Wadera szybko biegała lecz ja byłem szybszy. W każdej sekundzie coraz bardziej ją doganiałem. Gdy byłem już blisko jej skoczyłem na nią, ugięła się pod moim ciężarem. Złapałem ją szybko za kark i zacząłem ją ciągnąć jak szczeniaka. Wadera ciągle się szarpała, puściłem ją i przygniotłem łapą.
- Wypuść mnie..! – wyszlochała
- Niby czemu? – wyszczerzyłem się i znów złapałem ją za kark. Usłyszałem wołanie. Ktoś ją wołał.
- Szafira! – To był Silver. Szybko pobiegłem trzymając kark Szafiry w pysku. Chciała się wyrwać ale nie udało się jej. Dobiegłem do jaskini, przyłożyłem łapy Szafiry do ściany i wkułem w nie gwoździe.
- Teraz nie uciekniesz – zaśmiałem się – Poczekaj, idę się zając twoim kochanym – Moje oczy się diabelsko zaświeciły i wybiegłem z jaskini. Widziałem jak Silver rozglądał się dookoła. Postanowiłem że na razie nie będę się z nim spotykać. Wróciłem do Szafiry i wyszczerzyłem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz