Siadłem sobie pod drzewem na zimnym kamieniu, patrząc jak chłopaka odchodzi w stronę "centrum watahy". Czy moje oczy dobrze widzą czy może to pierwsze objawy schizofrenii? Nie, na pewno nie, jeszcze nic nie ćpałem...Przynajmniej dzisiaj~. Nie ja nic nie mówiłem o ćpaniu, tego nie było tutaj...Nigdzie. Nigdy. Pff wcale. No, ale wróćmy do tego. Jerome kręcił t^łkiem...I nie powiem, że brzydko, ponieważ podobało mi się to. Musiałem ostro się skarcić gryząc się w język, aby nie krzyknąć za nim "Bardzo zgrabnie wywijasz tyłem!". Gryzłem zausznik, odprowadzając go dostatecznie ogarniętym wzrokiem. Kiedy straciłem zasięg do niego, odchyliłem głowę do tyłu wzdychając cicho. Godzina czekania, bez żadnej duszyczki pod ogromnym drzewem. Ugh, męczarnia, ale aby umilić sobie czas siłą umysłu zacząłem tworzyć swoją muzykę, która otoczyła mnie jak czerwona aura zmieniająca swój odcień w zależności od wydawanych tonów w piosence. Wysokich lub niskich.
*-*-*
Mała grupka ludzi tworzyła donośny pomruk.
-To co zapowiada się idealne zakończenie tego roku co nie?-zwróciłem się do na razie, podkreślam na razie nie znajomych mi osób. Na odpowiedź otrzymałem radosny vivat. Zaśmiałem się, jeśli mam się przyznać nigdy nie korzystałem z portali i była to dla mnie zupełna nowość. Po kolei wszyscy weszliśmy, no ale oczywiście panie pierwsze nie? Kultura obowiązuje. Ch^lera kolej na mnie, ups.
-Dajesz- popchnął mnie ktoś zachęcająco.
-Spokojnie, to mój pierwszy raz. Matko, jak to zabrzmiało-po tym wybuchnąłem śmiechem i pewnie siebie wszedłem w wir, który kolorystycznie przypominał jakąś galaktykę dajmy na to Orła. Czy znam się na astronomii? Naturalnie, ciągnęło mnie do gwiazd od małego. Oood dziecka. Naglę znalazłem się na chodniku i wpadałem, na nikogo innego, jak nie na Jeroma. Odskoczyłem od młodego mężczyzny momentalnie, nadal rozbawiony.
-Idealnie przed klubem-stwierdził rozkładając ręce w stronę oczoj^bnego budynku.
Znowu rozległ się vivat, a ja "zawyłem" razem z nimi.
*-*-*
Impreza trwała w najlepsze. A ja dla zabawy wyciągałem każdą możliwą osobę, która podpierała ścianę lub grzała siedzenie na parkiet. Tańcząc z chłopakami, dziewczynami i w grupie, jak to tam wypadło. Każdy miał w dłoni piwo lub inny alkohol. Wszedłem na podest, gdzie drygała czarnowłosa dziewczyna. Moje oczy instynktownie rozświetliły się, kiedy to ujrzałem syntezator Pioneera w nowiusieńkim stanie.
-Witaj, piękna jak ci na imię?-spytałem głośno, lecz uroczo dziewczynie do ucha.
-Moonlight-uśmiechnęła się promienie do mnie-A ty?
-Robberto, ale mów mi Hardwell-odwazajemniłem uśmiech, zaczynając mówić z moim rodzinnym akcentem.
-OMG jesteś holendrem! Słyszałam, że ich muzyka klubowa jest najlepsza. Powiedź, że znasz jednego dj'a!-mówiła tak szybko wtym gwarze, że rozumiałem co drugie sylaby i musiałem się domyślać co mówi.
-No znam. Nawet z nim rozmawiasz!-zaśmiałem się-Dałabyś mi pobawić się tym cudeńkiem? Proszę.
-Jasne-uśmiechnęła się i odłączyła swoje słuchawki na uszne z Sony, a ja podłączyłem swoje, które miałem przy sobie schowane w torbie podróżnej-Pokaż co umiesz!
Wziąłem mikrofon, który leżał obok i włączyłem go.
-Witam jestem Hardwell i teraz pokaże wam jak się mega zaj^biście bawić!-krzyknąłem do sprzętu. Zacząłem, robić, to w czym byłem najlepszy. Tworzyłem swoją muzyczną sztukę. Tylko posłuchajcie! https://www.youtube.com/watch?v=WB-lLDvxks0&list=PLA331EF693A97CBBC
<Robimy bibe, kto chce ten pisze dokączenie obowiąskowo! : D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz