- Ojj... Już zapada zmrok. Powinnam już wracać. Foxy jest chyba trochę śpiący - pokazała na zaspanego lisa tulącego się do niej nogi.
- Pewnie - z uśmiechem odeszła, a ja zostałem sam w półmroku.
Usiadłem na trawie i schowałem się pod szarym drzewem. Cień mojej grzywki opadał mi na pysk, ukrywając żółte oczy. Czekałem tak z niczego bardzo długo. Patrząc w dal lasu i ukradkiem na księżyc, zobaczyłem coś dziwnego. Nagle poderwał się mocny wiatr. Nigdy takiego nie przeżyłem. Drzewa zaczęły szeleścić, zderzając się ze sobą, a liście spadały w pośpiechu z gałęzi. Moje ciało było jakby operowane kukiełkom. Wreszcie schowałem się w kłodzie będącej przytwierdzoną w ziemi. W końcu wiatr ucichł. Wypełznąłem z kłody i spojrzałem na niebo. Dziwne było co ujrzałem. Na niebie obok księżyca, obok profilu Artemis'a jarzyło się pięć gwiazd. Poznawałem je. Oglądnąłem się w inną stronę, patrząc na gwiazdy Oriona, spostrzegłem że brakuje niektórych gwiazd. Znowu na ksieżyc i gwiazdy koło niego. TO GWIAZDY ORIONA, BĘDĄCE W OGÓLE W INNYM POŁOŻENIU NA NIEBIE. Zdziwiłem się mocno. Gwiazdy iskrzyły się błyskały. Podniósł się wiatr ale mniejszy. Delikatnie łuskał moje futro. Z niedowierzaniem wgapiałem się w zjawisko. Straszny śmiech przeszył powietrze.
Usłyszałem słowa.
- Jestem w tobie - na to zemdlałem i obudziłem się później.
<Andrea, nie odpisuj, mamy pomysła z Octi na powrót Artemiska>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz