Poleciałem za Lumią. Przybrałem kurs do mrocznego lasu. Nie wiedziałem w którą stronę odlatuje. Las był duży. Mgła lasu porastała niemal korony drzew. Wleciałem w las. Chodziłem po nim około z pięć minut.
- To nie ma sensu, las jest za duży - westchnąłem.
Tak usiadłem na ziemię i skinąłem łbem. Nagle przed oczyma przeleciało mi białe piórko. Szybko je chwyciłem. To było pióro płomykówki - towarzysz Lumii jest nią przecież! Tylko, pióro mogło przylecieć tu unoszony przez podmuch wiatru nawet w mroźnej północy. Znowu usiadłem na ziemi. Pomyślałem gdzie ona może być. Błądziłem długo. W końcu odnajdywałem myśli by wrócić do domu. Nagle spod wielkiego drzewa zobaczyłem światło.
- Co to do diaska?! - pomyślałem.
Pod drzewem, grubym i czarnym była mała nora. Wślizgnąłem się do niej i szedłem za niebieskim światłem. W końcu wpadłem do jakiegoś pokoju. Wszędzie rosły magiczne kolorowe grzyby - one dawały niebieski blask. Nagle z korytarza wyszła Lumia.
- Czego tu szukasz?! - warknęła.
- Ciebie. Nie chcę się kłócić. Livia zresztą też. Wróć do nas, do domu i zapomnimy o całej sprawie
<Lumia?Livia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz