Na jego słowa moje serce zaczęło szybciej bić. Od samego początku Sonatan mi się podobał a teraz zostanę jego dziewczyną? Na moim pyszczku zagościł uśmiech.
- Hm… No nie wiem – odwróciłam głowę.
- No ok… - widziałam kątem oka że opuścił uszy.
- Żartowałam! – krzyknęłam, przytuliłam go i pocałowałam.
- Już się bałem – zaśmiał się i odwzajemnił pocałunek.
- O nie! – przestraszyłam się.
- Co jest? –
- Zostawiliśmy tam Morgana i tych dzikusów, co jeśli teraz szukają królowej? –
- E tam… Morgan sobie poradzi w sumie te wilki też nie? Ich plemię chyba długo już przetrwało –
- W sumie masz rację.. Nie ma już tego portalu – pokazałam łapą na wodospad.
- To chyba lepiej wiesz? – uśmiechnął się – Chodź, przejdziemy się – Poszliśmy razem w głąb lasu. Złapałam jego rękę i dałam mu lodowe serce które przed chwilą wyczarowałam.
- Dziękuję –
- Taki mały prezencik ale i tak zaraz stopnieje. Muszę zaraz iść do rodziny i powiedzieć że jestem bo na pewno się martwili – uśmiechnęłam się.
- Właśnie! Muszę iść do Arian’a i Addagion’a! – zawołał.
- To chodźmy – pobiegłam za Sonatanem – Daleko to? –
- Nie jak szybciej pobiegniemy –
- Więc… Kto pierwszy ten lepszy! – zaśmiałam się i wyprzedziłam chłopaka.
<Sonatan? Może nowy tytuł op.? ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz