekałem. Błyskawicznie wbiegłem w wilka i zepchnąłem go ze skały zanim zdążył zareagować. Spadł na jeden z niższych głazów i stracił przytomność. Zaczekałem, by sprawdzić, czy nie wstanie i poszedłem zobaczyć co z Islanzadi.

-hej nic ci nie jest? - zapytałem i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na to, że ma kneble w ustach. Wyciągnąłem go i rozwiązałem jej łapy.

-Teraz już lepiej. Dziękuje, za pomoc. Jak masz na imię? Kojarzę cię, ale nie pamiętam twojego imienia.

-Jestem Mirand, ale dla przyjaciół Miri. Powinniśmy się z tond zmywać. Kronos niedługo może się przebudzić. Dasz radę biec?

-Nie. Jestem za bardzo obolała.

-To właź mi na barana. Poniosę cie tak długo jak będę mógł.

Islanzadi wdrapała się na mnie i mocno chwyciła.

-Dobra, to biegniemy, trzymaj się mocno

Po przemianie, trasa od skał do naszego terenu zajęła mi mniej czasu, ale bardzo wycieńczyła. Gdy minęliśmy granicę terenu, nie zdążyłem zanieść wadery do szpitala ponieważ przemieniłem sięz powrotem. Zanim straciłem przytomność, zdążyłem dotrzeć do okolic jaskiń i zobaczyć nadlatującego Solarisa. Nagle zrobiło mi się potwornie słabo i ciemność ogarnęła moje oczy. Zemdlałem.

<Solaris?Islanzadi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz