Nie wiedziałem jak zabić tych strażników. Byli według mnie wyszkoleni aby zabijać takich jak ja. Podszedłem po cichutku aby nikt mnie nie zobaczył na odległość pięciu metrów od przeciwników. Była tylko mała szansa abym ich zlikwidował bez hałasu. Ale zawsze trzeba ryzykować. ,,Do odważnych świat należy"-Livia. Strzeliłem w jednego rzucanym ostrzem z linką. Przyciągnąłem go do siebie, zanim drugi ochroniarz zdołał się odwrócić. Schowałem się pod ciałem i gdy on podszedł wystrzeliłem dmuchawką ze środkiem usypiającym. Chociaż jego moge uciszyć. Koło mnie pojawiła się Moon. Wbiegliśmy do pałacu gdzie czekała na nas straż. Bez żadnego obstawienia przywódcy próbowali nas zabić. Zrobiłem kilka kontr które wyszły nawet nieźle. Po skończeniu popatrzyłem na Moon. Rzuciła we mnie ostrzem. Tak jakby koło mnie. Trafiła nim w strażnika.
-Skąd wiedziałaś że on tam jest?!-zapytałem zdziwiony.
-Normalnie!-pobiegła na półke i przez nią wskoczyła na dach. Zrobiłem to co ona i znaleźliśmy się w komnacie. W łóżku coś leżało.
<Moon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz