Naprawdę, postarałem się by wyglądać w ten pierwszy dzień dobrze. Już dawno czekałem przy progu jaskini, patrząc jak mozolnie rodzeństwo się wybiera do szkoły.
- Już?! - niecierpliwiłem się.
- Spokojnie, bracie już idziemy - podszedł do mnie brat.
Odwróciłem wzrok i przełknąłem ślinę. Wyszedłem na ścieżkę.
- To chodźcie - oznajmił ojciec, wychodząc z resztą rodzeństwa do szkoły.
Pobiegłem na skróty. Dotarłem do szkoły szybciej niż oni. Czekałem gdy, mnie dogonią. Wreszcie wyłonili się zza drzew lasu.
- Gdzie byłeś Artemisie? - zapytał tata.
- Poszedłem na skróty - wypiąłem pierś.
Jednak ojciec, już mnie nie usłyszał i poszedł dalej.
- Ach, tak...- opuściłem uszy i popędziłem za gromadką.
Weszliśmy do klasy i tata przedstawił nas całej klasie. Ładnie ze strony, że alfa wszystkich przedstawiał. Szacunek. Usiadłem obok biało-czerwonego basiora, a Solaris i siostry gdzie indziej. Basior nic nie mówił. Jak zwykle każdy w szkole, wyjmował książkę i przygotowywał pióro i pergamin do pisania. Popatrzyłem na swoje miejsce ''pracy''. Nie miałem nawet papieru.
- Czy ... - zwróciłem się do niego.
- Pod biurkiem - powiedział pod nosem.
Włożyłem rękę ''pod biurko'', była tam mała półka. Wyciągnąłem stamtąd przybory.
<Octavius?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz