-Ciekawe...ciekawe-powiedziałam.-Takiego raczej nie zapomnę
-Mhm..wielu tak mówi...-odparł Kaigy.
-Oj rozchmurz się-powiedziałam.
Basior westchnął. Popatrzyłam na niego. Chciałam mu jakoś pomóc.
-A czemu w ogóle tak spadałaś?-zaczął nowy temat.
-Emm-podrapałam się zawstydzona.-To przez mojego towarzysza.
-Co? To on cię strąca ze wzgórz?-zapytał.
-E...nie! To był wypadek-przyznałam.
Wtedy nadbiegł Foxy-mój towarzysz.Zatrzymał się, kiedy zobaczył, że nic mi nie jest. Odetchnął z ulgą, wydał z siebie ,,okrzyk" radości i przytulił mnie. Kaigy przyglądał mu się.
-To twój towarzysz?-zapytał ze zdziwiona miną.
-No tak-odpowiedziałam z uśmiechem i pogłaskałam lisa.-Nie myślałeś o załatwieniu sobie?
-E tam-machnął łapą.-to kosztuje.
-Ale jakbyś dobrał go mądrze, to byłby twoim przyjacielem do końca. A teraz nie mogę pozwolić opuścić watahy. Tutaj każdy jest potrzebny. Ty włącznie.
Po tych słowach razem z Foxym wzięliśmy go z powrotem na tereny watahy.
<Kaigy? Jakby co mogę kontynuować następne ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz