Jak co dzień szwendałam się tu i ówdzie..zawsze marzyłam o tym by w końcu znaleźć się w jakiejś watasze-która by mnie przyjęła...w której byłabym ważna i nie odrzucana. Odkąd zostałam sama po śmierci rodziców życie jest dla mnie ciężkie. Brakuje mi ich,gdyż zginęli z rąk leśniczych,którzy musieli pomylić ich z dzikami...choć jeszcze się nie załamałam psychicznie to cud. Widać jestem silna. Ciekawe na ile? Byłam człowiekiem. Zawszę zastanawiałam się dlaczego akurat zabrało ich a nie mnie. Po przejściu kilometra zatrzymał mnie jakiś wilk.
-witaj jestem solaris...alfa watahy zorzy polarnej a ty ktoś?
-nazywam się Dakota...
-co ty tu robisz?
-wiesz błądzę..bo już mojej watahy nie ma..nie znam wszystkich..a i tak nie mam się gdzie podziać-uśmiechnęłam się.
- możesz dołączyć do nas-moje oczy rozpromieniły się. Może w końcu ktoś mnie docenił?
-z chęcią-odpowiedziałam..i poszliśmy tam gdzie on mnie kierował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz