sobota, 17 stycznia 2015

Od Addagion'a ''Miłość cz.1'' (cd.Livia)

Przechodziłem sobie obszarem zachodniej granicy watahy. Moja ulubiona granica i zarazem teren. Było tam wspaniale. Chodziło mi o piękny zachód słońca, za zachodnimi górami. Te kolory, świeże powietrze wiatr łuskający sierść. Tak położyłem się wśród maków i innych polnych kwiatów. Jest to jedno z niektórych miejsc, gdzie jest ogólnie zima tak naprawdę, a tu ciepło i rosną kwiaty. Tak jest tutaj przez cały rok. Leżałem wśród owadów. Motyli, śpiewających koników polnych i brzęczących pszczół. Łąka tętniła życiem, chodź wydawała się taka niepozorna. Uwielbiałem tu odpocząć, położyć się i porozmyślać o różnych sprawach. Tutaj mój umysł myślał dobrze i pozytywnie. Najlepsze miejsce do zgromadzenia wszelakich pomysłów. Nagle z daleka zobaczyłem Lutina. Bawiącego się szczeniaka z wielką grzywą od łba do końca grzbietu. Patrzyłem na niego się przez chwilę. Wtedy sam do mnie podbiegł.
- Addagion! - krzyknął.
- Hej, mały - uśmiechnąłem się.
- Co tu robisz?
- Sam bym mógł zadać ci to pytanie - położyłem głowę na przednich łapach.
- Bawię się. Gloire nie chciał ze mną iść. Wolał odrabiać lekcje - położył się w trawach.
- A ty...?
- Ja odrobię w nocy. Ja prawie nigdy nie śpię - wypiął dumnie pierś.
- Ach... tak - westchnąłem.
- Właśnie w drodze tutaj widziałem Livię na smoku i... - przerwałem mu.
- Livię?! Na tytanów, cały dzień ją szukałem! Gdzie widziałeś ją ostatnio?
- Nad zielonym lasem...
- Dobra, ja pędzę na razie! - krzyknąłem i pobiegłem do zielonego lasu.
***
Gdzieś wśród drzew zobaczyłem Livię, głaszczącą swojego smoka. Zaszedłem ją od tyłu i zasłoniłem oczy łapą.
- Kto to jest? - uśmiechnąłem się.
- Addagion! - zepchnęła moją łapę z oczu.
<Livia? Mialy być wspomnienia Diany z Addagio c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz