- A ty masz towarzysza? - zapytała głaszcząc zwierzaka, a po chwili patrząc na mnie.
- Nie. Uwielbiam żywiołowe zwierzaki. Jakbym go miał od rana do nocy ganiał by się sam po jaskini - zaśmiałem się.
Ona też lekko się uśmiechnęła.
- A, jesteś w tej watasze od kiedy? - dopytała z powodu braku tematu.
- Ja? Od szczeniaka. Przybyłem tu jak moja mama została zamordowana. Tak jak moje siostry, jeszcze mała siostra która miała kilka godzin - westchnąłem.
- Przykro mi - odwróciła się.
- Nic i tak nie zrobisz. Huuh... Jakbym nie spał o tej porze mama by żyła. Tak jak siostry i reszta rodziny - zamknąłem oczy i przykryłem je łapami.
- Rozumiem cię, ale nie przyszłam tu po to byś płakał przede mną - uśmiechnęła się.
- Masz rację. Ale jakoś sobie radzę, tak z tyle jak tu dołączyłem - zaśmiałem się.
- Czy mogę wiedzieć ehkm, czemu na środku jaskini leżą pudełka od pizzy - pokazała na środek jaskini.
Przewaliłem się po kamieniu i ospałym wzrokiem spojrzałem w to miejsce.
- Ah, tak. Byłem tu samotny i od czasu do czasu wyprawiam huczną balangę tylko dla siebie. Nie zauważyłaś że tu są nawet confetti? - zapytałem.
- Właśnie teraz widzę - wzięła kota na kolana i przysiadła na kamieniu.
- Musisz być samotny - westchnęła.
- No może troszkę.
<Moon, sorr, brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz