Była zima, biały i puchowy śnieżek delikatnie sypał, delikatnie na pokrytą już śniegiem ziemię.
Jeziora pozamarzały, i na ych miejscu pojawił się dość gruby lód.
Pewnego ranka, obudziłam się bardzo wczesnym rankiem, ogarnełam wzrokiem jaskinię i zamyśliłam się. Nagle poczułam głód zkierowałam swoją uwagę na wejście do jaskini, omiatałam ją zwrokiem i zaczełam się zamyślać, nagle przypomniałam sobię o zającu.
Doskoczyłam do niego zwinnie i zaczełam jeść.
Kiedy skończyłam jeść, zmieniłam się w człowieka i wziełam ustawione pod ścianą jaskini łyżwy.
Wybiegłam, z jaskini i udałam się nad jezioro założyłam moje łyżwy i stanełam na dość grubym lodzie. Zaczełam się ślizgać, najpierw powoli z wyczuciem i delikatnie, a później szybko ale też delikatnie. Chwileczka, pomyślałam i zmieniłam się z powrotem w wilka zaczełam się chwiać i w końcu przewróciłam się.
Sbrubowałam wstać, ale kosta nie pozwalała, wyszeptałam coś ale nie pomogło zawsze udało Mi się uleczyć złamania, nawet te moje własne.
Co się stało?-myślałam.
Siedziałam tak na lodowisku zmarnięta, smutna i bezbronna, sbrubowałam kilku moich czarów ale wszytko nie działało. Nagle usłyszałam trzask łamanych gałęzi.
<Tamoryan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz