Wytrzeszczyłem mimowolnie oczy. Randka? No teraz to naprawdę brakło mi słów. Spojrzałem na nią. Lumia zrobiła to samo i nalała czegoś ciemnego i musującego do plastikowych kubeczków. Piliśmy w towarzystwie zorzy, gwiazd i księżyca. Ja tam na nie nie patrzyłem. Mój wzrok padał tylko i wyłącznie na waderę, która siedziała obok mnie. Pomyśleć, że takie mega szczęście padło na mnie. Ująłem w ciszy Lumię za łapę. W takim uścisku zjedliśmy spaghetti. Co z tego, że zimne?
-Lumia...-zacząłem przyciszonym głosem telepatii.
-Słucham...-odparła jakby...smutna?
-Wiesz jakie cenne bywa złoto i kryształy prawda?-przemawiałem tajemniczo.
-Tak-wyszeptała.
-I jak pięknie wyglądają gwiazdy i inne cuda natury?
-Oczywiście...-przytaknęła.
-Jednak musisz wiedzieć, że nic nie jest cenniejsze, ani piękniejsze niż ty. Przyroda próbuje tylko dorównać swym bogactwem piękna tobie,....ale nie może.
Popatrzyła a mnie. Nic nie powiedziała. Skierowała głowę przed siebie. Na tereny watahy. Spaghetti się skończyło. Lumia próbowała rozsiąść się wygodniej na zimnym marmurze. Użyłem mocy i sprawiłem, że wyrósł pod nią miękki mech. Westchnąłem i objąłem ją lewą łapą. Niestety właśnie w tym momencie ciemne chmury zasnuły całe niebo. Zrobiło się bardzo ciemno. Uniosłem lekko prawą łapę. Po chwili wydobyło się z niej światło jak z małej lampy. Lumia uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech. Wtedy czas przestał dla mnie istnieć. Wtedy naprawdę poznałem co oznacza szczęście. Lepiej już być nie mogło. Pomyślałem sobie, że teraz mogę spokojnie umierać, bo więcej mi nie potrzeba.
<Lumia? Krótkie, ale chyba słodkie, nie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz