Skakałam po górach, ciesząc się życiem. Chciałam się pobawić z Lumią ale powiedziała że skakanie jest nudne i dziecinne a Solaris był zajęty więc poszłam sama. Zauważyłam że jedno z drzew jest złamane. Szybko podbiegłam do niego i odnowiłam go za pomocą moich umiejętności. Odwróciłam głowę w stronę gdzie było ugięte drzewo. Kamienie były porozrzucane. Pobiegłam na dół i przystanęłam na kilku kamieniach. Rozglądałam się do o koła ale nic tam nie było, nagle pod moimi łapami zaczęło coś się ruszać. Straciłam równowagę i spadłam a prze de mną stanął smok. Jego łuski przypominały kamienie, skrzydła były potężne a barwa była brązowa. Smok powąchał mnie i zrobił kilka kroków w tył.
- Spokojnie, nie bój się mnie – spokojnie wstałam. Smok podszedł do mnie i po chwili zaczął się łasić. Zaczął oglądać swoje skrzydło, było ranne – Co się stało? Pokażesz? – Smok położył się obok mnie a ja oglądnęłam jego skrzydło. Kilka łusek odpadło, wzięłam kilka kamieni i ,,przykleiłam’’ je do skóry smoka. Siedziałam na jego grzbiecie. – I jak? – spytałam. Rozłożył skrzydła i zbił się w powietrze. Zakrzyczałam i złapałam się jego rogów. – Masz imię? Co powiesz na Stone? – On to słysząc zrobił beczkę. Lecieliśmy tak godzinę aż w końcu wylądowaliśmy prze mojej jaskini. – Chodź! – zawołałam i poszłam w głąb jaskini. – Tato?! – Mój tata wyszedł z pokoju i troszkę się przestraszył. – Mogę go zatrzymać? – przytuliłam się do smoka
<Octavius?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz